michał ano o takim, ze geodeta z wiadrem pieniędzy pewnie potrafi poprawnie napisac ''kSZtałceniu''
Znam temat od podszewki:
1. Z jednej strony musisz wiele lat pracować jako "przynieś, zanieś, pozamiataj" zanim dostaniesz dopuszczony do uprawnień.
2. Egzamin z uprawnień geodezyjnych to znajomość wielu kodeksów i przepisów z dziedziny prawa geodezyjnego, budowlanego, cywilnego, administracyjnego, konstytucyjnego, bhp i wielu, wielu innych.
3. Po przejściu przez takie sito geodeta może zacząć prowadzić własną działalność . Tylko, że bez znajomości raczej "wiaderka pieniędzy" nie zarobi.
Bez układów nie dostanie zleceń, a jeśli nawet takie zlecenie uda mu się zdobyć w wyniku przetargu to jest później dziesiątki sposobów w urzędzie, aby takiego delikwenta przyblokować na wiele miesięcy. Pojedynczy, mały zleceniodawca jakim jest np. właściciel działki może sobie pozwolić na kilka miesięcy "poślizgu". Ale duży zleceniodawca wykonujący roboty na setki tysięcy złotych jeśli nie milionów nie może pozwolić sobie na takie przesunięcie sprzedania roboty inwestorowi o kilka miesięcy. Oznaczałoby to zachwianie jego wypłacalności. I dlatego woli wziąć droższego geodetę, który jednak dzięki temu, że ma w urzędzie szwagierkę przepchnie dokumentację geodezyjną w 2 tygodnie.
Teraz rozumiecie dlaczego usługi geodezyjne "muszą" być drogie?
http://prawo.rp.pl/artykul/833284.html
Jak zawsze latwo przewidziec komu sie to nie podoba.