spytaj ksiedza jak to jest z sexem analnym
Akurat ten sex to paskudztwo dla mnie.
Wracając do tematu. Nie będzie mnie umoralniał ktoś czytaj ksiądz, który podaje przyklady:
-sam ma dziecko czyli uprawia sex przedmałżeński
-chodzi z gospodynią na różne imprezy
-zdejmuje sutannę i wymyka się na wygiby
i takich przykładów mogę podawać wiele.
Ja uwielbiam sex ze swoim mężem i myślę, że Stwórca na pewno nie widzi nic złego w tym. Czy jestem dobrą katoliczką? Myślę że tak. Dekalog to jest podstawa i spoglądając w lustro , wiem że jestem dobrym człowiekiem. Jedynie jednego przykazania - 3 . Winię za to księży, bo nie mogę ich słuchać , nie mogę znieść ich obłudy. I nie interesuje mnie , że ktoś powie: Co z ciebie za katoliczka? Nie przestrzegam 1 z 10 , to i tak dobrze. Gdzie ci wspaniali księża, mówiący o człowieczeństwie , dobroci, empatii ? Cieszę się, że mamy takiego Papieża, który mówi ludzkim głosem i dostrzega, że w kościele źle się dzieje.
Gościu wczoraj 23:13 używasz bardzo śmiesznych argumentów aby uspokoić własne sumienie. Jeśli w jakimś sklepie są stare produkty to przestajesz w ogóle jeść czy po prostu szukasz takiego sklepu, który będzie Ci odpowiadał? Rozumiesz kontekst?
P.S. Nigdzie nie jest napisane że wiara ogranicza sex. Wątek jest durny bo opiera się ba przypuszczeniach jego autora, który kolokwialnie mówiąc wiedzą nie grzeszy.
kurcze no wlasnie ze temat jest ciekawy i warty dyskusji. bo ustalmy fakty , kosciol uwaza ze seks przedmalzenski jest be tak/nie . ilu z przegladajacych temat powstrzymalo swoje zadze dla tej jedynej/jedynego? i czy uwazamy ze a pojde sie wyspowiadac i bedzie po temacie. to nie jest temat ktory ma na celu kogos obrazic ale pokazac jak faktycznie wyglada sytuacja z tematem ktory juz dawno nie jest tabu.
Żeby nie było, nie uważam, że Kościół nie ma prawa mówić o seksie - razi mnie tylko brak równowagi, koncentrowanie całej energii Kościoła na seksualnych zakazach i sprowadzaniu roli kobiety do reprodukcji (pokażcie mi choć jeden fragment w Biblii, gdzie kobieta robi dla ludzkości coś oprócz pilnowania domowego ogniska lub siania zamętu faktem posiadania cycków). Pod tym względem chrześcijaństwo jest niebezpiecznie blisko islamu - spojrzysz na ulicę na atrakcyjną kobietę, już popełniasz grzech i powinieneś wykłuć sobie oczy albo nie jesteś dobrym katolikiem. Zauważcie, że na obrazach nawet Maryja zakutana jest w jakąś islamską burkę (dziwne, że Kościół nie zaadoptował dotąd tych jakże praktycznych strojów, tak jak to uczynił z pogańskimi świętami), widać tylko aseksualną twarz Matki Polki i dłonie. Ktoś słusznie przywołał przykład Pieśni nad Pieśniami - gdzie się podziała radość z podziwiania piękna bożego stworzenia?
Zgadzam się z tobą Windziarz. Przez to, że tyle się mówi o grzeszeniu z powodu seksu to w naszym kraju sex traktowany jest jak coś strasznego, złego, nienormalnego. O kobiecie źle świadczy, gdy mówi że lubi seks, że sprawia jej to przyjemność. U faceta to normalne, on może, jemu się wybacza że zmienia partnerki. Natomiast , gdy to robi kobieta to te latające do kościoła od razu wyzwą od dziwek, takich i owakich. Ja nie mówię, że wszystko powinno kręcić się wokół seksu, ale nie demonizujmy go tak bardzo. Jest to jedna z potrzeb fizjologicznych człowieka. Straszne gdy to przybiera formę spaczenia, zwyrodnienia i zboczenia, ale to jest sprawa dla psychiatrów.
Ale normalny seks jest sprawą zwykłą, codzienną, piękną nie róbmy z tego tematu TABU.
Windziarzu, Biblia jest zlepkiem utworów z różnych okresów, różnego autorstwa, mniej lub bardziej liberalnych (o ile tu takiego określenia mogę użyć) obyczajowo. Wszystko to zostało adoptowane i przyjęte przez - szerzej - chrześcijan, wężej - katolików. To, o czym się słyszy na kazaniach, to tylko pewna interpretacja, oczywiście wyżej przyjęta. Moim zdaniem, ogólnie chodzi o to, że seks ma się sprowadzać:
1. rozmnażania,
2. przyjemności,
3. okazywania uczuć drugiemu człowiekowi.
I chyba o to właściwie chodzi w przekazie chrześcijańskim.
Ja bym w innej kolejności ustawiła:
Moim zdaniem, ogólnie chodzi o to, że seks ma się sprowadzać:
1.okazywania uczuć drugiemu człowiekowi
2.przeżywania przyjemności
3. Rozmnażania się tylko dla chętnych(strasznie to rozmnażanie brzmi )
13:08, kolejność podana przeze mnie była przypadkowa :) Jednak, co byśmy nie myśleli i mówili, nie ma co zaprzeczać temu i wywracać świat do góry nogami - seks jest po to, żeby się rozmnażać, a przyjemny jest dlatego, żeby zachęcić człowieka do przedłużania gatunku :)
Gienek, z tym różnorodnym autorstwem to bym nie przesadzał - ludzkie były tylko ręce trzymające pióro, wg nauczania Kościoła natchnienie płynęło z góry. Mimo to, ich pisanie jest bardzo mocno osadzone w epoce i światopoglądzie,jakby ten wpływ był przefiltrowany i dostosowany do tamtych czasów, by nie zszokować zanadto odbiorców emancypacją kobiet, demokracją, swobodą obyczajów czy innymi wywrotowymi wynalazkami. W XXI wieku, o ile wiem, nie powstał żaden "Testament ery Facebooka", więc Kościół musi opierać się na przekazanie dostosowanym do świadomości odbiorcy sprzed kilkuset lat. Tyle, że zamiast przyjrzeć się boskiemu pierwiastkowi, ciągle kurczowo trzyma się filtrów z innych epok. Biblia jest jak palec pokazujący gwiazdy - głupiec nadal widzi tylko palec.
Wiesz, ja Biblię rozpatruję jako dzieło człowieka. Płynie z niej sporo mądrości, a interpretacje nie zawsze takie są. Kościół, oczywiście, uważa tak, jak piszesz, że natchnienie płynęło od Boga, nie mniej jednak, nikt nie zaprzecza, że autorów było wielu i żyli w różnych czasach, a to, co pisali (nawet, jeśli to były wizje przyszłości) bazowały na wiedzy, doświadczeniu czasów im współczesnych.
Ja myślę, że wystarczy przyjąć jedną zasadę płynącą z Nowego Testamentu (pomijam nawet część I tego zdania: "będziesz miłował Pana Boga swego"): "a bliźniego swego, jak siebie samego" i świat będzie piękny :)
Co do tego "rób, co chcesz" - to by było bardzo niebezpieczne. W końcu ile mamy mądrych jednostek na tym padole? Niestety, musi być kodeks moralny i prawny (ze sporą dozą karności), inaczej nijak nie dało by się żyć na tym świecie ;)
A bo ja wiem? Skróciłem tylko dwie zasady, które sam przytoczyłeś, cytując Św. Augustyna...
Co do niebezpieczeństw - patrz pierwsza część przykazania - kochaj, a dopiero potem "rób co chcesz". To, co robią dwoje kochający się ludzie, to wyłącznie ich sprawa, poza tym miłość rodzi dobro. Karność, kontrola i bezwzględny kodeks moralny z surowymi karami oczywiście skutecznie zwiększają bezpieczeństwo, ale czy czynią nas szczęśliwszymi?
Czynią, że czujemy się bezpieczniej, a jak wiadomo, bezpieczeństwo jest niżej niż potrzeba szczęścia - nie można być szczęśliwym, nie czując się bezpiecznie (można czuć się bezpiecznie, a nie być szczęśliwym - czyli przynajmniej jeden czynnik istnieje).
W USA ludzie chętnie zrzekają się wolności w zamian za złudne poczucie bezpieczeństwa gwarantowane przez np. osobiste kontrole na lotniskach. Jeśli jakiś urzędnik stwierdzi, że w odbycie można przenosić ładunki wybuchowe, nikt nie wsiądzie na pokład nie zdejmując spodni. Do końca podróży będziesz stał, ale bezpieczny. Tak właśnie wygląda ochrona obywateli w wydaniu urzędniczym. Nie chroni przed niczym, ale świetnie wygląda w statystykach.
Szczególnie ,że sprawdzaja ludziom w tyłkach a arabom w turbanie nie sprawdzają