"W 1989 r. było ich ok. 4 tys., dziś jest ich ponad 14 tys. To znaczy, że jedna apteka przypada na ok. 2700 mieszkańców, gęściej od nas jest tylko w Niemczech. - To nie jest konkurencja, tylko wyrzynanie jednych przez drugich Teraz apteki się zabiją, by przetrwać. To nie to, co początek lat 90. Wtedy było eldorado" - a niektorzy dziwia sie licznym tematon na forum
Apteki walczą o klienta, tak jak inni, jak chociażby sklepy. Przecież ich też w latach 80-ch czy początkiem 90-ch było zdecydowanie mniej niż obecnie. Apteki organizują konkursy, bonus, przebitki cenowe na lekach na 100%,tych bez refundacji, by przyciągnąć ludzi. Z tym, że to nie jest, jak piszesz zabijanie się i walka o przetrwanie, tylko nabicie więcej w kieszenie. Znasz jakiegoś ubogiego, walczącego o byt swej apteki aptekarza? Bo ja nie. Znam tylko zamożnych i bardzo zamożnych. Takich, co prowadzą tylko apteki lub tych, którzy prowadzą je dodatkowo, bo mają np. przychodnie.
W tej "wojnie" gina stare apteki, takie klimatyczne - nowe faktycznie bardziej przypominaja sklepy. A przyklady znam tyle, ze spoza O-ca
Tak się akurat składa , że znam trzech właścicieli aptek w Ostrowcu i nie widzę , żeby cierpieli z powodu braku kasy . Mówiąc tak szczerze to życzyłbym każdemu takich przychodów .