Kobiety nie mają monopolu na motanie w życiu. Niejeden facet jest w tym zdecydowanie lepszy. Nikt nie zrozumie facetów, a już na pewno żadna z kobiet. Noo... i kobiety nie mają także monopolu na głupotę...
Mialam tak jak ty,dokladnie.Wyszlam za innego czlowieka niz byl wczesniej.Po podpisaniu papierka wszystko sie zmienilo,wzial mnie za swoja wlasnosc i zaczelo sie pieklo,zazdrosc awantury,alkohol.Wytrzymalam kilka lat,choc to bylo stanowczo za dlugo.Plakalam juz w poprawiny bo okazal sie chamem.Dziewczyno,nie marnuj dluzej zycia i patrz tylko na swoje dobro,bo jezeli od poczatku jest zle to nie licz na cud,moze byc tylko gorzej!Uwierz mi,juz to przerabialam,a teraz jestem sama i szczesliwa,choc chwilami samotna...
dziekuje Olu za rade , twoje slowa wiele uswiadomily.
Faryzeuszu pierwszy raz zalozylam watek, nigdy nie myslalam, ze proszac o rade bo zostalam z tym sama, bede tak potepiona.
z podpisu wynika ze jestes mezczyzna, wiec nigdy nie zrozumiesz, co moze czuc nieszczesliwa kobieta w zwiazku. mam wrazenie , ze masz charakter jak moj maz. wszystko wiesz najlepiej co ktos czuje i co powinien robic. on tez uwaza ze wie co dla mnie lepsze, a jesli mowie, ze jest inaczej do niego nie dociera...
chcesz to napisz do mnie 6526097 może Ci coś dłuższą rozmową pomogę:)
ChuckNorris rowniez dziekuje, mysle, ze sa na tym swiecie mezczyzni, ktorzy daja szczescie swoim zona, partnerkom..
dla mnie nie liczy sie kasa... chce tylko szczescia w zyciu, zeby za kilka lat stanac przed lustrem i powiedziec-cholera, jestem szczesliwa, nic wiecej...
Ona i on ... nie ma za co jak pogadasz to napisz czy to dało jakiś efekt.. nie spodziewaj się go odrazu.. trzeba pare dni cierpliwości.. :)
Życzę powodzenia !! :)
Pozdrawiam :D
problem polega na tym, ze inicjowalam takie rozmowy nie raz. do niego nie przenawiaja zadne argumenty, ktorych uzywam. wszystko co robie jest nie po jego mysli. ciagle slysze jaka jestem nieodpowiedzialna.. za kazdym razem pytam po co bylo udawanie przed slubem kogos idealnego...a teraz ten koszmar... myslalam, ze tylk ja mam taki problem. jak patrzylam na zwiazki znajomych to zazdroszcze im, ze maja takie wsparcie w sobie...
Dziewczyno, bierz swoje zabawki i uciekaj z tej piaskownicy! Jak jest żle na początku małżeństwa, to lepiej nie będzie, nie łudż się. Dobrze,ze nie macie dzieci, bo wtedy jest trudniej.Co cię obchodzi rodzina, znajomi?Walcz o siebie! Życie stoi przed tobą otworem! A ludzie pogadają i przestaną. Jak zawsze.
to nie takie latwe...
z checia bym zamknela drzwi za soba i wyszla...nigdy nie wracajac... myslalam nawet o ucieczce ale takie zachowanie nic nie zmieni..nadal bedzie ten papierek, ktory wszystko przekresla...wszystkie marzenia.plany...
moje zycie juz nie ma sensu. wstaje rano i kazdy dzien to wegetacja..zycie, ktore jest szare. nijakie. zadnej satysfakcji, szczescia, usmiechu..
nawet znajomi mowia, ze jestem nie do poznania, gdzie ten wulkan energii, u ktorego usmiech nie znikal z twarzy...:(
smutne, ale cholernie prawdziwe...
@ona i on , Życie jest naprawdę piękne . Nie załamuj się i uciekaj z tej matni . Wybór był błędem który można naprawić . Jesteś młoda i zawsze możesz zacząć od zera . Nie trwaj w tym związku bo Cię zniszczy . Miej odwagę powiedzieć dosyć .
Monika ...?
gadasz glupoty. Wstan popatrz u lustro i odpowiedz sobie na pytanie czy tego chcesz?
nie? to co mam zrobic aby bylo lepiej - napisz to na kartce w punktach i realizuj.
rodzice jak Cie kochaja to zrozumieja i Ci pomoga przez to przejsc bo dla nich powinno sie liczyc Twoje szczescie.
a rozwod w tych czasach nie jest niczym zlym. Pozatym zawsze mozna zamieszkac w innym miescie i zaczac wszystko od nowa - prawdziwi przyjaciele i Kochajaca rodzina to zrozumie.
Jakbym byl w Twojej sytuacji bym sprawe postawil jasno - koniec - bo zycie jest tylko jedno!!
chcialabym miec tyle samozaparcia i odwagi... jest moment, ze czuje sie silna, a sa momenty, ze mam wrazenie, ze to kara za jakies moje potkniecia w zyciu...i ze tak musi byc..
jestem mloda, cale zycie przede mna.. boje sie ze nigdy sie nie dowiem co to szczescie i prawdziwa milosc...
nie możesz tak mówić bo będziesz się wpędzać w dół...
Wtedy gdy czujesz się silna to wtedy działaj i powtarzaj sobie w głowie że robisz to dlatego bo chcesz być szczęśliwa!! i nie odwracaj się do tyłu...
Bo tak naprawdę gdyby twój mąż cię naprawdę kochał to by zrobił wszystko żebyś była szczęśliwa....
A jak tego nie robi to poprastu nie jest ciebie wart!!!
Wszyscy pięknie radzicie, żeby poszła i złożyła papiery o rozwód. Sprawa nie jest taka prosta. Od tak nie dają rozwodu… pierwsza sprawa to próba pogodzenia… wyciąganie brudów, no chyba, że są inne przesłanki. Może okazać się, że mąż nie chce rozwodu. I co wtedy? Skoro nie czuje teraz potrzeby rozumienia... później może się mścić za taką decyzję a nwet propozycję. Dlatego trzeba mieć mocne argumenty np. na przemoc psychiczną. Gdy jest fizyczna sprawa wygląda dużo prościej. Zanim wspomnisz mężowi o rozwodzie zasięgnij opinii adwokata. Zadzwoń też na „Niebieską linię” 22 668-70-00. Z tego co piszesz kiedyś byłaś szczęśliwa… może wspólna terapia pomoże odbudować Wasz związek. Z tym, że oboje musicie tego chcieć. A poza tym musisz uwierzyć w siebie.
Pozdrawiam
Dokładnie .Jeżeli nic nie dociera do niego to poprastu idź do sądu złóż papiery rozwodowe a potem tylko czekaj na sprawę...
Wiem że to nie jest łatwe bo sama przez to przechodziłam... do tej pory mam wydrukowane i wypełnione papiery rozwodowe...
Ja walczyłam tylko dlatego że mamy Synka...
A ty nie marnuj się ...Zrób ten pierwszy krok jak najszybciej bo później już może być za późno... A szkoda twojego życia...
Bo Życie jest po to żeby się nim cieszyć ..
Pamiętaj nikt za ciebie tej decyzji nie podejmie to ty musisz w sobie powiedzieć dość i zrealizować to co chcesz...
A jeżeli chodzi o rodziców to oni zawsze cię będą wspierać bo to są twoi rodzice.. Bo w kim innym będziesz miała tyle oparcia.... w nikim prócz rodziny...
Ona i On a ile jesteście razem ?? ile trwa ta wegetacja?
razem 3 lata, rok po slubie, kryzys zaczal sie jakies pol roku temu...ponad. . . nie umie zdecydowac sie na ten krok... to wszystko mnie przerasta... nie mamy dzieci, chodz juz bylam w ciazy, ale sie udalo sie utrzymac ciazy...poronilam. od tamtej pory mam wrazenie ze to zlosc na mnie ze to moja wina.. czasem zastanawiam sie czy to aby nie byl znak, zeby przekonac sie z kim jestem... moze tak mialo byc...boje sie, nie mam ochoty wracac z pracy do domu. . . wole brac nadgodziny niz sluchac ciaglych pouczen...
Może zacznij od siebie.