Ile sie teraz lezy po porodzie w szpitalu? Co zabierałyście do torby do szpitala?
Ja urodziłam siłami natury w Starachowicach w poniedziałek wieczorem i wyszłam do domu w czwartek około południa. Poród był bez powikłań i urodziłam zdrowe dziecko. W drugiej dobie wystąpiła fizjologiczna żółtaczka.
W szpitalu były mi potrzebne dla dziecka: luźne pajacyki, pampersy, rożek, niedrapki, luźna czapeczka bez troczków, ręcznik i emolium lub maść z witaminą a do suchej skóry na nóżkach. Idąc do szpitala nie wiedziałam, że dziecko po urodzeniu robi kupkę po każdym karmieniu, stąd zużywa bardzo dużo pampersów.
Dla mnie najważniejsze były: ręczniki, koszule do karmienia i rozpinany sweter, podpaski poporodowe i podkłady na łóżko, by nie zabrudzić pościeli, szampon do włosów, klapki pod prysznic, majtki poporodowe, szlafrok, komórka i ładowarka, sztućce i kubek.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie porodu... Opiszcie proszę wasze odczucia, ból, długość porodu, długość najgorszego bólu. Chcę wiedzieć jak to wygląda. Czy miałyście znieczulenie? Czy je polecacie?
Nie martw się, na pewno dasz radę, trzeba myśleć pozytywnie, będzie bolało i na to trzeba się przygotować ale to ból który mija, nie trwa cały czas. Między skurczami można odpocząć dlatego ważne jest nauczyć się relaksować i rozluźniać świadomie ciało. Pomoże też oddychanie, którego nauczysz się w szkołach rodzenia albo u położnych, aczkolwiek mnie już po pewnym czasie męczyło. Z pozytywnym nastawieniem będzie Ci dużo łatwiej. Tak przygotowana uśmiechałam się między skurczami, chodziłam, stałam do II okresu porodu. Przygotuj też plan porodu, to ważne mimo, że w Ostrowcu podsuną Ci ich gotowy to jest on bardzo ogólnikowy, nic nie wnosi, to Twoje prawo.
Mam synka, który skończył trzy i pól roku i myślę o drugim, ból jest, wiadomo, ale wszystko można znieść. Powiem z mojej perspektywy, że ten ból i cały poród jest niczym przy tym, jak hormony zaczynają wariować i każdy problem urasta do rangi tragedii. Pamiętam, jak płakałam godzinami z powodu kłopotów z karmieniem, czy dlatego, ze synek płakał i nie wiedziałam co mu jest.
Heh też tak miałam. Uważam, że położne odwiedzające młode matki i dzieci w domu powinny zwracać większą uwagę na samopoczucie matek, wspominać o baby blues i o depresji, jak je rozróżnić i jak sobie pomóc, do którego specjalisty i kiedy się udać. Mnie trzymało długo i już nawet wyszukałam psychiatrę, do którego miałam iść z prośbą o pomoc. Ja mimo, że z mężem przy boku, czułam się też bardzo samotna w tym wszystkim. Dziecko też do najłatwiejszych nie należy więc dawało i nadal daje w kość. Ciągłe wyrzuty, że moja wina bo boli go brzuch, bo płacze, a może mam za mało mleka, że za dużo śpi albo za mało, zmorą było przybieranie na wadze - co dwa dni dziecko chciałam ważyć po tym jak pani doktor mnie zjechała przy wypisie, że od urodzenia spadło o 250 g. itp. Płacz i ciągły niepokój i wiele innych. Dzieckiem też opiekowałam się mechanicznie, bez uczuciowo i bez więzi, karmiłam, przewijałam, kładłam spać, nosiłam jak płakało myśląc, kiedy nie wytrzymam i zrobię krzywdę sobie albo jemu. Wycieńczona przez restrykcyjną dietę i ciągłe płakanie dziecka, najlepszym co zrobiłam dla siebie to przestałam karmić i zaczęłam jeść normalnie, odżyłam w ciągu kilku dni. Automatycznie zyskało moje dziecko. Bardziej radosna i silna miałam więcej cierpliwości a co za tym idzie akceptacji stanu rzeczy. Dziecko przestało być już tylko dzieckiem z którym trzeba coś zrobić a stało się kochanym synkiem, z którym się śmieję, rozmawiam i którego kocham. O tym rzadko się mówi. Mało która cudowna "Matka Polka" przyzna się do takich problemów i myśli. Dobrym sposobem jest też wylanie całego swojego żalu jakiejś mądrej osobie, która zrozumie i pomoże i nie zacznie oceniać.
Bałam się porodu, a najbardziej, że zrobią mi cesarkę. Nie chodziło o strach przed cięciem, ale o dobro dziecka. Do szpitala pojechałam dopiero wówczas, gdy skurcze były co 6 minut, chciałam jak najdłużej być w domu. Te skurcze przypominały taki mocniejszy ból miesiączkowy. W szpitalu zostałam spokojnie przyjęta, wypełniłam dokumenty i oddałam siebie oraz dziecko w ręce obcej mi położnej, zaufałam jej. Trzy i pół godziny później urodziłam zdrowego i cudnego synka. Szkoda, że przed porodem nasłuchałam się opowieści innych kobiet o tym, jak to okrutnie i strasznie boli. W moim przypadku tak nie było i mam miłe wspomnienie tamtej chwili. Nieprzyjemne dla mnie były natomiast wizyty patronażowe, ponieważ czułam się podczas nich tak, jakbym była sprawdzana, czy jestem dobrą matką. Stresowała mnie ta pielęgniarka i przykazała mi restrykcyjną dietę. Chciałam być tak bardzo idealną mamą, że stosowałam się do jej zaleceń toćka w toćkę. Któregoś dnia mąż przemówił mi do rozsądku i odeszłam od tej diety, nie przerwałam jednak karmienia. Utrzymuję je do dziś i jem wszystko. Synkowi nic nie było i nie jest, żadnej alergii i kolki.
w Ostrowcu dla dziecka trzeba mieć kaftaniki, pampersy, chusteczki- ja nie miałam niedrapek, czapeczki- nie było to potrzebne, w szpitalu jest ciepło a nawet gorąco. Ręczniki dla dziecka, rożek też niepotrzebne, położna myje dziecko swoim płynem bambino pod kranem, wyciera pieluszkami tetrowymi. Ubranka do wypisu pewnie przywiozą bliscy odbierający ze szpitala (położna przyszła i powiedziała co potrzeba- wszystko zależy oczywiście od pory roku). Dla mamy podkłady poporodowe (podpaski) są dostępne beż żadnego problemu, nie trzeba mieć swoich. No chyba, że nie ma potrzeby używania tych ogromnych to przydadzą się zwykłe podpaski. Jeśli chodzi o pobyt w szpitalu Ostrowieckim to ja rodziłam w środę wieczorem a do domu wyszłam w sobotę po południu bo dziecku badali bilirubinę i musiałam czekać na wynik. Dla mnie z kolei niezastąpiony był jednorazowy ręcznik do wycierania krocza, przyda się też octenisept do dezynfekcji. Aha jeśli szykuje się poród naturalny to warto mieć zrobione kanapki, żeby je zjeść już po porodzie, bo jeśli urodzisz wieczorem to do rana jedzenia nie będzie:)