Proszę wytłumaczcie mi jak to jest... Święta powinny być rodzinne ale zamiast siedzieć z moim dzieckiem, bawić się z nim to cały dzień spędziłam w garach a potem na obsłudze rodziny, i co to za "rodzinne" święta?
Dziecko masz nachodzeń, resztę rodzinny od święta. Miło, że pomogłam.
było sobie służącą wynająć
Co powiesz na to osoba chora, wychowała dwoje dzieci i wykształciła a teraz sama na święta.
tez tak mam wyjechały....wszystko na mnie spadło ale jakos trzeba żyć nie użalam sie nad sobą...zyczę zdrowia
Dziewczyno pewnie zaprosilas całą rodzinę do siebie więc teraz nie narzekaj, było nie zapraszać mialabys problem z głowy :-) na następny rok masz nauczkę...
Takie masz święta jakie sobie zorganizowałaś. Widocznie donoszenie jedzenia jest dla Ciebie ważniejsze niż rozmowa z rodziną. Trzeba było zrobić w piątek ze dwie sałatki, upiec ciasto a wczoraj postawić to na stole, zrobić herbatę i cieszyć się obecnością bliskich. Chyba by z głodu nie umarli? A jeśli mieliby jakieś uwagi niemiłe, coś im się nie podoba to mogą zorganizować święta u siebie. Mi się wydaje autorko wątku że sama chciałaś ich tak ugościć a teraz narzekasz. Ja osobiście kiedy idę do kogoś z wizytą na święta to biorę ze sobą "prowiant" a od gospodarzy oczekuję że usiądą i pogadają. Przecież nie potrzebuję żeby mi ktoś podawał nieustannie jedzenie na stół.
Mam tak samo, ledwo żyję właśnie pomyłam gary i posprzatalam po gościach. nareszcie po świętach, jak dobrze.
I ja tak miałam wiele lat. Musisz nie szykować tyle, przy innych wizytach nieświątecznych przyjąć tylko herbatą, odmówić zaproszenia - i minie po paru latach :) nienawidziłam świąt - wszyscy towarzysko, a ja kelnerka, przed tym tydzień szykowania, rodzina moja i męża przyjezdna, z noclegiem. Teraz mam już spokój. Utrzymujemy normalne, rodzinne kontakty, ale ludzie, myślcie trochę jadąc w gości. Ja miewałam 8 osób z noclegiem + 3 przychodzące+ nas troje - to śmierć przy garach, mówię wam.