U nas nie było dzielenia na połowy , kto co ma zapłacić. mielismy uzbierany wspólny budrzet weselny i musieliśmy się w nim zmieścić.
A u mojego brata było liczone liczby gościu panna młoda miała więcej więc płacono było 3/4 do 1/4 na wódkę i jedzenie a resztę na pół
obrączki mąż i każdy płacił za swoich gości, pozostałe po połowie
A u mnie tam bylo tak.Za moich gości placiłam ja sama a za resztę czyli orkiestra kosciol itp to na poł z młodym
Troche bez sensu takie dzielenie na pol. My przed slubem mieszkalismy juz razem, oboje pracowalismy i pieniadze byly wspolne. Zadne z nas nie liczylo ile drugie odklada do "skarpety". Po prostu, zbieralismy przez dluzszy czas pieniadze, a jak juz uzbieralismy, to wyprawilismy sobie wesele. Bez niczyjej pomocy.
Jezeli juz trzymacie sie tradycji, to slyszalem o takiej, gdzie za gosci panny mlodej placili rodzice panny mlodej, a gosci pana mlodego placili rodzice pana mlodego. Co do samochodu itd juz nie pamietam jak to bylo. W kazdym razie chodzilo o to, ze mlodzi wydawali jak najmniej, a wiekszosc kasy szla z kieszeni rodzicow.
jak sami sobie płacicie bez pomocy rodziców to i tak z jednego budzetu idzie. Ale u mnie było tak. Goscie w lokalu każdy wiedział ile zaprosił było płacone każdy za swoich, orkiestra na poł, kwiatki i stroki, plus ubranie auta płaciła świadkowa ze świadkiem, sami się policzyli z tym. Kamerę, sesje slubną płacilismy juz sami. Autokary dla swoch gości każdy sam.
Tradycje są różne, mam znajomych w okolicy Buska Zdroju, gdzie pan młody kupuje sukienkę żonie lub robi to teściowa. Chore to trochę.