banda dorobkiewiczów i tyle... i ciągle mało i mało tej kasy i byle ludziom nie dać zarobić na godziwe życie...
Skoro jest tak dobrze i pięknie być "prywaciarzem", to nie widzę problemu żeby nim zostać:)
Chociaż najlepszym wyjściem to jest narzekać i marudzić jaki ten świat jest zły, a ja taki wspaniały:)
To nie chodzi o to , zeby zostac prywaciarzem ale o to , zeby byc w miarę porządnym prywaciarzem.Podam jeden przykład.Jest cały czas cos takiego jak fundusz socjalny.Nie wiem ile tego przypada na jednego pracownika ale słyszałam ze cos koło 600 zł.Gdzie sa te pieniadze? Nie ma. Nie ma żadnych ,,wczasów pod gruszą '' jak to było kiedys, nie ma kompletnie nic.Kasy tez.Jesli pracodawca ma zatrudnionych około 30 osób to są to już ładne pieniadze dla niego.A chyba nie powinny byc dla niego.Poza tym niech taki prywaciarz będzie milszy dla tych roboli którzy na niego pracują.Bez wyzwisk, epitetów.
@zenka jaki fundusz socjalny? To już chyba nie te czasy:) kto miałby wpłacać na ten fundusz?
Rozumiem, że są ludzie źli i dobrzy, jednak z Twojego wpisu wynika, że każdy prywaciarz to prostak i cham, mający "kupę" kasy, traktujący ludzi jak niewolników.
Dlatego też napisałem, że nie ma co narzekać tylko należy działać:)
Anonimie napisałam wyraznie ze zazwyczaj. Nie ze kazdy.Nie wiem kto miałby wpałcac na ten fundusz ,ale wiem ze u męza w pracy jest coś takiego i to tez zakład prywatny.Tam za te pieniądze moze nie płaci za wczasy pod gruszą ale organizuje kuligi zima i spotkania gdzies za miastem latem.Spotkania na których są nie tylko pracownicy ale tez ich połowki.Mozna? Mozna.
Oczywiście, że można:) jednak to już zależy od branży w jakiej się pracuje, wiele firm organizuje spotkania/wycieczki integracyjne(zawsze można coś w koszty wrzucić:D) jednak dla pracujących w osiedlowym sklepiku, właściciel nie zorganizuje takich spotkań/wycieczek, bo musiałby swój kilkumiesięczny zarobek poświęcić na to, a jak by pobierał z pensji pracownika jakąś część na taki fundusz, to zaraz pojawiły by się głosy oburzenia, że jak to? po co? i na co? :)
W wielu większych firmach istnieje fundusz socjalny więc czasy nie mają nic do tego ale pazerność prywaciarzy ma i to dużo..
Zenka, ale pracować na czarno niestety to ludzie się godzą. Ja jak zaczynałem swoją "karierę" to pracowałem za minimalną krajową, która o ile mnie pamięć nie myli wynosiła około 670 zł na rękę. Miałem wybór, albo siedzieć w domu albo pracować i zdobywać doświadczenie, wybrałem to drugie i w tym momencie pracuje za całkiem niezłe pieniądze oraz dodatkowo otworzyłem własną DG, czyli zostałem "prywaciarzem":) Trzeba pamiętać o tym, że każdy z nas ma wybór:)
Anonimie-pracowałes za minimalną krajową , więc byłes zarejestrowany. A co maja zrobic osoby których pracodawca nie chce zarejestrowac? Mają odejsc i poszukac lepszej pracy?Nie wiedza czy i kiedy znajdą. I tu wracamy do punktu wyjscia. Zostają i cierpliwie czekają az szef wyrozumiały człowiek zarejestruje ich za jakis rok.Jak sie sprawdzą.Piszesz ze miałes wybór-albo siedziec w domu albo pacowac. Oni tez wybrali prace. Pracę na czarno , ale jednak pracę która daje im jakies wynagrodzenie ,kromkę chleba na sniadanie.Nie zgódz sie na szefa warunki i do widzenia? Co wtedy z jedzeniem, opłatami? Same sie porobią?Chyba nie:)
No i właśnie takim sposobem doprowadza się do tego, że pracownik staje się "niewolnikiem", ponieważ boi się odezwać. Oczywiście jednostka sama tutaj nic nie zdziała. Rozumiem też to, że ludzie godzą się na gorsze traktowanie tylko dlatego żeby dziecko miało co zjeść i to właśnie boli najbardziej, że strach nie pozwala "rozwinąć skrzydeł", a niektórzy pracodawcy to wykorzystują.
Zostałem nim i pracuję na siebie. Na chwilę obecną nie zatrudniam nikogo bo mnie na to nie stać, pracuję sam. Mam nadzieję, że kiedyś będę dobrym pracodawcą, u mnie pracownik będzie dostawał uczciwe pieniądze za swoją pracę.
No bo jesli nie "prywaciarze", to kto etacik zaoferuje? "Urzedasy"?