Podobnie myślę
A czy bank nie moglby oglosic zbiorki zywnosci wsrod wlascicieli sklepow? Albo rozdac ulotki nie w sklepie, a wreczyc prezydentowi, radnym, lekarzom, wlascicielom aptek, czy notariuszom. Z tymi ulotkami mogliby udac sie do sklepow i zrobic zakupy.
Zastanawiam się, dlaczego z banku zywnosci dzwonia do szkol i werbuja nauczycieli z dziecmi do zbiorki, a nie zadzwonia np. do pracownikow gminy, aby staneli ze swoimi dziecmi i zbierali zywnosc.
Klara ,popieram Cię.Masz rację.A tym oburzonym wpisami o żebractwie współczuję.system zrobił im takie pranie mózgu,że powtarzają jak mantrę-sprzęt owsiaka,pomoc humanitarna,jak zachorujesz,jak się znajdziesz,itp.Wyświechtane slogany podobnie jak i kiedyś -partia z narodem ,naród z partią.Apropo dzieci.One mają się uczyc a w dni wolne odpoczywać ,a nie być pionkami w jakiejś śmiesznej akcji.
do 07: 31 - popieram. Kiedyś na forum był watek o zbiórce żywności. Po przeczytaniu, gdzie i do kogo te zebrane produkty trafiają, od tamtej pory nie daję do koszyków nic. Znalazłam rodzinę, której pomagam bezpośrednio i wiem, że moja pomoc zostanie spożytkowana we właściwy sposób.
Klara 21:30 i 22:55 - Klaro popieram, w wymienionych przez ciebie gremiach szukać zbieraczy, a nie wśród nauczycieli i uczniów.
Część zebranych produktów trafia bezpośrednio do szkół dla uczniów potrzebujących. Ja nic nie widzę złego w takich zbiórkach. Nie ma zmuszania ani dzieci ani nauczycieli ani nas kupujących. Dziecko uczy się empatii, pomagania bezinteresownej. Naprawdę tak trudno zrozumieć? Jeśli ktoś uważa że coś nie tak dzieje się w banku żywności czy coś nie tak ze zbiórką to są odpowiednie organy żeby to zgłosić. Ja jestem pełna wiary ze to trafia do potrzebujących.
19:41, może zapytajmy nauczycieli, czy nie czują się zmuszani? Nie jednego, dwóch, tylko większej grupy. Dlaczego tak wielu z nich odmawia udziału w zbiorce dla banku? Dzieci narażone są na nieprzyjemne komentarze lub obojętność ze strony dorosłych klientów. Dokonują uproszczonej oceny, czyli kto dorzucił się do zbiórki, jest dobry. A to, co trafi później ze zbiorki do szkoły, staje się kością niezgody wśród rodziców. Przychodzą z pretensjami, dlaczego ich dziecko zostało pominięte. Pojawia się pytanie, jak sprawiedliwie wyłonić ucznia potrzebujacego? Zmieniły się czasy, a szkoła nie jest ośrodkiem pomocy społecznej. Kiedys pewna pani wlozyla czekoladę do koszyka, przy ktorym stały dzieci i tuz po odejściu powiedziala do mnie, obcej osoby (wychodzilysmy razem ze sklepu), że te dwa złote dla niej to dużo, ale wstydzila się przejść obok tych dzieci obojętnie. Rozumiałam ją, bo miałam podobne odczucie. Myślę, że zapraszanie dzieci do zbiórek, to wykorzystywanie ich do oddzialywania na emocje klientow.
Klaro akurat w kwestii znajomości sytuacji rodzinnej przez szkołę nie masz racji. Nie róbmy nic, rezygnujemy z wszystkich akcji nie tylko zbiórki ale wosp, tam też zbierają dzieci. czytam nie raz twoje wpisy i jestem zaskoczona twoim podejściem. No ale każdy ma prawo do swojego zdania. Nie podoba się nie wrzucaj i tyle w temacie.
06:55, co masz na myśli pisząc: "w kwestii sytuacji rodzinnej przez szkołę nie masz racji"? Dopytuję, bo nie rozumiem tej wypowiedzi w kontekście mojej. Podniosłam problem w kwestii wyłonienia ucznia potrzebującego, bo to nie jest oczywiste. Wypowiadam się w temacie dotyczącym zbiórek w sklepach, ale nie neguję rezygnowania z innych akcji charytatywnych. Polityka państwa w ostatnim czasie akcentuje podnoszenie roli wolontariatu i słusznie. Dzieci można i trzeba angażować w akcje społeczne, ale warto to robić z głową. Tak jak Ty jesteś zaskoczona moim podejściem, tak ja Twoim, nieco agresywnym zachowaniem wobec mnie.
O6:55, zrobiłam błąd w zdaniu "Wypowiadam się w temacie dotyczącym zbiórek w sklepach, ale nie neguję rezygnowania z innych akcji charytatywnych". Chciałam napisać, że nie kwestionuję podejmowania innych akcji charytatywnych.
Gdzie Ty widzisz agresję w mojej wypowiedzi. Napisałam tylko że jestem zaskoczona twoim podejściem, ale stwierdziłam że kazdy ma prawo do wlasnego zdania. Chyba jestes przewrazliwiona. Co do znajomości sytuacji rodzinnej. Pedagog szkolny i wychowawca znają sytuację, potrzebujace dzieci przeciez dostają darmowe obiady tzn mają finansowane. Zawsze ktoś jest niezadowolony bo nie dostał. Tak jest ze wszystkim, ktoś się "zalapuje " a inny nie.
19:40, z obiadow szkole dofinansowanych przez opiekę społeczną korzysta kilkadziesiąt osób, a darow ze zbiorki wystarczy dla dziesieciu procent z tej obiadowej grupy. Chyba ze, kazdemu dziecku rozdamy po dwa produkty, np.: mąkę i ciastka. Są rodziny, które mają dofinansowanie do posiłków i jeżdżą autem, i są takie, ktorym dochod nieznacznie przekracza kryterium, a auta nie mają. Jak tu dzielić? Gdyby mnie ktoś zaproponował taką pomoc z darów, mogłabym poczuć się dotknięta, że moja rodzina postrzegana jest jako biedna. Ale to może dlatego, że jestem przewrazliwiona.
Klara popieram twoja propozycję. Ale to trochę trudne. Łatwiej zrobić sobie fotkę i do GO. Państwo samorządowcy mniej gadania więcej pracy - u podstaw. Wolontariat mile widziany.
Poza tym szkoła nie powinna zastępować MOPS, niech zajmie się solidnym nauczaniem. A jeśli chce pomóc biednym niech zorganizuje darmowe korki dla potrzebujących.
Dokładnie ja też mam takie uczucie jak stoją przy kasie i wlepiają oczy + ulotki :) . Ale nie daję kasy. Prowadzę małą firmę i powiem, że nie jest kolorowo. Same składki ZUS to prawie 1200, do tego podatek dochodowy i VAT. Gmina opodatkowała budynek pod działalność gospodarczą na 18,50zł za każdy metr kwadratowy. Prąd w taryfie przemysłowej x2! Nie za dużo tego dobrego?? Jeszcze mam płacić Owsiakowi, dzieciakom w Groszku, żulowi pod Biedronką, PIT z 1%, wysyłać SMSy o treści Pomagam, ....?? Przecież z tego żebractwa / zbieractwa niektórzy zrobili sobie niezły sposób na życie a kilka rodzynków nawet dosyć dochodowe biznesy... Wszystko ma swoje granice i umiar. U mnie czara goryczy się niestety przelała. Jeszcze kilka lat temu pomagałem ale już nie robię tego. Wszyscy tylko wyciągają łapę po kasę.... a jak nie dasz to cię oplują i powiedzą, że jesteś żałosnym egoistą pozbawionym empatii...
Klara
A dlaczego pracownikom gminy? Co rozumiesz pod tym pojęciem?
22.10, slusznie zapytanie, gdyz teraz dostrzeglam swoj skrot myślowy. Mialam na myśli pracowników urzędów. Byc może też uczestniczą, ale nigdy nie spotkałam nikogo, zawsze widzę dzieci z plakietkami szkół.
Klara
Dlaczego z plakietkami szkół? A no może dlatego,ze kazda taka akcja jest imienna,czyli dla kogoś,w jakimś celu.I takie akcje są rozpowszechnianie w instytucjach o dużym skupisku ludności,m.in w szkołach.Nie uważam,aby te dzieci dzialaly pod przymusem,lub presją
Myślę,ze na pogadankach typu lekcja wychowawcza,jest im przedstawiany dany problem,i plan pomocy,do której mogą zgłaszać sie ochotnicy.Nie podejrzewam,ze te dzieci są do tego zmuszane delikatnym szantażem,ze jak pojdzie to dostanie dobra ocenę np ze sprawowania.A co do nas,potencjalnych ludzi dobrej woli,to myślę,ze kazda taka akcja jest humanitarna,czyli chce to dam,a nie to nie,nikt mi głowy nie urwie.I powolywanie sie na miejscowych notabli,urzędów,biur ,jest co najmniej nie na miejscu.A dlaczego? A no dlatego,ze to jest na zasadzie spychologii i oczyszczania własnego sumienia- "a dlaczego ja mam pomóc,niech pomoże prezydent,burmistrz,wójt,bank żywności,mops,Gops,i tego typu instytucje".