Dziennikarz "DGP" o powrocie polskiej delegacji z Londynu:
- Zajmujemy miejsca na pokładzie. Wchodzą przedstawiciele rządu. Szybko na jaw wychodzi prosta prawda: dwóch samolotów nie da się zapakować do jednego, brakuje miejsc. Pozbycie się nadbagażu w postaci osób stojących nie rozwiązuje problemu, samolot nadal jest źle wyważony - tak opisuje swój powrót z Londynu dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Zbigniew Parafianowicz.
Polska delegacja z premier Beatą Szydło na czele wracała z Londynu w ub. poniedziałek. Dziennikarze, którzy jej towarzyszyli, przylecieli do stolicy Wielkiej Brytanii wojskową casą. Kiedy mieli wracać, okazało się, że ktoś podjął decyzję, że polecą razem z przedstawicielami rządu embraerem 175
Gdy wszyscy wsiedli do samolotu, okazało się, że brakuje miejsc.
„Szybko na jaw wychodzi prosta prawda: dwóch samolotów nie da się zapakować do jednego. (...) Kilka osób stoi. Zaczynają się nerwowe negocjacje: kto leci, kto zostaje na casę, która wystartuje za sześć godzin. Pozbycie się nadbagażu w postaci osób stojących nie rozwiązuje problemu. Po krótkiej analizie okazuje się, że samolot nadal jest źle wyważony (większość siedzi z tyłu, z przodu jest salonka z mniejszą liczbą osób). Trzeba zwolnić jeszcze dwa tylne rzędy. W sumie osiem miejsc” - pisze Parafianowicz.
Na pokładzie źle wyważonego samolotu są: premier Beata Szydło, wicepremier Mateusz Morawiecki, szef MSZ Witold Waszczykowski, minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak, szef MON Antoni Macierewicz i jedna z najważniejszych postaci polskiej armii - generał Marek Tomaszycki.
Dziennikarz podkreśla, że mimo poważnej sytuacji cały czas panowało przekonanie, że „na pewno jakoś to będzie”, nikt nie chciał podjąć decyzji o rozłączeniu dwóch samolotów. Interweniować musiał kapitan embraera. Wyszedł z kabiny i poinformował, że nie poleci, dopóki problem nie zostanie rozwiązany.
„W końcu, po kilkudziesięciu minutach negocjacji, samolot opuszcza grupa ochotników i tych, którzy zostali nakłonieni do wyjścia przez swoich szefów. Jeden z dziennikarzy relacjonuje ministrowi Waszczykowskiemu, o co chodzi w zamieszaniu. Pada określenie: to tupolewizm. Z niemal godzinnym opóźnieniem samolot, w końcu prawidłowo wyważony, odlatuje do Polski. Brytyjska obsługa naziemna oddycha z ulgą” - pisze Parafianowicz.
Podkreśla, że mimo pozytywnego zakończenia całej sprawy pozostaje wiele pytań. M.in. dlaczego w jednym samolocie znaleźli się premier, wicepremier, szefowie trzech ministerstw i dowódca operacyjny sił zbrojnych? Kto podjął decyzję o połączeniu lotów i jak obliczył, że wszyscy się zmieszczą, i czy znał zasady wyważenia rządowego embraera? Dlaczego pasażerowie nie mieli przypisanych miejsc i dlaczego nie było nikogo, kto mógłby sprawnie odkręcić tę sytuację?
Parafianowicz przypomina, że to niejedyny tego typu incydent z udziałem VIP-ów w ostatnim czasie. W ub. czwartek na pokładzie embraera, którym leciał prezydent Andrzej Duda, doszło do awarii systemu komputerowego, a w połowie stycznia miał miejsce wypadek z udziałem jego bmw.
Hehe, ręce opadają...
Czyli kapitan udaremnił kolejny zamach.
Czy nasz rzad nigdy nie dostanie nauczki po Tupolewie,czy potrzeba nastepnego potwierdzenia ! Nie rozumiem jak mozna tak szastac czyims zyciem .Wydaje mi sie ze jak nastepny caly rzad w komplecie zleci na ziemie to wtedy ktos sie wreszcie ocknie .Ale bedzie juz za pozno.Szkoda ze mamy tak ciezko myslacych rzadzacych ,w sumie gdyby bylo inaczej to nasz kraj stalby na wyzszym poziomie.
Chcesz trafić do sądu za kradzież własności intelektualnej? Jak coś cytujesz, to masz obowiązek podania źródła.
O krok od kolejnej tragedii? Dla przypomnienia jak było z lotem do Smoleńska: Pismo min. W. Stasiaka, które wyjaśnia kto był organizatorem wylotu do Smoleńska:
„Warszawa, 5 marca 2010
Pan Bronisław Komorowski
Marszałek Sejmu RP
Z upoważnienia Pana Prezydenta RP pragnę poinformować, że na uroczystości 70 rocznicy zbrodni katyńskiej w dniu 10.04.2010 w Katyniu Kancelaria Prezydenta RP
organizuje przelot samolotu specjalnego. Obok Pana Prezydenta, w skład wchodzą przedstawiciele rodzin katyńskich, wojska, duchowieństwo, osoby zaproszone przez Pana Prezydenta.
Liczba miejsc w samolocie jest ograniczona. Odpowiadając jednak na prośbę Pana Marszałka proponuje udostępnienie miejsc w samolocie dla 12 przedstawicieli parlamentu, po trzech z każdego klubu.
W związku z koniecznością prowadzenia dalszych prac organizacyjnych proszę o przekazanie listy osób zgłoszonych na uroczystości.
Władysław Stasiak”
I jeszcze kilka cytatów:
"Każdy kto będzie próbował zmienić miejsce lądowania prezydenckiego samolotu zostanie oskarżony o utrudnianie prezydentowi RP sprawowanie władzy."
Jarosław Kaczyński
I przyszedł marzec 2010r, I w TVP pojawił się prezydent RP z wystąpieniem.
Do sprawdzenia w archiwach TVP.
Oto co powiedział:
Ja i moja kancelaria przygotujemy wizytę w Smoleńsku. Tusk i rząd mają się do tej wizyty nie wtrącać.
Lech Kaczyński
Tamta wizyta była tak samo przygotowana przez ludzi z Kancelarii Prezydenta jak i ten lot z Londynu.
Na szczęście tym razem pilot był cywilem i decydował
I oczywiście jak się można było spodziewać tym razem całe zamieszanie z wizytą rządową w Londynie i bałaganem wszelakim na pokładzie samolotu to wina ..... PO.
A zastanawialiście się kiedyś nad faktem kto najwięcej zyskał na Smoleńsku??? Bo mnie coś się kołata pogłowie o jakimś Kainie i Ablu...
Szkoda tylko, że PIS nie widzi swoich błędów, niedociągnięć, źle podjętych decyzji lub w ogóle, a tylko słyszymy, że to wina PO, że to..., że tamto... Jak tego słucham, to żołądek nicuje mi się na drugą stronę, bo jeszcze trochę tego marudzenia z ich strony, a wystąpię o odszkodowania - bo to działa na moją psychikę. Nie wyobrażam sobie np. Dyrektora w firmie, który obejmuje stanowisko i zamiast wziąć się za porządną robotę, to narzeka na poprzednika i takim gadaniem skłóca i dzieli załogę. Czy w takim zakładzie jest przyjemna atmosfera, a Dyrektor może pochwalić się szacunkiem swoich podwładnych?