Własnie, podobno się kochamy. Ja kocham, wiem to bo to pisze i jestem pewna.On mowi,ze tez..Ale jesli kocha,to dlaczego nie potrafi spelnic najprostszych warunków!?!?! Nie moze przytulic?Pocalowac?Pocieszyc?Wspierac?
Nie wiem co to za milosc... Z jednej strony czuje, ze to wygaslo,ze cos w Nim zgaslo,z drugiej ślepo wierze,że nie.Dziwne...wiem..sama nie wiem czego...
A jesli chodzi o mnie, ok, czasami powiem coś co nie jest stosowne, typu: "weź zakmnij się już", "daj mi święty spokój", zdarzyło się powiedzieć<wiecej niz 5 razy napewno nie> "to Ty jesteś idiotą"...Poprostu moim okiem odpychanie ataku...Bo czasami w tym płaczu i w nerwach powiem cos brzydkiego, co potem staje sie forma ataku na mnie i oczywiscie Moja wina... Nie wiem, moze i napewno jest jakas moja wina. Ale jesli chce to naprawic, chce porozmawiac zeby uniknac potem tych problemow,czego On mi wyrzuca wszystkie bledy?! Wszystko co zle... itd..
Powiedzcie mi...poprostu to nie milosc z jego strony... Bo moja milosc wyraza sie troche inaczej...chce naprawy,poprawy, itd, itp... a on... chce tylko zebym czula sie wszystkiemu winna...
Enchantress, czy według Ciebie tak wygląda miłośc? Czy to tylko samo słowo w tym przypadku? Emocjonalne przywiązanie jeszcze nie oznacza miłości.
W słowa ja dawno nie wierzę. Dla mnie liczą się czyny.
A tu czyny mówią same za siebie :)
Dokładnie,czyny mówią same za siebie. Chyba nie jest to normalne,że ja się muszę domagać żeby mnie przytulił.On uważa,że On po prostu taki nie jest,zeby przytulac itp.
Stwierdzilam,że nie bede mu nic mówić(bo czasami tak jest,że jak się mówi,to się bardziej nie chce). I nie mówilam...ale i nie przytulał.Rzadko. Rozumie,że moze nie chce,ale wie,ze ja tego potrzebuje,jesli liczyl by sie z moim szczescien,robił by to często.
Wczoraj z nim pogadałam,poczytałam opinie ludzi o miłości,o związku, to kazałam przeczytać:
"Temu kto Cię nie szuka, nie zależy na Tobie.
Ten kto za Tobą nie tęskni, nie kocha Cię.(...)"
Powiedziałam co ja oczekuje,żeby było dobrze, spytałam czy to tak wiele!? Powiedział,że nie. Ale to nic nie zmieni, podjęłam mam nadzieje pewne i dobre kroki.
Mam za sobą czteroletni toksyczny związek. To było dawno temu ale doskonale pamiętam jak się wtedy czułam. To co opisałaś pasuje jak ulał do moich przeżyć. Ciągłe wyczekiwanie na chwile normalności, na dobry humor, na uśmiech, czułość. Traktowanie takich chwil jak niezwykłego prezentu od losu i dowodów wielkiego uczucia. Ciągła wiara w to że będzie lepiej. Ciągłe zastanawianie się co znowu zrobiłam nie tak. Znoszenie humorów, fochów...Dopiero mój obecny mąż, wtedy najlepszy przyjaciel uwolnił mnie od tego, pokazał, że może być inaczej, normalnie, szczęśliwie. Bez łez, bez kłamstw, bez złości. Że ja też mogę być najważniejsza, że troska o moje zadowolenie, dobre samopoczucie jest dla niego oczywista, bo mnie kocha. Na tym polega miłość a to co ja znałam to było chore uzależnienie od innej osoby. Nie umiałam odejść, rozstanie było straszne. Nie było łatwo - mój obecny mąż walczył o mnie ponad rok. Od prawie dwudziestu lat jestem z nim szczęśliwa . Nie marnuj życia, dziewczyno. Odejdź.
Widzę,że nie tylko mnie spotyka takie życie(dokładnie praktycznie to samo,humorki,fochy,czasami boje się odezwać,żeby nie wybuchł). Ale Tobie Kasiu się ułozylo super,dobrze miec takiego przyjaciela,A teraz masz najlepszego przyjaciela,męża i zarazem kochanka w jednym:)
Nie wolno zazdrościc:P , wiec powiem ,ze ciesze sie Twoim szczesciem, i mam nadzieje,ze tez kiedys wreszcie bede miala udany związek. Powodzenia
Obecnie jestem sama bez niego i bez znajomych i zaczynam nowy etap w zyciu i mysle pozytywnie i Tobie radze tak samo, wiem ze to nie takie proste. Napewno znajdziesz kogos kto bedzie Cie traktowal z szacunkiem itp. A teraz ciesz sie zyciem, korzystaj z niego, poznawaj nowych ludzi;) bedzie dobrze:))
Dzieki za mile slowa, ktore dodaja otuchy. Czas spac chyba isc. Oby jutro byl nowy lepszy dzien... Trzymajcie sie:*
Hejo.Wstałam z tak samo "dobrym" nastrojem jak i szłam spać. Czytam wasze posty, i naprawde wiem, że piszecie wszyscy dobrze. Ale,no właśnie to głupie ale!
A słuchajcie, być może jego zachowanie troche wywodzi się z tego,że cały czas ja spędzam czas z Nim, non stop.Bo ja tu znajomych nie mam,i siedze w domu z Nim.Może gdybym zaczęła wychodzić poprostu,poszukała sobie jakis znajomych,to może by cos zmienilo?
Już jesteś niewolnikiem i pomietłem. Jeśli Ci to pasuje? Sorry za mocne słowa, ale tak: facet jest na swoim terenie i: nie podoba się, to spadaj maleńka - posuwa się do nikczemności, czyli facet bez honoru. Tresuje Cię milczeniem po kłótni, abyś się poczuła winna i przepraszała. NIe, no nie chce mi się pisać dalej... ŚLEPA I GŁUCHA jesteś kompletnie? Przecież on Cię traktuje przedmiotowo. Wyobraź sobie przyszłość z takim typem. Very Toxic! Facet powinien się troszczyć o kobietę i nią opiekować, a oboje powinni się wspierać. Takiego szukaj.
Wariatko, jego płacz nie rusza, mówi tylko: "Poplacz se*moze Ci przejdzie" .
Badz gdy sie klocimy, i mi sie juz glos zalamuje to mowi: "Idz sie poplacz jeszcze" .
SCZ jak zwykle ma rację.
Temu kto Cię nie szuka, nie zależy na Tobie.
Ten kto za Tobą nie tęskni, nie kocha Cię.
Przeznaczenie decyduje o tym kto pojawia się w Twoim życiu, ale Ty decydujesz kto w nim zostaje.
Prawda boli tylko raz.
Kłamstwo za każdym razem, kiedy je wspominamy.
Są trzy rzeczy, które przemijają i nie wracają nigdy więcej:
słowa, czas i szanse...
Dlatego też ceń tego kto Cię ceni i nie przywiązuj dużej wagi do tych, którzy traktują Cię tylko jako jedną z opcji!