Wiem na pewno , że nikogo nie ma , a kolacje , romantyzm itp / milion prób i nic . Jak ją przycisnę to płacze , że mnie kocha , ale nic nie poradzi , że taka jest . potem jest trzydniowa poprawa i bagno . Szkoda słów .
popadliscie w monotonie zycia jak wczesniej czytam to u innych jest tak samo ale nie mozna tak tkwic w tym bezradnie trzeba cos zmieniac by cieszyc sie zyciem i nie zwariowac zrobcie prywatke ze znajomymi milo jak partner pomoze w kuchni cos sam ugotuje na stronie www.smaker.pl sa fajne i latwe przepisy np na zapiekanki z makaronu lub ziemniakow .czasem spacer pomaga poprostu musicie nauczyc sie sluchac siebie na wzajem bo czesto mowicie miedzy wierszami co was drazni i co byscie zmienili
A co zrobić gdy druga strona nie widzi problemu albo potrzeby zmiany albo chęci i starania się.
Też kiedyś sie starałam wyciągałam męża do kina do knajpy na rower ale on wiecznie mina skazańca łeb spuszczony i zerka na zegarek kiedy się to skończy .odpuściłam teraz mijamy się w mieszkaniu rozmawiamy tylko formalnie.W końcu znalazłam kogoś bo sama żyć nie umiem ,więc mąż się obudził ......tylko teraz to już za późno.jak w piosence Flinty "mogłeś mnie dla siebie mieć mogłeś...ale czas nie ten"Sprawa rozwodowa już w toku.A dzieci wolą mieć radosna mamę niż wiecznie zapłakaną znerwicowaną kurę domową
ciekawe , wiec jednak romans ? w moim przypadku mialo miejsce dramatyczne zdarzenie , dla partnera to nie bylo nic takiego . Jak to się mówi wyszedł żeby nie patrzeć jak cierpie . To zmienilo wszystko .
Ja mam taki problem z żoną, już przezstałem się starać. Pewnie zaraz bedą komentarze,że nie jestem romantyczny, nie zajmuje się domem itd.a ja myślę, że jestem najlepszym ojcem na świecie. Moją żona uważa że dzień bez krzyków, poniżania to dzień stracony. Za bardzo kocham dziecko żeby odejść, bo wiadomo są jej przyzna opiekę. I tak leci, żadnych wyjść razem, a jak są to obardzone szantarzem. ach szkoda gadać.
jeżeli naprawdę kochasz dziecko to nie bądź hipokrytą i nie oszukuj go od małego,że w rodzince wszystko gra i między mamą a tatą jest bosko,sielsko i anielsko.Dziecko czuje i widzi więcej niż nam się wydaje. A rozstanie w małżeństwie to nie rozstanie z dzieckiem, z którym jak się chce zawsze można mieć fajne stosunki. Przerobiłam ten etap życia i wiem co piszę.Pozdrawiam.
A ja już się do tego przyzwyczaiłam, gdziekolwiek mamy wyjść to idę sama bo mąż albo ma mecz, albo nie wypuszcza pilota z rąk. Lubie potańczyć, a moja druga połowa najlepiej by czas spędzała w fotelu. Mam odpowiedzialną pracę i gdyby nie kontakty z ciekawymi ludźmi tobym chyba zgłupiała. Najbardziej mam żal do siebie, że byłam chyba ślepa przed ślubem, a wzrok odzyskałam po ślubie.
Wszystko wychodzi na jaw kiedy pojawia się dziecko.
Rozmawiać rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać ale jak jedna osoba z drugą nie rozmawia to tak jest nie inaczej. Każdy kumuluje w sobie swoje problemy i tak jest. Tylko jest jeszcze mały problem rozmawiać na spokojnie a nie wbijać nóż w plecy.:)
Ta wypowiedź gościu z 19.23 wycisnęła mi po prostu łzy z oczy...
Naprawdę nie mogę pojąć jak można tak żyć i męczyć się i to w takim wieku? po co ludzie biorą ślub w sytuacji, kiedy uczucie się wypala? kiedy wiadomo, że nic ich nie będzie łączyć oprócz dziecka? ja po prawie 6 latach związku rozstałam się też z powodu wypalenia, monotonii. ale przynajmniej jestem zadowolona, że uniknęłam takiej sytuacji jak tu piszecie. każde z nas poszło w swoją strone bez żalu, pretensji. jak można się tak wzajemnie męczyć? dla dziecka? najgłupsza rzecz. a co to dziecko ma z takich rodziców nieszczęśliwych, nie zadowolonych, nie kochających się? nie spędzających razem czasu. lepiej rozstać się. dziecko zawsze będzie was łączyć ale przynajmniej można sobie życie ułożyć z kimś innym. 30 lat ? i tak się męczyć jeszcze jakieś 30? tragedia.
Widzisz ja rozumiem tych , którzy postanawiają poświęcić swoje szczęście tylko dla dzieci . Ja się wychowałem w takiej rodzinie , gdzie po rozwodzie byłem rozerwany uczuciowo pomiędzy matką i ojcem . Moim zdaniem dzieci najbardziej cierpią w tym wszystkim . Brak jednego z rodziców w rodzinie szczególnie ojca dla syna lub też matki dla córki ciągnie się potem za dziećmi jako już dorosłymi ludźmi do końca życia w bardzo różnych postaciach choć niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy .
Także ja również w takiej sytuacji tak bym postąpił i znam kilka takich par , które się tak "dogadały" , że będą "razem" tylko dla dzieci do ich pełnoletności .
Widzisz, a ja przeciwnie. Moi rodzice rozstali się i może jako dziecko nie byłam z tego szczęśliwa, ale dziś mając 28 lat dziękuję mojej Mamie za tą decyzję, dziękuję, że oszczędziła mi patrzenia na jej łzy i brak ciepła w domu.
Hmmm odejść rozstać się tylko jak?????? ja mam dwoje dzieci .zarabiam 1500 zł.odchodząc musiałabym wynająć mieszkanie( teraz też wynajmujemy to koszt około 1100 zł) po odejściu zabierze mi samochód , który jest zarejestrowany na niego.do pracy mam na 7 dojeżdżam 20 kilometrów więc rozwieźć dzieci do przedszkola i żłobka nie będę miała jak.do opłacenia mam żłobek przedszkole .on powiedział ze może mi dać maksymalnie 700 zł alimentów.więc jak odejść????????????gdybym miała własne mieszkanie to nie byłoby problemu ale po opłaceniu żłobka przedszkola i mieszkania zostanie mi 700 zł na 3 osoby.