Manifest: SOWA hutnicza czy HUTNICZA sowa?
(czyli: kto tu naprawdę odkrywa, a kto tylko płaci?)
SOWA – Strefa Odkrywania, Wyobraźni i Aktywności. Nazwa szumna, wizualizacja ładna, a wnętrze? Wnętrze poznamy tylko wtedy, gdy... kupimy bilet. A ten, jak wiadomo, kosztuje – i to realne pieniądze, których nie każdy ma nadmiar. Bo przecież na ulicy nie leżą.
Pytamy więc:
Czy SOWA służy wszystkim, czy tylko tym, którzy mogą sobie na nią pozwolić?
Czy to jeszcze edukacja publiczna, czy już towar na sprzedaż?
Czy chodzi o „hutniczą SOWĘ”, która miałaby być dumnym dziedzictwem lokalnym – czy może „sowę HUTNICZĄ ”, która tylko z nazwy ma coś wspólnego z naszą tożsamością, a w praktyce staje się miejscem ekskluzywnej rozrywki pod szyldem nauki?
Mówicie, że chodzi o popularyzację nauki?
Świetnie. Ale od kiedy to popularyzacja nauki zaczyna się od kasy biletowej, a kończy na sklepiku z gadżetami?
Nie dajmy się zwieść ładnym hasłom i kolorowym ściankom.
Bo jeśli dostęp do wiedzy zależy od portfela, to nie jest to ani edukacja, ani równość szans.
To komercja w przebraniu misji społecznej.
Dlatego mówimy jasno:
NIE dla SOWY zamkniętej na tych, którzy nie mają na bilet!
NIE dla edukacji selektywnej, na pokaz i za pieniądze!
TAK dla otwartych, prawdziwie dostępnych przestrzeni nauki – dla każdego!
Felieton satyryczny: Hopsa, hopsa – pocałujcie w dupę MOPS-a
Hopsa, hopsa – pocałujcie w dupę MOPS-a.
Nie, to nie nowy tekst kabaretu, nie punchline z TikToka. To tylko życie – to znaczy... życie w mieście, w którym MOPS zaczyna rozliczać ludzi w potrzebie z drobnych, niczym kontroler biletów w lunaparku, który żąda paragonu za wjazd na zjeżdżalnię.
Tak, moi drodzy – oto nadciąga haracz godny rycerstwa administracyjnego: 2 złote miesięcznie za usługę, która w założeniu miała być wsparciem. Bo przecież pomoc społeczna najlepiej działa wtedy, gdy... trzeba za nią zapłacić, prawda?
Ktoś tu chyba pomylił pojęcia: świadczenie socjalne z abonamentem premium. Jeszcze chwila i pojawią się trzy pakiety pomocy:
– Srebrny – tylko wniosek,
– Złoty – z uśmiechem pani w okienku,
– Platynowy – z możliwością rozmowy z żywym pracownikiem raz w miesiącu i herbatą z cukrem.
Nie wiemy, kto wpadł na pomysł, by zamiast wspierać – podliczać, ale gratulujemy wyczucia społecznego. Naprawdę – w czasach inflacji, rosnących kosztów życia i rekordowej liczby wniosków o wsparcie, MOPS postanowił odzyskać godność... kasując symboliczną dwuzłotówkę od ludzi, którzy najczęściej nie mają nawet tej symbolicznej złotówki.
Satyra? Nie – rzeczywistość.
Patetyczne? Być może.
Żałosne? Cóż, to już zostawiam do oceny czytelnikom.
A może chodzi o coś więcej? Może to test? Może chodzi o to, żeby sprawdzić, kto z obywateli potrafi pochylić się, wyjąć te dwie monety z dna kieszeni i przy okazji – schylić głowę przed autorytetem urzędu?
A jeśli nie masz dwóch złotych? To może jeszcze kara? Opłata wyrównawcza? Mandat za biedę?
MOPS jako instytucja ma wspierać, a nie wystawiać faktury.
Kiedy zaczyna się przeliczać ludzkie potrzeby na drobne, kończy się społeczna misja, a zaczyna urzędowa buchalteria z twarzą dobroczyńcy.
Dlatego – z pełną powagą i przymrużeniem oka – mówimy:
Hopsa, hopsa – pocałujcie w dupę MOPS-a.
A jak się obraziliście, to znaczy, że zrozumieliście.
Od autora:
„Hopsa, hopsa – pocałujcie w dupę MOPS-a” – to nie obelga, lecz gorzka satyra.
Nie jest to hasło skierowane do MOPS-u, lecz opis tego, jak instytucja w praktyce zwraca się do obywatela.
Bo jeśli osoba żyjąca z zasiłku słyszy, że ma płacić opłatę za pomoc, to trudno to odebrać inaczej niż jako symboliczne odwrócenie się tyłem do człowieka w potrzebie.
Jeśli ktoś poczuje się tym dotknięty, to znaczy, że rozpoznał w tym coś prawdziwego. A przecież – gdyby tak nie było – nikt by się nie oburzał.
Satyra nie wymyśla rzeczywistości. Ona tylko mówi głośno to, o czym wielu boi się powiedzieć.
Ostrowiec rządzony od 30 lat przez postkomunę jest jest miasteczkiem wypaczeń i jaskrawym dysproporcji w poziomie życia. najgorsze jest to, że ci najniżej uposażeni budują bogactwo tych, którzy żeruja na ich podatkach.
A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że te wykształciuchy nawet faktury nie umieją wystawić xD
Osoba niech nie żyje z zasiłku. My płacimy za wszystko, także za osobę żyjącą z zasiłku. Osoba jak zacznie pracować to kupi też bilet do SOWY bąbelkowi.
@14:03 Mam swoich informatorów.
@16:05 Wyobraź sobie, że nie każdy jest tak zdrowy i zdolny do pracy jak była starosta. Zapytaj byłą starostę Marzenę Dębniak (aktualnie radną powiatową – z zarzutami prokuratorskimi w sprawie Jarosława G. – z Koalicji Tak! Dla Samorządu, a wcześniej wiceprezydent Ostrowca, i jeszcze wcześniej...), w jaki sposób była w stanie pracować, skoro lekarze orzecznicy z PZOON orzekli u niej znaczny stopień niepełnosprawności – aż na 3 lata z góry! Może trudno jest Tobie wyobrazić sobie taki stan rzeczy, że niektórzy są naprawdę niezdolni do pracy, a że kraj nasz dzieli ludzi na lepszy sort (z rentami z ZUS) i na gorszy sort (z zasiłkami z MOPS) – być może stąd wynika kształt i forma Twojego komentarza z bąbelkami, które najwyraźniej uderzyły Ci do głowy.
Tych osób z koalicji Tak! Dla Samorądu, a którzy usłyszeli zarzuty prokuratorskie jest chyba więcej, prawda? Czy to już czas na kolejną zmianę nazwy komitetu, czy jeszcze nie?
Całuj mnie – to taka piękna gra. W dupę też – tra-la-la-la-la-la.
To nie sztuka zabić kruka, ale gołą dupą zabić jeża to jest sztuka świeża.
Może to sztuka całkiem świeża, lecz w tym jeżu było spięcie i zrobiło dupie zdjęcie.
Resztę już wrzucaj tutaj: https://www.zaburzeni.pl/
Czy 10lat rozdawnictwa wam nie starczy? Może pora z tym skończyć. Tak głośno krzyczycie, że jednostki budżetowe generują straty zamiast zyski, to może pora aby ta inicjatywa zarabiała na siebie.
Wyjdźmy wszyscy na ulice,
Krzycząc bardzo głośno dziś:
Czary mary — weź pałeczkę do ręki,
Czary mary — zabierz pora na badania.
Przyszła ta pora: SOWĘ do wora, a wór do jeziora.