Jaki u was był moment decydujący, który potwierdził to, że jednak z małżeństwa nic nie będzie i trzeba złożyć papiery rozwodowe?
bardzo dojrzała wypowiedź, gościu z 20:22... ile masz lat 15? co do tematu... chyba gdy zauważyłam że już mu w ogole nie zależy na naprawieniu czegokolwiek, kiedy ja sama doszłam do wniosku że już jest mi obojętny, nawet kłótni już nie było.
Moment w którym pojawiła się nowa osoba i otworzyła oczy i zmieniła życie na lepsze
W momencie gdy byly maz zaczal preferowac spedzanie czasu ze swoja rodzina, poniewaz lubi ich towarzystwo. A ja nie lubie ich towarzystwa, mam inne zainteresowania, inne poglady (tesciowa jest fanatyczna katoliczka, bracia z zonami rowniez). Pomalu coraz mniej rozmow o czyms waznym, tylko wymiana zdan o codziennych obowiazkach. Inne potrzeby, coraz mniej wzajemnej sympatii. Dwoje ludzi na zupelnie innych biegunach.
Byly maz duzo pracuje, lubi pieniadze, gadzety, samochody etc. Ja lubie spokoj, ksiazki, spacery, praca w granicach normy etc. Nie dalo sie tego posklejac.
Teraz jestem sama, ale nie samotna. Mam przyjaciolki, dorosle juz dzieci, swoje ksiazki, prace, wycieczki w nieznane, swoj wlasny, spokojny swiat. I jestem szczesliwa, o wiele szczesliwsza niz wczesniej. Milosci na razie nie szukam, czas pokaze, czy otworze sie na nowy zwiazek. Na razie ciesze sie wlasnym czasem i spokojem.