A jak Ty wyobrazasz sobie Boga ?? Bo kpisz z malowidel wielkich artystow wlasnie ktorzy nie raz przedstawiaja Boga jako mezczyzne w podeszlym wieku jednak krzepkiej budowy.a kolega wyzej staruszka na chmurce takie jego wyobrazenie i to jego sprawa :-)
Jeżeli co daj Borze boga nie ma to chwała Bogu.
A jeże co nie daj Borze Bug jest
to niech nas ręka boska broni.
Pisząc "Borze" chodzi ci o bór? - Taki gęsty ogromny las?
A pisząc Bug masz na myśli rzekę na wschodzie naszego kraju?
TAK wierzę, wiara daje sens wszystkiego, a co do dowodów, to dowody są wszędzie
a tu poniżej pewna ciekawostka:
- Pozwólcie, że wyjaśnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym
studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak, panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy, że znasz chorą i cierpiącą
osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie?
Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Wiec jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie,
jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale
Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej - Nie pomaga, prawda? Mój
brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o
uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to
pytanie?
Student nadal milczy, wiec profesor dodaje
- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda? - aby dać studentowi chwile
zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk
wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak... jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze
synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył
Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Wiec kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył
również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także
i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie
okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
Student drżącym głosem odpowiada - Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie - Kto je stworzył? -
wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po
audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w
Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny
otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może
wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem
Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia,
nauka twierdzi ze Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoja wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka
napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwile, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło,
ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak
ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem.
Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza
(zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła – nie potrafimy
osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w
przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej
273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają
energie lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła.
Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do
opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w
jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest
przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kacie ktoś upuścił
pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak
ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie
ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem
czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło,
migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie
to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo
ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby,
potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry
semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego
rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek
jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie – wyjaśnia
student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i
zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać
pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego
zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie
poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że
śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć
nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem
życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi
odpowiedzieć - czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie
jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w
jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr,
naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i nie
jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to
przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacja, nie
wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim
razie bardziej kaznodzieja niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim
poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student
rozgląda się po sali - Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana
profesora?
Audytorium wybucha śmiechem.
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał
mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową
metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym
szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka
mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma
szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się
trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi
niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi
powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło? Niezbyt pewny odpowiedzi
profesor mówi - Oczywiście że istnieje. Dostrzegamy je przecież każdego
dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W
całym ogromie przestępstw i przemocy obecnym na świecie. Przecież te
zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako
zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność
i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia
braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy
człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem
braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
Profesor osunął się bezwładnie na krzesło...
PS.
Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę
zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.
a tu gwoli ścisłości inny cytat z Einsteina, jego autentyczność niezwykle łatwo zweryfikować
"Słowo „Bóg” jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może (dla mnie) tego zmienić...".
Co zaś się tyczy powyzszej "rozmowy" jest to zgrabnie ułożona bajeczka dla gimnazjalnej wątpiacej młodzieży. A te "filozoficzne" wywody maja tyle wspólnego z prawidłowo prowadzonym rozumowaniem co krzesło z krzesłem elektrycznym.
Poza tym mózg można zobaczyć jak również dotknąć ,powąchać a nawet zjeść .
Skoro niema Boga to czym jest sen nauka nie wyjaśniła jeszcze czym .Powiedzmy ,że nauka coś wie ale nie do końca a czym wytłumaczyć zjawisko mózgu opisywanego wcześniej, chyba wiele wody upłynie nim naukowcy odkryją co już wiadomo że Bóg istnieje.Nie wszyscy są chorzy na schizofemię.
Zdecydowanie nie wierzę.
Scoop, skąd wiesz, który cytat jest prawdziwy? Czy nie jest tak, że dopasowałeś sobie ten, który bardziej Ci pasuje? Moim zdaniem tak właśnie jest. Zresztą, nie ważne, czy tym drugim studentem był Einstein czy też nie. Ważne jest to, iż jest tam dokładnie wytłumaczone czym jest wiara i dlaczego nauka nie jest w stanie jej obalić. Naprawdę super tekst.
Scoop ten cytat, który podałeś w poście z 11.17 nie jest sprzeczny z cytatem Gościa z 10.36.
Einsteina nie udowodnił istnienia Boga. Zwrócił tylko uwagę na to, jakie błędy popełniają ludzie w rozważaniach nad istnieniem Boga. Przede wszystkim oczekują bytu materialnego, którego będą mogli zobaczyć, dotknąć itd. Jeśli nie potrafią odpowiedzieć na jakieś pytanie, szczególnie dotyczące cierpienia związanego z chorobą lub śmiercią bliskich wówczas dochodzą do wniosku, że Boga nie ma, bo gdyby był to nie dopuściłby do takich nieszczęść.
Szukając Boga opierają się głównie na tym co jest napisane w Biblii, a PŚ jest raczej opisem historii wiary ( mam na myśli ST bo w NT są nauki Jezusa). Dlatego Einstein pisząc, że Biblia jest "zbiorem legend" (jeśli to są jego słowa) miał rację. Tam dowodu na istnienie Boga nie ma, co nie oznacza, że Bóg nie istnieje. Każdy, kto zastanawia się czasem nad istnieniem świata jego przyczyny , celowości,a także nad życiem ludzkim ( jako najbardziej złożonym ze wszystkich organizmów żywych na Ziemi) dojdzie do wniosku, że musi być istota wyższa, byt doskonalszy od człowieka. Ale to tylko zadając sobie takie pytania i szukając na nie odpowiedzi można poczuć, że istnieje Bóg. Żadna książka tego nie opisze, żadna nauka nie udowodni.
Cytat z 10.36 nie jest bajeczką dla młodzieży gimnazjalnej. Gdyby od tego momentu zacząć dyskusję o istnieniu Boga to byłaby ona o wiele ciekawa.
Mnie ten tekst zainteresował. Przeczytam całą książkę.
Jeśli chodzi o wiarę to zwrócę uwagę, że ważne jest nie tylko czy wierzę ale w kogo wierzę. Wyobrażanie sobie Boga jako menedżera kierującego moim życiem jest śmieszne bo nie o to tu chodzi.
Scoop, być może się mylę ale za czasów Marii Skłodowskiej-Curie nie było internetu ;)
Nie rozumiem jednego. Pytanie było czy wierzymy w Boga i dlaczego a tu już ateiści zaczynają atakować, przekonywać do swoich racji i wyśmiewać tych, którzy napisali że wierzą. Dlaczego tak jest? Co wam to daje? Wystarczyło tylko odpowiedzieć na pytanie. Po co obrażać innych? Dobry wątek, bo wyszło szydło z worka.
Gosciu z 15:00 pozwole sobie zacytowac Ciebie zeby tu kolega dostrzegl ze proponowanie nie wiary przeplata sie z proponowaniem wiary :)
"Spróbujcie uwierzyć a być może same się przekonacie, że wasze życie odmieni się na lepsze. Przecież nic nie ryzykujecie ani nie tracicie. Możecie tylko zyskać.."
tak czy owak gosciu z 15:16 tez mnie denerwuje jak ktos sie wysmiewa z czyjejs wiary sam tego doswiadczylem jak mowilem ze nie wierze w istnienie Boga . po prostu brak szacunku wystepuje u kazdego czlowieka bez wzgledu na wiare, co nie znaczy ze kazdy okazuje ten bak szacunku. po prostu tacy zdarzaja sie i tu i tu.
Wierzymy w siebie i w Boga.
A ja nie tyle nie wierzę co bardzo wątpię. Patrząc na świat i ludzkość, której historia to tysiące lat wojen i okrucieństw naprawdę trudno uwierzyć, że to boski zamysł. A jeśli tak to strach myśleć co to za Bóg. Natomiast tłumaczenie całego zła tego świata działaniem szatana wydaje się dość nędzną wymówką. Wierzę w "boską iskrę", która zapoczątkowała wszechświat ale nie wierzę w boski plan ani we wpływ Boga na życie ludzi. Co po śmierci ? - niebyt, rozsypiemy się na atomy, które potem będą budulcem innej materii. Jedyna forma nieśmiertelności dla mnie to ta zaklęta w genach - czyli przekazywanie DNA następnym pokoleniom. To jedyne co po nas pozostaje.
mam podobne myslenie co Ty wlasnie tak bym to ubral w slowa gdybym bardziej sensownie formowal swoje mysli :)