Myślenie nie boli :) USA nie kiwnęła by podobno palcem w sprawie Polski, ale strasznie przejmowała się losem Polaków, żeby czasami nie stała im się krzywda .... to się jeszcze da leczyć? :)
Ciemniaku. Jezeli wladasz jezykiem angielskim, to w Internecie jest mnostwo obiektywnych informacji, nie skazonych naszym "katotalibstwem".
Nawet znajdziesz podreczniki szkoleniowe z opisanym Stanem Wojennym, jako przykladem majstersztyku strategii wojskowej.
Sa to pozycje United States Army Intelligence Center & School oraz US Army Command and General Staff College.
Jedno nie przeczy drugiemu. To, że stan wojenny został przeprowadzony sprawnie po wcześniejszym ponad rocznym przygotowaniu "artyleryjskim" propagandy komunistycznej płynącej z ówczesnych telewizorów nie ma nic wspólnego z tym jakie były powody i cele jego wprowadzenia.
Nie kombinuj jak koń pod górkę i nie kop się z faktami :)
To Ty kombinujesz i powielasz propagande. Na kazdym kroku, rzucasz takimi "argumentami", jakbym Fronde czytala :)
Co twoim zdaniem powinien zrobic General Jaruzelski?
Uwazasz, ze gornicy przyjmowali wojsko oraz milicje herbatka i kwiatami?
Sprobuj ocenic historie bez zbednych emocji oraz martyrologii, tylko obiektywnie.
Stan wojenny, to byla operacja wojskowa i szczescie w nieszczesciu, ze zginelo tylko 9 gornikow.
Komentarz mojego forumowego kolegi, ktory byl swiadkiem tamtych wydarzen :
"Ciekawe tylko jest lekceważenie przez niedouczonych nienawistników takich informacji jak np. zniesienie "Doktryny Breżniewa" dopiero przez Gorbaczowa. Dalej informacje z instytutów krajów sąsiednich /Czechy i Niemcy/, że w tym czasie armie CSRS i DDR przygotowane były do interwencji w Polsce, a rozkazy odwolano dopiero w 1982 r. Ponadto część informacji dot. przygotowań do interwencji ujawnili Gorbaczow i Jelcyn. Reszta pod gryfem "sowierszczienno sekrietno" nie może być ujawniona. To trochę głupio, że przygotowano się do interwencji zbrojnej u najważniejszego sojusznika ZSRR. Dalej, kompletnie lekceważy się informacje ujawnione przez dzisiejszego najważniejszego sojusznika czyli USA. Pochodą od CIA i gen. Haiga ówczesnego d-cy sił NATO w Europie, potem sekr. gen. NATO i sekretarza obrony USA. Wyrażnie stwierdzają, że ZSRR przygotował się bardzo poważnie do interwencji w Polsce w republikach granicznych mobilizując siły do stanu wojny. Nikt dla jaj nie mobilizuje czterech dywizji pancernych, dywizji zmechanizowanej i dywizji powietrzno desantowej + sily zmobilizowane z rezerwy na czas wojny. To poważna operacja. Biuro polityczne KPZR również zostało zaskoczone wprowadzeniem stanu wojennego. Trzeba znać trochę system podejmowania decyzji w ZSRR. Tam nie było w zwyczaju, że Armia wkracza i podejmuje samodzielne decyzje. Armia miala wykonywać decyzje podjęte na szczeblu dowodzenia i decyzyjnym politycznym. Biuro Polityczne KC KPZR oczekiwało akcji podjętej przez BP KC PZPR tymczasem wkroczyło wojsko. Gen. Jaruzelski będąc potem w Moskwie, wyjaśniając sytuację spotkał się z niezadowoleniem i zarzutami dlaczego to właśnie wojsko. Miał dobre pole manewru bo jednocześnie był premierem i I-szym Sekr., a więc reprezentował szczebel cywilny i polityczny. Czyli takie trzy w jednym. Towarzyszom z BP KC KPZR pachniało to trochę jedynowładztwem i kultem jednostki z czasów tow. Stalina, a i wtedy były pozory rozdzielenia najwyższych funkcji w państwie. Z trudem, ale to przełknęli. Zresztą Generał jako żołnierz z krwi i kości nie bardzo im pasował. Nigdy nie był u nich jako osoba najwyższego zaufania. Nie był "partyjniakiem".
To pewnie taki sam "naukowiec" jak ty :)
Zeszyty Anoszkina w IPN
Podczas odbywającej się w warszawskim Centrum Edukacyjnym IPN uroczystości odznaczenia Krzyżem Wolności i Solidarności zasłużonych działaczy opozycji i Solidarności reżyser Dariusz Jabłoński w imieniu firmy Apple Film Production przekazał IPN w depozyt zbiór zeszytów generała Anoszkina, odsłaniający szczegóły rozmów między generałem Jaruzelskim a dowódcą Układu Warszawskiego marszałkiem Kulikowem o wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 roku.
– Dzienniki Anoszkina to bardzo ważne źródło historyczne, jeden z najważniejszych dowodów na to, jaka była prawda o genezie stanu wojennego, dlaczego stan wojenny został wprowadzony i czy istnieje dla niego jakiekolwiek uzasadnienie – powiedział prezes IPN Łukasz Kamiński podczas uroczystości przekazania notatki do zbiorów Instytutu.
Jak wyjaśnił prezes IPN, dzięki notatce wiadomo, że „stan wojenny został wprowadzony po to, aby utrzymać komunistyczną dyktaturę w Polsce, aby zdławić polską wolność i nie ma dla niego jakiegokolwiek usprawiedliwienia”.
Przekazany przez Jabłońskiego dar to zbiór czterech zeszytów zawierających odręczne zapiski gen. Wiktora Anoszkina, adiutanta naczelnego dowódcy wojsk Układu Warszawskiego w latach 1977–1989, marszałka Wiktora Kulikowa. W swoich notatkach Anoszkin opisał m.in. spotkanie Jaruzelskiego i Kulikowa, do którego doszło 9 grudnia 1981 r. w Warszawie. Zeszyty Anoszkina trafiły do reżysera i producenta filmowego Dariusza Jabłońskiego podczas jego pracy nad filmem o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim. Jednym z rozmówców Jabłońskiego był właśnie adiutant marszałka Kulikowa, który po kilku spotkaniach postanowił swoje notatki przekazać polskiemu filmowcowi. – Można powiedzieć, że zatoczyły one koło – stwierdził Jabłoński – ponieważ rozmowy Kulikowa z Jaruzelskim toczyły się w Warszawie. Zwracając się do prezesa Kamińskiego Jabłoński powiedział, że trafią one w najlepsze ręce, bo będą mogły być szeroko udostępnione. Prezes IPN zapewnił, że tak się stanie. Kopie przekazanych materiałów będą dostępne w czytelni naukowej Instytutu. Intencją ofiarodawcy i IPN jest ich opublikowanie.
Notatka ze spotkania Jaruzelskiego z Kulikowem, sporządzona przez gen. Wiktora Anoszkina, została w całości opublikowana przez historyka – prof. Antoniego Dudka w „Biuletynie IPN” z grudnia 2009 roku. Wynika z niej, że gen. Jaruzelski wprost zażądał wsparcia militarnego po wprowadzeniu stanu wojennego. Dudek podkreśla również, że wypowiedzi Kulikowa nie zawierały jednoznacznej obietnicy pomocy wojskowej w tłumieniu protestów społecznych w Polsce, ale też jej nie wykluczały. Oceniając omawianą notatkę prof. Dudek napisał: „dokument ten ma niezwykle istotne znaczenie, potwierdza bowiem w sposób trudny do podważenia, że Jaruzelski gotów był wezwać wojska sowieckie, byle tylko uratować rządy komunistyczne w Polsce”.
Powiedzialam Ci, ze "profesor" Antoni Dudek, to zaden autorytet. Jego teorie zostaly wysmienie przez wielu historykow. Jan Widacki, profesor UJ wytknal Dudkowi brak rzetelnosci w ocenie wiarygodnosci publikowanego zrodla.
"Gdyby Jaruzelski rzeczywiście prosił o interwencję radziecką na wypadek niepowodzenia stanu wojennego, marszałek Kulików musiałby o tym niezwłocznie powiadomić swojego bezpośredniego przełożonego - ministra obrony ZSRR marszałka Dmitrija Ustinowa. W tzw. teczce Susłowa został opublikowany zapis dyskusji w kwestii polskiej na posiedzeniu radzieckiego politbiura 10 grudnia, a więc dwa dni póeniej. Ustinow na tym posiedzeniu informuje o rozmowie telefonicznej z Siwickim, zna też warszawskie rozmowy Kulikowa, a w konkluzji oświadcza: Sami Polacy prosili, aby nie wprowadzać wojsk, choć dodaje, że nasze garnizony w Polsce wzmacniamy. Inny, jeszcze ważniejszy członek tego gremium, Michaił Susłow, także jest jednoznaczny: Polacy oświadczają wyraźnie, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk. Dlaczego oni mieliby być gorzej poinformowani od adiutanta Kulikowa?
Zresztą zabiegi u Kulikowa o „bratnią pomoc" nie miałyby sensu. Nie on o tym mógł decydować ani nawet wnioskować. Jaruzelski miał bezpośredni dostęp do właściwych decydentów. Dzień wcześniej rozmawiał z Breżniewem, a następnego dnia z Susłowem. Ponadto: gdyby stan wojenny się nie powiódł i wywiązałyby się zamieszki, uliczne starcia czy paraliż kraju w wyniku strajku generalnego, do interwencji doszłoby i tak, żadne prośby nie byłyby potrzebne. Aby rozstrzygnąć te i inne wątpliwości, niezbędna jest rutynowa krytyczna analiza owych mitycznych „zeszyarmia tów", a przede wszystkim dostęp do nich dla każdego zainteresowanego historyka.
Rozważyć wypadałoby też kwestię motywu. Po co emerytowani radzieccy generałowie mieliby manipulować historycznymi świadectwami, retuszować lub wręcz fałszować relacje i dokumenty w sprawie już dawno w Rosji przebrzmiałej, żywej jedynie w Polsce? Dlaczego mieliby pogrążać Jaruzelskiego, który był ich sojusznikiem i przyjacielem? Tu odpowiedź nasuwa się sama. W tym środowisku wysokich rang weteranów roi się od nostalgików za Związkiem Radzieckim. Ich wspomnienia i wypowiedzi, choćby mowa Kulikowa w Jachrance, mają czytelną myśl przewodnią: nasz wspaniały ZSRR i jego nigdy nikomu nie zagrażały, na niczyją suwerenność nie dybały, żadnych najazdów nie planowały, nawet w myśli tego nie miały. Nie tylko kłamią w żywe oczy, ale nawet chyba sami w to uwierzyli. Jest to zresztą nastrój nie tylko generałów-emerytów. Rosyjskie ministerstwo obrony w latach 90. wydało dwukrotnie potem wznawiany, skądinąd użyteczny i naukowo rzetelny, informator statystyczny o stratach radzieckich sił zbrojnych we wszystkich konfliktach od 1918 do 1989 r. Dane statystyczne przedstawiono tam wiarygodnie, ale polityczna charakterystyka niektórych konfliktów pozostała tradycyjnie zakłamana. Na Węgry armia radziecka w 1956 r. wyprawiła się z bratnią pomocą przeciw kontrrewolucji i oczywiEcie na proEbę, do Czechosłowacji w 1968 r. w celu okazania internacjonalistycznej pomocy narodowi czechosłowackiemu w obronie socjalizmu, a do Afganistanu z pomocą rządowi tego kraju na podstawie art. 4 Układu o przyjaźni, dobrym sąsiedztwie i współpracy obu państw. Ta nostalgiczna obrona dobrego imienia minionego imperium sprawia, że władzom rosyjskim, skądinąd nieskorym do otwierania poradzieckich archiwów, zupełnie nie przeszkadzają nieregulaminowe popisy Anoszkina służbowymi „zeszytami roboczymi". Dla zwolenników tej filozofii historyczno-politycznej Jaruzelski - podobnie jak Gorbaczow - zasłużył na to, aby mu dokopać. Nie dość, że Okrągłym Stołem przyczynił się do rozpadu bloku, to jeszcze „szkaluje" armię radziecką, przypisując jej niecne zamiary wobec Polski. W tym punkcie nostalgia „sierot po Związku Radzieckim" spotyka się z polityką historyczną łaknących odwetu epigonów polskiego antykomunizmu."
To Wojciech Jaruzelski żądał wprowadzenia do Polski Armii Czerwonej, aby zwalczyć „Solidarność”, a Związek Radziecki wykluczał jakąkolwiek interwencję i nalegał na ogłoszenie stanu wojennego. Jeden z najbardziej znanych rosyjskich historyków, Rudolf G. Pichoja, wyjaśnia jak to naprawdę było ze stanem wojennym. Wszystko w oparciu o moskiewskie archiwalia.
Radzieckie kierownictwo może i było zmurszałe, a średnia wieku w komitecie centralnym dobijała do osiemdziesiątki, ale towarzysze wciąż trzymali rękę na pulsie. Ledwo przez Polskę przetoczyła się fala sierpniowych strajków (1980), a w Moskwie już powołano specjalną Komisję Biura Politycznego, która miała ocenić sytuację nad Wisłą i znaleźć odpowiednie rozwiązania.
Tak zwana „komisja Susłowa” wydała swoje zalecenia 3 września 1980 roku – zaledwie trzy dni po tym, jak polskie władze dogadały się w Gdańsku z robotnikami. Sowietom rzecz jasna nie podobały się ustępstwa kolegów z zachodu. W raporcie stwierdzali: Porozumienie jest w istocie legalizacją antysocjalistycznej opozycji. (…) Zadanie polega na tym, by przygotować kontratak. Na czym miał polegać ten kontratak? Zalecano między innymi: skoncentrowanie uwagi władz na armii, „zdemaskowanie” przywódców opozycji i ich zamiarów oraz nagłośnianie… korzyści wynikających ze współpracy gospodarczej z ZSRR. To wszystko, a także zrzucenie winy za kryzys gospodarczy na klęski żywiołowe, miało uspokoić nastroje społeczne w Polsce.
Oczywiście nastroje wcale się nie poprawiły. W tej sytuacji radzieckie kierownictwo zaprosiło do siebie polską delegację partyjno-państwową, by wyjaśnić jej co i jak należy robić. W przededniu spotkania (29 października 1980 roku) członkowie radzieckiego Biura Politycznego ustalili zgodne stanowisko, na wypadek eskalacji „kontrrewolucji” nad Wisłą. Należało skłonić Polaków do wprowadzenia stanu wojennego. Właśnie takie rozwiązanie od początku wydawało się Breżniewowi i jego kolegom najsensowniejsze. Inna rzecz, że póki co woleli nie rozmawiać z polskimi komunistami zbyt szczerze, bo obawiali się, że ci… doniosą o wszystkim Amerykanom.
Wojciech Jaruzelski chciał wyprowadzić na ulice nie tylko polskie czołgi, ale też te radzieckie?
Wojciech Jaruzelski chciał wyprowadzić na ulice nie tylko polskie czołgi, ale też te radzieckie?
Solidarnościowa kiełbasa
Wojsko na ulicach było starym, sprawdzonym sposobem komunistów, ale Leonid Breżniew (o dziwo) wolał zacząć od marchewki, a nie kija. Na październikowej naradzie postanowiono, że Związek Radziecki w iście kapitalistyczny sposób spróbuje… przekupić polskie społeczeństwo. Zamiast czerwonoarmistów do PRL zamierzano wysłać dodatkowe 200 000 litrów oleju napędowego i pół miliona ton zboża. Przewodniczący radzieckiego Państwowego Komitetu Planowania obiecywał Polsce pomoc gospodarczą o wartości miliarda rubli. Trzeba tylko dodać, że dużą część tej „pomocy” miała stanowić chwilowa rezygnacja z importowania za bezcen polskich towarów, na przykład węgla.
Polsko-radzieckie spotkanie zakończyło się 31 października. Breżniew twierdził wprawdzie, że przebiegło w atmosferze pełnego wzajemnego zrozumienia, ale zarazem narzekał na Polaków, odwlekających w czasie decyzję o ogłoszeniu stanu wojennego.
Interwencja nie wchodzi w grę
Ku wielkiemu zaskoczeniu radzieckiego politbiura obietnice pomocy gospodarczej w ogóle nie wpłynęły na nastroje w polskim społeczeństwie. Z drugiej strony polscy komuniści nie palili się do wprowadzania stanu wojennego. Breżniew miał serdecznie dość przede wszystkim pierwszego sekretarza PZPR, Stanisława Kani. Jego ustępstwa na rzecz „Solidarności” określał mianem kapitulacji, a samego sekretarza uważał za uosobienie porażek i nieudolności. Zarazem – jak wyjaśnia Rudolf G. Pichoja w „Historii władzy w Związku Radzieckim” – radziecki przywódca miał związane ręce. Wciąż trwała wojna w Afganistanie, a ZSRR z tygodnia na tydzień radził sobie w niej coraz gorzej. Z zachowanych materiałów archiwalnych wynika, że w tych okolicznościach nie było możliwości prowadzenia aktywnych działań na zachodniej granicy. Słowem, żadna interwencja zbrojna w Polsce nie wchodziła w grę. Pichoja podkreśla, że kierownictwu ZSRR pozostawało wywieranie nacisku na polskie władze.
To też nadal robiono. Sowieci sami przygotowali dokument o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Jego projekt przywieziono z Moskwy na kolejne spotkanie z polskimi przywódcami, a Breżniew zawczasu pouczał radzieckich uczestników tajnej konferencji: Trzeba im [Polakom] będzie powiedzieć, z czym wiąże się wprowadzenie stanu wojennego i wszystko dokładnie wyjaśnić. Dobre rady nic jednak nie dały, bo… Kania i Jaruzelski odmówili zatwierdzenia tego dokumentu.
Dodajmy, że – jak podkreśla Pichoja – w żadnym z protokołów [radzieckiego] Biura Politycznego nie znalazła się bezpośrednia wzmianka o przygotowaniach do ewentualnego wkroczenia wojsk radzieckich do Polski. Mówiono wiele (…) o zdecydowanych żądaniach wprowadzenia stanu wojennego, ale kwestia przygotowań do inwazji nie została poruszona w żadnym dokumencie.
Jaruzelski… prosi o wprowadzenie Armii Czerwonej!
18 października 1981 roku Stanisław Kania został w końcu zdymisjonowany, a jego miejsce na stanowisku pierwszego sekretarza PZPR zajął Wojciech Jaruzelski. W Moskwie tę zmianę warty przyjęto z ulgą i nadzieją. Były to jednak uczucia bardzo krótkotrwałe… Szybko wyjaśniło się, dlaczego Jaruzelski nie chciał zatwierdzać dokumentu o stanie wojennym. Mianowicie niemal z dnia na dzień nowy sekretarz zażądał od władz radzieckich wprowadzenia do Polski oddziałów Armii Czerwonej. Zostało to wyraźnie potwierdzone w radzieckich archiwaliach.
Na posiedzeniu radzieckiego Biura Politycznego z 29 października 1981 roku o polskich oczekiwaniach doniósł Jurij Andropow, przewodniczący KGB. Jak się okazało, Jaruzelski odwoływał się do wypowiedzi Breżniewa sprzed paru miesięcy, w której ten stwierdził: nie damy skrzywdzić socjalistycznej Polski. Generał potraktował luźne zapewnienie bardzo dosłownie. To z kolei wywołało wśród radzieckiej wierchuszki prawdziwy popłoch. Żaden z czołowych działaczy Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego nie chciał wysyłać wojsk nad Wisłę. Ton dyskusji wyznaczył sam Andropow: powinniśmy twardo trzymać się swojej linii – nie wprowadzać do Polski naszych wojsk. Wtórował mu minister obrony ZSRR, marszałek Ustinow: W ogóle należy powiedzieć, że nie powinniśmy wprowadzać do Polski naszych wojsk. Z kolei Breżniew był tak przerażony oczekiwaniami Jaruzelskiego, że zaraz obiecał wysłać do Polski dodatkowe 30 tysięcy ton mięsa, byle tylko nie trzeba było kierować tam żadnych żołnierzy. Dodajmy, że ZSRR borykał się wówczas z brakami żywnościowymi: musiano sięgnąć do rezerw państwowych, a nawet żądać wsparcia innych republik i ograniczać wewnętrzne zaopatrzenie.
Artykuł powstał na podstawie książki: Rudolf G. Pichoja, Historia władzy w Związku Radzieckim. 1945-1991, Wydawnictwo Naukowe PWN.
Ogółem radzieckie dokumenty nie pozostawiają wątpliwości: Sowieci nie tylko nie chcieli wkraczać do Polski. Oni wręcz rękami i nogami się przed tym bronili!
Sowieci o niczym nie wiedzieli
Według materiałów strony radzieckiej Jaruzelski zareagował na odmowę udzielenia wsparcia zbrojnego przez bratnie kraje niemalże obrazą. Pichoja pisze, że właśnie wtedy na swój sposób zdystansował się od ZSRR. Wprawdzie zaczął poważne przygotowania do „Operacji X” (wprowadzenia stanu wojennego), ale w rozmowach z Sowietami jej rozpoczęcie obwarował całą serią żądań. Oczekiwał wsparcia gospodarczego oraz – ponownie! – zbrojnego. Aż trudno w to uwierzyć, ale radzieckie kierownictwo kompletnie straciło wpływ na rozwój wydarzeń. Z protokołów radzieckiego Biura Politycznego jasno wynika, że 10 grudnia – a więc niecałe trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego! – Sowieci nie wiedzieli ani czy jest on w ogóle przygotowywany, ani kiedy ewentualnie zostanie ogłoszony. Wygląda na to, że brak teleranka 13 grudnia był dla nich podobnym zaskoczeniem, co dla samych Polaków…
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/11/14/stan-wojenny-81-oczami-rosyjskiego-historyka/
Podważ dowody, fakty dokumenty wypocinami jakiegoś forumowicza, a sama się ośmieszysz ... :)
http://ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0010/95545/1-41360.pdf
Zabrac tą chałupę Jaruzelskiego i zlicytować, uzyskane pieniadze rozdać na premie w urzedach
Jaruzelski prosił ruskich o interwencje, gdyż bał się, że Naród Polski może wyjść na ulicę nawet w 10 milionów, oraz obawiał się zachowania swojego wojska. Potwierdzają to wszystkie źródła historyczne. Nie wspominając już o o tym co się działa na wybrzeżu czy też w "wujku". No, ale cóż, dla czerwonych zdrajców zawsze będzie bohaterem za te działania.
Precz z komuną !!!!
odkryte niedawno fałszowane życiorysu wiele wyjasnia...
Mruwa. Jezeli mamy rozmawiac powaznie, to podaj te "wszystkie zrodla historyczne" :D
Chyba, ze masz na mysli brudnopis Anoszkina :D Tak wlasnie wyglada polemika z Wami. Prawica nawt posunela sie do wybielania Brezniewa (sic!), tylko po to, aby "dowalic" Generalowi Jaruzelskiemu.
"Entuzjaści rozprawy sądowej ze stanem wojennym podniecają się protokołem z posiedzenia kremlowskiego politbiura z 10 grudnia 1981 r. dostarczonego Polsce z polecenia Jelcyna w ramach tzw. teczki Susłowa. Wypowiedzi Andropowa i Susłowa na tym posiedzeniu przeciwko wprowadzaniu wojsk do Polski mają być dowodem koronnym na to, że interwencja nie groziła w ogóle. To bardzo powierzchowna interpretacja. Dlaczego 10 grudnia na Kremlu dyskutowano nad tą sprawą? Wiedziano już przecież, że w Polsce zanosi się na stan wojenny, czyli na krok, który w razie powodzenia uchyli w ogóle problem interwencji. Z kim i dlaczego polemizowali przeciwnicy wprowadzania wojsk? Interesujące światło na tę sprawę nieoczekiwanie rzucił gen. Wiktor Anoszkin. Był on adiutantem, a zarazem porte-parole,rzecznikiem i powiernikiem marszałka Kulikowa. Na konferencji w Jachrance pokazał zeszyt, w którym miał notować uwagi w czasie pobytu w Warszawie 9–16grudnia 1981 r. Parę lat później Anoszkin ujawniał jeszcze inne zeszyty z tego okresu, nigdy jednak nie dostały się one w ręce niezależnych badaczy, a fragmenty publikowane w prasie robią wrażenie apokryfu pisanego wiele lat po wydarzeniach. Pewną wagę można przykładać tylko do pierwszego zeszytu, tego z Jachranki.
10 grudnia o 9.00 Anoszkin zanotował, że Kulikow wrócił z ambasady radzieckiej z wieściami: Sprawę polską winni rozwiązać sami Polacy oraz my nie szykujemy się do wprowadzenia wojsk na terytorium Polski. Ta informacja zrobiła na Anoszkinie piorunujące wrażenie. Zanotował: To dla nas straszna nowina!! Przez półtora roku paplanina o wprowadzeniu wojsk – wszystko odpadło. Kulikow i Anoszkin, wybierając się do Warszawy, wiedzieli o zamierzonym wprowadzeniu stanu wojennego, choć nie znali daty. Wiedzieli też, że Jaruzelski nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. To wahanie ich niepokoiło. Reakcja Anoszkina wydaje się świadczyć, że trwali też w przekonaniu, że będą wspomagać stan wojenny swoimi wojskami. Zapewne po to, aby był odpowiednio skuteczny w walce z wrogiem. Stąd chyba zaskoczenie i rozczarowanie. Anoszkin używa liczby mnogiej, pisze dla nas. Rozczarowanych rezygnacją z wprowadzenia wojsk mogło być zatem więcej niż tylko on i Kulikow, może spora część generalicji. Ta hipoteza wyjaśniałaby wiele. Politbiuro 10 grudnia nie polemizowało z Jaruzelskim (onzresztą o tym posiedzeniu miał dowiedzieć się dopiero po 20 latach), lecz miało przywołać do porządku Kulikowa i towarzyszy. Zresztą uważna lektura zapisu dyskusji na posiedzeniu politbiura też prowadzi do takiej sugestii."
http://fakty.interia.pl/felietony/walenciak/news-czesc-pamieci-generala,nId,1432052
"Są na to dowody, skrzętnie przez prawicę omijane. Są przecież znane plany Operacji Karkonosze, czyli wejścia do Polski wojsk rosyjskich, czeskich i NRD-owskich, jest też tzw. notatka Wołkogonowa, o przygotowaniach rosyjskich dywizji do interwencji w Polsce. Są też stenogramy Biura Politycznego KC KPZR, choć bardzo wyrywkowe, bo Rosjanie ujawnili tylko ich fragmenty. Ale możemy z nich wyczytać, jak nie ufali Jaruzelskiemu, i jak bardzo byli zdesperowani, by "porządek był w Warszawie".
Fenomenem są dla mnie opowieści, że gdyby Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego, to Rosjanie by Polskę sobie odpuścili. Przepraszam, jak można wierzyć w takie bzdury? W tamtych czasach, żelaznej kurtyny, doktryny Breżniewa, którą akceptował cały świat, Moskwa mogła zrobić w Polsce co chciała, i nikt nie kiwnąłby palcem. A zrobiłaby - bo niby z jakiego powodu miałaby przecinać sobie szlaki zaopatrzeniowe dla stacjonującej w NRD 400-tysięcznej armii, i czynić wyłom we wspólnocie?
Jaruzelski o tym wiedział. Podobnie jak wiedziała o tym Margaret Thatcher, Ronald Reagan, Zbigniew Brzeziński, każdy, kto miał trochę oleju w głowie. Nie wiedział działacz "Solidarności" Stanisław Wądołowski, który wołał : "Jak walniemy pięścią w stół, to kremlowskie kuranty zagrają Mazurka Dąbrowskiego!".
Patrzę na dzisiejszą Polskę, i czasami wydaje mi się, że niewiele się zmieniło... Wrogowie generała wołają więc - dlaczego to on zrobił? Nie mógł podać się do dymisji? Zawołać: niech babrzą się w tym inni? Sądzę, że takie myśli po głowie chodziły mu wielokrotnie. Ale chyba to mniejsze zło - że on?"
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/walenciak/news-czesc-pamieci-generala,nId,1432052?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
Aaaa...i jeszcze jedno. Gdyby General Jaruzelski mial charakter dyktatora-mordercy, to nasi milujaco panujacy "styropianowych kombatanci" nie siedzieliby 25 rok przy korycie, tylko gryzli piach. Powinni podziekowac Generalowi, ze dzieki niemu zrobili kariery "opozycjonistow" :D
Dziękujemy czerwonym, że zabili tylko 100 tysięcy Polaków bo przecież mogli 10 milionów.
Co tam historycy i dokumenty polskie i moskiewskie jak tu wszystko obalił swoimi przemyśleniami redaktorzyna czerwony jak wisienka :)
Generał powinien być zapakowany w czerwoną trumienkę i wysłany do Rosji, miło by było jakby takie osoby jak martik poszły razem z nim.