Ja nie pracuję, nie stać mnie na zaspokojenie innych potrzeb niż te podstawowe, stara kołdra prosi się o wymianę, bo za chwilę będzie można z niej układać puzzle, utzymują mnie rodzice (sami zarabiają po mniej niż 1500 "na rękę"), nie mam drugiej połówki u boku, nie mam widoków na pracę, znajomości, ani bogatej cioci od której w przyszłości bliskiej czy dalekiej mogę spodziewać się spadku, nie stać mnie na wakacje, na ciuchy inne niż z drugiej ręki, na wiele rzeczy mnie nie stać najzwyczajniej w świecie i można by tu wymieniać jeszcze wiele powodów dla których powinno się narzekać. Tylko co to narzekanie mi pomoże? Ani mi lepiej od tego nie będzie w portfelu, ani praca nie spadnie mi z nieba, ani kołdra nie zamieni się w nową, ani wymarzona miłość nie stanie na drodze, na duchu też lepiej mi się nie zrobi.
Jeden powód dla którego można być radosnym, to pogoda, która nas teraz nawiedziła :) śpiewające ptaki za oknem, uśmiechnięci ludzie mijani czasem na ulicach, radosne dzieci, które idą za rękę z rodzicami zadając tysiące pytań, starsza babulinka, która uśmiechnie się kiedy ustąpić jej miejsca w kolejce w sklepie, czy siedzenie w autobusie, w końcu wygrzebany w lumpexie fajny ciuch za zeta, czy kupiona za superokazyjną cenę książka na wyprzedaży albo merdający ogonem pies sąsiadki :)
Powiecie - mało wymaga od życia, skoro radość potrafi odnaleźć w takich pierdołach. Ja powiem - nie mogę narzekać na zdrowie, mam w miarę normalną, dogadującą się rodzinę, kilku fajnych znajomych, wesołego psa u sasiadów ;), mieszkam w miejscu, któremu nie grozi raczej zamach terrorystyczny, ani powódź, która zabierze cały (nic nie znaczący dla wielu) dorobek życia razem z kołdrą, której kawałków będzie trzeba szukać wśród ulic ostrowieckich.
To mam narzekać? czy może lepiej się uśmiechać do życia patrząc na to co może dobrego jeszcze mnie spotkać?
Z perspektywy powód do radości wg. mnie to,ze nie jest się uzaleznionym od innych osob przy wykonywaniu podstawowych czynnosci nawet tych fizjologicznych,patrzenie na przyrode ptaki itd czyli to, ze sie slyszy i widzi no i chodzi,ze sie ma rece i nogi a bywalo ze i jednego i drugiego nie bylo tzn. jednej nogi i rak To jest wielkie szczescie bo co maja powiedziec ludzie, dzieci kalekie niezdolne do chociazby poruszania sie o wlasnych siłach Kto tego nie przeszedł allbo ma mały wspólczynnik empatii nie zrozumie. Ja finansowo nie mieszcze sie nawet w średniej chociaz ciezko pracuje Jednak zadowolona jestem, z tego co mam i dzieci mam moze w miare zdrowe.Co do młodziezy rozpijajacej sie to ona ma wybor w przeciwienstwie do innych.Kto chodzi po śmietnkach to widac Zawsze mozna znależc nawet maleńki powód do radości jeśli tylko się chce
Radość daje zawsze drugi człowiek. Ja ostatnio jestem bardzo samotna i o uśmiech trudno bo łzy same cisną się do oczu ale na ulicy staram się uśmiechać do innych bo przecież to mój problem a każdy ma swoje może jeszcze większe, gorsze...
Narzekać to jest najłatwiej natomiast podobnie jak krytykować. Sztuką jest mieć pomysł i go realizować, żeby było lepiej.
lemingi... poczytajcie sobie jeszcze troche GW i poogladajcie taniec z gwiazdami... ehh szkoda gadać
panie pismen, smutny a biedny to niby to samo ale...coś z czegoś się wywodzi..nie klep pan głupot.Nie wszyscy za darmochę pobierają kasę z państwowej kiesy zwanej ZUSEM - ciesząc się tzw wypracowaną wysoką emeryturą.
Widocznie mnie nie spotkałaś mam problemy ale stawiam i opór i niw twierdze ,że wygrałem 6 w totka,to że jestem tam gdzie i w jakim stanie to jest siódemka w totka trzeba sie nauczyć cieszyć tym co sie ma człowiek jest tak skonstruowany ze zawsze ma za mało
Wypracowana, choc wcale nie wysoka. Ale jak dla ciebie kasa jest wyznacznikiem zadowolenia to wyrazy wspolczucia.
emeryty się cieszą,a robotnik zarobi 1200 złotych do ręki i nie wie czy komorne zapłacić czy dać dziecku na wyjazd kolonijny.Oj pismenie ,pismenie,szkoda że ludzkiej biedy nie widzisz .Nie widzisz tych co tyrają na twą emeryture a tylko się ich pytasz dlaczego się nie śmieją.Pusta głowa radziecka
-:)