Zmarł GENERAŁ JARUZELSKI. Uratował POLSKĘ przed tym co teraz dzieje się na UKRAINIE. Stan Wojenny Był Potrzebny. Okrągły STÓŁ który pokojowo przeobrazil Polskę. i Europę. SZACUNEK PANIE GENERALE. Boże Wybacz Blużniercom.
Bardzo szanuję gen. Jaruzelskiego. Współczuję, że był ciągle szkalowany przez tych, którzy wiedzą najmniej. Gość Maxx masz w 100 % rację. Gdyby nie stan wojenny, to Polacy sami nawzajem wykończyliby się.
a na pogrzeb to nie łaska jechac?
Trochę szacunku dla człowieka , który umiał wypośrodkować dobro od zła. Zawsze będę go wspominał jak tego, który nie dopuścił do wojny domowej. Co prawda ten okrągły stół teraz nam odbija się czkawką . Bo do władzy doszli mało wartościowi ludzie
karierowicze i lenie . Gdzie mamy przemysł i wyrób finalny , który możnaby sprzedać zachodowi. Hieny z zachodu nigdy już nie dopuszczą nas do wyprodukowania chociażby roweru . A o większej ilości miejsc pracy z wnioskami do PiS-u.
A kto u nas "robiłby" za ruskich separatystów? Zwolennicy poprzedniego systemu?
Ciemniaku. Sekretarz stanu Haig glosno powiedzial, ze nikt z Amerykanow nie ma zamiaru przelewac krwi za Polakow.
"Haig i Eagleberger
Pisze: „W pierwszych chwilach stanu wojennego część amerykańskich polityków nazwała posunięcia Jaruzelskiego próbą rozwiązania problemów Polski bez użycia siły. Redaktor „Washington Post”, pisząc o stanie wojennym, nazwał Jaruzelskiego „ostatnią szansą Polski”. Zacytowano słowa kilku amerykańskich urzędników, którzy stwierdzili, że po ogłoszeniu stanu wojennego pewne kręgi rządowe odetchnęły z ulgą. Były sekretarz stanu Haig napisał: na początku akcji Jaruzelskiego „uznaliśmy (...), że (...) przynajmniej przez jakiś czas będzie lepiej, żeby w Polsce był stan wojenny niż coś gorszego”. Haig powiedział również, że nie chciał ostrzegać „Solidarności” i ryzykować, że związek stawi gwałtowny opór, podczas gdy Stany Zjednoczone nie zamierzały udzielać pomocy. Ówczesny zastęp¬ca sekretarza stanu do spraw europejskich, Lawrence Eagleberger, przyjął ten sam tok rozumowania: nie grozić Jaruzelskiemu, po¬nieważ „uznaliśmy, że stan wojenny i tak zostałby wprowadzo¬ny”, a co wówczas miałyby zrobić Stany Zjednoczone? Ambasador Meehan wyraził podobną opinię”.
Według Richarda Pipesa, który lansuje się w Polsce jako zwolennik twardej linii wobec Moskwy – w amerykańskim aparacie władzy przeważało przekonanie, że stan wojenny jest rozsądnym i optymalnym wyjściem z sytuacji, lepszym niż inwazja sowiecka. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (14 grudnia 2002 r.) tak mówił: „Większość gabinetu nie zgadzała się na jakieś zdecydowane działania przeciwko reżimowi w Polsce w obawie o globalne skutki. Do oponentów należał przede wszystkim sekretarz stanu [Alexander] Haig, który wyrażał pogląd naszych europejskich aliantów. Według nich Polski oczywiście szkoda, szkoda „Solidarności”, ale nie można ryzykować trzeciej wojny światowej. Coś jakby nawiązanie do „nie będziemy ginąć za Gdańsk” z 1939 roku. Podobne poglądy prezentowała większość gabinetu. Istotna była również rola Nancy Reagan. Bardzo chciała, żeby prezydent był bardziej liberalny, bardziej kompromisowy. Starała się, żeby takich ludzi jak ja odsuwać od Reagana, bo – podobno – namawiali go do wzniecania konfliktu z Rosją. Dla niej najważniejszy był „pragmatyzm”, a ci, którzy go prezentowali, byli jej sojusznikami”. Według Pipesa najwyższe kierownictwo państwa nie było poinformowane o informacjach, jakie przywiózł Kukliński. Mówił tak: ”Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) ukrywała sprawę Kuklińskiego. Nawet sekretarz stanu Alexander Haig nie wiedział, że ktoś taki istnieje. Najprawdopodobniej w CIA doszli do wniosku, że to niemożliwe, aby Jaruzelski otrzymał od Rosjan wolną rękę i przyzwolenie na rozwiązywanie sytuacji w Polsce, czyli m.in. na wprowadzenie stanu wojennego. Ludzie z CIA uznali, że informacje Kuklińskiego nie mają znaczenia. Nawet nie informowali Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To niewiarygodne, ale tak było!”.
Jedyne wyjście – stan wojenny
Podobne są ustalenia autora książki, choć nie jest on pewien, kto naprawdę wiedział a kto nie – o tym, co wiedziała CIA. Można wszakże zaryzykować twierdzenie, że nawet gdyby informacje Kuklińskiego dotarły do wszystkich ważnych we władzach USA reakcja tego państwa byłaby taka, jak była – tzn. miękka i w sumie aprobująca jako „zło konieczne” stan wojenny wprowadzony przez Wojciecha Jaruzelskiego. Świadczą o tym wcześniejsze analizy CIA przekazywane do wiadomości min. Alexandra Haiga.
Np. w memorandum Biura Wywiadu i Studiów Departamentu Stanu dla sekretarza stanu z dnia 15 czerwca 1981 r. pisano: „Pierwszym sposobem obrony Polski przed interwencją radziecką byłaby próba zniechęcenia poprzez okazanie jedności narodowej, która sugerowałaby maksymalny opór. Polacy mogliby się uciec do ogłoszenia stanu wojennego i rozmieścić oddziały armii w kluczowych miejscach nie po to, by powstrzymać ruch robotniczy, lecz by zmaksymalizować czynnik odstraszający, przygotowując się do obrony przez atak.
W miarę narastania napięć Jaruzelski może dodatkowo ogłosić stan wyjątkowy lub jakiś wariant stanu wojennego, aby przygotować naród na grożącą radziecką inwazję. Pod koniec marca wydawało się, że Polacy myślą o wprowadzeniu stanu wojennego, gdyby „Solidarność" zrealizowała groźbę ogólnokrajowego strajku. Rosjanie zdawali się przygotowywać do interwencji w ramach wsparcia, gdyby Polacy nie mogli lub nie chcieli opanować sytuacji na własną rękę. Jednak ogłoszenie stanu wojennego w tym momencie byłoby czymś innym; stan wojenny miałby być środkiem na zapobieżenie niepokojom społecznym, pozbawiając tym samym Rosjan pretekstu do interwencji. Pozwoliłby również utrzymać polskie siły zbrojne w stanie podwyższonej gotowości bojowej, umożliwiając im szybszą reakcję w razie radzieckiego”.
Gra z Jaruzelskim
Dokument może wydać się szokujący, ale takie opinie były w CIA i w otoczeniu Haiga bardzo popularne. Wynika z nich nawet, że Jaruzelskiego traktowano tam jako polityka, z którym można podjąć grę. I taka gra się toczyła. Toczył ją min. ambasador USA w Polsce. Autor tak to opisuje: „Stany Zjednoczone miały plany, polskie władze o tym wiedziały, agenci amerykańskiego wywiadu wiedzieli, że polskie władze wiedzą, że Stany Zjednoczone znają plany. W tych okolicznościach polskie władze rozsądnie założyły, że amerykańscy urzędnicy spodziewają się, że polscy przywódcy będą obserwować sygnały i reakcje Waszyngtonu. Reakcji zaś nie było.
Mniej więcej dwa tygodnie po ucieczce Kuklińskiego (i trzy tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego) Jaruzelski spotkał się z amerykańskim ambasadorem w Polsce Francisem Meehanem. Do spotkania doszło na prośbę ambasadora, tuż przed jego planowym wyjazdem do Waszyngtonu na konsultacje. Meehan sugerował wówczas, że ponieważ Jaruzelski już wiedział, że Stany Zjednoczone dysponują planami stanu wojennego, unikałby tego spotkania, gdyby niepokoił się ewentualną konfrontacją czy pytaniami, jakie ambasador mógłby mu zadać zgodnie z instrukcjami Waszyngtonu. Meehan przypuszczał, że Jaruzelski zgodził się na spotkanie dla zmyłki, prezentując się „rzeczowo jak zwykle”.
Jednak równie prawdopodobnym wytłumaczeniem zachowania Jaruzelskiego może być chęć wysondowania, co Stany Zjednoczone zamierzają zrobić z informacjami o planach stanu wojennego. Założył, co zrozumiałe, że amerykański ambasador w Polsce dostał najświeższe – i najdokładniejsze – informacje o stanie wojennym oraz że wie, iż Jaruzelski zdaje sobie sprawę, że trafiły one do Stanów Zjednoczonych. W tych okolicznościach byłoby naiwnością ze strony Jaruzelskiego oczekiwać, że uda mu się zachować zwyczajowy wizerunek tylko dzięki temu, że zgodzi się na spotkanie i pominie ten temat. Miał wszelkie powody przypuszczać, że amerykański ambasador, prosząc o spotkanie, po ucieczce Kuklińskiego, który najprawdopodobniej powiedział Amerykanom, że polskie władze planują wprowadzenie stanu wojennego, chciał przedstawić wstępną reakcję Stanów Zjednoczonych. Fakt, że nie było żadnej oficjalnej reakcji Stanów Zjednoczonych, mógł sprawiać wrażenie, że Amerykanie zamierzają wyrazić swoją opinię kanałami dyplomatycznymi.
W tej sytuacji Jaruzelski rozsądnie zgodził się na spotkanie, aby sprawdzić, co powie amerykański ambasador zgodnie z otrzymanymi z Waszyngtonu instrukcjami. Meehan podkreślił, że Jaruzelski wybrał dość nietypową porę – wieczorem między 20.30 a 22.00. Po spotkaniu Jaruzelski, co zrozumiałe, uznał brak oświadczenia za sygnał, że Stany Zjednoczone nie zamierzają nic zrobić.
Niektórzy zachodni badacze przynajmniej po części zinterpretowali sytuację podobnie jak generał: brak reakcji Stanów Zjednoczonych odzwierciedlał pogląd Waszyngtonu, że stan wojenny jest „mniejszym złem”. Wcześniejsze oświadczenia amerykańskiego rządu potępiające Moskwę za groźby użycia wojska i podkreślające prawo Polaków „do samodzielnego rozwiązania własnych problemów” prasa już wcześniej opisała jako niejasne, nieodnoszące się jednoznacznie do wewnętrznej rozprawy wojskowej”."
To, że od lat nie było jasności w tej sprawie jest miarą choroby, która toczy współczesną Polskę. Choroby swoistej schizofrenii historycznej III RP. Państwa, które w preambule do obowiązującej obecnie konstytucji głosi, że w 1989 r. Polska "odzyskała możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o swym losie", a zarazem państwa, które nie zdołało nigdy w sposób jednoznaczny ocenić tych, którzy walczyli - często z bronią w ręku - przeciwko temu elementarnemu prawu każdego narodu.
Ich symbolem stał się gen. Wojciech Jaruzelski. Nie dlatego, że nie było bardziej krwawych od niego przywódców PZPR: przy Bierucie, czy nawet Gomułce, dyktatura Jaruzelskiego jawi się bowiem jako reżim względnie łagodny. Jaruzelski jest postacią symboliczną, bowiem był uczestnikiem niemal wszystkich najbardziej brutalnych działań, jakich komuniści dopuścili się wobec narodu polskiego, od eksterminacji ludzi powojennej opozycji poczynając, a na stanie wojennym kończąc. Są na tej długiej liście osławione kompanie kleryckie, będące osobistym pomysłem generała na łamanie sumienia i charakterów przyszłych księży. Są antysemickie czystki w wojsku, poprzedzające marcową kampanię antysyjonistyczną z 1968 r. Jest też krwawo stłumiona rewolta robotnicza na Wybrzeżu, w trakcie której Jaruzelski jako minister obrony realizował podjętą przez Gomułkę decyzję o strzelaniu do protestujących stoczniowców. Jest wreszcie haniebna rozmowa z marszałkiem Wiktorem Kulikowem, w której prosił o interwencję wojskową Układu Warszawskiego w przypadku problemów z wprowadzeniem stanu wojennego własnymi siłami.
Mity o generale
Argumentów dla obrony generała szuka się w różnych wydarzeniach z jego długiego życia. Czasem wspomina się o tragicznych wydarzeniach z lat wojny, gdy młody Jaruzelski podobnie jak kilkaset tysięcy innych Polaków został wywieziony na Syberię, gdzie stracił ojca i nabawił się choroby oczu zmuszającej go do noszenia ciemnych okularów. Zwykle jednak w użyciu są dwa mity, które sam generał starannie w III RP podsycał, mając świadomość, że mają najistotniejsze znaczenie dla oceny jego roli w historii Polski.
Pierwszy mit dotyczy wprowadzenia stanu wojennego jako rzekomo "mniejszego zła". Występuje on w dwóch głównych wariantach. Wedle pierwszego generał miał zapobiec "większemu złu" w postaci wojny domowej, do której dążyć mieli anarchizujący kraj przywódcy "Solidarności". Zwolennicy tej narracji zwykle odwołują się do pokazywanych w telewizji w pierwszych dniach stanu wojennego pałek, łańcuchów i łomów, które miano znaleźć w siedzibach związku. Oczywiście nie przeszkadza im argument, że owa wojna domowa musiałaby przypominać masakrę jaką gen. Jaruzelski urządził górnikom z kopalni "Wujek" tylko dlatego, że jako jedyni odważyli się stawić czynny opór atakującej ich milicji.
Poważniejsze znaczenie ma mit stanu wojennego jako jedynego sposobu niedopuszczenia do radzieckiej interwencji zbrojnej. Wprawdzie radzieckie dokumenty z grudnia 1981 r. w sposób jednoznaczny przeczą takiej możliwości, ale nie musiało to oznaczać, że Kreml nie mógłby zmienić zdania. Jaruzelski nie chciał jednak - w przeciwieństwie do swego poprzednika Stanisława Kani - czekać na rozwój wydarzeń i gdy tylko zorientował się, że poparcie społeczne dla "Solidarności" zaczyna słabnąć, uderzył w nią z całą siłą. Walczył bowiem o utrzymanie monopolu władzy dla partii komunistycznej, którą kierował, a nie o poszerzenie zakresu narodowej suwerenności.
Jednak najważniejszym argumentem przemawiającym za uhonorowaniem generała ma być jego postawa w 1989 r. Powodem do chwały ma być fakt, że - inaczej niż osiem lat wcześniej - nie użył on siły by bronić swoich rządów. "Nie mieliśmy innego rozwiązania, poza wyprowadzeniem czołgów, czego nie mogłem sobie wyobrazić. W obecnym układzie mamy pakiet kontrolny. Jest nim Prezydent, kontrola nad armią i aparatem bezpieczeństwa, zachowanie ważnych tek w rządzie". Te słowa gen. Jaruzelski wypowiedział na początku listopada 1989 r. do ostatniego przywódcy NRD Egona Krenza. W kilkanaście dni później upadł mur berliński, a Krenz, który również nie mógł sobie wyobrazić wyprowadzenia czołgów, utracił władzę. Podobnie stało się z Miloszem Jakeszem w Czechosłowacji i Todorem Żiwkowem w Bułgarii. Czołgi jako jedyny próbował wyprowadzić w Rumunii Nicolae Ceausescu. W konsekwencji w ciągu kilku dni trafił przed oblicze plutonu egzekucyjnego.
Nieosądzony dyktator
Krenz i Żiwkow trafili w końcu do więzienia, zagrożony tym samym Erich Honecker uciekł za granicę, a gen. Jaruzelski dotrwał w roli prezydenta PRL/RP do grudnia 1990 r., a następnie powrócił do swej willi na warszawskim Mokotowie, zachowując jeszcze przez długie lata istotny wpływ na kształt naszej armii. Doświadczył wprawdzie niedogodności związanych z koniecznością pojawiania się na sali sądowej w procesach sprawców masakry grudniowej 1970 r. oraz autorów stanu wojennego, ale sposób ich prowadzenia wykluczył w jego przypadku wydanie prawomocnego wyroku.
Taki wyrok wyda w sprawie generała Jaruzelskiego historia. Piszą ją historycy, ale i władze państwowe podejmując decyzje w takich sprawach jak sposób organizacji pogrzebu. Dlatego też forma, jaką będzie miało to ostatnie wydarzenie, z pewnością wpłynie na społeczne oceny postaci generała. Czy zatem ostatni komunistyczny dyktator okaże się bohaterem demokratycznej Polski, chowanym do grobu z wszystkimi honorami państwowymi?
Autor:
prof. Antoni Dudek dla Wirtualnej Polski
Rozumiem, że masz na to dowody? Czy mam ci wierzyć na słowo?
Odlotem i propagandą nazwać można te twoje wypociny :)
Ty naprawde jestes Ciemniakiem czy skazonym prawicowa propaganda?CIA ujawnilo czesc dokumentow jednoznacznie stwierdzajacych, ze owczesne grube ryby, jak Alexander Haig oraz CIA chcialo wprowadzenia Stanu Wojennego.
Czyli Jaruzelski wprowadził stan wojenny na żądanie USA ... odlot .... ha ha ha :)
Jaruzelski wprowadził stan wojenny ponieważ tak chciał Waszyngton .... czekaj ... jak to było ....
Poziom zrozumienia slowa pisanego na poziomie Ciemniaka.
Nawet mnie to nie dziwi. Abys zrozumial te ujawnione kilka lat temu dokumenty, to musialabym je zaniesc do jakiegos "sukienkowego", aby Ci je z ambony odczytal. Moze wtedy dotarlby przekaz do Ciemniaka.
Poobrażałaś jak zwykle, typowo dla "czerwonego" i tyle zostało z tych twoich wypocin :)
Wypociny? Dokumenty sluzb wywiadowczych oraz inne ujawnione przez FR, to Twoim zdaniem wypociny? Nie osmieszaj sie...
Jestes, niczym wyznawcy "Zamachu smolenskiego".
Dokumenty, z których wynika... że USA chciał wprowadzenia stanu wojennego. bziuuuuuuuuuu ..... :)
Ciemniak. Ktory raz nalezy Ci tlumaczyc, ze CIA poparlo decyzje Generala Jaruzelskiego, poniewaz bylo zagrozenie wiekszej masakry!
Mam watpliwosci, czy pojales umiejetnosc czytania. Raczej literki skladasz...i nic wiecej.