"Nauczycielki na portalach randkowych"
W pewnym europejskim mieście, gdzie kawę serwowano z większą atencją niż śniadanie dzieciom, pojawiło się zjawisko, o którym mówiono tylko szeptem. W kawiarniach, na siłowniach, w gabinetach masażu i przy wieczornych kieliszkach prosecco — wszędzie krążyła ta sama plotka:
– Uczyła cię już Vanessa?
Nie chodziło jednak o Vanessę z kursu francuskiego, chociaż ona też miała swój urok. Chodziło o inną Vanessę. I o Chloe. I jeszcze o Tatianę. Trzy kobiety, które nie miały dyplomów pedagogicznych, ale za to oferowały korepetycje z... życia w najczystszej formie.
W internecie nazywały się subtelnie:
- Vanessa – sensual coach z dojazdem, zajęcia indywidualne i w parach, nauczanie przez praktykę.
- Tatiana – masażystka relacji interpersonalnych, z doświadczeniem w pracy z wymagającymi uczniami.
- Chloe – prywatne sesje kamasutry. Korepetycje dla opornych i ambitnych.
Nie miały swoich salek ani tablic suchościeralnych. Zamiast tego — aksamitne zasłony, świece, delikatna muzyka i materace, których ergonomia przekraczała potrzeby zdrowotne kręgosłupa. Ich zajęcia nie trwały 45 minut, tylko "tak długo, jak trzeba, by przyswoić materiał".
Pewnego dnia lokalny portal informacyjny opublikował tekst pt. „Kryzys w edukacji? Nie dla wszystkich!”, opisując wzrost liczby samozwańczych nauczycielek w mieście. Artykuł nie podawał nazwisk, ale zdjęcia stockowe ilustrujące temat przedstawiały kobiety w pończochach, okularach i z notatnikiem — no przecież wiadomo, że poważna edukacja wymaga rekwizytów.
Miasto zaczęło szeptać:
– Mój sąsiad bierze lekcje dwa razy w tygodniu…
– Kolega z biura mówił, że wreszcie zrozumiał "pozycję lidera"...
– A mój mąż wraca z "kursu angielskiego" tak szczęśliwy, że aż dziwnie miło z nim porozmawiać.
Niektórzy panowie nawet zaczęli się przechwalać:
– Ja jestem już na poziomie B2.
– B2? Ja mam pakiet MasterClass z Tatianą. Cztery sesje i certyfikat. W ramce. Wisi w garażu.
Oczywiście nie wszystkim się to podobało. Lokalna rada etyki domowej wydała oświadczenie, że "edukacja to misja, a nie pozycja", ale zderzenie z rynkiem było brutalne. Vanessa miała kalendarz zapełniony na trzy tygodnie do przodu, Tatiana brała tylko uczniów z polecenia, a Chloe? Chloe zaczęła prowadzić webinary.
Największą popularnością cieszyły się warsztaty "Nie leż jak kłoda", "Zastosowanie kamasutry w warunkach miejskich" oraz "Korepetycje z inicjatywy – czyli jak nie być biernym uczniem".
Plotka głosiła, że Chloe została nawet zaproszona do programu śniadaniowego, ale musiała odmówić, bo akurat miała trzygodzinne zajęcia z ambitnym studentem z Norwegii.
Morał?
Nie każda nauczycielka ma kredę w dłoni — niektóre uczą życia bez użycia tablicy. A lekcje, które naprawdę zapadają w pamięć, rzadko mieszczą się w szkolnym planie.
Stare dziady, jak Dyzio marzyciele. Obwisłe brzuchy, śliniące się gęby , zasapane ,bo przecież już ledwo co z tym brzuszyskiem lezie, ale jeszcze by pofiglował. Najpierw sprawdzić panowie w łazience czy coś tam spod brzucha wyskoczy , czy raczej pozostanie wam macanka pt. gdzie jesteś?
21.42 no na pewno nic nie drygnie na widok takiej rozklapichy jak ty madka, jestes juz w fazie kobietona?
Niektórzy podobno robią zdjęcia na siłowni... i jak zostaną przyłapani na gorącym uczynku, to straszą społeczeństwo sądem i krzyczą, że padli ofiarą brutalnej propagandy politycznej.
Tu siłownia, tu brzuszki. A jakoś rzaden nie chodzi na densingi dla seniorów i panie muszą tańczyć same. Przedziwne to.
8.11 nawet podsluchiwac elektroniczna nianią nie umieją