Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Kto zostanie nowym Prezydentem RP
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

Ilość postów: 10 | Odsłon: 1729 | Najnowszy post
  • Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

    Kto nie widział jeszcze, to niech leci na rynek :) Przeswietne zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych. Coś pieknego.

    Gość
    Zgłoś
    Odpowiedz
    • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

      Tylko dziś czy jutro też będą.

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

        Chyba tak. Warto zobaczyć trochę znajomych twarzy :)

        Gość
        Zgłoś
        Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 4

      Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

      Fotki super, impreza w parku też była udana

      Gość
      Zgłoś
      Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 5

      Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

      Może ja nie dostrzegam wielu rzeczy ale wydaje mi się,że całość była słabo nagłośniona a szkoda.Każda akcja z tymi dużymi zdjęciami mi się podoba.

      Kiedyś już kilka razy pisałem,że miasto/powiat powinno zainwestować w kilka telebimów na których można by eksponować ciekawe,rzeczy które będą miały miejsce na terenie miasta/powiatu.

      https://www.youtube.com/watch?v=WwfaMQg6PrQ

      Czlowiek
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

        W pełni popieram Cię, że nie tylko mało nagłośniona, ale do końca też nie dopracowana. Gdzie to nasze potężne ostrowieckie harcerstwo. Na koncercie w parku widziałem kilkunastu harcerzy w mundurach. Może czepiam się szczegółów. Np. zdjęcie podpisane dh Fiolik z harcerzami na zlocie. A może warto byłoby napisać, że na Światowym Zlocie Harcerstwa Polskiego, w którym udział był nagrodą w rywalizacji na najlepsze drużyny z kilkudziesięciu drużyn Chorągwi Kieleckiej. I może warto byłoby się pochwalić, że były to Jego drużyny, które poraz pierwszy w 100 letniej historii

        Gość_Stanisław
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

          mam szczęście do przerywania. Kontynuując to były pierwsze drużyny, które w 100 letniej historii ostrowieckiego harcerstwa w 1995r zakwalifikowały się do takiego Zlotu przeżywając wspaniałą zabawę z harcerzami z całego świata. Na dodatek Ci harcerze za swoją wspaniała ciężką pracę otrzymali dodatkową nagrodę od władz miasta - pokrycie kosztów udziału w tej niezapomnianej 3-tygodniowej przygodzie.

          Gość_Stanisław
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

            Uważam, że wystawa jest monotematyczna

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
            • Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

              Impreza w parku mnie osobiście na kolana nie powaliła

              Gość
              Zgłoś
              Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 10

      Odp.: Zdjęcia harcerzy zielonych i wodnych na Rynku

      Szkoda,że tego nie widziałem na rynku.

      http://dzieciaszek.com/docs/Stanislaw%20Dzieciaszek%20-%20zyciorys.pdf

      SZKOŁA

      Urodziłem się 23 kwietnia 1911 roku w Częstochowie. Szkołę powszechną ukończyłem w 1927 roku w

      Częstochowie. Do Związku Harcerstwa Polskiego wstąpiłem w szkole w 1925 roku do 19 drużyny im.

      Zawiszy Czarnego. Drużynowym był podharcmistrz Roman Henel zamordowany później w Oświęcimiu.

      Po ukończeniu szkoły powszechnej zdałem egzamin do 4-tej klasy gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza

      w Częstochowie, ale z powodu ciężkich warunków materialnych i poważnej choroby matki musiałem

      przerwać naukę i poszedłem do pracy.

      Ojciec mój uczęszczał do Technikum Górniczego w Dąbrowie Górniczej. Gdy był na czwartym roku

      studiów wybuchła epidemia i szkoła została zamknięta. Ojciec już do niej nie wrócił, lecz poszedł do

      pracy do swojego ojca, który prowadził warsztat mechaniczny. Matka zajmowała się gospodarstwem

      domowym i wychowała czworo dzieci. Ojciec był ponadto komendantem straży pożarnej w

      Częstochowie i należał do konspiracyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej.

      PIERWSZY OBÓZ HARCERSKI

      W roku 1926 byłem po raz pierwszy na obozie harcerskim Hufca Częstochowskiego, zorganizowanym

      przez Chorągiew Zagłębiowską ZHP w lasach herbskich przy granicy polsko-niemieckiej. I na tym obozie

      złożyłem przyrzeczenie harcerskie przed komendantem obozu. Było to dla mnie duże przeżycie i

      niezapomniane wspomnienia.

      Dzień zaczynał się od wczesnej pobudki o 6 rano, potem była poranna gimnastyka oraz mycie w małym i

      zimnym strumyku. Najbardziej przykra dla nas młodzików była pobudka zastępu służbowego o godz. 4

      rano i zbieranie drzewa na opał do kuchni. Po śniadaniu były zajęcia w drużynach, wykłady o historii

      skautingu i jego twórcy Baden Powellu, o twórcy Harcerstwa Polskiego Andrzeju Mańkowskim.

      Były też praktyczne pokazy jak udzielać pierwszej pomocy w nagłych wypadkach, jakie leki powinny się

      znajdować w apteczce harcerza. Po obiedzie i obowiązkowej ciszy odbywały się gry i zabawy. Jedną z

      moich ulubionych było szukanie ukrytego listu z pomocą ukrytych, mało widocznych znaków na drodze,

      w lesie lub na drzewach.

      Codziennie mieliśmy musztrę. Zaczynaliśmy od postawy zasadniczej pojedynczo i w zastępach. Uczono

      nas oddawania honorów, salutowania starszym stopniem harcerzom, wojskowym i policji. Uczono

      posługiwania się kompasem, orientowania się w terenie, w lesie, również bez kompasu, tylko według

      układu gwiazd.

      Przykro było wszystkim uczestnikom obozu na apelu pożegnalnym, kiedy trzeba było likwidować obóz i

      wracać do domu.

      WYJAZD DO OSTROWCA

      Po przerwie w nauce w latach 1928-1929 należałem do Związku Powstańców Śląskich. Była to

      organizacja młodzieżowa pod patronatem uczestników Powstań Śląskich. Zostałem wybrany do zarządu

      na wiceprezesa, organizowałem różne imprezy kulturalne, sportowe, kierowałem sekcją amatorskoteatralną.

      Wystawiłem kilka sztuk amatorskich m. in. "10 Pawilon", "Błazen Opętany", "Poseł czy

      Kominiarz" i inne. Wyjeżdżaliśmy z tymi przedstawieniami na prowincję. Była też sekcja piłki nożnej i

      koszykowej. Czas w tym Związku miałem wypełniony, ale brakowało mi harcerstwa.

      Pod koniec 1928 roku dowiedziałem się, że jest szkoła lotnicza w Sygniówce koło Lwowa. Warunkiem

      przyjęcia było między innymi zezwolenie rodziców, którego ojciec początkowo nie chciał mi napisać.

      Kiedy w końcu się zgodził i wysłałem swoje podanie, dostałem odpowiedź, że spóźniłem się o dwa

      tygodnie. Oczywiście ojciec był zadowolony i zachęcał mnie do podjęcia szkolenia technicznego, by

      mnie zatrzymać przed ucieczką do wojska. Dyskretnie porozumiał się ze swoim bratem, który mieszkał

      w Ostrowcu Świętokrzyskim i był majstrem w Zakładach Ostrowieckich. Stryj napisał do mnie, żebym

      natychmiast przyjechał.

      I tak w roku 1930 wyjechałem z Częstochowy do Ostrowca Świętokrzyskiego i tam ukończyłem

      trzyletnią Szkołę Zawodowo-Przemysłową przy Zakładach Ostrowieckich, w których później

      pracowałem do wybuchu wojny.

      W Ostrowcu wstąpiłem do 2-giej Drużyny starszo-harcerskiej im. Kazimierza Pułaskiego. Drużyna liczyła

      ponad 40 członków, dorosłych i pracujących harcerzy. Była ona wzorem dla młodzieży, mieliśmy wiele

      pomysłów, np. dla biednych niepracujących harcerzy zorganizowaliśmy warsztat introligatorski. Dla

      amatorów żeglarstwa, rada drużyny powzięła decyzję budowy kajaków. Ponadto drużyna organizowała

      obozy, kilkudniowe biwaki, wycieczki, na których prowadzono szkolenie sanitarne, z terenoznawstwa,

      poznawania znaków topograficznych, posługiwania się mapą i kompasem w terenie.

      W 1932 roku, z polecenia komendy Hufca zorganizowałem w Szkole Powszechnej w Denkowie k/

      Ostrowca 1 Drużynę harcerską im. Zawiszy Czarnego, którą prowadziłem do lipca 1933 roku, do czasu

      powołania do czynnej służby wojskowej. W maju 1933 roku prowadziłem dwudziestodniową wycieczkę

      kolarską dookoła Polski, w której uczestniczyli starsi harcerze.

      SŁUŻBA WOJSKOWA

      W roku 1933 zostałem powołany do czynnej służby wojskowej. Dostałem przydział do żandarmerii.

      Służba odbywałem w Korpusie Ochrony Pogranicza w Czortkowie w województwie Tarnopolskim. Po

      ukończeniu Szkoły Podoficerów zostałem awansowany do stopnia kaprala i byłem instruktorem w tej

      szkole. Na początku wojny dostałem awans na stopień plutonowego.

      Zamierzałem pozostać w wojsku. Miałem już nawet podanie podpisane przez dowódcę batalionu, gdy

      dostałem wiadomość od rodziny, żebym wracał do Ostrowca, do cywila. Kryzys w światowym i polskim

      przemyśle minął; Zakłady Ostrowieckie czekały na dobrych fachowców. Zdecydowałem się wracać.

      OSTATNIE LATA PRZEDWOJENNE

      Po powrocie z wojska w 1935 roku zacząłem pracę w Zakładach Ostrowieckich w dziale wojskowym

      zbrojeniowym i zameldowałem się w 2-giej drużynie harcerskiej im. Kazimierza Pułaskiego. W roku 1937

      byłem członkiem Komendy Hufca w Ostrowcu. W drugiej połowie 1937 roku powierzono mi

      prowadzenie subkolektury przez Komendę Chorągwi przy Komendzie Hufca w Ostrowcu Zarządu

      Okręgu Radomskiego ZHP (nr. leg. 240). W roku 1938 zostałem mianowany przez Komendę Chorągwi

      instruktorem WF i PW (nr. leg. 667).

      W 1938 roku brałem udział w wielu konferencjach i odprawach szkoleniowych dla instruktorów i

      hufcowych organizowanych przez komendę Chorągwi w Radomiu. Byłem delegowany na trzydniową

      konferencję szkoleniową dla hufcowych w Sosnowcu, w której brałem udział wraz z naszym księdzem

      kapelanem Stanisławem Ciźlą.

      W roku 1938 zająłem się również z druhem Stanisławem Wójcikiem przygotowaniem i organizacją

      obozu Hufca Ostrowieckiego, który odbył się w lipcu 1938 roku w Podczerwonym k/ Zakopanego.

      Byłem gospodarzem obozu, komendantem był druh hm. R. Hendler.

      Jesienią 1938 roku przyjechał do Ostrowca komendant Chorągwi Radomskiej hm. Józef Mendyk i

      oświadczył mi, że komenda przygotowuje wniosek na awansowanie mnie na podharcmistrza oraz

      zaproponował mianowanie mnie komendantem Hufca w Ostrowcu. Na nominację nie wyraziłem zgody

      i podałem uzasadnione powody. Zwróciłem mu uwagę, że jest jeszcze dwóch kandydatów starszych

      stopniem. Po krótkiej naradzie komendant zgodził się na mianowanie hufcowym kierownika szkoły

      Władysława Jaślana, przewodniczącego Koła Przyjaciół ZHP w Ostrowcu. Ja wyraziłem zgodę na

      współpracę i na funkcję zastępcy hufcowego. Drugim zastępcą hufcowego został druh Stanisław Wójcik.

      Skład komendy Hufca od jesieni 1938 roku:

      Hufcowy - Władysław Jaślan, kierownik szkoły powszechnej,

      Zastępca hufcowego - Stanisław Dzieciaszek,

      Zastępca hufcowego - Stanisław Wójcik,

      Kapelan Hufca - ks. Stanisław Ciżla.

      OSTATNI OBÓZ HARCERSKI

      W czerwcu 1939 roku zająłem się organizacją obozu dla drużynowych naszego Hufca. Pojechałem do

      Puszczy Kozienieckiej w celu znalezienia odpowiedniego miejsca na urządzenie naszego obozu. Niestety

      miejscowe władze powiadomiły mnie, że teren wyznaczony na obozy harcerskie i kolonie jest już zajęty.

      Wobec tego pojechałem do Wierzchoniowa, gdzie 7 km od Kazimierza nad Wisłą żona moja prowadziła

      obóz Hufca żeńskiego. To miejsce odpowiadało nam, uzgodniłem więc z żoną, że po zakończeniu obozu

      harcerek nie będzie likwidować pozostałości na terenie obozu, takich jak stoły, ławki, deski, czy drewno

      na opał w kuchni. Hufiec żeński zakończył obóz 25 lipca, a Hufiec Harcerzy przyjechał do Wierzchoniowa

      27 lipca 1939 roku.

      Obok, około 300-400 metrów od naszego obozu był obóz harcerek Hufca Koneckiego, który prowadziła

      J. Mydlarzówna, córka starosty z Końskich. Około 8 sierpnia wizytował nasz obóz harcmistrz, z zawodu

      sędzia, z Chorągwi Lubelskiej (nazwiska nie pamiętam). Po całodziennym pobycie w obozie i napisaniu

      protokółu, który ja podpisywałem, wymienił gospodarowanie, żywienie i porządek na terenie obozu,

      jako zasługujące na pochwałę. Miał tylko zastrzeżenie, którego nie umieścił w protokóle, że przy kuchni

      oprócz kuchcików kręci się kucharka.

      Musiałem wyjechać z obozu osiem dni wcześniej z powodu uroczystości rodzinnych w Częstochowie,

      druh Wójcik też musiał wyjechać wcześniej, więc komendę obozu przejął kapelan Hufca ks. Ciźla.

      Ogólnie obóz był udany, wszyscy chłopcy byli zadowoleni. Ci wszyscy chłopcy, którzy zostaną później

      odznaczeni krzyżem za zasługi w ZHP, byli uczestnikami obozu w Wierzchoniowie i wielu z nich

      przyznano stopień HO.

      WRZESIEŃ 1939

      31 sierpnia, w przeddzień napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę, kilka niepełnych drużyn harcerskich

      zgłosiło się do dyspozycji Prezydenta miasta (Sokoła) i komendy RKU (mj. Tondosa) w celu dostarczania

      wezwań mobilizacyjnych.

      W pierwszych dniach wojny, w czasie bombardowania dworca kolejowego w Ostrowcu, na którym stały

      transporty z wojskiem, brałem udział wraz z harcerzami i harcerkami w udzielaniu pomocy rannym

      żołnierzom - byli tam ranni i zabici.

      6 września Zakłady Ostrowieckie zostały ewakuowane. Ponieważ pracowałem w dziale wojskowym

      zbrojeniowym (byłem reklamowany) polecono mi zgłosić się do Wytwórni Amunicji w Kraśniku. Z

      trudem dojechałem rowerem do Kraśnika, po drodze bez przerwy spadały bomby na kolumny

      wojskowe i uciekającą ludność cywilną. W Kraśniku zastałem tylko straż fabryczną, zakład był już

      nieczynny.

      Z Kraśnika udałem się do Włodzimierza Wołyńskiego w celu dołączenia do jednostek wojskowych. Po

      drodze spotykałem setki zabitych i rannych, wojskowych i cywilów. Tabory wojskowe i furmanki z

      rodzinami i dobytkiem zajmowały całą szerokość szosy, nie było widać początku ani końca. Około 15 km

      przed Uściługiem, na skraju lasu wzdłuż szosy po prawej i lewej stronie, spoczywało wojsko i cywilna

      ludność. Przyleciały niespodziewanie bombowce i bombardowały bez przeszkód skraj lasu, tam gdzie

      było największe skupisko ludzi.

      Był to koszmar - tego, co zobaczyłem nie da się opisać, setki zabitych, drugie tyle rannych, płacz

      osieroconych dzieci, kwiczenie okaleczonych koni. Przyjechała karetka sanitarna z majorem,

      opatrywaliśmy ciężko rannych około 3 godzin - aby wszystkim rannym przyjść z pomocą zabrakłoby

      całego dnia. Sanitarka została wezwana do innej miejscowości, ja pozostałem bez kawałka bandaża i ze

      łzami w oczach pojechałem do Włodzimierza Wołyńskiego.

      Do Włodzimierza, w którym było bardzo dużo wojska przyjechałem wieczorem. Następnego dnia

      zgłosiłem się do jednostki wojskowej, brałem udział przy budowie umocnień obronnych i kopania

      rowów przeciwczołgowych. Na Włodzimierz były ciągłe naloty, na dworcu kolejowym stały trzy pociągi z

      wojskiem i amunicją, które zostały całkowicie zniszczone. Wojsko na szczęście było ukryte w zaroślach

      300 metrów od dworca. Szyny kolejowe i odłamki wagonów były widoczne kilkanaście metrów w

      powietrzu, dom zawiadowcy stacji w pobliżu dworca znikł z powierzchni, pozostał po nim tylko duży lej i

      wałek z kanapy.

      Po czterech dniach wyjechałem z wojskiem do Kowla, gdzie miałem otrzymać umundurowanie i broń.

      Kowel zastałem bombardowany i palący się. Przespałem noc w ogrodzie pod drzewem, a następnego

      dnia kapitan żandarmerii poradził mi, aby udać się do Równego, gdzie jest sztab wyższych oficerów i

      podobno organizuje się batalion ochotników. W połowie drogi do Równego, na horyzoncie ukazała się

      fala uciekającej ludności z dobytkiem na wozach, wózkach i rowerach. Większość piechurów nie

      mieściła się na szosie, szli, biegli polami w kierunku zachodnim. Zatrzymałem policjanta z rowerem na

      ramieniu, powiedział mi zdenerwowany, że Związek Sowiecki przekroczył granice naszego Państwa, że

      toczy się walka ze strażą graniczną i policją. Żołnierzy i ludność cywilną wywożą do Rosji samochodami i

      pociągami. Nie miałem już więcej ochoty maszerować do Równego i zawróciłem z powrotem w

      kierunku zachodnim.

      W czasie tego strasznego odwrotu dowiedziałem się, że działania wojenne z Niemcami są zakończone,

      że tereny do Bugu zajmują Sowieci, a od Bugu na zachód Niemcy. Nie chciałem w to uwierzyć. To nie

      może być prawda - czyżby znowu nastąpił rozbiór Polski? Był to największy szok w moim życiu.

      Powrót w kierunku domu z tej okropnej wędrówki nie był spokojny, zwłaszcza do Bugu. Ukraińscy

      dezerterzy, uciekinierzy z wojska z bronią załatwiali krwawe porachunki z Polakami. W czasie powrotu w

      kierunku Bugu, bez przerwy słyszało się strzelaninę z karabinów, broni maszynowej i wybuchy

      granatów. W miejscowości Zabłocie na Wołyniu radzono mi, aby omijać osiedla zamieszkałe przez

      Ukraińców, bo grozi nam niebezpieczeństwo. Nad Bugiem spotkałem batalion saperów naprawiających

      most. Zapytałem majora czy to prawda, co słyszałem po drodze? - Odpowiedział, że tak, to prawda,

      mniejsze oddziały biją się jeszcze, ale to już koniec, wracajcie do domu.

      HUFIEC HARCERZY W OSTROWCU W KONSPIRACJI

      Gdy wróciłem do Ostrowca, miasto było już zajęte przez Niemców. W tymczasowym obozie dla jeńców

      na boisku szkolnym przy ul. Sienkiewicza znajdowała się spora grupa oficerów i żołnierzy. Wraz z

      harcerzami i harcerkami brałem udział w dostarczaniu im oprócz żywności również cywilnych ubrań i

      obuwia, ułatwiając im ucieczkę. Ponadto dostarczaliśmy im fałszywe dowody przy pomocy Leona

      Smoleńskiego, właściciela drogerii w Ostrowcu, i wielu w przebraniu wyjechało na Węgry i do Francji.

      W listopadzie zorganizowałem pomoc i opiekę dla wysiedlonej ludności z Poznania. W ciągu dwóch

      tygodni przyjeżdżały transporty na dworzec kolejowy w Ostrowcu, harcerze kierowali i odprowadzali na

      wskazane kwatery, a harcerki wydawały gorące posiłki.

      Na początku grudnia 1939 roku przyjechał do Ostrowca komendant Radomskiej Chorągwi ZHP, której

      podlegał Hufiec Ostrowiecki, hm. Józef Mendyk i poinformował mnie o powstaniu tajnej organizacji

      harcerskiej "Szare Szeregi". Polecił mi zorganizowanie pod moją komendą tajnych drużyn "Szarych

      Szeregów" w Ostrowcu i nawiązanie łączności z powiatami opatowskim i sandomierskim.

      Po złożeniu przysięgi przyjąłem pseudonim "Józef". Moja żona Anna Dzieciaszek powołana została na

      łącznika z komendą radomską, Opatowem i Sandomierzem i przyjęła pseudonim "Anka". Następnie

      komendant przekazał mi instrukcje dotyczące działalności nielegalnej organizacji, i podał mi osoby, z

      którymi mam się kontaktować w Radomiu - hm. Stefana Rysiaka i phm. Zenona Wieczorka oraz (tylko

      do mojej wiadomości) adres wytwórni kosmetyków, którą prowadził.

      Poprzedni hufcowy, Władysław Jaślan, 11 listopada 1939 roku został zabrany przez Gestapo, jako

      zakładnik i wywieziony do Sandomierza. Zwolniono go w styczniu 1940 roku, ale hufcem się już nie

      zajmował.

      W połowie grudnia zorganizowałem dwie drużyny. Na drużynowych powołałem dwóch, dobrze mi

      znanych z obozów letnich i zaufanych harcerzy w stopniu HO: Stanisława Kasińskiego ps. "Dog" i

      Zdzisława Taborka ps. "Sylwester". W ciągu tygodnia otrzymałem od nich meldunek, że mają w

      drużynach zwerbowanych kilkunastu zaufanych chłopców.

      Początkowo organizacja odbywała się zgodnie z zaleceniem Komendy Chorągwi systemem trójkowym i

      piątkowym, drużynowi byli przygotowani do szkolenia na stopnie młodzieżowe, szkolenie zastępowych i

      drużynowych. Na początku 1940 roku otrzymałem z Komendy Chorągwi dalsze instrukcje, żeby zbierać

      wiadomości o nieprzyjacielu, lokalizacji kwater administracji niemieckiej, o ilości wojska, gestapo,

      żandarmerii, i nanosić je na plan miasta Ostrowca. Informacje te przekazywałem osobiście do Komendy

      w Radomiu. Ponadto celem "Szarych Szeregów" było gromadzenie broni i amunicji oraz wszelkiego

      sprzętu wojskowego i przechowywanie go a także rozwieszanie plakatów kompromitujących Niemców.

      Plany oraz wszelkie ulotki i rysunki robił druh Ryszard Dzieciaszek ps. "Dąb".

      W czasie pobytu w Ostrowcu, w grudniu 1939 roku, hm. J Mendyka przekazał mi instrukcje i gazetki

      pisane na ręcznej maszynie w celu dostarczenia za pośrednictwem naszego Hufca do Opatowa na ręce

      Czesława Majki i do Sandomierza na adres Kozikowskich. Jako łączniczka z Opatowem i Sandomierzem

      była zaprzysiężona moja żona Anna Dzieciaszek "Anka", ale pierwszą pocztę w grudniu dostarczyłem

      osobiście - dwa razy do Opatowa i raz do Sandomierza.

      PO ARESZTOWANIACH W RADOMIU

      W drugiej połowie 1940 roku w Komendzie Chorągwi w Radomiu nastąpiły masowe aresztowania.

      Zostałem zawiadomiony przez gońca przysłanego od hm. Rysiaka, aby przerwać kontakty z Komendą

      Chorągwi.

      W czasie tej przerwy przekazałem drużynowym regulamin wojskowy, aby zapoznali starszych chłopców

      ze służbą w wojsku. Mieli robić małymi grupami wypady do lasu i przeprowadzać tam musztrę,

      terenoznawstwo, czytanie map wojskowych, posługiwanie się kompasem, busolą Bezarda,

      orientowanie się w terenie z busolą w ręku, marsz na kierunek. Zadania do wykonania w czasie tych

      leśnych ćwiczeń omawiałem przedtem z drużynowymi u mnie w domu.

      Po miesiącu od czasu przerwania kontaktu pojechałem osobiście do Radomia i spotkałem hm.

      Gołaszewskiego i hm. Rysiaka, którzy cudem uniknęli aresztowania. Oświadczyli mi, że działalność

      Komendy Chorągwi w dalszym ciągu jest zawieszona i polecili mi, aby Hufiec w Ostrowcu zaczął

      pracować samodzielnie. Dowiedziałem się również, że hm. J. Mendyk uniknął aresztowania, wyjechał z

      Radomia i ukrywa się.

      Ponadto dowiedziałem się, że jest zalecenie Komendy Głównej ZWZ i Komendy "Szarych Szeregów", aby

      starszych chłopców, powyżej 17 lat przekazać organizacjom wojskowym, których było w tym czasie

      przed scaleniem kilka na terenie kraju. Drużynowi przekazali tą wiadomość harcerzom, toteż kilku

      chłopców przeszło do Organizacji Wojskowej, kilku ukończyło kurs podchorążych.

      Po odejściu druhów St. Kasińskiego i Z. Toborka do oddziałów wojskowych, ich zadania przejęli

      wyznaczeni zastępcy, którzy werbowali i szkolili nowych druhów. Oprócz szkolenia według początkowo

      przekazanego programu zalecono szkolenie w dziedzinie łączności i transportu, brano też pod uwagę

      przenoszenie broni. Przygotowywano się do małego sabotażu, rozlepiano wiele ulotek na urzędach

      niemieckich, tablicach ogłoszeniowych, w kinach itp. Pisał je w języku niemieckim druh Mirosław

      Łebkowski ps. "Zawisza", jak również (w ramach akcji "N") listy do żołnierzy Wermachtu i ich rodzin. Do

      Polaków, których postawa budziła zastrzeżenia, pisano listy ostrzegawcze.

      Wielu harcerzy zgłosiło się do pracy w Hucie Ostrowiec w obawie przed wywiezieniem na roboty do

      Niemiec, między innymi Tadeusz Grylewicz "Krzywonos", Kazimierz Dziekoński "Brzdąc", Stefan

      Gębalski "Kanciarz" i inni. Wszyscy oni współpracowali z organizacją sabotażową na terenie Huty.

      Stanisław Żak ps. "Roman" w obawie przed wywiezieniem do Niemiec wstąpił do straży pożarnej i tam

      działał z grupą konspiracyjną. Jan Górnisiewicz ps. "Puchacz", pracownik Huty Ostrowiec, był w grupie

      dywersyjno-sabotażowej u Władysława Zarzyckiego. Stanisław Kosicki ps. "Bohun", pracownik

      magistratu, po wpadce prasy został aresztowany przez Gestapo razem z matką, siostrą i kolegą siostry

      Zbyszkiem Zaborowskim. "Bohun" w czasie transportu do obozu do Niemiec został odbity przez patrol

      ostrowiecki i musiał się ukrywać.

      Trudno mi dzisiaj, po 45 latach, zebrać wszystkich członków "Szarych Szeregów" i opisać ich działalność,

      wielu z nich zamieszkuje w różnych zakątkach kraju, wielu z nich nie żyje, a wielu zostało zapomnianych.

      SKLEP I WARSZTAT RUSZNIKARSKI W RYNKU

      Po zerwaniu kontaktu z Radomiem, przeszedłem łącznie z drużyną "Szarych Szeregów" pod rozkazy

      Zastępcy Komendanta Obwodu Opatów ZWZ i później AK - Piotra Tochowicza ps. "Mus", którego

      znałem przed wojną. Po przysiędze w mieszkaniu kapelana Hufca księdza Stanisława Ciźli, w obecności

      nieznajomego mi "Wacława", przyjąłem pseudonim "Dragon". Za kilka dni dostałem za pośrednictwem

      kapelana Ciźli wiadomość od "Musa", że mam starać się o lokal na rzemiosło i mam trzymać w ścisłej

      tajemnicy, że konspiracja jest tym zainteresowana. Lokal mi przydzielono z pomocą Prezydenta m.

      Ostrowiec, Franciszka Baranowskiego. Były to dwa bliźniacze sklepy pożydowskie, do generalnego

      remontu. Pod koniec remontu byłem przypadkowo świadkiem okropnego, do końca życia

      niezapomnianego widowiska, gdy 30 września 1942 roku wieszano na rynku 29 zakładników, w tym

      naszego harcerza Tadeusza Grylewicza.

      Po zakończeniu remontu, starszy cechu w Ostrowcu, Wojsławski wręczył mi uprawnienia wystawione

      przez Okręgową Izbę Rzemieślniczą w Radomiu, na prowadzenie rzemiosła precyzyjnego (Nr. Rej.

      10659). Następnie miałem spotkanie z Piotrem Tochowiczem u ks. Ciźli, gdzie było stałe miejsce

      kontaktowe dla podobwodu Ostrowiec, i dowiedziałem się, że będę wykonywać ściśle tajne prace dla

      organizacji wojskowej. Mam sobie dobrać pewnych, zaufanych, osobiście mi znanych i po raz drugi

      zaprzysiężonych harcerzy do współpracy i zgłosić się do inż. Jana Grabińskiego, kierownika

      Narzędziowni w Hucie Ostrowiec.

      Inżyniera Grabińskiego znałem dobrze już przed wojną w Zakładach Ostrowieckich, więc chętnie

      poszedłem na spotkanie do prywatnego mieszkania inżyniera na ulicę Iłżecką. Otrzymałem od niego

      dokumentację do montażu granatów, a w ciągu tygodnia wszystkie potrzebne narzędzia i pomocnicze

      materiały. Dostarczył mi je pracownik narzędziowni Sławomir Spinek ps. "Saw", który od tej pory był ze

      mną w stałym kontakcie.

      Produkcję granatów zacząłem z drużyną harcerską "Szarych Szeregów", dobranych, zaufanych i

      zaprzysiężonych harcerzy. Lokal nasz składał się z kilku pomieszczeń. Z frontu był sklep pod szyldem

      Foto-Technika, w którym była zatrudniona siostrzenica por. Stanisława Barteckiego "Boruty” - był to

      sklep deficytowy, maskujący tylko prawdziwą działalność. Wejście ze sklepu na zaplecze, gdzie był duży

      magazyn, było zrobione z podwójnej ściany z desek i ustawionych regałów, a za ścianą były

      zamaskowane schowki, zrobione jeszcze przez poprzednich właścicieli - Żydów. Z tego magazynu było

      mało widoczne wejście do piwnicy o powierzchni około 100 m. kw. Była to piwnica, w której

      przechowywano poprzednio 2-3 wagony towarów, przeważnie wełnę i bawełnę.

      Jedna ściana w piwnicy była zamaskowana balami drewnianymi, na których były ustawione regały. Po

      usunięciu regału i dwóch bali odkrywał się otwór do wykopu pod ziemią w głąb rynku, długości ok. 15

      m. Były tam ślady (słoma, kołdry, poduszki) świadczące o tym, że Żydzi przygotowywali sobie ten

      schron, aby ukryć się przed wywiezieniem. Piwnica ta służyła nam do przechowywania materiału

      wybuchowego "plastiku", skorup odlewów głowic i innych zapasów oraz było to idealne miejsce do

      przestrzeliwania naprawionej broni. Poza zwykłą bronią mieliśmy raz ciężki karabin maszynowy, z

      trudem doprowadziliśmy go do stanu używalności i po próbie strzelania załoga święciła wielki sukces.

      Dalsze, dobudowane pomieszczenie parterowe z oddzielnym wejściem, przyległe do dużego domu,

      przeznaczyłem na warsztat precyzyjny i powiesiłem drugi szyld "Ślusarz Precyzyjny". Te dwa szyldy miały

      nas chronić i szczęśliwie chroniły do końca 1944 roku, mimo, że nie obyło się bez przykrych

      niespodzianek.

      Mieszkaliśmy w Ostrowcu u teściów, przy ul. Sienkiewicza 25. Teściowie zajmowali połowę domu, więc

      zasugerowano nam z podziemia, żeby zbudować niewidoczny dla obcych schron. Po uzgodnieniu z

      teściami i uzyskaniu zgody, przygotowałem cegłę i gips, sprowadziłem znajomego majstra budowlanego

      z Częstochowy, który wymurował drugą ścianę w kuchni z parteru do pierwszego piętra i wymalował

      całą kuchnię. Wejście było z pierwszego piętra, przez klapę w kącie dobrze spasowaną z podłogą, na

      którą położony był dywan i postawione łóżko. W tym schronie powielano prasę - Informator i Naród

      Polski. Ponadto przechowywaliśmy w nim papier, matryce, farby, broń i czasowo różne dokumenty

      podobwodu. O tym schronie wiedzieli i oglądali go Władysław Mostowicz, inż. Jan Grabiński, inż.

      Przybylski, por. Stanisław Bartecki, wiedział też, ale nie widział Piotr Tochowicz.

      PRODUKCJA GRANATÓW

      Wykaz harcerzy, którzy w ścisłym zespole pracowali przy produkcji granatów i naprawie broni:

      1. Stanisław Dzieciaszek, ps. "Józef","Dragon", kierownik zespołu

      2. Feliks Jaszewski, ps. "Wiga", zastępca kierownika

      3. Marian Morawiecki, ps. "Kot", montaż

      4. Jan Majewski, ps. "Gospodarz", montaż, transport

      5. Jan Grochulski, ps. "Murzynek", montaż

      6. Ryszard Dzieciaszek, ps. "Dąb", montaż, transport

      7. Stefan Sulik, ps. "Piotruś", montaż, łączność, transport

      8. Jan Kasiński, ps. "Kolarz", montaż, transport

      9. Jerzy Szmidt, ps. "Słoń", transport, montaż

      10. Leszek Stefański, ps. "Czarny", transport, różne

      11. Anna Dzieciaszek, ps. "Anka", współpraca z montażem

      12. Jadwiga Jaszewska, ps. "Iga", współpraca

      Nie harcerze:

      13. Sławomir Spinek, ps. "Sław", łącznik z narzędziownią Huty Ostrowiec

      14. Stanisław Idzikowski, stolarz, dorabiał kolby do karabinów

      15. Antoni Żak, ślusarz, wykonywał prace precyzyjne

      Nadzór, przekazanie mi dokumentacji, narzędzi oraz wszystkich potrzebnych materiałów do produkcji

      sprawował inż. Jan Grabiński, kierownik Narzędziowni Huty Ostrowiec.

      Poza ścisłym zespołem, który wymieniłem, działali również harcerze w służbie pomocniczej rusznikarni,

      którzy nie wiedzieli, gdzie jest zlokalizowana produkcja granatów. Oprócz harcerzy w służbie

      pomocniczej były też harcerki do naszej dyspozycji (w porozumieniu z hufcową).

      Korpusy granatów były robione z rur walcowanych w Hucie Ostrowiec na fikcyjne zamówienia Spółek

      Rolnych. W walcowni ładowano je na wagon i z listem przewozowym odstawiano na boczną rampę

      kolejową. Stamtąd furmanką konną dostarczano do warsztatu mechanicznego Stanisława Białasa przy

      ul. Sienieńskiej w Ostrowcu. W warsztacie, a właściwie w zakonspirowanej piwnicy, rury cięto i spawano

      denka - dolne oraz górne z szyjką do wkręcania głowic z zapalnikiem.

      Od Białasa tak zwane puszki lub skorupy były przenoszone pieszo w torbach, koszykach, czasem w

      wózkach dziecięcych do sklepu Foto-Technika w Rynku 35 przez harcerzy lub harcerki ze służby

      pomocniczej. Również odlewy głowic z ołowiu przynosiły harcerki w koszykach do sklepu, miejsca gdzie

      były robione odlewy nie znałem, prawdopodobnie w Hucie Ostrowiec. Przynosili je do sklepu a nie

      wprost do warsztatu, bo nie wszyscy wiedzieli, że w naszym warsztacie jest produkcja granatów.

      Zapalniki do produkcji granatów były dostarczane z Fabryki Amunicji w Skarżysku (podobno za złote

      dolary), przemycali je strażnicy Ukraińcy. Zajmowała się tym komórka podziemna AK w Podobwodzie

      Ostrowiec przy Hucie Ostrowiec. Tym zespołem kierował Marian Przybylski, ps. "Marek", który był w

      ścisłym kontakcie z naszym warsztatem. Po aresztowaniu strażników ukraińskich i ich straceniu, straż

      pełnili Niemcy, więc mieliśmy kłopoty z zapalnikami. Kierownictwo zdecydowało, że będziemy je

      wytaczać sami na wzór oryginalnych zapalników na tokarniach w zakonspirowanych warsztatach.

      Decyzję podjął inż. Jan Grabiński.

      Do produkcji potrzebny był również materiał wybuchowy. Mieliśmy "plastik" produkcji angielskiej ze

      zrzutów, zmagazynowany w Ćmielowie u oficera broni Tadeusza Klimka ps. "Halina". Piorunian

      początkowo produkował nam student czwartego roku Wydziału Chemii Politechniki Lwowskiej, Jan

      Piotrowski, później otrzymywaliśmy piorunian z nieznanej produkcji. Odlewy głowic z ołowiu

      otrzymywaliśmy również z nieznanej produkcji. Różne potrzebne narzędzia jak matryce, drut stalowy do

      zwijania sprężyn, gwintownice i wiele innych detali dostarczał nam z polecenia inż. Grabińskiego

      pracownik narzędziowni W. Spinek ps. "Saw".

      Specjalne drewno bukowe na kolby do karabinów sprowadzane było z Bałtowa. Kolby dorabiał stolarz

      Idzikowski.

      Oprócz montażu granatów naprawialiśmy różną broń dla żołnierzy podziemia, która po zakończeniu

      działań wojennych w 1939 roku była przechowywana w złych warunkach, przeważnie w ziemi.

      W sierpniu 1944 roku otrzymałem z komendy Obwodu Opatów polecenie zwiększenia montażu

      granatów. Uruchomiłem drugi punkt montażu na strychu domu ogrodnika Kozłowskiego w parku

      miejskim. Nadzór sprawował mój zastępca Feliks Jaszewski "Wiga", który tam również mieszkał. Feliks

      Jaszewski skończył Korpus Kadetów we Lwowie i miał stopień podporucznika rezerwy.

      HARCERZE HUFCA OSTROWIECKIEGO W WALCE PODZIEMNEJ

      Harcerze Hufca Ostrowieckiego brali udział w różnych formach walki podziemnej: produkowali granaty,

      naprawiali broń, organizowali transport i magazynowanie granatów i broni, brali udział w małym

      sabotażu, w łączności, w powielaniu i kolportażu prasy podziemnej, w akcji "N", w walce cywilnej i wielu

      innych.

      Hufiec harcerzy "Szarych Szeregów", Rój "Huta" w Ostrowcu pracował po pewnym czasie

      dwukierunkowo.

      Pierwszy kierunek to ścisły zespół harcerzy dobranych i podwójnie zaprzysiężonych (po raz drugi z

      chwilą powołania do pracy rusznikarskiej i pomocniczej). Była to praca związana z produkcją granatów i

      naprawą broni, jak również transport surowych spawanych puszek i odlewów głowic. Do ściśle tajnego i

      niebezpiecznego transportu należał przewóz materiału wybuchowego "plastiku" z Ćmielowa do

      Ostrowca, od oficera broni Tadeusza Klimka ps. "Halina". Tym przewozem kierowałem osobiście.

      Do pierwszego kierunku zaliczam także tajną powielarnię umieszczoną w domu moich teściów przy ul.

      Sienkiewicza 25 obsługiwaną przez moją żonę Annę Dzieciaszek "Ankę". Powielany tam był Biuletyn

      Informacyjny i Naród Polski do czasu wpadki prasy w sierpniu 1944 roku i aresztowania czterech osób

      mających kontakty z powielarnią. Naczelnym redaktorem był Władysław Mostowicz ps. "Polak".

      Działalność harcerska w drugim kierunku to udział w akcjach dużego sabotażu w miejscach pracy w

      grupach sabotażowych dywersyjnych. W dywersji na terenie Huty Ostrowiec brali udział - Tadeusz

      Grylewicz, Kazimierz Dziekoński, Stefan Gębalski. Jak już wcześniej wspominałem, po wysadzeniu mostu

      na rzece Kamiennej druh Tadeusz Grylewicz został powieszony.

      Drugi kierunek to również Akcja "N", którą kierował druh Mirosław Łebkowski "Zawisza". Pisał on listy w

      języku niemieckim do rodzin żołnierzy Wermachtu w Niemczech i na terenie województwa, pisał teksty

      na plakaty satyryczne. Plakaty rysował druh Ryszard Dzieciaszek ps. "Dąb".

      Ponadto harcerze brali udział w kolportażu tajnej prasy na terenie miasta i poza miastem, organizowali

      małe sabotaże, rozlepiali plakaty i ulotki, zdobywali i przechowywali czasowo broń oraz inny sprzęt

      wojskowy.

      Po odejściu drużynowych Stanisława Kasińskiego i Zdzisława Toborka do oddziałów wojskowych

      pozostali ich zastępcy. Druh Religa zorganizował grupę młodych harcerzy, których szkolił, i kierował

      grupą do sierpnia 1944 roku, do czasu wywiezienia na roboty do Niemiec. Zastępca drużynowego Z.

      Toborka, druh Tadeusz Przybysławski prowadził szkolenie zgodnie z regulaminem wojskowym, który

      otrzymał od Toborka.

      Pozostali w zastępach harcerze byli dobrze przygotowani do łączności, toteż w 1943 roku zostali

      oddelegowani do dyspozycji Hufcowej harcerek Bogusławy Janusz ps. "Wilga", "Sowa", która była

      jednocześnie Szefem Referatu Piątego Łączności w Obwodzie Opatów. Hufcowej do łączności potrzebni

      byli również chłopcy.

      Pragnę nadmienić, że z kolei w naszej dyspozycji przy produkcji granatów i tajnej powielarni mieliśmy

      również harcerki przysłane przez hufcową.

      HARCERZE W WALCE CYWILNEJ

      Druh Stanisław Kasiński ps. "Dog" włączył się do referatu Walki Cywilnej. Jeździł do dużych gospodarstw

      i starał się o żywność dla biednych i ukrywających się rodzin. Pod koniec 1943 roku wybrał się do

      Starostwa w Opatowie z papierami z Gminy Momina o przydział mąki i kaszy. Został tam aresztowany,

      ale nie przyznał się, do jakiej organizacji należy. 14 stycznia 1944 roku został rozstrzelany w grupie 10

      zakładników.

      Po upadku Powstania, aż do wkroczenia wojsk sowieckich brałem udział w akcji pomocy społecznej, a

      szczególnie żywnościowej dla rodzin najbardziej potrzebujących.

      Zwróciłem się do Prezydenta miasta Ostrowca F. Baranowskiego o umożliwienie wydania z magazynów

      zboża dla głodujących ludzi. Obiecał pomóc. Następnego dnia kazał mi zgłosić się z własnym

      transportem do kierownika magazynów po 20 metrów pszenicy. Zawiozłem ją następnie do młyna,

      gdzie wymieniono ją na mąkę, którą przywiozłem do naszego magazynu w Rynku. Harcerze w ciągu

      tygodnia rozprowadzili ją według rozdzielnika pod wskazane adresy.

      Następnie była akcja cukrowa - dowiedziałem się od pracowników, że w Cukrowni Częstocice jest w

      magazynie ponad 25 ton cukru. Powiadomiłem o tym Baranowskiego, który przekonał komisarza

      Motshala (na którego miał duży wpływ), żeby wydał ten cukier ludności. Komisarz podpisał i polecił

      wydać 15 ton cukru ludności Ostrowca.

      HARCERZE W ORGANIZACJACH BOJOWYCH

      Druh Mirosław Łebkowski, ps. "Zawisza", przyjęty przez druha Stanisława Kasińskiego w grudniu 1939

      roku, po przeszkoleniu harcerskim (w grupie małego zastępu) otrzymał stopień ćwika. Druh Łebkowski

      po przysiędze kontynuował dalsze szkolenie w dziedzinie poznawania broni i jej użycia, czytania map

      wojskowych, posługiwania się kompasem w terenie itd. Po tych szkoleniach został skierowany do

      referatu VI i redagował listy ostrzegawcze do Polaków, których postawa budziła zastrzeżenia. Listy te

      były wysyłane w ramach kierownictwa Walki Cywilnej.

      Pod koniec lata 1941 roku został skierowany do referatu IV za pośrednictwem "Doga" z polecenia ppr.

      Leona Jopa "Demona", komendanta podobwodu Ostrowiec. Kontakt miał z administratorem majątku

      Kobylany pod Opatowem. Od niego otrzymał instrukcje dotyczące akcji "N" i zorganizowania skrzynki

      kontaktowej dla kurierów przyjeżdżających z Radomia.

      Inspektor Okręgowy ps. "Stefan" po wizytacji uznał, że "Zawisza" powinien samodzielnie pracować na

      terenie Ostrowca. Po kilku dniach "Wojciech" przywiózł jego nominację na szefa referatu "N". W tym

      czasie "Zawisza" miał już 19 lat i podlegał rozkazom ZWZ, ale w dalszym ciągu był w kontakcie z

      zastępami harcerzy. Poza pisaniem listów do rodzin żołnierzy Wermachtu w Niemczech i na terenie

      województwa i okręgu, pisał w języku niemieckim teksty na plakaty satyryczne ręcznie rysowane.

      Rysował je, a także różne inne ulotki, Ryszard Dzieciaszek ps. "Dąb", które potem harcerze, przeważnie

      ochotnicy rozlepiali na 5 minut przed godziną policyjną.

      Dnia 28 września 1943 roku, na skutek wpadki łącznika z Radomia, który nie wytrzymał i zdradził adres i

      pseudonim "Zawiszy", został on aresztowany przez Gestapo radomskie. Po kilkumiesięcznym śledztwie

      w Radomiu został wywieziony do Oświęcimia, potem do Buchenwald. Przeżył obóz koncentracyjny.

      Druh Stanisław Kasiński, ps. "Dog" w roku 1938 był drużynowym w Szkole Powszechnej Nr. 3 w

      Ostrowcu, miał stopień ćwika, był uczestnikiem wszystkich obozów organizowanych przez komendę

      Hufca, ostatnio w 1938 roku w Podczerwonym k/Zakopanego i w 1939 roku w Wierzchoniowie

      k/Kazimierza. W Wierzchoniowie na kursie dla drużynowych był oboźnym i otrzymał stopień HO, był

      zdyscyplinowany, energiczny, koleżeński, wyróżniał się wśród kolegów nowymi pomysłami w

      urządzaniu gier i zabaw. Ja osobiście spotykałem druha Kasińskiego na wszystkich obozach, gdzie

      prowadziłem gospodarstwo obozu i wykładałem terenoznawstwo.

      W przeddzień wojny, 31 sierpnia 1939 roku, zameldował się z kilkoma kolegami do dyspozycji

      Prezydenta miasta i komendanta RKU. Po zbombardowaniu dworca kolejowego, na którym stały

      pociągi z wojskiem, brał udział w udzielaniu pomocy sanitarnej rannym żołnierzom.

      W tymczasowym obozie dla jeńców polskich był czynny z kolegami od rana do późna wieczór - przynosili

      żywność, papierosy i cywilne ubrania. W grudniu powołany został na drużynowego tajnej drużyny

      "Szarych Szeregów", zaprzysiężony przeze mnie i przyjął pseudonim "Dog". Zgodnie z zaleceniem

      Komendy Chorągwi prowadził szkolenie na stopnie młodzieżowe, szkolenie sanitarne i łączności. Zbierał

      wiadomości o nieprzyjacielu, o lokalizacji administracji niemieckiej, o ilości wojska, gestapo,

      żandarmerii.

      Po otrzymaniu regulaminu służby wewnętrznej wojskowej prowadził szkolenie wojskowe tj. musztrę w

      pobliskim lesie, naukę o broni i jej działaniu, ćwiczenia sygnalizacyjne i wiele innych.

      13

      Pod koniec 1940 roku w Komendzie Chorągwi nastąpiły duże aresztowania i chwilowa przerwa w

      kontaktach. Polecono mi, aby Hufiec w Ostrowcu zaczął pracować samodzielnie.

      Druh Kasiński miał już skończone 19 lat i w tym czasie został powołany pod rozkazy Komendanta

      Podobwodu Ostrowiec, ppr. Leona Jopa ps. "Demon" (wuj Doga), ale jako łącznik nie tracił kontaktu z

      harcerzami. W roku 1943 druh Kasiński włączył się do referatu Walki Cywilnej, odwiedzał duże majątki,

      starał się o żywność dla biednych, poszkodowanych przez Gestapo rodzin.

      Pod koniec 1943 roku, druh Kasiński wybrał się do starostwa w Opatowie po przydział na mąkę i kaszę.

      W starostwie czekał około godziny na przyjęcie, i w tym czasie został aresztowany przez Gestapo i

      przywieziony do Ostrowca na przesłuchanie i osadzony w areszcie pod sądami. Nie przyznał się, do

      jakiej organizacji należy, nie wydał nikogo, dnia 14 stycznia 1944 roku w grupie dziesięciu zakładników

      został rozstrzelany na zapleczu plebanii w Ostrowcu.

      Noc poprzedzającą wyjście do starostwa w Opatowie, przespał w naszym domu przy ul. Sienkiewicza

      25. Była to jego stała kwatera, kiedy wychodził na miasto, broń chował pod poduszką.

      Druh Zdzisław Toborek, ps. "Sylwester". Do harcerstwa wstąpił w 1934 roku w Szkole Powszechnej w

      Ostrowcu. W roku 1936 był zastępowym w 1-szej gimnazjalnej drużynie im. Langiewicza w Ostrowcu. W

      stopniu wywiadowcy (1938 rok) był przybocznym drużynowego w gimnazjum im. J. Chreptowicza w

      Ostrowcu. W 1938 roku był na obozie Hufca w Podczerwonym k/Zakopanego. Zwrócił na siebie uwagę

      komendy budową szałasów i prowizorycznego telefonu, który łączył komendę obozu z magazynem

      gospodarczym w odległości 300 m. Na tym obozie pełnił funkcje drużynowego i z kolei oboźnego, po

      zakończeniu obozu otrzymał stopień ćwika.

      W roku 1939 na kursie (na obozie) dla drużynowych otrzymał stopień HO. Dnia 31 sierpnia zameldował

      się z harcerzami Hufca do dyspozycji Prezydenta miasta i RKU.

      Druh Toborek brał udział we wszystkich akcjach organizowanych przez harcerzy od 1 września do

      grudnia 1939 roku. W grudniu powołałem go na drugiego z kolei zaufanego drużynowego, powierzając

      mu organizację tajnej drużyny "Szarych Szeregów". Druh Toborek zaczął pracę zgodnie z instrukcją

      Komendy Chorągwi.

      Prowadził szkolenie w zakresie podstawowych wiadomości służby wojskowej. Głównym celem i

      zainteresowaniem grupy Z. Toborka było zbieranie, przechowywanie i poznawanie wszelkiej broni.

      Druh Toborek robił częste wypady z chłopcami w pow. Opatowskim w celu poszukiwania i kupna broni

      od chłopów, byłych żołnierzy kampanii 1939 roku, często zakopanej w polu i ogrodach. W związku z

      wyprawą po broń do miejscowości Sienno k/Ostrowca, został spalony i musiał się ukrywać. Wstąpił do

      organizacji wojskowej Białe Barwy, po ukończeniu Szkoły Podchorążych został przydzielony do oddziału

      "Tarzana". Brał udział w wielu dużych akcjach sabotażowych i dywersyjnych w walce z Niemcami. Zginął

      dnia 7 lipca 1944 roku w Woli Grójeckiej. Z powodu zdrady, grupa 34 żołnierzy została w czasie

      odpoczynku w stodole otoczona przez kolumnę żandarmerii, która podpaliła stodołę. Do wychodzących

      strzelano z karabinów maszynowych - wszyscy zginęli. Pośmiertnie druh Toborek został odznaczony

      Krzyżem Walecznych przez MON w 1966 roku i awansowany na sierżanta podchorążego.

      Druh Tadeusz Grylewicz, ps. "Krzywonos". Od 1937 roku był uczestnikiem wszystkich obozów

      organizowanych przez Hufiec w Ostrowcu. W sierpniu 1939 roku był na obozie kursie dla drużynowych

      organizowanym przez Hufiec w Ostrowcu, na którym po próbie otrzymał stopień HO.

      30 sierpnia stawił się do dyspozycji Prezydenta miasta i komendy RKU w celu do

      Czlowiek
      Zgłoś
      Odpowiedz

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Losowa firma:
WarszawaRemont.com
Branża: Remonty
Dodaj firmę