Pan Tusk oczywiście politycznie:
Tysiące mieszkańców Gdańska zebrało się przy pomniku Neptuna... Drogi Pawle, jesteśmy tu dziś z tobą jako twoi przyjaciele - mówił w poniedziałek szef Rady Europejskiej Donald Tusk podczas wiecu poświęconego pamięci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wspominając zmarłego, były premier podkreślił, że "obronimy nasz Gdańsk, naszą Polskę i naszą Europę przed nienawiścią i pogardą".
Ta szuja jak zwykle musiała wtrącić swoje trzy grosze.
I ochrona KOD ...
Ludzie! Opamiętajcie się! Na naszych oczach został zamordowany ojciec, mąż, przyjaciel, a przede wsystkim CZŁOWIEK.W takiej chwili najmniej istotna jest polityka. Zobaczcie do czego mowa nienawiści doprowadziła. Jaki nastąpił straszny podział Polaków. Czy nie można w obliczu tej tragedii zjednoczyć się, przemyśleć dokąd zabrnęliśmy i czy jest to gra warta świeczki?
Mowa jest srebrem, milczenie złotem...
I to wszystko,ten podział,który będzie trwał latami,uczynił mały,tchórzliwy,zakompleksiony człowieczek.
Nie pisz takich bzdur gościu 21:26 bo nie masz racji.
Największe osiągnięcie Adamowicza w Gdańsku to honorowe obywatelstwo dla Güntera Grassa i jego służby w formacjach SS.
W hołdzie tym którzy odeszli.
Przypominam, że niedawno była sensacja podczas ratowania Mackiewicza, kolejna po uwolnieniu Komendy z więzienia.
Podejrzewam, że za miesiąc nikt nie bedzie pamiętał o tej tragedii.
Czy histerię jednych, a manipulacje/propagandę innych- by coś na tym ugrać można nazywać końcem świata ? Jeśli tak, to co taki "świat" zapoczątkowuje ? . Dla mnie odpowiedź jest jedna....porzucenue dróg Bożych i tyle w temacie. Dziekuję
Kontynuując - człowiek wiary nie wpada w histerię lecz zawsze szuka głębszego sensu tego, co się wokół niego dzieje; człowiek wiary żyje w prawdzie- propaganda i manipulacje nie mają w takim stanie rzeczy racji bytu.
I teraz rozwinięcie...
Kto z tych, którzy plują na Boga, po wczorajszej tragedii pomyślał o swojej śmierci, która też może przyjść niespodziewanie - bez stanu łaski uświęcającej. A jeśli to, co mówią ludzie wierzący...., że Bóg istnieje....że doświadczyli Go w swoim życiu - jest prawdą ? Co wówczas? ...tak wiem - powiecie, że Bóg jest miłosierny i wybaczy. Jest, owszem, ale jest też i sprawiedliwy. Może oceni ile razy zbagatelizowaliście czas waszego nawrócenia...kolejne szanse, kolejne wołania was.
Może ta śmierć, jest jedną z tych chwil by się nad swoim życiem ( kruchym) zastanowić? Kto z eas ręczy, że za chwilę jego życie się nie skończy ?
I dalej.....ile razy prawdę nazywaliście zupełnie bezpodstawnie - bez właściwego oglądu rzeczy - kłamstwem manipulacją/ socjotechnikami, sekciarstwem , propagandą, itd.....chociaż Prawdy nie znacie, bo nie poznaliście nigdy człowieka prawdziwej wiary. Wdzak Jezus Chrystus - Pan nasz mówi, że świat Go ( a więc Prawdy) nie zna, bo nie poznał ludzi naprawdę wierzących.
Śmiało, nie bójcie się poznawać ludzi wiary, nie bądźcie nierozważni. Odwagi.
Stań w prawdzie - jest takie określenie. Myślę, że Bóg nawet nie będzie musiał nad osądzać. Powie jedynie: "Stań w Prawdzie". A przez nas w tej jednej chwili przepłyną wszystkie chwile naszego życia. Każda sekunda złości, frustracji, złych emocji do tych bliższych i dalekich. Klutnia z żoną/mężem o pierdołę, krzyk na dzieci, brak czasu dla rodziców. I wtedy albo uznamy sami, żeśmy niegodni, albo złamani pod własnym krzyżem grzechów, ostatnim wysiłkiem, z pokorą poddając się wyrokowi powiemy : "Wybaw mnie Panie".
Ale ten kto na tą pokorę się nie zdobędzie przed obliczem Jego, sam odda się we władanie złego.
Amen
Tak wiem, że jest...wiem bardzo
dokładnie...co więcej, jestem nawet tak "brzydka", że często komuś te słowa cytuję, bo uważam to za słuszne...potem żałuję ....ten ktoś się denerwuje....a potem życie mnie samą z tym słowem konfrontuje i widzę, że siebie też gdzieś tam zafałszowałam....ale to widzę...i nie odrzucam tego, gdy tę prawdę uświadomię sobie . Dla mnie jest to wielką łaską, że mam tę siłę uznania się grzesznym człowiekiem.
Co tam będzie po śmierci w konfrontacji z tymi słowami - nie wiem. Zobaczymy, na ile to moje stawanie w prawdzie było zbieżne z obrazem mnie samej w oczach Boga.
Jeszcze kilka słów kontynuujących moją ostatnią myśl. Na Jego obraz i podobieństwo zostałam stworzona. Może więc konfrontacja prawdy nastąpi przez odnalezienie siebie w Jego oczach. Spojrzę na Jego oblicze i się nie odnajdę lub odnajdę w nim. Bog jest miłością. Ta jest najważniejsza. Do miłości doskonałej dochodzi się przez wiarę ( często rozwijam tę myśl). Na ile jednak nie ustaję w tej drodze do wiary dojrzałej, na tyle otwieram swoje serce - na Niego, siebie i innych ( w tej dokładnie kolejności). Dlatego też myślę, że patrząc Mu w oczy, będę wiedziała, czy szłam właściwą drogą....Jego drogą- czy też własnymi ścieżkami fałszując siebie.
I jeszcze na koniec.
Tak więc dla mnie to stawanie w prawdzie będzie jakby poszukaniem swojego odbicia w lustrze, którym będzie Bóg. Albo się w nim rozpoznam, albo nie. Tę pokorę jednak, o której piszesz zostawiłabym na czas "za życia" ( patrz - " dobry łotr" na krzyżu obok krzyża Chrystusa). Dopóki żyjemy, mamy czas na nawrócenie - nawet na łożu śmierci możemy uznać się grzesznym, słabym człowiekiem i mieć nadzieję na miłosierdzie Boże.