Tak tak , wszystko to pięknie ładnie ale - zacząć należy od tego ,że trzeba wiedzieć co to jest przyjaźń , można się przyjaźnić bez częstych odwiedzin i włażenia sobie w codzienność . Pojęcie przyjaźń ma wiele odcieni i aspektów , ogólnie mówiąc - bardzo dobrze mieć poprawne stosunki z sąsiadami , ale to wymaga 1. kultury 2. taktu , 3 . wstrzemięźliwości . Nie za dużo na raz. Powoli a stale . To ważne , nigdy nie wiesz czy ty nie będziesz potrzebował pomocy sąsiedzkiej . To należy pielęgnować ale potrzeba dobrej woli obu stron ! :)
ale po co zapraszać kogoś na oglądanie mieszkania? chcesz sie pochwalic halogenami na podwieszanym suficie i imitacją kamienia na ścianie?
no ale ludzie tego oczekują. sami sie niektórzy pytają, kiedy zaprosisz na ogladanie mieszkania. to nie moje wybujałe ego...
a gdy ludzie tego oczekują to ty im to dajesz a gdy kolega bedzie oczekiwał ...... tez mu to zrobisz ? co z toba jest zacznij mysleć
Twoja odpowiedź podpięta jest pod mój wpis - ja nic nie napisałem o jakichś halogenach ?! Nie zwracaj się więc do mnie ! Jesli piszesz coś od siebie , to nie podpinaj się pode mnie , trochę uwagi i kultury! Nauczcie się czytać - najwyższy czas !!!
To było DARIO do gościa z 10:27 nie do Ciebie - sorry ! Pisze coś gościu to niech się nie podpina . Ty jak widzę masz podobne zdanie do mnie :)pozdrawiam Cię !
Dziwne.
Sama kilka lat temu wprowadzałam się do bloku, ale nawet nie przyszło mi do głowy zapraszać kogoś do mieszkania - jest moje i nie życzę sobie w nim obcych osób. Ale fakt faktem, po jakimś czasie zaczęły się odwiedziny sąsiadek, niby po cośtam, niby w progu stoi, a tylko nogami przebiera, żeby wejść do środka i szyję wyciąga na metr, żeby jak najwięcej zobaczyć. No ale nic, nie wpuszczałam ich konsekwentnie.
Wtedy zaczęło się dopadanie mnie na klatce i zarzucanie pytaniami: gdzie pracuję i ile zarabiam; czy jestem rozwiedziona; czy może mam sponsora (nie żartuję); kiedy planuję mieć dziecko, bo już chyba najwyższy czas; dlaczego praktycznie cały tydzień przesiadziałam w domu, wychodząc tylko do sklepu i milion innych, które nigdy wcześniej nawet nie przyszłyby mi do głowy. Nie odpowiadałam, zawsze mówiłam, że się śpieszę, co było zresztą zgodne z prawdą.
Potem zaczęło się wymyślanie własnych wersji i plotkowanie na mój temat z głośnością taką, żebym tylko na pewno słyszała. Z najciekawszych: byłam prostytutką, alkoholiczką i wariatką.
Myślałam już nad przeprowadzką, ale sytuacja się polepszyła, choć tak naprawdę dopiero po 2-3 latach.
Ale z perspektywy czasu i tak nie sądzę, żeby zaproszenie ich wszystkich do siebie na samym początku i pokazanie wyciągu z konta i szafki z bielizną wiele zmieniło;)
Mam inne zdanie - trzeba się przyjaźnić ale ! w rozsądny sposób . Jak mówi przysłowie - Lepiej mieć stu przyjaciół niż jednego wroga ale znowu ALE ! Wszystko z umiarem !!! Powoli a stale ! Nigdy nie wiesz , co ci wypadnie .
Ja sie wprowadzilam do blokow 7 lat temu i do dzis nikogo nie zapraszalam spotykam sasiadow przed blokiem .Nie zauwazylam zeby z tego powodu ktos krzywo patrzyl .Wrecz przeciwnie sa mili chetnie pogadaja.
Oczywiście masz rację. Ja sama zmieniałam mieszkanie 3 razy, ze względu na wielkość mieszkania. W obecnym mieszkam już 18 lat i zawsze miałam poprawne stosunki z sąsiadami. Nigdy nie zapraszałam, bo nie ma takiego zwyczaju u nas. Zaprzyjaźniłam się a właściwie zakolegowałam z jedną sąsiadką (już ś.p.) i spotykałyśmy się czasem na kawie ale nikt do nikogo nie "wchodził z butami". I tak jest w naszym bloku. Ludzie się znają, często są ze sobą na ty no bo mieszkają tu już po 28 lat, ale nie goszczą się nie imprezują, nie wysiadują u siebie. Chociaż kiedyś usłyszałam od jednej z najstarszych mieszkanek, że było inaczej, bo jak się tu wprowadzały to były młode małżeństwa z małymi dziećmi. Na początku było cacy, potem niektóre panie popadały w konflikty właśnie przez dzieci. Dzieciaki szybko się pogodziły a panie do dziś nie mówią sobie cześć. Jeszcze inne małżeństwo jest w konflikcie, bo niby jedna sąsiadka podrywała męża drugiej. Dziwi mnie to, ale może to był kiedyś i fajny pan.
Ot przytoczyłam, to co się w blokach dzieje. Wniosek - najlepiej nie zapraszać, pogadać o pogodzie. No czasem można trafić na super fajną pokrewną duszę i to już od nas zależy jak znajomość sąsiedzka się potoczy.
mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych - moi sąsiedzi to super ludzie zarówno Ci starsi (ok. 60 lat) jak i Ci młodsi(ok. 30 lat). Jak wprowadzałam się z mężem byliśmy załamani sasiedztwem ale stopniowo nabraliśmy do nich zaufania, dziś jesteśmy przyjaźnie nastawieni do nich jak i do nowych lokatorów z naszego osiedla. Ważne abyś nierobiła nic wbrew sobie a reszta ułoży się z czasem. Napoczątku uśmiechaj się i bądź miła a czas pokaże resztę.
ludzie a moze wasi sasiedzi poprostu maja to gdzies i tyle,pomyslcie moze w ta strone,napewno nie oczekuja na wasz ruch
Warto mieć dobrych sąsiadów .Ja takich kiedyś miałam ale teraz już nie ponieważ nie jestem im potrzebna czasami dzieci podrzucali .Teraz tylko oschłe dzień dobry.
Tak jak napisałem wcześniej - dobrosąsiedztwo obowiązuje obydwie strony . Dobry sąsiad to skarb ale ... to dotyczy obydwu stron . Przy okazji dla DARII- mój wpis nie dotyczył Ciebie - powyżej to też zaznaczyłem !
czy nie jest tak ze obie strony sie dogaduja automatycznie i że jezeli cos ludzie chca razem to sie dogadają, proste zapytaj sie siebie czego chcesz i to zrób nie ma sensu innym robic dobrze bo samemu sie w dupe dostanie
Dostałem nieraz to fakt ale chyba tu chodzi bardziej o stosunki towarzysko- sąsiedzkie , tak myślę , a co dostałem to dostałem i powiedziałem STOP !