Polsce biskupi żądają aby religia stała się równoprawnym przedmiotem zdawanym na maturze. Czy uważacie, że religia powinna stać się przedmiotem maturalnym? Przeciez przedmiotem religii jest wiara. Jak można zdawac egzamin z wiary i to jeszcze maturalny.
Komu to przeszkadza? Jest to przedmiot nieobowiązkowy, jeśli ktoś wybiera się na studia teologiczne, np do seminarium to dlaczego ma nie mieć możliwości zdawania religii na maturze? Ludzie więcej tolerancji dla poglądów innych.
A no właśnie, dlaczego nie? Wtedy ktoś chcący iść na teologię mógłby zdawać maturę z przedmiotu, który jest najbardziej zbliżony do jego kierunku. Można zdawać wiedzę o tańcu, więc nie wiem dlaczego miałoby nie być matury z religii jako przedmiotu dodatkowego oczywiście.
Za chwile moze jeszcze obowiazkowa.
Więc wychodzi jaka ta religia jest zakłamana.
Jestem za pod warunkiem, że będzie jak nazwa wskazuje przedmiot o religii. Powinien zawierać przegląd wszystkich lub większości religii świata. W tej formule co teraz to przedmiot powinien nazywać się katolicyzm lub indoktrynacja katolicka i nie powinien być nauczany w szkole a tym bardziej dostępny na maturze.
Uważam identycznie - jeśli to będzie przedmiot i matura o RELIGIACH a nie o "jedynej słusznej" RELIGII - niech będzie.
jeju napiszesz budowe arki noego i zdasz,a tak powaznie to bzdura religia na maturze nawet jesli bedzie do wyboru,trzeba bedzie wykuc pismo swiete,lub zaspiewac w oazie koscielnej i obowiazkowo mocher beret wlozyc
Nie wiem, czego teraz uczą na lekcjach religii. Jeśli by tak było, że byłaby analizowana Biblia i inne pisma, typu Dzieła Tomasza z Akwinu etc., to czemu nie. Uważam, że obojetne, czy się jest katolikiem, czy wyznawcą inne doktryny, czy też ateistą, to znać te pozycje by należało, a tym samym można wprowadzić zdawanie religii na maturze. Jakby nie było, niektóre fragmenty Biblii stanowią arcydzieła w danych gatunkach literackich, wyróżniają się bogatym stylem językowym, mają wymowę metaforyczną, są zapisem historii.
Czego uczą teraz na religii? Ano na przykład jak się modlić na różańcu, jakie są przykazania kościelne i że nie można uprawiać seksu przed ślubem ani stosować antykoncepcji. Takie tam:)
Bardzo dobrze uczą. Każdy wierzący katolik powinien wiedzieć jak modlić się na różańcu, a niestety, co drugi tego nie umie. Wystarczy tylko wprowadzić większy rygor, tzn, jeśli ktoś nie potrafi się zachować na lekcji to znaczy, że nie chce w niej uczestniczyć. Takich uczniów powinno się skreślać z tego przedmiotu. Niech zostanie garstka ale tych, którzy naprawdę chcą. Wtedy wszystko będzie OK. Dobrze, że Kościół to zrozumiał i już niedługo wejdą takie obostrzenia w kwestii ślubów. Nikt nie będzie już brał go na pokaz bo po prostu braknie mu cierpliwości. Tym samym śluby kościelne będą dla tych, dla których są one naprawdę ważne. To samo powinno być z religią. Amen ;)
No tak, może i powinien, nie mnie to osądzać. Tylko, że dochodzimy do punktu, kiedy ktoś ma 18-19 lat i ciągle od przedszkola klepie to samo: różaniec, przykazania, śmiganie na roraty na zaliczenia i tak w koło Macieju przez 13 lat nauczania religii. Czyli cała ta "nauka" jest niewiele warta, jeżeli taki pełnoletni człowiek wychodzi po szkole średniej z taką podstawowa wiedzą. Ja jestem niewierzący, ale przeczytałem od deski do deski Stary i Nowy Testament, część w różnych przekładach (czyli po kilka razy), trochę pism św. Tomasza, już nie wspomnę, że i o innych religiach trochę różnych opracowań (od przekładów nauk Buddy, do Księgi Mormona). Czyli wychodzi na to, że oczytany w miarę ateista ma znacznie większe pojęcie i o religiach różnych i o katolickiej, niż "głęboko wierzący" katolik. Pytanie tylko czy ten katolik ma pojęcie w co tak naprawdę wierzy. Bo część z powszechnych obrządków podpada całkiem całkiem pod herezję i bałwochwalstwo.
Ran popełniłeś mały błąd logiczny w swoim wywodzie. Głęboko wierzący katolik nie musi mieć pojęcia o innych religiach, bo ma swoją, którą wyznaje. Wystarczy, że będzie wiedział, że istnieją inne i szanował ich wyznawców. Wiarę należy ciągle pogłębiać i nie wyobrażam sobie sytuacji, aby ktoś nie wiedział w co wierzy. Cały wic polega jednak na tym, że niektórym się tylko wydaje, że są wierzącymi katolikami, robią to na pokaz i tym samym wystawiają fałszywe świadectwo tym, którzy naprawdę wierzą. Lekcje religii wyglądałyby zupełnie inaczej, gdyby uczestniczyli w nich tylko Ci, którzy praktykują wiarę na co dzień. Bez sensu jest iść na Roraty tylko dlatego, żeby coś zaliczyć. Moim zdaniem lepiej iść raz, czy dwa w ciągu całego adwentu ale z własnej woli. W świetle tego wszystkiego zastanawiam się, czy religia faktycznie nie powinna wrócić do salek katechetycznych. Ja te czasy wspominam bardzo miło. Z praktycznego punktu widzenia, gdy jest ona w szkole pozwala zaoszczędzić troszkę czasu.
Napisałem o sobie, że czytałem i to sporo o innych religiach a nie, że to powinni robić katolicy. Następnie napisałem, że w miarę oczytany ateista ma znacznie większe pojęcie i o religiach różnych I O KATOLICKIEJ, niż "głęboko wierzący" (a zgodnie z tym co pisałem wcześniej słabo wyedukowany) katolik. Gdzie tu dostrzegasz błąd logiczny, bystrooki Tropicielu?
Błąd dostrzegłem w Twoim uogólnieniu ;) To co opisałeś to pojedyncze przypadki. Cyt. "..Czyli wychodzi na to, że oczytany w miarę ateista ma znacznie większe pojęcie i o religiach różnych i o katolickiej, niż "głęboko wierzący" katolik. Ilu znasz prawdziwie wierzących katolików, żeby wyciągnąć taki wniosek? Oczywiście jest on prawdziwy ale tylko w odniesieniu do tego jednego przypadku a nie wszystkich katolików ;) i ateistów. Prawdziwego ateisty w ogóle nie interesują religie i nie czytają na ten temat. Robią to ludzie, którzy wciąż czegoś poszukują..Pozdrawiam ;)
Wszyscy katolicy, ktorych znam, zapewniają, że są prawdziwymi katolikami a ja nie śmiem powątpiewać w ich słowa, bo przecież katolicy, ci prawdziwi, jak powszechnie wiadomo, nie kłamią. Taki zakaz jest wyraźnie wyłożony w dekalogu, który wkuwają (nawet ci nie wyedukowani i nie oczytani) na okrągło,więc pewnie nawet ci najbardziej prości przyswoili, że nie wolno kłamać. A już niewyobrażalnym jest, żeby skłamali na temat swojej wiary. Czyli znam wielu prawdziwych katolików, którzy zapewniają, że zgłębiają swoją religię. W praktyce nie odnoszę takiego wrażenia, ale możliwe, że nie chcą mnie zawstydzać i jako ludzie skromni skrywają ogrom swej wiedzy a dla większej niepoznaki łamią też przykazania, żeby nie uchodzić za nazbyt świątobliwych, bo to z kolei mogłoby przuwieźć ich do pychy.
Nie po słowach ich poznasz a po czynach.. ;)
Nie pomyślałeś, że ja po prostu lubię czytać? Pozdrawiam ;)