Niektórym ułatwiła, innym utrudniła...jednym odebrała, drugim dała. Jak to historia. Fortuna kołem się toczy - ci co mieli dobrze za komuny teraz narzekają, inni dopiero po transformacji mogli wypłynąć na szerokie wody i teraz mają lepkiej, jeszcze innym zawsze było, jest i będzie źle a są tacy co zawsze sobie poradzą. Ot, życie po prostu....
A kto się ma niby o Twoją rodzinę zatroszczyć? Masz rodzinę, to się o nią troszcz. Państwo ma Ci dać z moich podatków?
Ja przeżyłam prl i nikt mi za darmo nic nie dał. Płaciłam za przedszkole (dziecko po znajomości przyjęte było do grupy 45 osobowej) i żłobek, płaciłam za dożywianie moich dzieci w stołówkach szkolnych. Byłam upokarzana przez pracodawcę, gdy nie poszłam w pochód pierwszomajowy, bo nie miałam za co czołem bić przed trybuną, na której stał sekretarz pzpr i jego świta - w większości ograniczeni ludzie, po tzw. szkołach dla przodujących robotników. Ale karierę zrobili - w ich mniemaniu oczywiście. I ja miałabym przed takim maszerować, machać czerwonym goździkiem, czy chorągiewką i krzyczeć "niech żyje"? - nie, to nie była moja bajka. Po takim pochodzie kolejki za kiełbasą zwyczajną sprzedawaną z samochodów. Upokarzające.Za granicą w czasie komuny najdalej byłam w Czechosłowacji. Teraz na starość gdzieś wyjedziemy z mężem. Upokorzenia, czerwona ideologia, łapówkarstwo, praca po znajomości, puste półki sklepowe, wszystko na kartki. Kto miał mamusię, tatusia na wsi to nie narzekał. Micha zawsze była pełna. Na mieszkanie czekałam lata, na telefon również, meble na "kredyt dla młodych małżeństw" -" brało" się co było w tym momencie w sklepie, a było niewiele.
Ja to tak dobrze pamiętam, że aż chwilami boli. Pamiętam też rozmowy, wręcz szepty, koleżanek w pracy - jak wszystkie narzekały i złorzeczyły komunie; ile z nas słuchało "zakazanych" rozgłośni i potem dyskutowało. Pamiętam stan wojenny, gdzie wyłączono telefony i ludzie nie mogli wezwać pogotowia do umierających bliskich, godzinę milicyjną, zakaz wyjazdu z miasta bez przepustki wystawionej przez urzędnika.Pamięć mam jeszcze dobrą. I takich czasów już dla moich dzieci i wnuków nie chcę.
Emerytko -dzis łapówkarstwo tez jest ,upakarzanie pracowników na porzadku dziennym niektórzy nie wiedzą co znaczy byc na urlopie albo na" opiekuńczym "gdy dziecko chore .,pogotowie łaske robi ,że przyjedzie a nawet jak przyjedzie i do szpitala zawiezie to ze szpitala odprawiaja z kwitkiem i tez bliscy umieraja (chocby głośna sprawa Bolka czy tez innych dzieci )bo nie ma miejsca ,bo nie ma kasy na leczenie Dzięki tej "komunie "dziś możesz cieszyc sie emerytura i stac cię na wyjazdy zagraniczne -tylko kogo z mojego pokolenia (lata 70te )bedzie na to stac na emeryturze i czy wogóle tę emeryture będa mieli albo( z taka służba zdrowia) do niej dożyją ?Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia -w prl-u były rzeczy dobre i złe ,z dobrych emerytko dostałas darmowe wykształcenie ,darmowa służbe zdrowia i mozliwośc "stałej "pracy moje pokolenie to tylko ma na papierze -w realu leczyc się trzeba prywatnie bo pomimo tylu przychodni miejsc do lekarza nie ma ,szkoła jest niby bezpłatana ale za wszystko trzeba płacic jak za złoto -weżmy pod uwage choćby ksiązki .ofert pracy jest pełno ,ale na umowach śmieciowych i za takie pieniądze że o emeryturze mowy nawet nie ma ,a nawet jak sa odkładane składki to od takiej sumy ,ze i tak emerytury praktycznie nie będziemy mieli .Co z tego ,ze za granice możemy jechac ,jak jedziemy w większości tam pracowac by potem tu życ a jak juz ktos się załapie na dobry etat -nie wraca do Polski wcale -bo po co ?
a wiesz ja ksiązki miałam za darmo ,mój brat w zawodówce również zeszyty ,internat itd .wtedy lekarz mógl jedynie rozłozyc ręce bo nie mógł pomóc z braku możliwości leczenia i ówczesnej wiedzy medycznej ,ale na pobyt w szpitalu choc w nim nie było luksusu i odwiedzin jak dzis nie czekano na izbie przyjęc po kilkanascie godzin .
Pismen, książki zawsze dostawaliśmy za darmo. Na koniec roku się je zwracało i brało następne. To nie są bajki tylko fakty.
Ludzie - opamiętajcie się - jakie darmowe wykształcenie - kto mi kupił podręczniki, ubrania do szkoły, zeszyty, pomoc naukowe - no kto - państwo? - nie, moi rodzice; płacili na komitet rodzicielski, na ubezpieczenie, za każdą wycieczkę - teraz też płacą za to sama. Jeśli chcą dodatkowych zajęć dla swych dzieci - no to trudno - trzeba płacić. Na studiach płacili za książki, skrypty,akademik albo stancję. Nie fundował mi tego ten ukochany przez Was prl. A emeryturą to się cieszę dzięki mojej ciężkiej pracy. Z tej wielkiej emerytury nie wyjechałabym nigdzie, to dzięki moim dzieciom urodzonym w tych latach o których wątek jest możemy mieć godną starość. Bo one dzięki Bogu nie wróciły do Ostrowca i zostały tam, gdzie kończyły studia i tam mają dobrą pracę. A że nie są tak przywiązani do naszego miasta i nie wróciły, to był najlepszy wybór. Bo tu co? - szukać znajomości i być urzędnikiem (dla niektórych spełnienie marzeń)za marne grosze?- miały trochę inne marzenia.
Z niefortunnie sformułowanego TEMATU - robi się niezły dyskurs , no nie wiem , czy tu dojdzie do jakiejś zgody . Nad oceną okresu PRL , połamały się niejedne głowy . Nic nie zostało rozsądzone . Powiem tak , wielu liderów z pierwszej " SOLIDARNOŚCI " dawno zapomniało o co wtedy im szło , pozałapywali się na różne posadki , stołeczki pensyjki albo i na duże pieniądze a bidny robotnik jak był bity w dupę za komuny , tak jest bity i dziś .Nie ważne jak ktoś wspomina tamte czasy , jeden ma takie wspomnienia , ktoś inny ma inne swoje i tak można do us......j tam czegoś . Żyjemy tu i teraz i to jest najważniejsze , co będzie w przyszłości ? Jak teraz unormalizować to co obecnie jest w Polsce , no i znowu oceny będż podzielone . Pamiętam z tamtych lat dowcip , aktualny do dziś : w Polsce obowiązuje system oparty o motyle - bo ten MO TYLE a ten MO TYLE , no i to by było TYLE !
emerytko ja pokolenie lat 70 ksiązki dostawałam ze szkoły -owszem niektóre trzeba było kupic ,ale nie było ćwiczeniówek ,a jak to juz było ic parę a nie z każdego przedmiotu jak dziś .Mój brat ,który uczył się w zawodówce ,miał praktyki za które otrzymywał wynagrodzenie ,pracę mając 18 lat i możliwośc nauki dalszej ,bo w pracy nikt nie robił problemów ,ze go nie ma gdy miał lekcje w technikum wieczorowym .Najpierw mieszkał w internacie ,póżniej w hotelu na końcu dostał mieszkanie zakładowe bez wielkich wygód ale przynajmniej juz nikt mu jedzenia nie podbierałI co najważniejsze mógł sie sam utrzymac a póżniej rodzine .Dziś 18 latkowie moga tylko pomarzyc o takiej samodzielności .
A w Polsce Niemcy sprzedają Rosjanom koncesje na eksploatację gazu... /Michaił Friedman -niby Rosjanin, ale nazwisko jakoś mało rosyjskie/. Śmiać się , czy płakać???? Czy w tym kraju Polak ma jeszcze coś własnego /oprócz długów/??????????ALE TO NAZWISKO żYDOWSKIE TAK JAK OBECNY PREMIER ukrainy!!!Oni są żydami!
To nie były polskie koncesje ! Polskie są złoża !
http://ksiazki.onet.pl/wiadomosci/paulina-wilk-zapytaj-o-polske/vrffm bardzo dobry artykuł na ten temat.
Taa, ciekawe który 18-latek marzy dziś o pracy za minimalną pensję i mieszkaniu w hotelu robotniczym albo internacie gdzieś na drugim końcu Polski, a po kilku(a raczej kilkunastu)latach o dostaniu mieszkania zakładowego "bez wielkich wygód" bo tak bardzo pragnie samodzielności....weź ty się stuknij w czoło, tylko z rozmachem! Dziewięciu na dziesięciu młodych wyśmiałoby taką propozycję bo lepiej im na bezrobociu u rodziców na garnuszku.
wiesz wielu młodych,jedzie za praca do większychmiast albo za granice i mieszkaja w hotelach ,wynajmuja pokoje po kilku -bo tak taniej i łapia się każdej roboty jaka się nawinie ....wszystko zależy od motywacji .Owszem ci ,którzy w domu maja wszystko podane pod nos w takiej rzeczywistości się nie odnajda ale wielu innych musi -tak jak i za prl u musiało .
Wszystko miałeś za darmo bo byłeś bidny rolnik
Emerytko, teraz też płaci się na komitet i kupuje ubrania. Wtedy przynajmniej książki można było mieć ze szkoły, nie trzeba było ich kupować. To, że Twoim dzieciom się udało, nie znaczy, że wszyscy teraz tak mają. Większość klepie biedę razem ze swoimi rodzicami. Ty może wolisz jak dzieci są daleko, ja wolę rodzinną atmosferę i nie chcę aby kiedyś moje musiały wyjechać. Ciekawe, co zrobisz jak zdrowie przestanie Ci dopisywać..
Aha, czyli dla ciebie rodzinna atmosfera i twoje chciejstwo żeby nie być samemu jest ważniejsze niż to, żeby dzieci miały lepszą pracę i perspektywy ? Lepiej niech klepią biedę w Ostrowcu bo je masz przy sobie niż żeby żyły na przyzwoitym poziomie bez trosk gdzieś dalej ? No tak, lepiej się zabezpieczyć bo co będzie jak TY zachorujesz i się zestarzejesz. Co za egoizm...
Nie rozumiesz. Moje dzieci chcą tego samego. Tu nie chodzi o moje chciejstwo tylko o rodzinne tradycje. Może komuś odpowiada, jak każdy jest porozrzucany w różnych zakątkach kraju czy świata. Nas to nie satysfakcjonuje. Ludzie powinni mieć wybór. Nie ma gwarancji, że gdzieś indziej będą żyć na przysłowiowym poziomie. Kto się wtedy zajmie ich dziećmi? Będą wynajmować niańkę? To też kosztuje.. Nie jestem egoistką, nie znasz mnie więc nie oceniaj. Nie każdy musi myśleć tak jak Ty gościu 20:02.