Innej kobiety nie ma.Przynajmniej z żadną sie nie spotyka,nie wykluczone ze za jakas teskni.Tego nie wykluczam.O utrzymywaniu to kwestia sporna.Dorabiam Sobie od czasu do czasu na jakiś degustacjach.On mi nic nie kupuje,tylko jedzenie do domu.Ja gdy nie mam pieniedzy,nie prosze Go np o 10zł na jakis kosmetyk.Staram sama Sobie na te podstawowe rzeczy dorobić.
I to samo się tyczy jazdy jego samochodem.Gdy chce gdzies pojechać,daje mu na paliwo(jesli jest zatankowany samochod),badz sama tankuje.Niestety swoj samochod sprzedalam(taki podarunek od rodzicow),gdy byly potrzebne pieniadze na szkole.
W kazdym badz razie od niego pieniedzy nie biore.Gdy juz musze,to pozyczam,i staram sie jak najszybciej oddac,przy pierwszym jakims dorobku.
Jeśli ty mu oddajesz pieniądze za jazdę jego samochodem ,a mieszkacie razem to jest jakieś chore wg mnie ,a czy nie pomyslałaś ,że ty jesteś dla niego sprzątaczką ,kucharką i do łóżka jeśli on ma na to ochotę ?i do tego za darmo !pomyśl nad tym i uciekaj póki nie masz dziecka ,bo potem będziesz płakała nie dwa razy w tygodniu ,tylko codziennie.
gdy zobaczyłem tytuł wątku od razu wiedziałem jaka będzie recepta forumowiczów - rzuć go.
Nigdy nie można mieć pewności czy nie ma innej. Przecież się nie przyzna.
No tak, nie przyzna się, ale kiedy ma mieć inną, jak cały czas spędza czas ze mną. W pracy raczej napewno nie. Z nikim nie telefonuje, ani nie smsuje. Ale mogę się mylić, ale intuicja mi mówi, że to napewno nie to. Bo On zdrady nie toleruje.
Słuchaj Gosia Kohabitacja(bycie z partnerem bez ślubu) jest dobra ale na trochę coś się kończy coś zaczyna rozstańcie się na jakiś czas odejdź od faceta spotkaj się ze znajomymi idz na disco ochłoń przestań na jakiś czas o nim mysleć jeśli będziecie dla siebie wrócicie do siebie Pomyśl zajdziesz w ciąże wtedy on Cie dopiero będzie poniewierał a co potem bedzie dziecko płacz a Ty gdzie uciekniesz co zrobisz???????? zastanów się Jest na tym świecie masę fajnych facetów umiejacych szanować inne osoby nie daj sobą poniewierać przestań przepraszac za nie swoje winy
OBUDŹ się i pakuj daleko stąd od ,,ukochanego..
Nie chcę mi się czytać wszystkich postów. Przeczytałam tylko Twój pierwszy. Pewnie nie jest łatwo kogoś zostawić jak się jest z nim jakiś czas. Na Twoim miejscu nie pozwoliłabym na takie traktowanie. Jeżeli ktoś kogoś kocha to stara się aby w związku było dobrze. Wątpie w to, że się Twój mężczyzna zmieni. Powiedziałabym, że może być gorzej. Jak on teraz kaze Ci się wynosić to będąc mężem będzie bardziej "Pan i władca". Co nieco wiem o życiu. Jestem mężatką, przymykałam oko na niektóre wady, zachowania mojego męża jak był kawalerem. Człowiek zawsze ma nadzieję, że możeee się zmieni. Guzik prawda! Za kawalerki większość się maskuje. Gdybym mogla cofnąć czas, na pewno podjęłabym inną decyzję. Nie mam najgorzej, ale nie jest tak jak by się chciało. Ty mozesz to zmienić. Zmykałabym jak najdalej od takiej osoby. Jak jesteś wrażliwą osobą to on się uodporni na Twój płacz, a Ty się wykonczysz! Szkoda życia. Nie on jeden na tym świecie jest :).
Sorki za błąd - jakby -
Spróbuj trochę dać mu swobody. Ty nie pracujesz , jesteś ciągle przy nim , wraca z pracy -ty ,po zakupy z toba , wyjście gdzieś z tobą . To nie prawda , że takie ciagłe przebywanie ze soba cementuje związek ,Troche prywatności każdy potrzebuje , może to powód? Daj mu trochę odpocząć od siebie i wtedy wszystkiego sie dowiesz. I tylko mi nie mów , że jeszcze do pracy codziennie po niego chodzisz ? bo jeżeli tak to pół miasta za jego plecami sie z niego naśmiewa i facet w końcu nawet jeżeli coś do ciebie czuje , odejdzie , bo za wszystko obwini ciebie i po prostu znudzi mu sie twoja osoba , będzie szukał kogoś innego , kto mu da troche poczucia swobody i odejdzie. , a może już to zrobił? tylko nie ma odwagi powiedzieć , bo zapewne reagujesz wielkim płaczem na wszystko.
Gościu (18:42). Masz racje, jestem często z Nim.Bo w sumie nie pracuje, znajomych nie mam, to siedze w domu, ale nigdy nie narzekał, miał we mnie wsparcie,przyjaciółkę, kolege i wszystko w jednym.
Nikt się z Niego nie naśmiewa,bo On sam jest takim jakby "samolubem", niechętnym do imprez, spotkań itd. Do pracy po Niego nie chodzę. Nigdy nie narzekał na moje towarzysto (ale być moze nie chciał powiedzieć,nie wiem). Osobiście wydaje mi się, że coś w tym napewno prawdy jest. Dlatego postaram się od teraz czymś zająść, chociażby spacery.Mam znajomego(ale broń Boże spotkać się z kolegą, z kolezanka owszem). Sama nie wiem co jest grane. :(
Wiesz, takie wspólne mieszkanie razem jest dobre. Poznajecie się jacy jesteście na co dzień. Pięknie jest wtedy, kiedy widzisz się 2 razy w tygodniu. Osoba wyżej ma rację. Daj mu trochę swobody, przekonaj się czy to coś pomoze, zmieni. Ty też staraj się nie płakać, tylko pomyśl :). Jeśli nie będzie chciał z Tobą pogadać szczerze, zmienić swoich zachować to WYBACZ. Nie będzie z niego dobry mąż.
Uciekaj od niego gdzie pieprz rośnie.Kochana,to samo miałam,płakałam,szansę dawałam,no bo jak go odejść jak kochałam ponad wszystko,później przyszedł ślub,dzieci,13 lat męczarni,już nie tylko płakałam,ale i błagałam by tyran po wypiciu nie bił,kop w tyłek póki czas...obudziłam się troszeczkę późno,ale zwalczyłam tą chorą miłość,zabiłam chwasta w sercu.teraz jestem wolna,dzieci i ja szczęśliwe.
Ja będę z uporem maniaka powtarzał: zostaw tego gościa. Wydaje mi się nawet, że chętnie byś to zrobiła, ale brakuje Ci sił i byc może boisz się o to, że nowe warunki bytowe nie będą dobre (powrót do domu itd.) Ja sobie kiedyś zmarnowałem kilka lat życia, będąc w związku, gdzie wszystko było nie tak, bo nie potrafiłem się zebrac i dawałem tej drugiej stronie milion nowych szans, których ona nigdy nie wykorzystała, a co znaczy - nigdy się nie zmieniła.
Ale w końcu trzeba postawic wszystko na jedną kartę i odejśc, bez oglądania się za siebie. I to jest jedyne i słuszne rozwiązanie. Pewnie jesteś młodą dziewczyną i całe życie przed Tobą i znajdziesz jakiegoś wartościowego człowieka.
GienekkeneiG masz rację, zrobiła bym to, z jednej strony TAK! Coś mi mówi,ze nie zasługuje na takie traktowanie,ale właśnie brak mi sił, boje się co będzie potem.Bo jednak się przyzwyczaiłam deo niego,do "JEGO"mieszkania, urządziłam po swojemu, dostosowałam tu swoje życie...
A Ty co? I wkońcu skończyłeś to, i ułożyło Ci się?...
Tak jestem młodą dziewczyną, mam 26lat...(nie tak jak pisałam na początku 28...)
Każdy mi mówi: "zostaw go" ja wiem, że to najlepsze wyjście, ale to nie jest takie proste jeśli się kogoś kocha całym sercem, i "głupie serce" wierzy, że się zmieni.
Jestem bardzo rozdarta.
Rozmawiałam z Nim dzisiaj.Na początku oczywiście płacz.I tekst:"No i co Ci to daje?!"
Ale doszliśmy do jakiegoś porozumienia, zdaje Sb sprawe, ze głupio robie...no właśnie ale... Zrzucił winę na mnie, w sobie nic złego nie widział.
Ale i tak czuję, że długo dobrze nie bedzie...zobaczymy... Inaczej,poczytam od początku wasze posty, oczywiście się popłacze,ale daje to siłe!
(najgorsze,ze caly czas on uwaza ze to moja jest cala wina,nie przeprosil za swoje "brzydkie slowa", a moje krzyki tylko uznaje za najgorsze). Najwazniejsze zeby powróciła pewnośc siebie...
Ja to na siłe próbuje się uszczęśliwić. Wiem o tym. Troche mi taka ulga,jak Wam pisze wszystko, chociaz nie wiecie kim jestem,ale mozecie choc troche poczuc co ja czuje.Wszyscy bliżsi i dalsi znajomi,jak i rodzina mysli ze jest wszystko dobrze, super i wgl. Ze jestesmy szczesliwi...
A tak naprawde, na siłe staram się uszczęśliwić.I to najgorsze jest,że zdaje Sb z tego sprawe,a tak ciezko podjąć jakies kroki.
Ale poczekam,jesli sie pokłócimy w najblizszym czasie,i jesli znow mnie bedzie ponizal,i sprawial,ze bede czuc sie wszystkiemu winna, mimo wszystko odejde,poki jestem mloda. (wiem teraz tak pisze,ale mam nadzieje,ze jesli tak bedzie to i tak zrobie!Ale oby zaczął szanowac innych.). Masakra co ja czuje. Poprostu boje się tego wszystkiego i tyle..
Już nie chce Was zamęczać moimi postami. Dzięki za rady, dużo mi pomogliście. Już chyba więcej nie trzeba pisać,bo wszystko wiaodmo. A teraz tylko zależy co ja zrobię...Tak dałam szanse,kolejną(raczej On uważa,że to On dał szanse). Chce mu pokazać jak to jest się starać, jeśli nie da rady, to oczywiście z płaczem..ale uciekam.