Kolega ma firmę od niecałego roku i namawia mnie żebym wszedł do niego w spółkę tylko że ja mam prace a on chce na targowicy sprzedawać i pomagać starszym ludziom w zimę w rąbaniu drewna na opał albo w wrzucaniu węgla lub drewna do piwnicy. Chciał by on żebyśmy się zrzucili na poloneza trak i razem działali. Co wy myślicie nad tym ? Boję się bo czasem ma prace czasem nie a ja mam przynajmniej te tysiąc z kawałkiem co miesiąc.
Przychodzi i mnie namawia i cholera jasna nie wiem co zrobić bo przychodzi dzień w dzień jak ma wolne ale czarno to widzę, opowiada ile to drewna rozłupał czy gałęzi na sprzedaż nazbierał. Mówi też że jak by był samochód był by to można by handlować większym towarem, coś tam też o palniku gadał i złomie ale mi się już słuchać nie chce.
Być z nim w spółce ? a nóż widelec się uda ?
mowily jaskolki ze nie sa dobre spolki
zima zima ale co latem?
Spółki to ostateczność i gdy masz pewność że wspólnik nie zostawi cię na lodzie.
Taki interes będzie ciężko utrzymać a niemówiąc aby go rozwinąć w naszym mieście, może jedna osoba była by w stanie sie jakoś utrzymać z tego ale jak będziecie was dwóch to koszty prowadzenia wzrosną a dochody nie koniecznie. Jeżeli zastanawiasz się nad tym poważnie i niechcesz żałować to popros go o dokładny biznes długo terminowy z dokładnymi wyliczeniami (główne źródło przychodów i dodatkowe, dokładna specyfikacja firmy w przeciągu całego roku bo niektóre zajęcia są sezonowe, alternatywny rozwój, pozyskiwanie klijentów, reklama, wydatki, minimalne oraz maksymalne zyski, założenia, wniesony kapitał oraz oczekiwany kapitał od ciebie) dopiero mając takie dane po przeanalizowaniu których jesteś w stanie konstruktywnie ocenić szanse istnienia firmy i zagrożenia z tego wynikające.
Przekonaj kolegę że, nie zrezygnujesz z pracy i możesz po godzinach łupać to drzewo.
zapotrzebowanie na prawdziwych DRWALI jest zawsze
Jak chcesz stracić kumpla to wejdź z nim w spółke .....