Niezbyt dobre pytanie Gościu z 07:16, bowiem wiadomo, że wówczas tracili wysokość.
W czasie, gdy byli na wysokości od 200 m (drugi komunikat: 8:40:32,4 TAWS - TERRAIN AHEAD) do 100 m, najprawdopodobniej zareagowano na dwa pierwsze komunikaty TAWS, bowiem 8:40:42,6 członek załogi – 100, 8:40:48,7 członek załogi – 100 (czyli prędkość opadania znacznie spadła), co potwierdził o 8:40:49,2 członek załogi – W NORMIE (wysokość względnie się ustabilizowała).
W tym czasie kontroler, powtarzając (od 8-go kilometra ciągle 'myląc się') jak zdarta płyta formułkę, ogłosił: 8:40:38,7 – 2 na kursie i ścieżce, podczas gdy byli poniżej ścieżki (i nie na kursie!!!).
Tak więc pytanie „Co robili poniżej wysokości decyzji (100 m)?” raczej powinno brzmieć: dlaczego pomimo ww. reakcji oraz komendy „Odchodzimy” szybko opadali?
1. Kontroler nie miał podglądu wysokości.
2. Poniżej 100 m znaleźli się bo chcieli zobaczyć koniecznie cokolwiek.
3. Prędkość spadania była za duża od początku, za późno rozpoczęto podejście (dlaczego?)
4. O zejściu poniżej 100 m decyduje kapitan
5. Spokojny głos spokojnie odczytuje 100, 90, 80, 70 itd i żadnej nerwowości nie ma
6. Brak odpowiedzi na komunikaty Rosjan
7. "Dzień dobry Panom Generałom"
O k.....
Gościu z dziś, 08:45, skoro „Kontroler nie miał podglądu wysokości”, to o czym i o do kogo głosił np. „2 na kursie i ścieżce”?
Jesteś też mało precyzyjny. Przypominam, „8:40:48,7 – członek załogi – 100”, „8:40:49,2 – członek załogi – W normie”, To raczej oznacza, że właśnie z tej wysokości (100 m) „chcieli zobaczyć koniecznie cokolwiek” (prędkość opadania znacznie nieco wcześniej spadła).
Natomiast ułamek sekundy później, gdy padło: „8:40:49,6 – (drugi pilot) – 90” i „8:40:50,0 – członek załogi – 80”, natychmiast (drugi pilot) nakazał: „8:40:50,5 – drugi pilot – Odchodzimy”. W żadnym wypadku to nie oznacza, że „Poniżej 100 m znaleźli się bo chcieli zobaczyć koniecznie cokolwiek”, a już na pewno nie oznacza to, że zdecydował „O zejściu poniżej 100 m” kapitan.
Nie chcę też zbytnio mądrzyć się, ale istnieją opinie, że na 6 kilometrze zniżania samolot był o 120 m za wysoko i 125 m na lewo od kursu (tymczasem kontroler nadal mówił: „jesteście na kursie i ścieżce” !!!). Wówczas załoga sama zorientowała się, że jest za wysoko i zwiększyła prędkość zniżania (manewr skądinąd niebezpieczny, bo może także utrudnić „odejście”). To nie może oznaczać, że „prędkość spadania była za duża od początku”.
Należy też pamiętać, że od 8-go kilometra (choćby nawet nieco spóźnili na 10-tym podejście), kontroler nieustannie mówił: „jesteście na kursie i ścieżce” !!!.
Znacznym przegięciem jest też napisanie, iż „Spokojny głos spokojnie odczytuje 100, 90, 80, 70 itd i żadnej nerwowości nie ma”. „Spokojny głos” w niespełna 4 sek. odczytał: 60, 50, 40, 30, 20. Gdzie tu czas na okazanie zdenerwowania?
Kontroler natomiast dopiero na ok. 4 sek. przed upadkiem samolotu z pasażerami zapodał: „Odejście na drugi krąg”!!!.
Tak więc pytanie o przyczynę szybkiego opadania poniżej 100-90 m nadal pozostaje aktualne.
"Istnieją opinie" - świetne określenie
Co do spokojnego głosu. Wysokość decyzji: 100m. Skoro jedziemy niżej to decyzja została PODJĘTA.
Odczep się od kontrolera, który nie mając potwierdzenia od załogi mówił to co na super sprzęcie widział. A widział plamkę zbliżającą się do lotniska i podawał standartowe informacje. Poniżej 100 m wszystkie decyzje podejmuje kapitan samolotu nie kontroler. Amen.
Gościu z 05:30, ‘Istnieją opinie’ to jest „świetne określenie” - opinie te wypowiadali piloci z 36 Pułku (SPLT) oraz członkowie polskiej spec-komisji.
Natomiast „Skoro jedziemy niżej” nie oznacza, że „decyzja została PODJĘTA” (to istota mojej wątpliwości). Świadczy o tym fakt, że gdy „zeszli” (jak widać: w cudzysłowie) na 90-80 natychmiast padło: „Odchodzimy” (tuż po tym, jak przez ok. 6 sek. utrzymali się na 100 m). Podawanie dalej (przez 3,5 sek.): 60,50,60,30, 20 to zwykłe stwierdzanie faktu (meldowanie, zapewne z przerażeniem w oczach). Gdzie tutaj, oprócz „Odchodzimy”, widać jakąś dodatkową decyzję?
Tu PYTANIE FUNDAMENTALNE: co sprawiło, że „jechali niżej”?!!!?
Co do pracy kontrolerów, to trzeba wiedzieć, jak istotną pełnią funkcję przy startach i lądowaniach, i jak mocna (z potrzeby, konieczności i zwyczaju) jest (wymagana) konfidencja tandemu kontroler-załoga. Tu przytoczę opinię pilota z 36 Pułku: „- Jeśli słyszę ‘na kursie i na ścieżce’, to rozumiem, że ścieżka podejścia do lądowania, jaką sobie wybrałem, jest dobra i nic nie powinno mnie niepokoić.”.
Dlatego też (do @pismen), „Chlopie” masz rację, „obsluga lotniska to sobie mogla w swoj zabytkowy sprzet tylko spogladac co specjalisci wyprawiaja.”. I (lepiej) milczeć!
No chyba, że miała ‘inne rozkazy’. A rozkaz, to rozkaz.
Fajne bajdurzenie, mineli setke i nic nie robili ot tak sobie obnizajac wysokosc. To sie nazywa klitus bajdus dla malych dzieci. A w rzeczywistosci zamiast prowadzic normalna procedure gapili sie w okna starajac sie dostrzec glebe i wyladowac na czuja.
Cały twój wywód jest ambitny, tylko daleko mija się z rzeczywistością. Nagrania z kokpitu i wieży w większości nieczytelne (różnice widoczne jak porównamy analizy przeprowadzone w różnych ośrodkach badawczych) to drobniutki element. Dopiero po zestawieniu z parametrami lotu i zapisem pracy samolotu (a to znacznie ciekawsze) widać jakie decyzje zapadały na pokładzie maszyny.
Na 100 m maszyna mogła:
- kontynuować podejście
- wyrównać lot i rozpocząć wznoszenie celem odejścia na drugi krąg lub lotnisko zapasowe
Jaką decyzję podjęto wiadomo.
@Gość-u z 06:38, a Twój wywód i konkluzja ”Jaka decyzję podjęto wiadomo” jest „na czuja” (jak większość wrzutek @pismen-a, nigdy wywodów), czy tak dla stworzenia aury naukowości?
Ja tylko zauważyłem (na podstawie czytelnych elementów nagrań z kokpitu), że na 100 m lot wyrównano „8:40:49,2 – członek załogi – W normie”, aby następnie , po 1,3 sek. (słownie: jednej i trzy dziesiąte sekundy) padło „Odchodzimy” (@pismen nazywa to „nic nie robili”). Czyż to raczej nie jest ten drugi, sugerowany przez Ciebie, wariant?
Ja sugerowałbym właśnie ten drugi, bo mam ‘odpowiednie’ kwalifikacje (może nie-profesorskie) wynikające z faktu, że od czasu mojej 1-szej Komunię św. (dostałem wówczas zegarek, o ironio, ‘Wiesna’), nauczyłem się mierzyć i analizować zdarzenia w upływającym czasie.
Nie wiem tylko, czy na temat tego ‘doziemnego lotu samolotu’ mam kwalifikacje, aby coś mówić o np. zakamuflowanym spisku (wszak nawet w kraju Rosjan nie rosną 80-cio metrowe brzozy). Chociaż, właściwie coś by się znalazło. W młodości spotkałem się z ‘ciekawym’ zachowaniem syna sąsiada, który robił różne psikusy osobom wchodzącym do jego pokoju: a to po otwarciu drzwi spadał im pluszak na głowę, a to utłuściło się rękę od klamki, … i takie tam.
I znowu bakolandie wciskasz, wyrownali schodzac coraz nizej. Faktyczny cud natury technicznej. Szli na kontakt wzrokowy a haslo "odchodzimy" ani nie zostalo skwitowane ani wykonane. Wiec nie brnij, bo stajesz sie coraz bardziej smieszny.
@pismen, dotrzyj do źródeł i poczytaj na jak długo, osiągnąwszy 100 m, wyrównali i nie zeszli niżej (parafrazując Twój przewrotny język: „wyrównali schodzac coraz nizej” o ZERO metrów) i nie bądź, właśnie Ty, komiczny.
Natomiast „odchodzimy nie zostało skwitowane ani wykonane” nawet na zgłaszanych przez członka załogi 30 czy 20 m. Czyżby nadal nie mieli „kontaktu wzrokowego”?
około 8 sekund, makabrycznie długo utrzymali 100 m i zamiast odejść co zrobili?
Poszli w górę czy w dół? Na jakiej podstawie?
Gorilla, Ty na serio wierzysz w teorie spiskowe ?
Jaki cel mialby Putin w usmierceniu Kaczynskiego ?
@martik, ja nic nie pisałem o „uśmierceniu”. Poza tym, trochę strach publicznie i wcale nie bezimiennie (co jest oczywiste) pisać „Jaki cel …” (jeden?). Tyle osób - w tajemniczych okolicznościach i nie ze starości - pożegnało się z tym światem w związku i po tej katastrofie. Co do wiary teorie spiskowe - przeczytaj poprzednie zdanie … .
Chlopie, decyzje podejmowane byly na pokladzie samolotu a obsluga lotniska to sobie mogla w swoj zabytkowy sprzet tylko spogladac co specjalisci wyprawiaja.
Alarm juz od dawna wyl tylko nikogo to nie obchodzilo. Glownodowodacy musial sie braciszka zapytac co ma robic.
@Gorilla - jednak zakładasz, że zamach był - i to we współpracy między rządami RP i FR (wspólne nagrody za operację "Smoleńsk").
Myślę, że ciężko pojąc to komuś, kto nie miał nic wspólnego z lotnictwem (a szczególnie z lotnictwem postsowieckim), że owo "niech lądują, może się uda" wcale nie jest jakimś wyjątkiem. O ile państwa NATO wypracowały sztywne regulaminy lotów, o tyle w państwach byłego Układu Warszawskiego bardzo wiele decyzji podejmowanych było według "jakoś się uda", a przejście do sztywnych procedur odbywało się z trudem. Przykładem na to może być katastrofa Iskry z 11.11.1998 roku (lot samolotu wymuszony wbrew warunkom pogodowym i stanowisku kierownika lotów, mjr Jacka Sz.)
Znałem wielu pilotów ze Specu. Wiem, w jakich warunkach latali, pod jaką presją, na jakim sprzęcie. To nadal był bastion poprzedniej epoki, w której wykonanie zadania było ważniejsze, niż zdrowie i życie pasażerów. Pilot znał warunki pogodowe, zarówno z wieży, jak i od swoich kolegów, którzy lądowali wcześniej, a mimo to podjął próbę lądowania. Na własne ryzyko, że tak powiem. Zapewne gdyby wylądował czekałaby go jakaś nagroda, ale gdyby podjął decyzję o odejściu na inne lotnisko, z całą pewnością czekałyby go nieprzyjemności. On miał tego doskonałą świadomość, nikt nie musiał mu o tym mówić, rzeczą drugorzędną było, czy gen. Błasik wywierał na nim jakąś presję werbalną, czy nie. Podjął więc niebezpieczną, ryzykowną i opartą na zasadzie "jakoś się uda" decyzję o lądowaniu. Żadne "na kursie i ścieżce" nic tu nie zmieniały.
Myślę też, że w podobnej sytuacji był Plusnin. Oczekiwano od niego przyjęcia samolotu (biorąc pod uwagę rangę wizyty uniemożliwienie uczestniczenia w niej prezydentowi Kaczyńskiemu zakończyłoby się skandalem i te same osoby, które dziś krzyczą o spisku, wówczas krzyczałyby o spisku innej natury). I na niego również wywierana była presja, tym razem już całkiem werbalna. On również wiedział, że jeśli samolot wyląduje, to będzie pochwała, a jeśli odleci, będzie bura. I on też zadziałał (podobnie jak całe jego zwierzchnictwo) według sowieckiego "jakoś to będzie".
I myślę na koniec, że wszystkim w tej najtrudniejszej chwili zabrakło odwagi. Kpt Protasiukowi - żeby przerwać procedurę podejścia do lądowania i odejść na zapasowe lotnisko. Płk Plusninowi - żeby krzyknąć do trutki "Odmawiam zgody na lądowanie". Chyba każdy z nich liczył, że to ktoś inny podejmie decyzję o odejściu.
Tym razem "jakoś to będzie" nie zadziałało. Czasem po prostu nie działa.
Żeby nie było, że nie wiem, o czym gadam - przez siedem lat byłem DRLem na różnych lotniskach...