tylko jakby co, to w skardze napisz 'nienawidzę' bo to się akurat pisze łącznie
Ja również doświadczyłam ostatnio okropnego zachowania pani z biblioteki na Wardyńskiego (o ile dobrze kojarzę, to owa blondynka właśnie).
Znalazłam w katalogu internetowym pozycje, które mnie interesowały, okazało się że są dostępne, więc się wybrałam. Pani bibliotekarka siedziała za kontuarem i czytała gazetę, na moje uprzejme i okraszone uśmiechem "dzień dobry" zareagowała zassaniem przez zęby resztek bułki, którą jadła, nie odrywając oczu od gazety. "No, trudno - pomyślałam - może ma gorszy dzień". Postanowiłam najpierw poszukać książek na regałach dostępnych dla czytelników. Ponieważ nie mogłam ich znaleźć, postanowiłam poprosić panią o pomoc. Kobieta nie podnosząc głowy zdawała się przez parę ładnych chwil kontemplować moją prośbę i przetrawiać ją (łącznie z bułką) dokładnie. Potem spojrzała na mnie z wyrzutem i oznajmiła grobowym głosem "Tam są regały". Na moje ponowne wyjaśnienie, że owszem, wiem, że tam są regały, ale nie mogłam na nich znaleźć pożądanych pozycji, pani patrząc na mnie ostro z góry (mimo, że siedziała za ladą), stwierdziła: "Źle szukała" i... wróciła do lektury. Dopiero za trzecim razem, kiedy już naprawdę zaczęłam zastanawiać się czy jestem aż tak odpychająca/głupia/brzydka, że pani nie chce utrzymywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu, poprosiłam panią o wyszukanie książek. Z fochem jak stąd do Starachowic, dama podniosła się zza lady, zassała z cmoknięciem jeszcze trochę bułki spomiędzy zębów i popłynęła do magazynu, a z całej jej osoby płynęło przesłanie: "Nienawidzę cię. Nie dość że nie pozwalasz mi w spokoju poczytać gazety, to jeszcze chcesz, bym wyszukała Ci książki. Pomyślałby kto, że jestem jakąś bibliotekarką, czy co?!"
Dla wszystkich tych, którzy zaraz tu się oburzą i będą mieć do mnie jakieś "ale" - kolejna sytuacja, którą specjalnie zaobserwowałam, by upewnić się, że problem mam nie ja, ale pani bibliotekarka.
Po mnie przyszła starsza pani z karteczką z wypisanymi przez córkę pozycjami i poprosiła o ich znalezienie. Najpierw została zignorowana, potem obdarzona spojrzeniem "spode łba", za trzecim razem pani bibliotekarka wyszarpnęła jej karteczkę z rąk i mrucząc pod nosem "Kto to pisał? Za małe te litery, nic nie widać, Boże..." poszusowała między półki.
Rozumiem, można mieć zły dzień, być niezadowolonym: bo zła pogoda, bo mało płacą, bo menopauza. Ale skoro pracuje się w instytucji publicznej, do której (jak nazwa wskazuje) przychodzą ludzie, z którymi trzeba wejść w interakcję, to powinno się spiąć swoje cztery litery i wykrzesać odrobinę dobrej woli.
Pani z "białego domku" ma u mnie wielkiego minusa.
anette ale piszesz głupoty. znam te babki i chyba lekko przesadzasz. chodzę przynajmniej raz w tygodniu do biblioteki i ani razu nie zauważyłem, żeby panie jadły przy czytelnikach!!!! nie siej propagandy
zawsze się znajdzie jakiś niemiluch, ale takich ludzi trzeba po prostu uprzejmie, choć dosadnie przywołać do porządku.Jak tej pani nie pasuje, że ma pracę to niech ją odstąpi komu innemu, komuś kto jej potrzebuje i będzie ją szanował.
Każdy pisze o swoich doświadczeniach:)może akurat Twoje są dobre:)
Ja zostanę wierna bibliotece na Sienkiewicza..
jezeli mowa o Pani Agacie to chyba was pogieło to jest fajna kobita bylam tam na stazu i poprostu byla to jedyna osoba z ktora mozna bylo pogadac i sie posmiac kobita dba o siebie to dla was jest wytapirowana no przeciez jakby tam siedziala w worku z tlustymi wlosami to tez by wam nie pasowalo...jak ja tam pracowalam to pani Agata byla naprawde fajna i zlego slowa o niej nie dam powiedziec!!!
Anette, Twoja sytuacja jest bardzo podobna do tej, którą miałam ja. Pani nawet nie chciało się w komputerze sprawdzić, czy książka jest na półce. Od razu odpowiedziała: nie ma. Dopiero, gdy powiedziałam, że na pewno jest, bo właśnie (gdy przechodziłam w pobliżu Wardyńskiego) koleżanka przysłała mi smsa, że jej mąż przed chwilą oddał poszukiwane przeze mnie książki Sapkowskiego, paniusia łaskawie sprawdziła w komputerze, po czym zwlokła odwłok z krzesła i poszła między półki...
Od lat chodzę do tej biblioteki i nie narzekam. Dla mnie ta pani, o której mówisz, jest zawsze uprzejma, zagada, trochę pożartuje, doradzi. Nie wiem, może innych inaczej traktuje, ale ani ja, ani moi znajomi nie narzekają. Jak ci coś nie pasuje, to trzeba było jej wprost powiedzieć i tyle, a nie żalić się anonimowo na forum. A jak nie to są jeszcze inne filie, nie musisz chodzić akurat do tej.
no niby nie musi chodzić akurat do tej ale czy to tak powinno byc ,że pracownik co poniektórych odstrasza? Jeśli jest jakaś cześć niezadowolonych czytelników to chyba pracownika należałoby zmienić a nie klientów odprawiać z kwitkiem.
No może najpierw pouczyć, co tak radykalnie, od razu zmienić. Nikt nie jest w stanie zadowolić wszystkich.
Ja też odnoszę wrażenie, że panie w tej bibliotece są niesympatyczne. Podczas studiów coś tam wypożyczyłam na miejscu i chciałam skserować. Któraś z pań powiedziała mi, że jak ona studiowała, to wszystko musiała przepisywać ręcznie i było dobrze, a teraz każdy chciałby tylko kserować:) Poza tym faktycznie przy wypożyczaniu książek człowiek czuje się tam nieswojo...