Może masz i racje ale nie uważam ludzi którzy robią sobie kpiny z tragedii jaką przeszliśmy w tym dniu i cały okres stanu wojennego.
Czarny, wiesz może jak dzisiaj żyją ci, o których piszą w Echu dnia, czyli Ci, którzy rozpoczęli strajk?
Pamiętam 13 grudnia 1981 roku. Mroźny, słoneczny dzień. Około 15 stopni mrozu, skrzypiący pod butami śnieg. Wielu ludzi udawało się w kierunku Nowego Zakładu. Niestety autobusy nie dojeżdżały do bramy. Militaryzacja Huty. Jedyny zmilitaryzowany w województwie zakład pracy. Można było obserwować tylko spod Fabryki Domów.
Pamiętam wozy opancerzone/czołgi jadące na Warszawę sznurem - jeden za drugim, jedną z głównych arterii komunikacyjnych w kraju. Stałam tak i stałam, ....i stałam nie rozumiejąc, jako bardzo małe dziecko, o co chodzi, dlaczego tyle pojazdów jedzie pod rząd, że nie mogę przejść na drugą stronę jezdni.
Warto przypomnieć ten czas:
"Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność" powstał w Ostrowcu Św. tak jak w całym kraju, w roku 1980. Szacuje się, że w chwili ogłoszenia stanu wojennego miał ponad 17 tysięcy członków. Szefem delegatury miejskiej w pierwszym okresie działalności był Marceli Czarnecki.
STRAJKOWALI MIMO STRACHU
W grudniu 1981 roku, ostrowiecka Huta im. M. Nowotki była jedynym zakładem w ówczesnym województwie kieleckim, którego załoga podjęła strajk po ogłoszeniu stanu wojennego. Jego przewodniczącym był Jerzy Jabłoński.
- Od początku grudnia, mimo że komunikacja była utrudniona wiedzieliśmy, że coś zaczyna się dziać, nie mieliśmy tylko pojęcia co- wspomina Jerzy Jabłoński, ówczesny wiceprzewodniczący delegatury Zarządu Regionu "S".- W naszej siedzibie przy ul. Radwana ustaliliśmy dyżury, po kilka osób, żeby być przygotowanym. W nocy z 12 na 13 grudnia przybiegł jeden z kolegów z informacją, że w okolicy budynku pojawiła się milicyjna "suka", że nie działają telefony, radio ani telewizja.
Okazało się, że do mieszkań działaczy "Solidarności" wdarli się funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Działacze do rana pozostali w zakładzie, a o godz. 6, po skończonej zmianie podjęto decyzję o ogłoszeniu strajku. Przyłączyli się do niego również pracownicy Starego Zakładu huty.
- W hucie istniała największa organizacja związkowa w mieście, więc podejmując strajk mieliśmy pewność, że możemy liczyć na naszych ludzi- wspomina Jerzy Jabłoński.- Zostawiliśmy każdemu wolny wybór, mógł wrócić do domu, do rodziny, albo zostać w zakładzie i strajkować. Prawie wszyscy zostali.
NIE WSZYSCY WRÓCILI DO DOMÓW
Strajk zakończył się 15 grudnia, związkowcy wrócili do domów, ale nie był to koniec ani stanu wojennego, ani represji, jakie ich czekały. Jeszcze tego samego dnia szefowie związku otrzymali wezwania na milicję. Stawili się dobrowolnie i ani Jerzy Jabłoński, ani kilkudziesięciu innych działaczy związku, nie wróciło wtedy do rodzin. Zostali wywiezieni do Kielc, gdzie osądzono ich i osadzono w więzieniach.
Wyrok na Andrzeja Dudka, Jerzego Jabłońskiego, Marcelego Czarneckiego i Tadeusza Stasiowskiego zapadł 15 stycznia 1982 roku. Uznano ich winnymi zorganizowania i przeprowadzenia strajku. Andrzej Dudek i Jerzy Jabłoński zostali skazani na 3 lata pozbawienia wolności, Marceli Czarnecki na 2 lata, a Tadeusz Stasiowski na 1 rok i 6 miesięcy więzienia. Prokurator odwołał się, na skutek czego wyroki podwyższono. Około 30 działaczy "Solidarności" zostało internowanych."
https://echodnia.eu/swietokrzyskie/ostrowiec-pamieta-o-13-grudnia/ga/8638861/zd/14069799
Ja najbardziej lubię MURY. Zawsze ta piosenka najbardziej kojarzy mi się ze stanem wojennym.
Encyklopedia Solidarności - Region Świetokrzyski:
http://www.encysol.pl/wiki/Region_%C5%9Awi%C4%99tokrzyski
Fragment obszernego i bardzo ciekawego tekstu w linku:
(...)Około 1.00 dotarły do Delegatury matka internowanego Józefa Gurczyńskiego (według słów Marcelego Czarneckiego „zszokowana i krzycząca, że nic nie robimy”) oraz żona internowanego Henryka Nawojskiego, która złożyła relację o brutalnym zatrzymaniu męża (poinformowała, że wyważono drzwi do mieszkania, a następnie założono mężowi kajdanki)7. Po tych relacjach dyżurujący w siedzibie „Solidarności” działacze rozeszli się po mieście. Marceli Czarnecki udał się do mieszkania wiceprzewodniczącego Delegatury Jerzego Jabłońskiego, po drodze zawiadamiając o nocnych zatrzymaniach innego pracownika „Solidarności” – Annę Stępień8. Zanim dotarł do Jabłońskiego, spotkał na ulicy żonę Sławomira Kapusty, kolejnego inter-nowanego. U Jabłońskiego pojawił się około godziny drugiej. Następnie obaj udali się ponownie pod siedzibę „Solidarności”, nie ryzykując jednak wejścia do środka. W tym czasie pod budynkiem stał już wóz milicyjny. Czarnecki i Jabłoński zdecydowali się iść do nowego zakładu (Zakład Metalurgiczny), gdzie obaj pracowali przed oddelegowaniem do działalności związkowej9. W tym samym kierunku udał się Józef Fudala. Natomiast do starego zakładu (Zakład Hutniczo-Przetwórczy) poszli Tadeusz Kiełkiewicz i Mieczysław Kadewski.W tym samym czasie akcję ostrzegawczą zorganizowała Wiesława Standzikowska, żona zatrzymanego przywódcy hutniczej „Solidarności”. (...)
Około 1.00 dotarły do Delegatury matka internowanego Józefa Gurczyńskiego (według słów Marcelego Czarneckiego „zszokowana i krzycząca, że nic nie robimy”) oraz żona internowanego Henryka Nawojskiego, która złożyła relację o brutalnym zatrzymaniu męża (poinformowała, że wyważono drzwi do mieszkania, a następnie założono mężowi kajdanki)7. Po tych relacjach dyżurujący w siedzibie „Solidar-ności” działacze rozeszli się po mieście. Marceli Czarnecki udał się do mieszkania wiceprzewodniczącego Delegatury Jerzego Jabłońskiego, po drodze zawiadamiając o nocnych zatrzymaniach innego pracownika „Solidarności” – Annę Stępień8. Zanim dotarł do Jabłońskiego, spotkał na ulicy żonę Sławomira Kapusty, kolejnego inter-nowanego. U Jabłońskiego pojawił się około godziny drugiej. Następnie obaj udali się ponownie pod siedzibę „Solidarności”, nie ryzykując jednak wejścia do środka. W tym czasie pod budynkiem stał już wóz milicyjny. Czarnecki i Jabłoński zdecydo-wali się iść do nowego zakładu (Zakład Metalurgiczny), gdzie obaj pracowali przed oddelegowaniem do działalności związkowej9. W tym samym kierunku udał się Józef Fudala. Natomiast do starego zakładu (Zakład Hutniczo-Przetwórczy) poszli Tadeusz Kiełkiewicz i Mieczysław Kadewski.W tym samym czasie akcję ostrzegawczą zorganizowała Wiesława Standzikow-ska, żona zatrzymanego przywódcy hutniczej „Solidarności”.
http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Studia_Muzealno_Historyczne/Studia_Muzealno_Historyczne-r2009-t1/Studia_Muzealno_Historyczne-r2009-t1-s231-2