Prezesa J. wspomnień czar
"To były wspaniałe lata, te lata 60-te. Już wtedy mieszkaliśmy w willi na Żoliborzu, ale to była lepsza Polska, lepszy świat.
Była jedna partia. Jedynie słuszna, dominująca, były jakieś inne, ale jedna jedynie słuszna partia robiła z nimi co chciała. To były takie przystawki.
Państwo było wtedy silne, takie właśnie lubię. Służby były naprawdę mocne. Puszkowano kogo władza chciała zapuszkować.
Media nie były głupie i rozzuchwalone jak dziś. Była, i słusznie, cenzura, która odsiewała to co złe, co ludowej ojczyźnie nie służyło.
To była Polska taka bardzo solidarna. Wszystko było po równo. No dobrze, ludzie partii mieli ciut więcej, ale w końcu ludzie partii to jednostki najbardziej odpowiedzialne, muszą mieć ciut więcej. Ludzie mieli ładne ubrania, skromne, nie tak jak w Chinach, ale jednak skromne. Może szare, ale nie było tej wstrętnej pstrokacizny.
Życie w ogóle było prostsze. Nie było tego całego internetu, gdzie ludzie oglądają pornografię, gdzie młodzież ulega rozpuście. Ja na przykład zawsze słuchałem mamy. Inni też słuchali mam.
Zagrałem wtedy z bratem w takim filmie. Kolorowym. Ale nie byliśmy żadnymi celebrytami, co to to nie. Nie tak jak ci celebryci dzisiejsi. Nie chodziliśmy do Dzień Dobry TVN ani do Pytania na Śniadanie. Każdą wolną chwilę poświęcało się nauce, Zresztą sam Włodzimierz Ilicz Lenin powiedział, że zadaniem młodzieży jest uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć.
Moje życie też było prostsze. Nikt się wtedy z człowieka nie nabijał, że nie ma konta w banku, prawa jazdy. Już wtedy nie umiałem korzystać z bankomatu. Teraz dalej nie umiem, ale inni podobno umieją. Im teraz w głowie tylko pieniądze, konta i bankomaty. Mało ideowi są.
Banki były polskie. Nie trzeba ich było repolonizować! A teraz trzeba. Tylko te Skoki są porządne.
Była prasa, ale - jak mówiłem - były w niej treści odpowiedzialne. I nie było tych kolorowych pism, które powstały, by nas osłabić. Jak jakiś towarzysz partyjny brał ślub czy miał dziecko, to go w prasie nie pokazywali. Bo i po co.
Nie było grilla. Ja przed ostatnimi wyborami prezydenckimi też miałem, jak to oni mówią, ustawkę z tym całym grillem. Obrzydliwe. Musiałem się uśmiechać, czego nie lubię. I jeszcze sobie ręce poparzyłem.
Przywódcą był komunista, ale dobry towarzysz. Mówili, że był starą zrzędą, ale to był porządny człowiek. Nie ulegał konsumpcjonizmowi. Dbał, by inni też mu nie ulegali.
To były piękne czasy. Komu to przeszkadzało? Za kilka dni idę z moimi towarzyszami walki i pracy na demonstrację. Będziemy się stanowczo domagali powrotu tamtych czasów."
T.Lis
jest takie wino "jabolek wspomnień czar" ;D
i pomyslec ze te wypociny lisa kosztuja podatnikow 50 tysiecy miesiecznie
Toś się, Pismen, na literacki autorytet powołał. Gratuluję :)
Nie podoba ci sie ta piekna bajka, choc czy to na pewno bajka ....
Boże ale grafomania - Lis się do Coelho upodabnia - co tylko mu się umyśli, od razu musi się tym ze światem podzielić. Szkoda czcionek na taką pisaninę.
Bardzo dobre czasy były, w porównaniu z tym co teraz nadeszło to niebo a ziemia. Teraz jest zero szacunku, zero wychowania, brak pracy, kiepskie zarobki i europejskie ceny. Zdecydowanie wołałbym powrót do tamtej rzeczywistości, może nie była tak kolorowa jak ta dzisiejsza ale było lepiej. Wtedy człowiek musiał kombinować, teraz też musi, tu się nic nie zmieniło.
"Dzisiejszy styl działania prezesa Prawa i Sprawiedliwości pomimo zupełnie niepowtarzalnych okoliczności nie jest nowy. Marsze z pochodniami, demonstracje na Krakowskim Przedmieściu – to nawiązanie do owych marszy na Belweder sprzed dwudziestu lat. Wzywanie do budowy Polski solidarnej, Polski sprawiedliwej – to powtórka tych samych haseł, które towarzyszyły PiS-owi w wygranej kampanii 2005 roku. Dla zagorzałych zwolenników PiS-u to wciąż ta sama wojna, którą obóz braci Kaczyńskich toczył ze zmiennym szczęściem przez dwudziestolecie." PG