Moja droga Jakze cie rozumiem Mam 63 lata Jestem tak strasznie zmeczona zyciem chorobami problemami Nie mam nawet komu sie wygadac Ale musze jakos funkcjonowac Zaciskam zeby i trwam w tym zakletym kregu Wszystko nie jest tak jak powinno A moze ja za duzo wymagam od zycia ? A moze Ty tez ? Moze trzeba pogodzic sie z tym co jest wtedy bedzie latwiej ? Nikt nie da ci dobrej rady Moze psycholog ? Ale wydaje mi sie ze to trzeba samemu przetrawic Zamknac oczy na wiele rzeczy ,zmusic siebie sama aby stanac obok siebie Wyjsc z siebie Stanac obok i powiedziec sobie : to mnie nie dotyczy ,to mnie nie obchodzi Twoje serce musi stwardniec twoje oczy przestac widziec wiele rzeczy Trzeba zobojetniec Bedzie latwiej Uwierz Ja probuje Na razie trudno idzie Nie wolno mi dojsc do sciany tak jak moj sasiad I tobie tez nie wolno dojsc do sciany Zycze ci zebys poradzila sobie z trudami zycia Jesli chcialabys sie podzielic problemami ze mna i napisac do mnie to zawsze ci odpisze Pozdrawiam cie i tulam
Wyjedź z Ostrowca jak możesz, od razu zmienisz myślenie i poczujesz się lepiej.
Znajdz Boga-chodz do Kosciola codziennie-sluchaj slowa Bozego-poczujesz sie lepiej
Wspólczuję wam, ale wy nawet nie odpowiadacie na pozytywne posty. Wy tylko sączycie nieszczęście i niezadowolenie. Międląc ciągle, jak to wam jest źle, a życie jest bez sensu - niczego nie zmienicie. Dziś mówili w telewizorze, że brytyjski pisarz, nie znam nazwiska , inicjały jego BB został nagrodzony nagrodą
Rozwiązanie jest dosyć łatwe, tylko niepotrzebnie sami sobie stawiamy "mury" z cyklu "bo to nie wypada" , "bo tak powinno to wyglądać", "bo tak robią wszyscy". Warto sobie wreszcie zadać pytanie czego chce?? Co mnie cieszy?? Co czuję?? Wsłuchać sie w swoje serce i naprawde zacząć żyć w zgodzie ze sobą. Ciężko pokonać pewne "mury" i na pewno wtedy warto poprosić o pomoc dobrego psychologa. Z całym szacunkiem, ale rady w stylu "zobojetnij sie na wszystko", "miej twarde serce" tylko bardziej spotęgują ten" ból". Człowiek ma prawo odczuwać emocje i te dobre i te złe. Ma prawo powiedzieć mężowi "kochanie dziś Ty zajmiesz sie dziećmi i domem na godzinę, a ja ide na spacer". Mąż ten jedyny, ten ktory szanuje Cie szczerze - zrozumię to, a Ty majac choc chwile dla siebie z automatu bedziesz lepsza zona, matka itd. Wiem, ze to sie wszystko łatwo pisze, ale to naprawde same my jesteśmy swoim "katami".Same sie w sobie zamykamy, same nie dopuszczamy do siebie emocji i same sie z tym meczymy. Moze moja wypowiedz wydaje sie zbyt "filozoficzna", ale jest ona oparta na moim doswiadczeniu - na tym jak skupiłam sie na innych,zapinajac o sobie. I tak-wynioslam to z trudnego dziecinstwa, ktore odbilo sie na moim doroslym zyciu. Poprosilam o pomoc - otworzyłam sie i jestem szczesliwa. Da sie wszystko :)
Gosc18;55 Poprosila Pani o pomoc, kogo? Specjaliste, kogos bliskiego? Ja nie potrafie sie sama otworzyc. Bliscy napewno mi w tym nie pomoga. Jedyne co umieja tylko krytykowac a mnie to jeszcze gorzej boli. Legalny dobitnie to ujales.
Uważam, ze pomoc moze tylko psycholog. Mi pomogl bardzo. Podkreslam tylko, ze po 1)musi to byc psycholog z dyplomem po studiach ( ten zawod niedokonca jest regulowany i nie brakuje "pseudopsychologow") a po 2) musisz wiedziec ze psychoterapia to nie chodzenie na pogawedki i klepanie po plecach dla pocieszenie. To ciezka psychicznie praca nad soba, ktorą odkopuje sie nie zawsze wygodne dla nas emocje i na pewno wymaga otworzenia sie. Na pewno warto, bo co moze być piekniejszego po tak ciezkiej pracy jak odzyskanie wlasnego zycia. Tak naprawde moze byc tylko lepiej. Wystarczy chciec :)
jeśli by było warto to byś nie zakładała tego tematu
Też tak mam:( i choć się ucieka myślami od życia to i tak wieczorem leżąc samotnie wracam do punktu wyjścia. Na tygodniu ok bo praca mi czas zajmuję ale weekend jest najgorszy bo sama jestem. Mam 30 lat i sama nie mam gdzie wyjść bo mieszkam dość daleko od ostrowca. Fajnie było z kimś pogadać.
około 10 lat temu miałem podobnie... wszytsko runęło.... obecnie jest super. Pozbierałem się, zmieniłem pracę na inną i daję do przodu. Życie to nie auto że kupisz nowe, masz je jedno i warto żyć.... ach jak bardzo warto...
Samotna, praca to tez ludzie, z którymi w jakiś sposób masz kontakt.Moze warto z kimś zacieśnić więzy? Chociażby z jakąś dziewczyną, kobietą, po to zeby było z kim spotkać się po pracy,wyjść gdzieś razem,pogadać .A jak zaczniesz wychodzić, to na pewno zwiększy się twoja szansa na poznanie i mężczyzny.Tego ci życzę:)
Wykonczna życiem,czy w twoim zyciu nie ma niczego, co mogłoby cię cieszyć? Cokolwiek? A dzieci? Czy one nie sprawiają ci radości? Nie są sensem twojego życia? Czy dla nich nie warto żyć? Patrzeć jak dorastają, pomagać im , uczyć ich nowych rzeczy, odpowiadać na ich pytania, pokazywać świat? Może nie będę teraz miła, ale nie rozumiem kobiet, które urodziły dzieci, a tym samym mają obowiązek wychować je i okazywać miłość i czułość a one mówią, ze nie widzą sensu życia i ze są wykończone. Zycie to nie jest bajka.Czy ktos ci kiedyś obiecywał, ze będzie różowo? Zamiast użalać się nad sobą i tracić czas na rozmyślania o sobie otwórz głowę i oczy i zobacz to co jest najważniejsze,najcenniejsze , cos dla czego warto żyć i warto uśmiechać się.
Gosc16:45. Droga Pani, otoz wlasnie w tym tkwi moj problem. Wszystko "trzeba"... a tak bardzo chcialabym "chciec" a bo trzeba... Wszystko co robie w zyciu musze.... Chcialabym zeby to wszystko sprawialo mi przyjemnosc a nie bylo dla mnie udreka. Kocham moje dziecko i meza i staram sie byc najlepsza mama i zona tylko to nie wychodzi... Ciagle slysze bo ty na nic nie masz czasu.. Zyje codzien bo trzeba... Bo musze....
I niech Pani uwiezy , ze nie jest to dla mnie latwe zyc z mysla ze nie umiem poradzic sb nawet z codziennymi obowiazkami, ktore innym kobieta przychodza od reki....
Moja droga wykończona życiem musisz koniecznie pójść do specjalisty bo my tu na forum nie wiele możemy Ci pomóc.
Cóż z tego ,że każda z nas radzi Ci się zmienić jeśli Ty nie chcesz. Tak to wygląda.
Jednak to nie tak! Ty masz depresję i sama sobie z Tym nie poradzisz.
Proszę Cię pójdź do specjalisty zanim będzie za późno,gdyż ta"choroba" postępuje co raz bardziej i będzie Cię wykańczać,wyniszczać psychicznie.
Droga Mattina zalozylam ten temat bo chcialam wiedziec jak inni sb radza , czy tez maja podobnie. Jestem swiadoma tego ze mam problem i sama sb z tym nie poradze, zeby moc znow na nowo cieszyc sie zwyklymi chwilami. Rozmowa z Wami tutaj to taki moj pierwszy krok do tego... Tutaj , choc anonimowo mam szanse poradzic sie kogos kto choc troche mnie zrozumie, nie tak jak moi bliscy ktorzy uwazaja ze stwarzam sztuczne problemy. A tak naprawde nawet nie staraja sie zrozumiec jak z tym wszystkim sie czuje. Dziekuje Wam za wszystkie odpowiedzi! W czesci cos mi pomogly, chocby chwilowo ale pomogly;)
Właśnie !uważają twoi bliscy ,że stwarzasz "sztuczne problemy"że brakuje Ci zajęcia. Co za wygodniccy ludzie.Tak jest im wygodnie. Nie widzą ,bo nie chcą widzieć ,że masz problem.
Proszę idź do specjalisty! Ja Ci bardzo współczuję. Ale musisz "działać" zanim jeszcze bardziej się "załamiesz".
Depresja jest chorobą.Tak.Pójdź do lekarza porozmawiaj z nim,na pewno dostaniesz jakieś leki.
Życzę Ci POWODZENIA wracaj do zdrowia.
Pozdrawiam
Droga Mattina, dziekuje Co za te cieple slowa. Ludzie nawet nie zdajecie sobie sprawy jak czasem takie zwykle zdania potrafia wplynac na czlowieka. Dziekuje wszystkim za odpowiedzi , za te mile i " te ktore maja otworzyc mi oczy". Bardzo chce cos zmienic. W mojej glowie ciagle jeszcze jest metlik. Ale wiem jedno. Musze zawalczyc o swoje zycie nie tylko dla siebie ale tez dla moich najblizszych , aby udowodnic im ze cos jednak moge zmienic. Nie chce zyc jak dotad. Dzis mam troche sily aby sprobowac walczyc o siebie. Mam tylko nadzieje ze to nie " slomiany zapal" jak zawsze. Pozdrawiam wszystkich! Byc moze kiedys bd mogla podpisac sie "szczesliwa" ;)