Nie da sie tego tak wylaczyc. Chcialem i wrocilem do swiata w ktorym nikt mnie nie szanuje. Ktos mnie nazwal nawet morderca.Nie ma prawa nikt. Kim wy jestescie aby moc mnie oceniac?Byliscie tam, widzieliscie to?Nie.Skladalem przysiege ze nigdy nikomu o tym nie opowiem co widzialy moje oczy.Znam smak blota i krwi, krwi nieswojej.Dla mnie zycie tu nic nie znaczy.Tam byly zasady, honor. Moglismy polegac na sobie.Tutaj to nic nie znaczy.Czuje sie ostatni, niepotrzebny, przegrany.Moglem kiedys prowadzic woz bojowy, czolg.Moglem czuc sie potrzebny.Miec zaufanie i jego nie wymagac od innych. Tutaj moge byc co najwyzej parkingowym i otrzymywac pogarde codzien od rzeczywistosci.Kiedys moglem liczyc na przyjaciol, to byli swietni ludzie.Tutaj nic nie ma.Aa.. pamietam jednego z przyjaciol.Wyglupial sie policzki zdobiac dwoma palcami smarem.Rozmawialismy w kolko o jego białym fiacie.Mowil ze bedzie nim jezdzil az koła odpadna.Kiedys na "wschodzie" podeszla do nas dziewczynka z pudełkiem do czyszczenia butow i pyta mnie czy polerowac, czyscic?Mowie ze nie chce a przyjaciel sie zgodzil.Poszedlem po piwo, frytki ktore jadlem byly naprawde za slone.Skrzynka była zaminowana i on ja otworzyl.Wybuch rozerwal go na czesci.Wrzeszczal lezac z bolu a ja mialem na sobie kawalki jego ciala.Chcialem z siebie zrzucic.Mialem na sobie krewww przyjaciela! Probowalem go jakos zbierac, ocalic ale nikt mi nie chcial pomoc.On lezal i krzyczał :" Chce do domu, swojej coreczki i synka i zony.Aniu!!!Kocham was!" Krzyczal i wypowiadal moje imie, w kolko i ze chce do domu i chce jezdzic swoim autem.Ja nie moglem znalesc jego dloni, chyba nie istaniała.Chcialem po bratersku go trzymac za dlon, nie moglem.Nie moge tego zapomniec a minelo juz pare lat.Czasami budze sie i nie wiem gdzie jestem.Nie rozmawiam dzien a czasem i tydzien z nikim.Nie moge o tym zapomniec, nie moge :(((
Daj adres tego dealera,bo dobry ma towar.