Pani Ogórek była niedawno w Ostrowcu. Promowała swoją książkę
Lokalna TV 11 grudnia 2024 https://www.youtube.com/watch?v=aPSn0Y9MdBc
"TELEWIZJA POLSKA" SPÓŁKA AKCYJNA - KRS 0000100679
Rada Nadzorcza
22.05.2006 - 29.12.2006 - Zbigniew Walenty Cieślak ur. 11-02-1954 r.
Wojskowa Komenda Uzupełnień Warszawa-Mokotów w Warszawie 1975-1990 | IPN BU 2936/471 Karta ewidencyjna żołnierza wojskowych organów bezpieczeństwa państwa dot. ppor. Zbigniew Walenty Cieślak, imię ojca: Józef, ur. 11-02-1954 r. https://inwentarz.ipn.gov.pl/node/3421255
1) Fundacja Niezależnych Inicjatyw Studenckich Im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego KRS 0000418372
2) "TELEWIZJA POLSKA" SPÓŁKA AKCYJNA KRS 0000100679
3) Fundacja Akademii Teologii Katolickiej Dla Wspierania Rozwoju Chrześcijańskich Nauk Społecznych I Społecznej Gospodarki Rynkowej - W Likwidacji KRS 0000095810
4) PEKPOL - Wytwórnia Wędlin I Konserw Spółka Z Ograniczoną Odpowiedzialnością KRS 0000074886
https://www.imsig.pl/szukaj/osoba,ZBIGNIEW,CIE%C5%9ALAK,afeab8fdfee
Czyli telewizja była jakby wojskowa, bo nadzorowana przez dawną bezpiekę wojskową?
Tajemnice wojskowej bezpieki 08.11.2008 https://iap.pl/wiadomosci/tajemnice-wojskowej-bezpieki,3a1272
Dziś, pod rządmai Tuska całe to szambo wróciło do władzy.
Elity POstkomunistyczne nie odpuszczą..to mafia pokoleniowa z układami a szary człowieczek to konsument i robotnik więc nie łudźcie się na polepszenie
Więcej mi się nie chciało szukać, także jak się komuś chce grzebać, to może jeszcze znajdzie jakiegoś bezpieczniaka w dawnym TVP czy w PR (Polskim Radio).
Spada oglądalność ale trzeba utrzymać kłamstwa i propagandę Tuska.
A w międzyczasie ministrowie i wice dostaną za darmi wynajm mieszkania. Za darmo, czyli z moich podatków. I co? dalej ...iecie PIS? Czy może koalicja was.
To był naprawdę trudny dzień dla pseudodziennikarzy. Właściwie – jeden z tych dni, kiedy "wolne media" pokazują, jak bardzo są wolne… od zasad, przyzwoitości i elementarnego poczucia wstydu.
Marek Czyż, ten sam, który przez dwa lata konsekwentnie okłada Polaków terminologią "neo" – neoKRS, neosędzia – nagle doznał olśnienia i odkrył, że nie wolno mówić "pseudodziennikarka". Wyrwał więc mikrofon działaczowi Konfederacji, który próbował zadać pytanie dotyczące męża świętej Justyny Dobrosz-Oracz z Partii Wolne Media.
Czyż wyrwał mu mikrofon z dłoni. To nie był odruch emocjonalny – to była demonstracja siły. Symboliczna scena, w której ujrzeliśmy całą prawdę o czystej wodzie Czyża. Ujrzeliśmy strach w najczystszej postaci. Zobaczyliśmy, że "pluralizm" według Koalicji Obywatelskiej polega na tym, że każdy może mieć swoje zdanie - o ile jest to zdanie spójne z naszym.
I właśnie tu zaczyna się problem dla zwykłych ludzi. Bo gdy tacy pseudodziennikarze kształtują przekaz, Polacy nie dostają informacji – tylko instrukcję myślenia. Każdy, kto zada pytanie, zostaje nazwany trolem, agentem, "symetrystą".
W efekcie społeczeństwo przestaje rozmawiać, a zaczyna powtarzać hasła. To nie jest już debata publiczna – to tresura emocji. Zamiast argumentów – etykietki. Zamiast faktów – nienawiść w kolorze niebiesko-żółtym umorusana ubeckimi medalami.
To nie wszystko. Trudny dzień nie ominął pseudoredaktor Biedrzyckiej. Ja nawet lubię, jak ona się tak intelektualnie spina, żeby powiedzieć coś trudniejszym słowem, bo człowiek ma wrażenie, że jeszcze chwila i te dwa ostatnie zwoje zwyczajnie wyfruną od nadmiaru myślenia.
Otóż Kamilka z powagą godną wykładowcy etyki medialnej stwierdziła, że Robert Bąkiewicz jest "osobą intelektualnie ograniczoną". I to był ten magiczny moment telewizyjny, w którym widz mógł zobaczyć, jak twarz wypowiadającej te słowa kobiety na ułamek sekundy zdradza myśl: "O cholera, no przecież to też o mnie".
Brak refleksji, brak klasy, brak samokontroli. To ich rycerskie hasło.
Bo kiedy kłamstwo i pogarda stają się fundamentem przekazu publicznego, społeczeństwo traci zdolność rozróżniania prawdy od manipulacji. A naród, który przestaje ufać swoim oczom i uszom, jest już gotowy, by dać się prowadzić – byle ktoś krzyczał wystarczająco głośno, że to w imię demokracji.
Pewne jest jedno. Kiedy władza widzi swój koniec, traci nerwy i rzuca się na mikrofon, żeby uciszyć przeciwnika. Traci rozum. A kiedy traci sens, zostaje jej już tylko emocja, cenzura, silny razem drwal w Ministerstwie Sprawiedliwości i mąż propagandystki na państwowej posadzie.
To jest koniec. Nie symboliczny, nie polityczny – egzystencjalny. Bo władza Koalicji Obywatelskiej gnije. I nawet "neodziennikarze" to dostrzegają, frustrując się, bo to po części właśnie przez nich. I gdzieś głęboko, w tym niebycie intelektualnym, odzywa się w nich przeczucie, że to będzie koniec. Również ich koniec. Koniec Partii Wolne Media.