nie chce mi sie zyc mam prace ale w rodzinie mi sie nie uklada mialem kochajaca zone teraz jestem oslem do roboty czuje sie wykozystywany
Poszukaj sobie przyjaciółki-kochanki i olej resztę.Popracuj nad sobą
porozmawiaj z żoną spróbuj coś zmienić w swoim życiu. Słowo jakiego użyłeś w temacie na pewno nie jest rozwiązaniem.
nikt nie ma lekko jeśli się zdecydowałeś na rodzinę no to odpowiedzialność ....
Ja nie mam nawet jednej z rzeczy, ktore ty masz a jeszcze zyje, choc penwie juz nie dlugo. Chcialbym miec rodzine, w ktorej mi sie nie uklada, bo bym przynajmniej mial jakas.
Eee, od razu samobójstwo! Poza tym, czy wiesz, że większość prób samobójczych się nie udaje - otrujesz się - odratują Cię, przy okazji uszkodzisz sobie organy wewnętrzne, powiesisz się - mogą Cię odciąć, będziesz skakał z wysokości - możesz się fatalnie połamać, lecz nie zabić. Potem wylądujesz w psychiatryku. I po co by Ci to było? Z deszczu pod rynnę. Chłopie, bierz się w garść! Masz dzieci- to dbaj o nie, lepiej im nawet byle jaki ojciec niż ojciec martwy. Nie masz - żyj dla siebie, poszukaj sobie dobrej i mądrej partnerki. Żona (była żona) już Cię nie kocha - taki jest świat. Nic nie trwa wiecznie, ale jest mnóstwo wspaniałych innych ludzi. Jak masz się powiesić, to się powieś - na innej szyi.
Przykro mi, bo wygląda na to, że bardziej chciałbyś nie być niż być, bo nie jesteś szczęśliwy. Przykro mi, bo chciałabym, by ludzie nie cierpieli aż tak by myśleć o samobójstwie i też dlatego, że jest niedziela, a Ty nie odpoczywasz, tylko dręczysz się swoimi troskami. Przeczytałam wypowiedź Gienka i uśmiechnęłam się przy niej, napisał zabawnie i mądrze. Napisał, bo Twój post wydał się mu ważny, zatrzymał się właśnie przy nim na kilka chwil, podobnie jest ze mną. Kiedyś słyszałam o mężczyźnie, którego troski zepchnęły do samobójczych myśli, podobno mówił o tym i jakiś czas później targnął się na życie, skutecznie. Nie było już odwrotu od tej decyzji, zniknął człowiek. Czasami wspomnę tego mężczyznę, jest mi żal do dziś, że nie żyje, nie wiem nawet jak się nazywał i jak wyglądał. Gienek podpowiada rozwiązania, są sensowne, ale jedne z wielu możliwych. W swoim poście wspominasz o pracy i żonie, która niegdyś była kochająca - to ważne. Ludzie zmieniają się pod wpływem rzeczywistości, a uczucie pomiędzy małżonkami ewaluuje, nie jest stałe - wspominam o tym, bo wierzę, że na tym polu można pracować i wiele dobrego zdziałać:) A jeśli nie da się, to warto wrócić do myśli Gienka:) Jeśli chciałbyś porozmawiać, to może zapytaj Gienka, czy pójdzie z Tobą na piwo, albo spotkaj się ze mną, napijemy się herbaty:)
moja dziewczyna tez ode mnie sporo kasy wyciaga bo nie chce jej sie isc do pracy bo wie ze zawsze jej dam bo ja kocham !!!
nie wydaje mi sie zeby samobojcy sie tak zachowywali.... nie uslyszysz tu zachety bo admin to pewnie zablokowal czyli w moich oczach jestes albo prowokatorem albo zwykla meska ciapa
miałeś kochającą żonę, to co się stało że przestała kochać?!Jeśli prawdziwie kochała to z dnia na dzień nie mogła przestać, musiałeś coś nawywijać , skoro tak się zmieniło.A co do osła, w małżeństwie nie ma moje twoje, jest nasze.A jeśli za takiego się uważasz, to wyjedź , złap oddech i spójrz czy żona bez ciebie sobie radzi (nie musisz tym osłem być do końca życia, chyba że na własne życzenie).A może w głębi serca wiesz ,że jest zaradna i to cię męczy.Weź sie chłopie w garść samobójstwo nie jest rozwiązaniem.Masz dzieci?to pomyśl o nich,kochają.Tylko słabi wybierają tą drogę, a świat nie kończy się na żonie.
Trzymam kciuki za ciebie i dużo sił, bo nikt nie obiecywał ,że życie płatkami róż usłane.
nie ma czlowieka ktory by o tym choc jeden raz w zyciu nie pomyslal, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy jak zyja wtedy ci ktorych sie zostawia. ja niestety o tym wiem i kiedys nadejdzie ten dzien kiedy bede mogla mu za to co nam zrobil skopac dupe ale na to musze poczekac kiedy taki dzien bedzie mi wyznaczony. ja mowie stanowczo takim czynom NIE. porostu NIE.
a może żona mysli,że Ciebie obchodzi tylko praca, może trzeba pobyć ze sobą, wyjść gdzieś na kolację, do kina, pogadać poza domem i okaże się,że jednak nie jest źle, tylko w codzienności trochę się pogubiliście?
Skoro autor wątku pisze na forum - znaczy, że potrzebuje pomocy, chce żyć, a nie umierać. Ma chwilę załamania. Ja trzymam kciuki, żeby mu jak najszybciej przeszło.
ja mialem podobna sytuacje ale sie nie dalem a teraz jestem z tego dumny czlowieku musisz to przeczekac olac żyj czlowieku
zapraszam 14.11 o godz.18,30 do parafii Miłosierdzia Bożego na ogrodach do kaplicy św,Faustyny na spotkanie z ludźmi którzy spróbują ci pomóc
zycie jest zbyt krutkie zeby zniego rezygnowac, widac ze jestes strasznie zakochany w zonie porozmawiaj z nia moze wszystko sie wyjasni a jesli nie to malo jest kobiet zyj zycze powodzenia z calego serca
najważniejszym jest zdrowie swoje i bliskich i mieć gdzie mieszkać a wszystko inne można zmienić, naprawić, wyeliminować, pominąć jeśli tylko się tego chce.
Szczerze z nią porozmawiaj, otwórz się, powiedź jej co tak na prawde czujesz.
I nie myśl nawet o takich rzeczach.. masz rodzinę, masz dla kogo żyć. Wszystko na pewno się ułoży. Trzymam kciuki.