Słyszę różne opis opinie na ten temat. Jutro mam trzecia rocznicę życia w trzeźwości.Zapewniam,ze można i da się to zrobić. Wystarczy dobra wola, chęci, wytrwałość i cierpliwość innych, którą tak naprawdę wyczerpalismy. Stosuje program 24 godziny i to jak narazie mnie nie zawiodło. Pozdrawiam wszystkich alkoholików i nie tylko. Heniek alkoholik.
Życzę Ci wytrwałości chłopie i wszystkiego dobrego w trzeźwości.
Tez bym tak chcial ale nie mam odwagi isc na leczenie.Nie wirm czy to wstyd mi nie pozwala.
10.06 nie ma czego , tam juz chyba wszystko widzieli I moga pomoc.To choroba a z choroby nikt sie przeciez nie smieje.Odwagi I wytrwalosci:-)
Warka, to nie wstyd Ci nie pozwala, to szatan, który jest w alkoholu, to on Cię kontroluje. Teraz Ty przejmij kontrolę. Można jak wykazał Heniek.
Bylem na leczeniu 2 x i co? ano doszzedlem do wniosku , ze jak sam sobie nie pomoge nikt mi nie pomoze wzialem sie w grsc i juz 5 rok nie siegam nawet po sladowa ilosc alkoholu.
Wstyd to chlac tak jak ja to robiłem. Zaliczyłem terapię na oddziale dziennym i ukończyłem. Naprawdę warto spróbować bo to nic nie kosztuje. Tam są normalni ludzie tacy jak my i każdy z tym samym problem. Spróbuj zrobić coś dla siebie a później możesz zrobić coś dla innych. Każdy jest coś wart, więc pokaż że nie jesteś gorszy. Trzymam kciuki, dasz radę.
Brawo! Zycze wytrwalosci na tej trudnej drodze trzezwosci
Pozytywny przykład i jednocześnie świadectwo, że można. Życzę wytrwałości na dalsze lata.
Mam w rodzinie kogoś kto od 20 lat nie pije.Nawet cukierka z alkoholem nie weźmie.Sam przestał pić tylko nerwice leczył.A jest bardzo lubianą i towarzyską osoba.Szacunek dla wszystkich którzy przestają i dla tych którzy prubują przestać.
tylko człowiek z charakterem może pszestać pic ..gratuluję
Piłem wiele wiele lat. W końcu decyzja, że koniec z tym. Udawało się przez półtora roku i porażka. Wyszło na to, że byłem zbyt pewny siebie za bardzo się z tym obnislem. Dopiero na terapii uswiadomiono mi co to jest pokora. Teraz już nie jestem taki dumny jak paw z tego, że nie piję. Na chwilę obecną abstynenncje traktuję jak coś normalnego, jak sen, jedzenie, praca, itp. Żyje dniem dzisiejszym mając oczywiście jakieś zamiary, ale nie plany bo te lubią dawać w łeb. Terapia nauczyła mnie tego, że wczoraj nie ma a jutra może nie być. Dziś mam być trzeźwy.
Heniek,gratuluję postawy.Moj ojciec pil i nie zdążył ze sobą nic zrobić,zapił się.
Przykro z tego powodu, zwłaszcza gdy człowiek żegna się z życiem w taki sposób. Ja omalo przez alkohol nie porzegnalem się z tym zywotem. Po wszystkim, gdy okazało się że nic mi nie jest a badania wykazały, że wątroba, trzustka pomimo tyłu lat picia działają bez zarzutu mogłem dalej chlac.Wtedy prawdzie męska decyzja.. Refleksja nad swoim życiem i własny rachunek sumienia. Wierzcie mi, nie wyglądało to dobrze. Po prostu katastrofa. Teraz rzecz najważniejsza, bo znalazło się miejsce dla rodziny. Ja miałem ją zawsze a oni wreszcie mają męża i ojca. Łzy w oczach.
Jedyny pożytek z tej śmierci był taki,że matka przestała pić i wróciła do rodziny.a ty jesteś Wielki Człowiek.aPowodzenia!!!
Życzę powodzenia mamie. Będę trzymał kciuki. Wielki to się nie czuję, bo raz mnie to zgubilo. Samokontrola i pozbycie się pychy i cwaniactwa. Co to ja nie jestem bo nie piję. Teraz twardo stapam po ziemi, ale mam w sercu i głowie zakodowane pewne rzeczy, i tego się trzymam.. Samo to, że inni traktują mnie inaczej niż wcześniej. Prosta zasada przyznać się przed samym sobą, że jest się alkoholikiem i powiedzieć to głośno innym. Uwierzcie, że wtedy z każdej strony ktoś wyciąga pomocną dłoń. Trzeba skorzystać puki nie jest za późno.
Heniek, jesteś wielki !! Jednak w tym wszystkim miałeś dużo szczęścia. Rodzina nie opuściła Cię, chociaż w czasie kiedy piłeś miała z Tobą krzyż Pański, no i to, że ta refleksja nad własnym życiem przyszła w porę. Widzisz, ja mogę powiedzieć, że nigdy nie miałam ojca, chociaż żyje po dziś dzień. Wolał kolegów i picie. Paradoks polega na tym, że on pije do dziś choć ma 76 lat, a ja muszę się nim zajmować. Tzn dać wikt i opierunek, bo oprócz mnie nie ma nikogo. Emerytury też nie miał kiedy sobie wypracować, alkohol nie pozwolił. Dziś muszę go utrzymywać za te 600 zł dziadowskiego zasiłku z pomocy społecznej jaki pobiera, załatwionego nawiasem mówiąc przeze mnie, żebym miała lżej i nie musiała całkowicie go utrzymywać z własnych środków. U niego ta refleksja nie nadeszła nigdy, i już nie nadejdzie. Wiem, że to grzech, ale czasami myślę, że dobrze by było, aby już zakończył swój żywot. Nikt nigdy nie miał z niego żadnego pożytku, nigdy nikomu nie dał nawet kilka chwil szczęścia. To takie stworzenie, które niestety trzeba nazwać człowiekiem, i stąd ma litość nad nim.
Mieli krzyż pański nie za swoje grzechy. Jedyna dobra, o ile można tak nazwać rzecz to fakt że nigdy nie stosowałam przemocy slownej czy fizycznej. Pracowałem cały czas, ale połowę przepijalem. Teraz jest pieniądz na remonty, były tez wczasy dwa tygodnie w Holandii w ubiegłym roku. Odzyskałem też szacunek innych i liczą się z moim zadaniem. Pozostaje kwestia wiary i zaufania, Na to muszę codziennie pracować. Gdy ktoś się sparzy to na zimne dmucha. Ważne, że wiele osób we mnie wierzy. To jest i budujące i motywujące. Ktoś wylal mnóstwo łez i wierzę, że nie na darmo.