Legalny, żeby Cię ta mądrość czasem nie zgubiła. Nawet jak zwolnisz nie znaczy, że kogoś nie stukniesz jak Ci nagle wbiegnie czy wlezie, bo samochód nie stanie w miejscu.
Panie legalny to nie koniecznie tak. Ja miałam taką sytuacje że w ostatniej chwili zobaczyłam pieszego. Ciemno, padający deszcz, ciemny ubiór pieszego plus nie palące się latarnie. Tylko mój refleks i dozwolona prędkość uratowały tą pieszą od tragedii, a mnie od wielkich kłopotów.
Pani "j" ale znaki chyba było widać? Deszcz i mrok nie przeszkadzają światłom samochodu w doświetleniu znaków pionowych? Dlatego w trudnych warunkach trzeba zachować szczególną ostrożność. Sam dojeżdżam do przejść dla pieszych z wyraźnie mniejszą prędkością, i to nawet nie w trosce o pieszego. Po prostu nie chcę sobie powgniatać maski.
Legalny to jak dojeżdżasz do pasów to do ilu z 50tki zwalniasz? Mając za sobą inne samochody?
Pytanie tylko ilu kierowców faktycznie po mieście jeździ te przykazane 40 czy 50. Chyba niewielu. Ja jeżdżę i powiem Wam, ze często czuję się jak zawalidroga. Praktycznie wszyscy próbują mnie wyprzedzić. No to chyba coś nie halo. Nawyku jazdy maksymalnie tyle ile można nabyłam za granicą w CH, gdzie pieszy ma absolutne pierwszeństwo w mieście. W Polsce jako pieszy bardzo często czuję się jak zwierzyna łowna i człowiek drugiej kategorii. Taka prawda.
20:51 w to Ci nie uwierzę no chyba że Ty tak robisz :) 21:02 Na Jana Pawła II jest ograniczenie do 40 a więc jak nawet z niedalekiej odległości zauważę pieszego i w czas zwolnię to wyhamuję :) Chyba że mówisz o przypadku gdzie pruję 80 na godzinę i 5 metrów przed pasami hamuję jeżeli tak to w takim razie nie mamy o czym rozmawiać
Olka jeździsz sobie elką, pilnuje Cię instruktor ... bajka :) Zdasz prawko, pojeździsz sama zobaczysz jak to jest i jak się zachowują ludzie na drodze: kierowcy i piesi.
Dokładnie. Pojeździsz, zobaczysz. Ja już nastukałem ponad 250000 jak nie 300000. Miałem różne sytuacje. Po zdaniu prawka czułem się jak mistrz kierownicy - wiadomo młodość. Jeździłem dosyć ostro i brawurowo - czasem na farta. Przecież byłem najlepszy i wiedziałem najwięcej po kursach i egzaminach :). Ale jakaś opatrzność nade mną czuwała i powiem jedno - do tej pory miałem jednego małego dzwona z mojej winy - w 2003 roku na skrzyżowaniu - zagapiłem się i nie wyhamowałem (dzwon przy prędkości ok 10km/h) pozostałe 3 kolizje były z winy innych użytkowników - jeden rowerzysta (wyjechał centralnie pod maskę - pomimo, że jechałem 30-40km/h - rozwalił mi reflektor, wgiął maskę a sobie zniszczył rower - sam na szczęście przeżył bez uszczerbków :) pozostałe dzwony to goście z podporządkowanej... Nie wymienię tu sytuacji, które uniknąłem dzięki refleksowi lub opatrzności bo już straciłem rachubę. Jedno jest pewne - niech nikt nie będzie w 100% pewny jak zachowałby się na drodze lub niech nie zakłada, że jeżeli będzie uważny to nie dojdzie do kolizji... Nie ma takiej opcji. Jest tyle czynników, które mają wpływ na nasze reakcje, świadomość, refleks itp na które nie mamy wpływu. Głupie ciśnienie, nerwy, depresja, pogoda a nawet euforia mogą zakłócić naszą percepcję i spowolnić reakcje. Wszechobecna agresja wśród kierowców też działa destrukcyjnie na nasze skupienie a co za tym idzie bezpieczeństwo w postaci spowolnionego czasu reakcji bądź agresywnej jazdy... Nie będę już bił piany bo mógłbym tak do rana ale jedno chcę zaznaczyć z własnego doświadczenia - dobry kierowca to taki, który już wie co go na drodze może spotkać, to taki który już przećwiczył kilkadziesiąt wariantów zachowań innych uczestników ruchu - także pieszych. Z mojego doświadczenia powiem - i odniosę się tutaj do pannyaleksandry- że takim kierowcą można się nazywać dopiero po pokonaniu około 10000km!!! a nie po kursie teoretycznym - tak teoretycznym - bo te jazdy na kursie i egzaminie to jest śmiech a nie prawdziwe życie kierowcy. Z mojej strony życzę miłego dnia / wieczora i na przyszłość trochę więcej pokory!
Miało być 100000 a nie 10000!!! Czytaj - sto tysięcy kilometrów = dobry kierowca - za pomyłkę serdecznie przepraszam.
dno to jest na etapie projektowania , drogi mają być bezpieczne dla wszystkich.
Trzeba uważać. Zarówno piesi i kierowcy ale te słuchawki z uszu to bym powyrywał ...Kiesyś jechałem za taką osobą na ul osiedlowej spory kawałek bo szła taka dziewczyna uliczką ,trąbić nie trąbiłem ale potem weszła na pasy bez rozgladania...ledwo auto które jechał ulicą wyhamowało ... Bez rozumu niektórzy...
do gościa j z 21.o2 zgadzam się w 100% piesi nie zachowują elementarnych standardów uważają że kierowca zatrzyma się i to jest błąd zawsze istnieje czynnik refleksu kierowcy,stan opon ,stan nawierzchni i wiele innych czynników które mogą uniemożliwić zatrzymanie samochodu ,zawsze może nastąpić awaria systemu i samochód nie zatrzyma się ,dlatego i jedni i drudzy powinni zachować szczególną ostrożność jedni dojeżdżając do zebry a drudzy przechodząc po niej
Bo ja jeżdżę elką no tak :) Jakoś legalny z tego co widzę ma prawo jazdy i takie samo zdanie co ja :) Nie tłumaczcie siebie kierowcy bo większość wypadków jest jednak z waszej winy. Udowodnić to mam? Ależ oczywiście. Przyczyny wypadków z winy kierującego - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu: 12471. Przyczyny wypadków z winy pieszych - nieostrożne wejście na jezdnię przed jadącym pojazdem: 5025. Nadal chcesz dyskutować? Dla niedowiarków link wklejam w osobnym poście.
http://leszno.edu.pl/~matt5/wypadki/stat2000.html
Gość 22:06 dokładnie jest tak jak napisałeś, lecz jak widzisz są tacy co myślą, że rozumy pozjadali :) Nie przetłumaczysz im. Myślą, że opanowana teoria i dobre chęci to recepta na uniknięcie nieszczęścia. Myślę, że wypowiedź gościa 22:06 to dobra puenta na zakończenie tego wątku.
to kierowcy zbliżając się do przejścia mają zachować szczególną ostrożność