Dokładnie popieram w końcu na tym piesku widać że włascicielom zależy,chodz własciciele też powinni być ostrożni bo niektórzy mogą pomylić waszą suczke,ja jak Ją zobacze to przedzwonie żeby się upewnić czy to ten piesek bo tez nie można ludzi na darmo w błąd wprowadzać
:-(Bylysmy z mama na Gutwinie i nie bylo zadnych pieskow. Mam nadzieje, ze ludzie nie robia sobie z nas zartow. Kazdy trop sprawdzamy,jezdzimy i szukamy bo mamy nadzieje ze tym razem ja znajdziemy. Jak na razie to nic sie nie potwierdzilo. Juz chyba nie mamy sily.
Chcemy wierzyć,że tym razem ktoś nas naprowadzi na trop naszej suni. Sprawdzamy każdy trop. Jak tu być ostrożnym i nie wierzyć ludziom? Zależy nam na Lusi i tak już za dużo wycierpiała. Jest chora i czas gra na naszą niekorzyść. Nie chcemy żeby gdzieś cierpiała w samotności.
Czy porozwieszałyście plakaty o tym, że Lusia zginęła z jej zdjęciem i informacją o nagrodzie? Ja byłam w podobnej sytuacji i plakaty pomogły. Psiak się odnalazł. Ludzie reagują na takie apele. Jeśli nie porozwieszałyście jeszcze plakatów, to ja oferują swoją pomoc w druku plakatów w kolorze. Nie mieszkam w Ostrowcu, ale z chęcią prześlę na wskazany adres. Jeśli jesteście zainteresowane, to proszę o Waszego maila.
Dziękuje za pomoc. Plakaty były porozwieszane po całym Ostrowcu, wczoraj zrobiłam nowe bo niestety tamte zostały pozrywane więc rozwieszamy ponownie. Nie ujęłam na plakacie informacji o nagrodzie ale dopisze markerem. W każym gabinecie weterynaryjnym jest ogłoszenie o zaginięciu i chyba w każdym sklepie zoologicznym. Co mogłyśmy to zrobiłyśmy z mamą. Mama chodzi po osiedlach i szuka, ja kiedy tylko mogę to jeżdżę po całym mieście. Mam nadzieję że nic jej się nie stało.
nie możecie sie poddawać. Kojarzę wasze plakaty bo w tym samym czasie zaginęła mi kotka na gutwinie. Nie raz wasze plakaty wisiały obok mojego. Wczoraj moja kotka się znalazła mimo, że zaginęła w lesie narazona na lisy i inne drapiezniki. Przetrwała w tym lesie 15 dni. Wiele mysli człowiekowi przelatuje przez głowę gdy szuka ukochanego zwierzaka. Nie traćcie nadzieji, cuda się zdarzają. Tak jak wy mknęliśmy na każdy telefon. Mieszkam na rosochach jeśli ją zobaczę na pewno przygarnę w końcu mam dług do spłacenia:)
Mimo tego że życzę wam odnalezienie psiaka mam takie pytanie,zastanawia mnie to jak dopusciliście że piesek wam zaginoł jeśli był chory tym bardziej,czy puszczaliście go samego czy jaka była przyczyna?mam pieska przeważnie mam go na smyczy ale jak puszcze na trochę wolności zawsze mam go na oku
nie puszczaliśmy suni samej. Poprostu moja babcia schorowana otworzyła furtkę na działce i Lusia wyszła, a my myśleliśmy ,że gdzieś się schowała, że wystraszyła się czegoś. Bała się huków, burzy, strzałów. Dlatego też najpierw przeczesaliśmy Denków a póżniej już Rosochy gdzie ją widziano a nikt jej nie przygarnął ze znajomych. Lusia zawsze pilnowała się mamy, nigdy nie chodziła sama, nie miała swoich ulubionych miejsc do których by uciekała. Proszę sobie nie myśleć, że specjalnie wyrzuciliśmy psa bo chory. Przygarnęliśmy ją z ulicy jak już była chora i ledwo ją odratowaliśmy - była tak strasznie wychudzona (lekarze chceli ją uśpić), a my jednak zaryzykowaliśmy. Dlatego jesteśmy z nią tak związani. Ponadto Lusia nie jest już młoda i nie oddalała się od domu. Sunia była wdzięczna,że ją przygarneliśmy i dlatego nigdzie się nie oddalała. Nasz błąd taki, że za późno ja szukaliśmy na Rosochach.Żałujemy strasznie.Niestety nie możemy już cofnąć czasu a bardzo byśmy chcieli.
może została schwytana i przewieziona do schroniska?albo czeka na transport- moze ten trop nalezy sprawdzic
sprawdzaliśmy już niejednokrotnie Pani z Urzędu Miasta ma dane naszego pieska i ma mieć na uwadze jeśli będzie taka sunia schwytana. Dzisiaj jeszcze mama ma jechać do ZUM-u sprawdzić czy nie mają piesków czekających na wywóz do schroniska.
