Ja mam pracę niezłe zarobki i też widzę bezsens życia po 50-tce. Synowie pozakładali własne rodziny,odsunęli się ,czasem nawet nie ma do kogo otworzyć ust, Choroby też już zaczynają dokuczać. Nie ma już rodziców nie mam córki,czasem mam wrażenie że już jestem nikomu niepotrzebna. Synowe cóż są ale one nie rozumieją teściowej,synów też przeciwko matce ustawiają. Czasem myślę że usnąć i się nie obudzić to dobra śmierć i wszystko co najlepsze w moim życiu już było.
To prawda , "rodzinka" a zwłaszcza synowe i zięciowie potrafią zabić resztę radości jaka w człowieku jeszcze się tli. Na emocjach pograć i życia ukrócić. Stare przysłowie mówi - synowa nie córka,teściowa nie matka, zięć nie syn ,teść nie ojciec.
Ludzie zenrac się i co robic i macie czas to chodzic protestować prze urzędem miasta niech robia tak by praca była ,nie ma co siedzec w domu można zawsze udzielać się u walczyc zorganizować cos takiego jak np. w warszawie co piątek ludzie jezdza rowerami nazywa się tyo masa krytyczna protestują domagają się sciezek rowerowych to może stworzyć taka mase krytyczna tu ,spotykać się np. co piątek przechodzić w celu protestu i domagać się chleba pracu itd. niech wladza widzi ze tu ludzie mysla.mASA KRYTYCZNA PIESZA ZBIERAJ SIE CI KTORYM W OSOROWCU SIE COS NIE PODOBA I ZALE WYLEWAC IDAC CHODNIKAMI NP DO OKOLA RYNKU URZEDU ITD
Jak masz zdrowie to można wyjechać za np opiekunkę nawet u nas w dużych miastach można znaleźć
Też jestem bez pracy, w tym samym wieku. Bez pieniędzy ciężko, ale nie załamuj sie. Zgłoś się na kurs, w tej chwili są ze stażami dla każdego uczestnika kursu. Sama taki rozpoczęłam w ARL-u. Oprócz kurs, stypendium i stażu masz kontakt z ludźmi, ze swoimi rówieśnikami. Rozmowy z nimi poprawia nastrój i łatwiej spojrzysz w przyszłość. Życzę powodzenia
Bez sensu takie wegetowanie.Jak nie zdarzy się cud i ktoś mi nie pomoże ,nie wyjdę z tego dołka.
załamywać się?nie po to człowiek sie rodzi aby łazić z kąta w kąt załamany bo to bo tamto,zawsze jest jakieś wyjście,trzeba chcieć,ja miałem już tyle dołów że nie zwracam na to uwagi,jeden w te czy we wte to mnie to rybka,śmieje się z tego i ide do przodu hehe,raz na wozie raz pod wozem i jest wesoło bo coś sie dzieje
Ja, w wieku 50+, zbieram owoce swojego życia. Słuchałam, w młodości,ojca i matki... dokonywałam, przy ich wsparciu, dobrych wyborów. Mam bardzo dobrą pracę, rodzinkę, przyjaciół, fajnie zorganizowany czas wolny, realizuję swoje marzenia... Taki jest sens mojego życia...
To się ciesz.Ja przepracowałam 30 lat,straciłam pracę.Kto Cie zatrudni w wieku 55+. Nie masz żadnych szans.Do pracy za stara ,na jakiekolwiek świadczenia za młoda.Program 50+ istnieje tylko na papierze.
Mnie zatrudnili,a mam 56 lat,nie mam powodów do narzekania i nie uważam się za starą.Pracodawca myśli podobnie.
Rozumiem Cię w 100%, doła bardzo łatwo złapać, jesli nie ma przyjaznych dusz obok takiej zdeperowanej osoby, beznadzieja w naszym mieście to prawda
mnie jeszcze brakuje troszkę do 50. Jak przekroczę to pogadamy
Nasze stany emocjonalne zależą w głównej mierze od podejścia do rzeczywistości. Niektórzy ludzie wyolbrzymiają swoje problemy, nie umiejąc ocenić ich racjonalnie. W ten sposób powstaje zamknięte koło, w którym kręcą się przez większość czasu. Takie podejście nie pomoże ci rozwiązać twoich problemów. Pod tym względem optymiści mają łatwiej. Jaki z tego wniosek? Trzeba zmienić swoje podejście. Jest to bardzo trudne zadanie, ale jeśli ktoś naprawdę chce, to może to osiągnąć.
Najważniejszy to mieć marzenia i cele - swoje własne i dla siebie, które nawet maleńkimi kroczkami dadzą się realizować.
ale przy marzeniach trzeba mieć jeszcze za co żyć-pracę