Witam,
czy ktoś coś wie na temat pracy we Francji przy zbiorze borówek amerykańskich? Wyjazd jest z Ostrowca i organizuje go ktoś z os. Ogrody.
prosze o opinie na ten temat
Witam
Niedawno byłem na zborze borówki amerykańskiej we Francji po tym co mnie spotkało postanowiłem ostrzec naiwnych napalonych ludzi takich jak ja przed wyjazdem. Wyjazd był organizowany przez Bis Pol. Po wysłaniu wszystkich dokumentów zadzwoniła do mnie Pani która kazała mi wysłać pieniądze na podróż lecz za nim to zrobiłem to wypytałem ją co i jak a ona przedstawiła mi wszystko w takim świetle że praca będzie trwała 6 tyg i że będzie gdzie spać i będzie gdzie ugotować i nic nie wspominała o finansach związanych z naszym mieszkaniem więc postanowiłem wziąć na ten czas urlop bezpłatny lecz zanim pojechałem wysiedziałem się na wolnym 2 tyg bo czas wyjazdu został przesunięty. Jazda zajęła ponad 30 h. Gdy w końcu tam trafiliśmy od razu kazali nam podpisywać umowy o domki, które tak naprawde były 5 osobowymi namiotami z kuchnią, łazienką i robakami w talerzach. każdy domek kosztował nas 10 euro za dzień od osoby + 19 euro na koniec w sumie nie wiadomo za co . na drugi dzień podpisaliśmy umowę o pracę, która była tak napisana że nikt z niej nic nie wiedział. Praca wyglądała tam tak 5 dni w tyg po 7.5 godz + 30 min przerwy. Praca na akord norma wynosiła 41 kg lecz nie dało się tego zebrać bo mieliśmy pojemniki po 4 kg nikt nie wiedział jak płacone są dodatkowe kilogramy. Zdarzały się takie sytuacje, że zbieraliśmy na jednym polu i przechodziliśmy na drugie a zostało nam po pół skrzynki, które musieliśmy oddać bo szliśmy na inną odmianę i takich przejsć z pola na pole było mnóstwo niektóre z nich były oddalone 600-700 m. więc traciliśmy na tym dużo czasu. Po przesłaniu pierwszej wypłaty kwity dostaliśmy dopiero przed zjazdem aby ludzie nie przestali pracować jak to sie zdarzyło rok wstecz. Na 50 osób w grupie może 4 było z ubiegłego roku, którzy potrafili zebrać naprawde dużo bo 95% zbierało ledwo normę. Po 3 tyg wysłali do domu pierwszych ludzi, którzy jak sie okazało zarobili na czysto ok. 1500 zł (nie wyrabiali do końca normy) co jest nie do pomyślenia bo w Polsce na tartaku tyle się zarobi w tym samym czasie. Reszta ludzi którzy zostali wróciła tydzień pózniej, a na te 6 tyg zostali tylko ci, którzy zbierają już kilka lat. Przy odjezdzie wszyscy dostali kwitki z wypłatą i nit nie był z nich zadowolony . Przeciętny człowiek zbierający normę zarobił 2000 zł za pierwsze 2 tyg a za drugie 2 tyg zarobił po odbiciu wszystkich kosztów (bilet powrotny i inne ) ok 1500 co razem nam daje 3500 zł za miesiąc przym 1000 trzeba odliczyć na bilet i jedzenie co daje nam 2500 zł na czysto które można zarobic za tą samą za tą samą ilość godzin pracy w Polsce. Więc nie polecam zbiorów borówki Amerykańskiej we francji.
o matko!!!!! wspolczuje takiej przygody :-(
potwierdzam- żadne kokosy
Ale żerują na ludziach cwaniacy, tylko wyzyskać człowieka nic więcej. To było pod Polakami?
mylisz sie z tym tartakiem, ja wlasnie pracuje na tartaku i za miesiac zarabiam 1400 do 1600 zl
Prawdę gościu opisał jak to bywa na obczyżnie z pracą.Wiem ,ponad 20 lat pracowałem sezonowo w Niemczech.Początki doskonale pamiętam,opowieści innych ludzi potwierdzone rzeczywistością też pamiętam.Zasada święta wyjazdu za pracą to: NIGDY nie płacimy jakichkolwiek pieniędzy ,komukolwiek.Jeśli spotkacie sie państwo z ofertą pracy na zachodzie ale najpierw trzeba dać to na 100 % jest to kant.Wiele lat temu wybraliśmy się z kolegą na Mozelę do m.Tritenhaim aby zarobić kasę na winobraniu,pojechaliśmy własnym autem,za własna kasę ,znając adres docelowy i co zobaczyliśmy to wołało o pomstę do nieba.Jakiś oszust w Polsce ogłosił że potrzeba dużo ludzi do pracy w tej miejscowości,że gdy przyjadą na miejsce to miejscowi winiarze (weinguty) zabiorą ich do siebie ,dadzą zakwaterowanie i dadzą pracę i jedzenie.Ten cwaniaczek zebrał grupę ludzi wynajął za ich pieniądze dwa autokary i ludzi tam zawiózł,cwaniaczek oczywiście po zebraniu kasy i wysłąniu autokarów poprostu zwinął się a ludzie????? Ci naiwni wysiedli z autokarów (2 autokary) i czekali na swego pracodawcę ,często z reklamówką w reku,paszportem w kieszeni (to były czasy kiedy paszport obowiązywał).Przezorni i ostrożni,spowrotem wsiedli do autokarów do Polski.W tamtym roku zbiór winogron ze względu na pogode opóżnil sie o około 2 tygodnie a ludzie Ci koczowali w lasach,parkingach,rowach gdzie kto mógł.Pamiętam doskonale dwie panie siedzące na trawie i dzielące chleb aby starczył na kilka dni.Padały pogróżki pod adresem oszusta ,oszust mieszkał gdzieś na Mazurach ale co z tego.Ja i kolega po kilku dniach zawróciliśmy do Polski aby ponownie za dwa tygodnie wrócić.Nie znam losów dalszych naszych rodaków ,gdyż po ponownym przyjechaniu otrzymaliśmy pracę ,pracowaliśmy na winnicy około 2-3 tygodni.Wszystkich amatorów pracy za granicą ostrzegam:NIGDY przyszły pracownik nie daje kasy osobie ,która mu tą pracę załatwia obojętne w jaki sposób.Jeśliu Ty dajesz kasę nieistotna forma i deklaracja pracodawcy to jest pewne że trafiłeś na OSZUSTA.Nigdy uczciwy pracodawca nie wyciągnie ręki do Ciebie po jakiekolwiek pieniądze,bo wie że to Ty je chcesz u niego zarobić.Tak ,możesz z kumplem zrobić składkę na paliwo,wspólne żarcie ale nigdy koledze nie płacisz za to że pracę Ci załatwił-święta zasada.A propos winobranie zaczyna się nad Mozelą na początku września,kiedyś płacili 8 marek za godzinę ,lepiej płacą przy chmielu w Bawarii,tam dostaniesz około 8 euro za godzinę a wtedy dawali 10 marek niemieckich,Najwięcej ludzi do pracy przy chmielu potrzeba wiosną około 1 szego maja na tzw zawijanie chmielu,dają około 8 euro,nocleg,wyżywienie i kilka piw na dzień jako napój.Osobom bliżej zainteresowanym mogę udzielić gratisowo informacji więcej.