Jakis link do tego ogolnopolskiego zestawienia?
Zrób sobie i ty grupę jak jesteś zdrowy jak ryba i nie podskakuj z zazdrości.Może na główkę? Masz szansę.
Kwestia honoru i moralności.
Pracownika, pracodawcy i przede wszystkim lekarza.
Skoro wszyscy kręcą lody na tej samej sprawie, to ciężko to przerwać.
To zwykłe przestępstwo ale nikt nie chce przerwać milczenia.
Patologia.
Uważam, że osoby pracujące w ochronie zdrowia — w tym zarówno pielęgniarki, jak i lekarze — powinny wykazywać się odpowiednimi kompetencjami poznawczymi i decyzyjnymi. W niektórych sytuacjach trudno bowiem stwierdzić, czy mamy do czynienia ze złą wolą, brakiem wystarczających kwalifikacji czy po prostu rażącym błędem w ocenie sytuacji.
Czy wiecie, czym jest tzw. pomroczność jasna? To stan przejściowego zaburzenia świadomości, w którym dochodzi do poważnych problemów z logicznym myśleniem i oceną rzeczywistości.
A co z Tymi co nie mają załatwioną pracę,mają umierać z głodu?
W szpitalu pracowały po 7 godzin dziennie niepełnosprawne z drugimi grupami. Dyrektor Kopiec taki był kompetentny, że aż troje doradców sobie zatrudnił, którzy łącznie zarabiali tyle, co on sam.
Nie każda osoba z niepełnosprawnością porusza się na wózku. To fakt znany medycynie, socjologii, a także — jak się okazuje — wciąż nie wszystkim praktykom zdrowego rozsądku. Niepełnosprawność bywa niewidoczna, cicha i skutecznie maskowana pozorami normalnego funkcjonowania.
Być może dlatego w niektórych sytuacjach można odnieść wrażenie, że w ochronie zdrowia, obok dyplomu i pieczątki, przydałby się jeszcze egzamin z logicznego myślenia. Trudno bowiem czasem ustalić, czy obserwujemy przejaw złośliwości, niedostatecznych kompetencji, czy raczej krótkotrwały kryzys zdolności poznawczych.
I tu na scenę wchodzi pojęcie pomroczności jasnej — stan fascynujący, w którym człowiek mówi płynnie, wygląda profesjonalnie, a mimo to podejmuje decyzje, które sugerują, że rozum wyszedł na kawę i zapomniał wrócić. Na szczęście stan ten bywa przejściowy. Gorzej, jeśli występuje systemowo.
Poniżej masz satyryczny felieton...
---
### Rozum na dyżurze
Utarte jest przekonanie, że niepełnosprawność zawsze da się rozpoznać na pierwszy rzut oka. Najlepiej, gdy towarzyszy jej wózek, kula albo przynajmniej wyraźna instrukcja obsługi. Tymczasem rzeczywistość bywa bardziej wyrafinowana — niektóre ograniczenia są niewidoczne, ciche i potrafią świetnie funkcjonować w garniturze, fartuchu lub za biurkiem.
Z tego powodu coraz częściej pojawia się pytanie, czy w niektórych zawodach — zwłaszcza tych odpowiedzialnych za zdrowie innych — oprócz dyplomu i pieczątki nie przydałby się okresowy przegląd zdrowego rozsądku. Nie chodzi o wiedzę z podręczników, lecz o umiejętność logicznego myślenia, kojarzenia faktów i reagowania adekwatnie do sytuacji.
Bo bywają momenty, gdy pacjent wychodzi z gabinetu nie tyle z poczuciem ulgi, ile z filozoficzną refleksją: „Czy to była zła wola, brak kompetencji, czy może chwilowe zawieszenie systemu?”. I tu z pomocą przychodzi termin niemal poetycki — *pomroczność jasna*. Stan, w którym wszystko wygląda normalnie: mowa płynna, ton pewny, procedury znane. Jedynie decyzje sugerują, że rozum właśnie wyszedł na przerwę i nie zostawił informacji, kiedy wróci.
Oczywiście, każdemu może zdarzyć się gorszy dzień. Problem zaczyna się wtedy, gdy gorszy dzień staje się normą, a „chwilowe” zamienia się w „etatowe”. Wtedy pacjent nie potrzebuje już tylko leczenia — potrzebuje instrukcji, jak poruszać się po labiryncie absurdów.
Pozostaje mieć nadzieję, że zdrowy rozsądek również ma swój grafik dyżurów. I że wróci na nie szybciej, niż zdążymy się przyzwyczaić do jego nieobecności.
---
Jeśli chcesz, mogę:
* uczynić tekst **bardziej zjadliwym**,
* skrócić go do formy **mocnego komentarza**,
* albo przerobić na **felieton stricte medyczny** z humorem.
1) Rozum — nieobecny na dyżurze
Niepełnosprawność wciąż wielu osobom kojarzy się wyłącznie z wózkiem inwalidzkim. To wygodne uproszczenie, bo pozwala sądzić, że wszystko inne działa bez zarzutu. Tymczasem rzeczywistość bywa znacznie subtelniejsza — niektóre deficyty nie wymagają ramp ani wind, wystarczy biurko, fartuch i stanowcze „nie da się”.
W ochronie zdrowia szczególnie często można odnieść wrażenie, że dyplom bywa traktowany jak amulet: raz zdobyty, ma chronić przed wszelkimi brakami logicznego myślenia do końca kariery. A przecież między „znam procedurę” a „rozumiem, co robię” potrafi istnieć przepaść.
Pacjent, opuszczając gabinet, nierzadko nie wie, czy padł ofiarą złej woli, braku kompetencji czy po prostu urzędniczego automatyzmu myślenia. Wszystko wygląda poprawnie — język fachowy, ton profesjonalny, pieczątka przybita. Tylko sens gdzieś się zgubił po drodze.
W takich momentach przypomina się termin pomroczność jasna — stan, w którym człowiek funkcjonuje pozornie normalnie, lecz decyzje, które podejmuje, wskazują, że myślenie analityczne zostało chwilowo zawieszone. Problem w tym, że „chwilowo” bywa w niektórych miejscach wyjątkowo długie.
A pacjent? Pacjent ma tylko nadzieję, że zanim system uzna absurd za standard, rozum wróci na dyżur. Najlepiej z urlopu bezterminowego.
Medycyna oparta na dowodach… i domysłach
Medycyna XXI wieku opiera się na dowodach naukowych, procedurach i standardach. Przynajmniej w teorii. W praktyce bywa, że do tego zestawu dochodzi jeszcze element mniej formalny: indywidualna interpretacja rzeczywistości przez personel.
Niepełnosprawność, podobnie jak choroba, nie zawsze jest widoczna gołym okiem. Dotyczy to zresztą nie tylko pacjentów. Czasami także wśród pracowników ochrony zdrowia można zaobserwować subtelne deficyty — na przykład w zakresie logicznego wnioskowania lub elastycznego myślenia klinicznego.
Z punktu widzenia pacjenta sytuacja wygląda wtedy dość osobliwie. Objawy są jasne, problem znany, rozwiązanie opisane w podręcznikach. A mimo to słyszy on odpowiedzi, które bardziej przypominają zagadki logiczne niż decyzje medyczne. Wszystko zgodnie z procedurą — tylko efekt końcowy nie bardzo.
Tu warto przypomnieć pojęcie pomroczności jasnej — znane psychiatrii jako przejściowe zaburzenie świadomości. Stan, w którym człowiek mówi logicznie, zachowuje się poprawnie, lecz podejmowane decyzje budzą pewne… diagnostyczne zdziwienie.
Oczywiście każdy lekarz ma prawo do gorszego dnia. Problem pojawia się wtedy, gdy gorszy dzień zaczyna pełnić funkcję stałego elementu systemu. Wtedy nawet najlepsze procedury nie pomogą, jeśli zabraknie tego najprostszego narzędzia medycznego — zdrowego rozsądku.
Na szczęście medycyna zna przypadki samoistnych remisji. Pozostaje wierzyć, że dotyczą one również niektórych procesów myślowych.
---
Medycyna oparta na dowodach… i domysłach
Medycyna XXI wieku opiera się na dowodach naukowych, procedurach i standardach. Przynajmniej w teorii. W praktyce bywa, że do tego zestawu dochodzi jeszcze element mniej formalny: indywidualna interpretacja rzeczywistości przez personel.
Niepełnosprawność, podobnie jak choroba, nie zawsze jest widoczna gołym okiem. Dotyczy to zresztą nie tylko pacjentów. Czasami także wśród pracowników ochrony zdrowia można zaobserwować subtelne deficyty — na przykład w zakresie logicznego wnioskowania lub elastycznego myślenia klinicznego.
Z punktu widzenia pacjenta sytuacja wygląda wtedy dość osobliwie. Objawy są jasne, problem znany, rozwiązanie opisane w podręcznikach. A mimo to słyszy on odpowiedzi, które bardziej przypominają zagadki logiczne niż decyzje medyczne. Wszystko zgodnie z procedurą — tylko efekt końcowy nie bardzo.
Tu warto przypomnieć pojęcie pomroczności jasnej — znane psychiatrii jako przejściowe zaburzenie świadomości. Stan, w którym człowiek mówi logicznie, zachowuje się poprawnie, lecz podejmowane decyzje budzą pewne… diagnostyczne zdziwienie.
Oczywiście każdy lekarz ma prawo do gorszego dnia. Problem pojawia się wtedy, gdy gorszy dzień zaczyna pełnić funkcję stałego elementu systemu. Wtedy nawet najlepsze procedury nie pomogą, jeśli zabraknie tego najprostszego narzędzia medycznego — zdrowego rozsądku.
Na szczęście medycyna zna przypadki samoistnych remisji. Pozostaje wierzyć, że dotyczą one również niektórych procesów myślowych.