Poznalam czlowieka. Szybko odslonil sie i przyznal, ze czesto pali marihuane i wlasciwie to juz 19 lat... Chlopak jest mily i czarujacy, ale... zauwazam, ze bardzo niestabilny emocjonalnie. Zmiennosc nastrojow, raz czegos chce innym nie, raz dba o nasza znajomosc, raz znika, a pozniej pisze, ze mial taki nastroj, ze nosa spod koldry nie wysunal...
Czy to moga byc skutki palenia trawy? Tak to wyglada?
Tez o tym myslalam... Poznalam go w okresie kiedy zbiera sie po tym jak zostawila go kobieta. Kilka miesiecy temu. On nadal cos do niej czuje. Chcialam byc jego kumplem. Wyciagnac pomocna dlon, ale za duzo mnie to kosztuje. No i ta trawa... i nie tylko... przyznal, ze okazyjnie bierze kokaine. Ze zdarza mu sie, ale nie czesto. Zmrozilo mnie to, ale nie skreslam ludzi nie dajac im szansy i nie znajac okolicznosci.
Jeszcze a propos podejrzen o depresje... On poza tymi dolami i zmiennoscia nastrojow, niestabilnoscia emocjonala... ma dni, ze bawi sie z kumplami pijac alkohol i oczywiscie palac trawe, ma sile wstac do pracy (pracuje u siebie wiec jak chce i ile chce). Nie jest tak, ze wycofal sie z zycia i tylko w dolku siedzi.
Kiedy ostatnio powiedzialam mu w oczy, ze jest bardzo niestabilny emocjonalnie... przyznal mi racje... dodal nawet, ze od dawna to wie...
Izolacja od otoczenia, taka osoba unika najbliższych przyjaciół którzy krytykują jego palenie
Nigdy nie krytykowalam go za palenie... Kiedy domyslam sie, ze ma dolanpo prostu probuje wyciagnac z domu itp... nie udaje sie.
Kazdy z nas ma lepsze i gorsze dni tym bardziej po rozstaniu z bliska osoba jest ciezko...i co z tego ze pali trawe jeden pali drugi pije itd itp ktos napisał ze mu wypaliło mózg po czesci moze tobie tez bo nie wierze ze jestes chodzacym ideałem bo ideałów poprostu nie ma,a co picie okazyjne to nie picie?wez mi nie mów...moze poprostu czasami woli zostac sam jak kazdy z nas i tyle
Poszukaj kogoś innego. Przyszłości z takim gościem nie ma. Szkoda twojego czasu...
Uciekaj od takiego faceta jak najdalej, póki nie jest za późno. Nie marnuj sobie życia z kimś takim.
Racja... Ja jednak z tych, co jak widza gdy ktos ma klopoty... wyciagam reke i nie moge patrzec jak ktos cierpi. Troche taka co by swiat naprawiala chociaz wiem, ze to nie jest mozliwe. Czuje, ze przez tego chlopaka obrywam rykoszetem. Jego zle nastroje odbijaja sie na mnie.
moj syn pali to swinstwo,a teraz zaczal brac met i inne rzeczy,nie umiem mu pomoc,sama jestem juz klebkiem nerwow,nie iem co robic.
Tak mi przykro :-( Czy Twoj syn jest takze taki niestabilny, nieprzewidywalny... Szarpia nim rozne emocje? Od euforii po zal?
Po co sobie robisz krzywdę dziewczyno? Piszesz, że odbija się to na Tobie. Ja rozumiem chęć pomocy, ale nie wolno zapominać o swoim własnym dobrze, bezpieczeństwie i samopoczuciu. Czy Ty nie jesteś czasem DDA? Nie rób sobie tego. Skoro on tak od 19 lat działa, to Ty choćbyś nie wiem jak próbowała - nie uratujesz go (bo myślę, że on sam nie chce). Zabierzesz sobie kilka lat życia, zmarnujesz zdrowie i będziesz żyła w ciągłym poczuciu winy, że nie umiałaś mu pomóc, albo zrobiłaś za mało.
Zastanów się po prostu, czy dla Ciebie samej ważniejsza jesteś Ty, czy On (i nie mówię tu o egoizmie, tylko zdrowym podejściu do własnego jestestwa)
Jestem DDA.... kurcze... jestem....... jestem w szoku....
Nie chciałam ani Ciebie urazić, ani być złośliwą. Zapytałam o to DDA nie bez powodu. Sama pochodzę z rodziny, w której jedno z rodziców było pod wpływem nałogu, przez co cała rodzina współuzależniła się od tego świństwa. Nie jestem już nastolatką, sporo czytałam i nadal czytam na ten temat, ale nadal widzę u siebie zachowanie, które mi się nie podoba. Nie zbudowałam do tej pory porządnego związku z mężczyzną i jestem przekonana, że głownym powodem jest mój syndrom. Boję się (oczywiście podświadomie) "normalnych" mężczyzn i niestety często wikłałam się w jakieś znajomości z nałogowcami, bądź ludźmi dysfunkcyjnymi (nie mam tu na myśli jedynie związków partnerskich, ale też relacje koleżeńskie - także z kobietami). Dlaczego? Bo czułam się wtedy potrzebna, wydawało mi się, że mogę im pomóc, że swoją dobrocią, cierpliwością, wyrozumiałością itp jestem w stanie naprawić wszystko to, co w ich życiu jest złe. Po jakimś czasie czułam się wykorzystywana, albo wypalała się moja energia, bo wiedziałam, że przecież nie takiego życia dla siebie pragnę, jakie miałam jako dzieciak/nastolatka.
Powinnaś uświadomić sobie, że (w zdrowym tego słowa znaczeniu) Ty powinnaś być dla siebie najważniejsza. Nie mówię nie pomagaj - ale rób to na jasnych zasadach. Jeśli chcesz być z tym człowiekiem, ale przeszkadza Ci jego nałóg, to nie oszukuj ani siebie ani jego. Powiedz o tym. Jeśli zechce pokonać problem, wtedy mu pomóż (stosując zasadę ograniczonego zaufania). Jeśli natomiast wiesz, że jest mu dobrze z paleniem, nie chce tego zmienić, a Ty z kolei nie będziesz w stanie tego zaakceptować, to lepiej odpuść tę relację teraz - im dłużej będzie trwała, tym będzie trudniej.
Ktoś tu pisał, że człowiekowi trzeba dać szansę, że nie można nikogo skreślać. Ja się z tym zgadzam. Ale nie wolno przede wszystkim dawać szansy wszystkim innym, sobie ją odbierając.
Ktoś powołał się na chrześcijańskie zasady. A czy jedno z przykazań nie głosi "miłuj bliźniego swego, jak siebie samego"? Czy Bóg chciał przekazać, byśmy sobie robili źle, by innym było dobrze? Leczeniem i pomocą ludziom uzależnionym, z problemami emocjonalnymi powinni pomagać specjaliści, bo oni zrobią to dobrze. Człowiek współczujący i empatyczny, może próbą pomocy zaszkodzić i sobie i leczonemu.