Aż mi twojej żonki szkoda. Po takiej imprezie na tyłek nie siadzie
Niech ktoś w końcu zamknie to szambo, bo nie daję się czytać innych wątków, tak cuchnie.
Tobie jak widać bardzo pasuje darmowa reklama wątpliwego biznesu. Sporo się mówi na mieście kto tak gloryfikuje ten temat i chyba mają rację.
Oto humorystyczne, nieco absurdalne, ale z morałem opowiadanie pt. „Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?” — z nutą społecznej satyry i lekkością przyprawioną kiszoną kapustą i służbowymi mundurami.
Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście? (czyli o swingersach w mundurze...)
W pewnej spokojnej miejscowości o dźwięcznej nazwie Kapustowo Małe, życie płynęło rytmem burczenia w brzuchach i cichych pomruków z dołu pleców. Miejscowa jednostka mundurowa, czyli Posterunek nr 5, uchodziła za wzorową — aż za bardzo. Policjanci chodzili tam wyprostowani jak ogórki w słoiku, a ich buty lśniły mocniej niż reflektory na dyskotece „Zorza”.
Na czele jednostki stał aspirant Grzegorz „Bąk” Kiszka, człowiek zasad, honoru i nieznośnie głośnych... poglądów. Znany był z tego, że potrafił wyczuć ferment nie tylko w powietrzu społecznym, ale i tym bardziej... trawiennym.
Pewnego dnia, podczas rutynowego patrolu, sierżant Malina doniósł o dziwnych dźwiękach dobiegających z działki nr 213 przy ul. Kapuścianej. Miejsce to od dawna owiane było aurą tajemniczości – należało do niejakiego Zenka „Ogóra” Kalafiora, byłego funkcjonariusza, który po przejściu na emeryturę zajął się hodowlą kiszonek i… organizacją „spotkań integracyjnych”.
Gdy patrol dotarł na miejsce, oczom funkcjonariuszy ukazał się krąg dorosłych obywateli w mundurach, tańczących wokół beczki z kiszoną kapustą. W powietrzu unosiła się mieszanka zapachu czosnku, kminku i… czegoś bardziej organicznego. Gdy muzyka ucichła, z cienia wyszedł Zenek w samych klapkach i powiedział:
— Obywatele! My tu tylko celebrujemy tradycję ludową fermentacji! Naturalny proces, nic nielegalnego!
Aspirant Kiszka skrzywił się, pociągnął nosem i rzucił:
— Bździcie kapuchą, obywatelu? Po czym tak? Co jedliście?!
Zapadła cisza. Po czym jeden z uczestników westchnął:
— Kapuśniak z boczkiem, kiszone jaja i pierogi z bigosem… może jeszcze odrobina kefiru.
Kiszka spojrzał na sierżanta Malinę.
— To nie są zwykłe wiatry, kolego. To zorganizowany odlot fermentacyjno-erotyczny. Swingersi. W mundurach! Kapuściani libertyni!
Śledztwo wykazało, że spotkania organizowane były cyklicznie — zawsze po zakiszeniu nowej partii kapusty, jako rytuał oczyszczenia… duchowego i fizjologicznego. Wszystko zgodnie z zasadą: „Z kiszonki do jedności, z pierda do prawdy”.
Morał?
Czasem to, co śmierdzi, nie zawsze jest zepsute. A to, co wygląda jak nieprzyzwoitość, może być tylko… alternatywną formą integracji służb mundurowych i lokalnych producentów kiszonek.
W Kapustowie Małym nikt już nie pyta „dlaczego” – raczej „po czym?”. Bo jak mawia Zenek Kalafior:
„Prawdziwy obywatel nie pierdzi byle czym.”
Chcesz wersję z jeszcze większym absurdem, elementami satyry politycznej albo stylizowaną na reportaż? Chętnie rozbuduję!
25 lipca 2025 Sok z Ukrainy miał trafić do Polski. Jedna rzecz zaniepokoiła służby
Funkcjonariusze Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) uniemożliwili wprowadzenie na polski rynek partii soku z brzozy pochodzącego z Ukrainy. Oto, co wzbudziło wątpliwości służb.
Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) regularnie sprawdza, jakie produkty mają trafić na polski rynek. Tym razem nieprawidłowości dotyczyły soku z brzozy importowanego z Ukrainy.
ChatGPT:
Pewien admin forum "Swingers Club" nie znał regulaminu. Kiedy ktoś zapytał go, co oznacza "swingers", odpowiedział z uśmiechem:
— To chyba ta nowa grupa taneczna, co tańczy do piosenek "Swing" i "Tango".
Koledzy mu wyjaśnili, że to nie o taniec chodzi, tylko o coś zupełnie innego...
ChatGPT
Swingersi to osoby lub pary, które wybierają się na spotkania seksualne z innymi osobami lub parami, zazwyczaj za zgodą i w ramach ustalonych wcześniej zasad. Zjawisko to jest często związane z seksualnym otwarciem, poszukiwaniem nowych doświadczeń i eksplorowaniem różnych form intymności. Swingersi mogą uczestniczyć w takich spotkaniach indywidualnie lub jako para, a ich celem jest często wspólne przeżywanie nowych wrażeń w bezpiecznym i consensualnym środowisku. Ważne jest, aby wszystkie strony zgadzały się na warunki takich spotkań i przestrzegały zasad bezpieczeństwa.
Najwidoczniej "biznes" cienko przędzie, bo zakamuflowana reklama coraz bardziej nachalna:-) Podobno tam przyjmują tylko tych, którzy mają ze sobą zdjęcia RTG, a w opisie adnotację "Mózgu nie stwierdzono":-)
Nie dajcie się nabrać na brutalną propagandę polityczną. Prawda jest tylko jedna, a oto ona:
W małym miasteczku, tuż obok głównej ulicy, stała wymiennikownia Swingers Club – miejsce, które od wymiany ciepła w układach technicznych przerodziło się w coś znacznie bardziej... osobistego. Wszystko zaczęło się od pewnego Kubańczyka z Jamajki o pseudonimie Paź Królowej, pana Boba, który był specjalistą od wymienników ciepła.
Bob od lat wierzył w zasadę, że wymiennik ciepła to świetny sposób na oszczędność energii. Ale pewnego dnia, podczas wizyty w klubie, jego spojrzenie padło na tabliczkę: „Wymiennikownia Swingers Club – tutaj wymieniamy się nie tylko ciepłem, ale i pomysłami na spędzanie wolnego czasu!”. Z początku pomyślał, że to żart, ale potem... uznał to za świetny pomysł na biznes.
I tak powstała wymiennikownia, w której ludzie nie tylko wymieniali się ciepłem, lecz także... pomysłami. Wszyscy przychodzili tam z uśmiechem na twarzy, wymieniając się pomysłami, a potem z ulgą odprowadzali się do domu, bo ciepło się rozeszło, a stres opadł.
Pewnego wieczoru, Bob zorganizował specjalną „noc wymiany”. Na początku było to śmieszne, bo każdy próbował przypomnieć sobie, kto z kim się już wymienił. Jednak szybko okazało się, że w tej wymianie najważniejsza jest... równowaga. Jeśli ktoś wymienił się pomysłami z jednym, a potem zapomniał, kto to był, to czuł się jak wymiennik ciepła – nieefektywnie i nieprzyjemnie.
Morał tej historii? Tak jak wymiennik ciepła musi być dobrze dobrany i zrównoważony, aby działał efektywnie, tak i relacje międzyludzkie potrzebują równowagi i szacunku. Bo jeśli wymienisz się zbyt często, nie tylko ciepło się rozpryska, ale i... emocje mogą się popsuć.
A więc, pamiętajcie: w każdym układzie, czy to technicznym, czy osobistym, najważniejsza jest równowaga i odpowiedni dobór pomysłów. Bo tylko wtedy można cieszyć się ciepłem i harmonią – zarówno w wymiennikowni, jak i w życiu!
Koniec.
11:53. Swoim pisaniem potwierdzasz znaną teorię, że są wśród ludzi psychiatryczne przypadki, wobec których medycyna jest bezsilna:-)