Zima była cudowna ponad 1 metr śniegu. Orła się robiło. Przemoknięte, przemarznięte wracało się do chaty. Gdzie lampą naftową się paliło. Oj były czasy.
Pamiętam lampę naftową u kuzynostwa. Przy tej lampie pomagałam im odrabiać lekcje. Wyrwali się potem do miasta, do szkół i po trupach na stanowiska. Tak im zostało do dzisiaj.
A jedliście kiedyś w dzieciństwie ogórki świeże posypane cukrem?Smakują jak arbuz (nawet zrobiłam sobie teraz i właśnie jem).Takie to były czasy.Czekolada- czekoladopodobna i ogórki-arbuzopodobne, ale było wszystko takie doceniane i pyszne.Zachęcam do spróbowania z tym cukrem.Pychota.
Lody bambino, podpłomyki, swojski chleb i drożdżowy pacek z pieca kaflowego oczywiście z mlekiem prosto od krowy, groszki kakaowe lub biało - zielone w okrągłym plastikowym pudełeczku z zasuwaną dziurką, swojski chleb, w domu robiona wędlina, ciepłe chrupiące skwarki podkradane mamie podczas topnienia słoniny lub błony. I jeszcze kubańskie pomarańcze, woda z sokiem z ulicy lub domowego syfonu na wymienne naboje, pomarańczowy ser żółty, masło solone na wagę, pyszne kukułki i lane kluski na mleku których nienawidziłam. A w Wigilię najbardziej smakowały mi racuchy mojej babci. Gdyby ktoś miał sprawdzony przepis na takie pyszne wigilijne racuchy, to proszę o przepis.
Kurczaki mrożone, wystane w kolejce ,albo karp na Wigilię.
Woda z saturatora. I wata na patyku na Rawszczyznie
Lody w Wąskiej uliczce, z wody i mleka w proszku.
Jabłka Papierowki ukradżonę po drodze powrotnej ,z Gutwinu
pianki, w prlu w warzywniakach można było kupić takie pianki, nie takie małe w torebce jak teraz ale jedna duża pianka w celafonie długości ok 10 cm na 6 cm i grubosci ok 4 cm, strasznie boleję że nigdzie nie można ich już kupić
Też poproszę o sprawdzony przepis na prawdziwe wigilijne racuchy
zimą to lizało się sople lodowe, które wisiały pod dachem jak woda ściekała
A jak smakowały. Te zaspy po pas. Oby te zimy wróciły.
Te ciastka to bylo cos zwłaszcza te ponczowe juz nigdzie takich nie ma...i te cukierki irysy na wagę w szarej torebce i kioski ruchu pachnialy tak fajnie tymi biletami a w kioskach a to gumy a to batonik Pawelek a to lizaki.I sama ta atmosfera przepełnione czerwone autobusy,śmiech,życie towarzyskie kwitlo a jak ktos miał imieniny to salatka jarzynowa musiała byc.Ja pamiętam tez jak mój dziadziuś palil popularne,klubowe papieroski.
Do mnie przyjeżdżało cioteczne rodzeństwo z zachodniopomorskiego. Zawsze przywozili coś, co robiło na mnie wrażenie, np. jakieś nowinki techniczne. Pamiętam też jak gotowałam psom "obiady". Brałam ospę (zmielone zboże), którą dziadek robił dla świń, zalewałam to gorącym lub zimnym mlekiem i to była zupa dla psów :) zawsze zjadały ze smakiem, a zanim im to dałam, sama próbowałam ha ha.
Gdzieś mam ten przepis, co roku robię według niego racuchy na wigilię kultywując tradycję. Postaram się wrzucić wieczorem jak nie zapomnę ;)
a te śledzie co były dawniej takie całe w beczkach solone. Przepycha były jak jeszcze babcia zrobiła po swojemu. Albo paluchy z makiem swojsko robione. Ale by teraz zjadł. Takie postne było wszystko.
Będę wdzięczna za przepis na racuchy