Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Kto zostanie nowym Prezydentem RP
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Więźniarki obozu

Ilość postów: 8 | Odsłon: 1555 | Najnowszy post
  • Więźniarki obozu

    Witam,mam pewien problem czy moze ktos posiada przykladowy list do kobiet znajdujacej sie w obozie koncetracyjym(oczywiscie na faktach)jej przezycia przemyslenia autora itp.Z gory dzieki za pomoc

    Gość_nie_wazne
    Zgłoś
    Odpowiedz
    • Odp.: Więźniarki obozu

      znam kilka ksiązek o tej tematyce

      Gość_stalownik1
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Więźniarki obozu

        Podaj tytuły tych książek

        Gość_ada
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Więźniarki obozu

          "numery mówią"

          Gość
          Zgłoś
          Odpowiedz
    • Post nadrzędny dla poniższego tego posta o numerze 6

      Odp.: Więźniarki obozu

      Listu nie mam, ale kilkanaście lat temu spisałem opowieść mojej Babci, o tym jak się znalazła w obozie i jak wróciła do domu. W opowieści może być sporo uproszczeń i pomyłek, ponieważ Babcia już wszystkiego nie pamiętała, a ja sam spisywałem po kilku godzinach. Babcia też o niektórych rzeczach nie chciała mówić kwitując krótkim: "tam było piekło na ziemi". Ale ogólnie historia jest dosyć ciekawa.

      ----------

      Podczas wojny mama Babci została uwięziona za synów, którzy działali w AK. Wywozili ją do Sandomierza, bili. Potem zawieźli do Radomia, a na koniec do Częstochowy. Babcia postanowiła zawieźć swojej mamie trochę jedzenia. W Kielcach była łapanka i babcię zabrali. Babcia została wywieziona do obozu w Oświęcimiu. Gdy podawała Niemcom nowe dane do nowego dowodu z przejęcia pomyliła się i podała dane swojego brata. Chyba „wymłodziła się” o dwa lata. Najpierw wywieźli babcię do Radomia i tam poznała Marysię Werner albo Wagner (potem umarła na tyfus w obozie). I jak już dojechali do Oświęcimia, to wtedy tory nie były jeszcze doprowadzone do samego końca i ludzi wysadzano na jakimś polem przed obozem. Jak przyjechał pociąg to wypuszczano ludzi. Ludzi pilnowały jakieś SS-manki z psami i pałami. Mówiły po niemiecku, żeby się ustawiać w czwórkach, ale ludzie się bali i nie zawsze wykonywali to co im kazały. Wtedy puszczały psy, a jak ludzie się wyrywali to biły jeszcze pałami. Potem ludzie dochodzili na jakiś plac i tam były bardzo ładne Żydówki-Czeszki, które bardzo dobrze znały języki i tłumaczyły Niemcom, o czym mówią ludzie. Jedna Żydówka wybijała numer obozowy, inna obcinała włosy, z których robiono podobno szczotki. Potem zabierano złoto (srebro nie) i wkładano do wielkich skrzyń, jak ktoś miał złote zęby to mu je wyrywano. Potem te skrzynie wywożono od razu do Niemiec. Babcia miała pierścionki i zegarek, i kożuszek. Ktoś wybierał, które ubranie jest lepsze, a które gorsze i selekcjonował je. Jakiś Niemiec czuwał, aby wszystko przebiegało sprawnie. Potem nagich ludzi pędzono po dworze gdzieś w stronę baraków. Tam myto ludzi lejąc na nich zimną wodę. Potem ludzi prowadzono do baraków i tam zakładali na siebie ubrania byłych więźniów, które były brudne z plamami itd. Babcia trafiła do baraku nr 7. Tam nie było nawet betonowej podłogi tylko zwykła ziemia. Nie było tam wody, raz nawet przez półtora tygodnia, ale potem jakoś doprowadzono wodę i można już było się napić lub przemyć twarz. W barakach było dużo szczurów i myszy. Spano na jakimś sianie. Ci którzy zajęli sobie miejsca wyżej to mieli lepiej, bo tam było cieplej. Wcześniej jeszcze dawano ludziom ubrania i buty jakieś drewniane dziwnej budowy (babcia dostała za duże). Ludzie kontaktowali się jakoś z sonderkomando (to byli Żydzi, którzy palili ludzi w krematorium; po pół roku byli sami spalani, bo za dużo wiedzieli). Sonderkomando mówili co się działo w krematorium. Tłuszcz, który skapywał z ludzi przetwarzano na mydło, a popiół służył jako nawóz na polu z kapustą, ten popiół przecedzony jakoś przez jakieś sita trzeba było ułożyć równo grabkami, żeby nie było za dużo. Podobno płomień z palących się ludzi był czerwony jak krew. Ludzie bali się rozmawiać z sonderkomando, bo mogli wpaść w tarapaty, tylko czasem oni coś mówili jak przywozili drewno czy coś innego. Niektórzy sonderkomando mówili, że ludzką skórą oprawiano książki. Nad obozem unosił się czarny dym z palących się ludzi, ludzie krzyczeli, piszczeli. To było okropne. Babcia była w obozie pod koniec wojny. Babcia chorowała tam na dur brzuszny i syfilis. Niemcy ją tym zarazili i wstrzykiwali jakieś leki, czyli przeprowadzali na ludziach doświadczenia. Zadawali im bezsensowne prace np. przenieść określona ilość kamieni w jakieś miejsce, a potem przeniesienie ich z powrotem. Babcia mówi, że Mengelego widziała z bliska. A Mengele był lekarzem i zawsze chodził z jakąś Żydówką Czeszką i to ona prawdopodobnie pomogła mu uciec na Zachód (babcia słyszała o tym w potem w telewizji). Ten lekarz wybierał ludzi do krematorium. Codziennie przychodził z przyrządami i badał zupę. Babcia pracowała przez jakiś czas w kuchni i widziała jakiś dziwny proszek, napisane było po niemiecku, że to aromat, a to tak naprawdę było jakieś lekarstwo, po którym ludzie puchli, mieli gorączkę i dziwnie się zachowywali. Ci którzy pracowali w kuchni mówili ludziom, żeby nie jedli tego, bo to jest szkodliwe, ale jak ktoś był głodny to i tak jadł zupę z tym specyfikiem. A zupa była bardzo zła, ze skór z ziemniaków, które były zgniłe. Mimo to w kuchni i na stołówce było bardzo czysto. Polacy mieli trochę lepiej, bo mogli dostać raz w miesiącu paczkę do 3 kg. Babcia dostawała cebulę, czosnek, cukier. Jednak paczki nie dochodziły w pierwotnej postaci do adresata, bo ci co rozdzielali te paczki to sobie trochę z nich brali. Oprócz Polaków i Żydów w obozie byli także Włosi, Rosjanie i Niemcy. Jakiemuś znajomemu babci i innym mężczyznom kazano robić drogę. Ten kolega kopał chyba coś łopatą. Jedzenie było bardzo marne. Można sobie było wybrać jakieś ziemniaki, ale babcia mówi, że wszystkie były zgniłe. W ten dzień co ten znajomy robił tą drogę babcia zdobyła kromkę chleba i trochę i postanowiła zanieść mu to. Przy barakach chodził jakiś Niemiec i pilnował. Babcia poprosiła koleżankę, żeby poszła z nią zanieść tą kromkę chleba z margaryną i poszła. I Babcia mówi do niego: „Masz, zjedz to”. Wtedy zobaczył ich strażnik złapał za łopatę i nie patrząc bił wszystkich po głowach. Babcia poleciała krew nosem i uszami. A ta koleżanka mówiła: „No widzisz, po co ty mnie Stefa ze sobą zabrałaś?”. Gdy Niemcy zorientowali się, że zaczynają przegrywać wojnę to wywieźli wszystkich ludzi do obozów w Niemczech. Amerykanie bardzo bombardowali Niemcy, babcia z Olgą schowały się pod koc, żeby nic nie widzieć. W dzień było tak jak w nocy od tego bombardowania. Babcia była w kilku obozach niemieckich (m.in. Großrosen i Ravensbrück). W końcu z ostatniego (Bergenbelsen) obozu Niemcy uciekli pozostawiając tylko żołnierzy przy bramie (którzy mieli białe opaski na rękawach), ludzie zostali w jakichś pomieszczeniach. Nagle przez głośniki umieszczone na czołgu, który staranował bramę, usłyszeli komunikat po polsku, że są wolni, niektórzy ludzie z wrażenia umierali, w obozie było bardzo dużo trupów. Taki komunikat powiedzieli Amerykanie, a dokładnie Polak umieszczony na czołgu, który służył w armii amerykańskiej. Gdy ludzie zostali wypuszczeni to mężczyźni jacyś zabili jednego z żołnierzy stojących przy bramie. Amerykanie ich zatrzymali i powiedzieli, że Niemcy będą sądzeni przez sąd. Nie daleko obozu była jakaś mała miejscowość. Amerykanie (ubrani w rękawiczki gumowe i maski na twarzach, że by się nie zarazić) przeprowadzili ludzi do tego miasteczka i dali im wszystko czego potrzebowali. Nie dali im od razu jakichś kolosalnych ilości jedzenia, dali im mało, ale jedzenie było wysokokaloryczne. Po jakimś czasie Amerykanie przestali chodzić w maskach. Gdy ludzie byli już zdrowi kazali przyjść im do jakiegoś miejsca i zdecydować, gdzie chcą zamieszkać. Wystawili przed nimi bilety lotnicze do różnych państw. Olga - koleżanka babci chciała polecieć do Kanady i tam poleciała. Bardzo chciała zabrać Babcię, ciągnęła ją do samolotu, ale Babcia rozpłakała się, bo chciała zobaczyć się z rodziną, więc wybrała bilet do Polski. Babcia słyszała co się działo po tym jak Polskę „wyzwoliły” wojska radzieckie. Określiła to tak: smród, brud i ubóstwo. Jak wracali ekskluzywnym autobusem spotkali przy granicy polsko-niemieckiej Rosjan. Jechali bryką, za nimi biegły chmary psów. Jeden Amerykanin wyszedł i zaczął się z nich śmiać. A jeden z Ruskich: „Ty sie nie śmiej. My na Berlin.” Gdy babcia wróciła do Paulinowa (dziś dzielnica Ostrowca), ludzie się bardzo dziwili i szli w grupce za Babcią. Każdy myślał, że ona zginęła. Gdy była w pobliżu domu zobaczył ją brat (pseudonim w AK „Aniołek”) i zemdlał z wrażenia. A gdy przyszła do domu zobaczyła ją mama i też zemdlała, ale ona był taka „nieprzytomna” przez długi czas.

      Babci numer z obozu to 30505.

      ---------

      A ową Babcią była Stefania (wtedy) Krajewska.

      WojteK
      Zgłoś
      Odpowiedz
      • Odp.: Więźniarki obozu

        Babcia trafiła do obozu mając chyba 19 lat i była więziona około 2-3 lata.

        WojteK
        Zgłoś
        Odpowiedz
        • Odp.: Więźniarki obozu

          Bardzo ciekawa opowieść. Kilkanaście lat temu przeczytałam ,,Pięć lat kacetu '' Grzesiuka, polecam.

          Gość_Krystyna
          Zgłoś
          Odpowiedz
          • Odp.: Więźniarki obozu

            A ja ,,Byłem więźniem Majdanka'' Jackiewicza.

            Gość
            Zgłoś
            Odpowiedz
1 post w tym wątku został wyłączony z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tym postem.

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Losowa firma:
Salon Kosmetyczny Agata Żelazowska
Branża: Kosmetyczne salony
Dodaj firmę