16:52. Zwołujesz koleżanki prosta istoto?
Kto się ma prawo szokować i czym ?
Autorko wątku, liczę, że udzielisz odpowiedzi na to pytanie.
Takie decyzje najczęściej podejmowane są w rodzinie i są efektem wspólnych przemyśleń mężów i żon.
Domeną kobiet wojujących jest ocenianie swojej wartości (a raczej jej przecenianie) przez pryzmat zawodu przez nie wykonywanego. Czasami słuchając naczelnych feministek można by odnieść wrażenie, że gdyby nie pracowały przestałyby siebie uważać za ludzi. Zwracając się do tego typu kobiet mogę powiedzieć, że o rzeczywistej wartości kobiety nie decyduje tak bardzo to, czy w zawodzie wykonywanym przez nie wyrobią normę i czy szef poklepie je po ramieniu mówiąc "dobra robota" i nie to też, czy i one same ( gdy będą szefami) powiedzą to swoim podwładnym - jak to, czy to samo powiedzą im ich mężowie widząc z jakim zaangażowaniem i zadowoleniem wchodzą w swoje powołanie do bycia żoną, matką, gospodynią domową. Dobre wychowanie dzieci i w ogóle czas dla nich oraz czas i uśmiech dla męża wracającego z pracy też ma tu znaczenie i też decyduje o prestiżu społecznym kobiety. Może i są kobiety, dla których zadowolenie z niej szefa w pracy ma większe znaczenie niż zadowolenie z niej męża i dzieci. To raczej kwestia odpowiedzialnego traktowania tego, w co się wchodzi podejmując decyzję o zamążpójściu i rodzicielstwie.
Abstrahując już od własnych odczuć kobiet, to trzeba zauważyć, iż w opinii społecznej ocenione zostaniemy głównie przez pryzmat funkcjonowania naszej rodziny jako całości. Jakie znaczenie po latach, na emeryturze będą miały awanse zawodowe ( poza oczywiście wyższą emeryturą) w porównaniu z tym, że być może po drodze rozwali się nasze małżeństwo i dzieci wychowane przez ulicę i kolegów odbiorą złe drogi życiowe.
Jedno jest pewne, rezygnowanie kobiet z pracy, siłą rzeczy, pozwoli na odbudowanie wizerunku mężczyzny - jako tego, który ma być odpowiedzialny za utrzymanie swojej rodziny, a w konsekwencji na odbudowanie jego wizerunku jako głowy rodziny ( to bardzo pomoże). I chyba to tak bardzo boli pewną grupę wojujących kobiet. Jak też i to jeszcze, że matki będą miały więcej czasu by przyjrzeć się negatywnym zjawiskom w życiu rodziny i dzieci (ustalić pewne zależności) i interweniować gdzie trzeba stająć w kontrze do "postępu", którego celem jest ograniczenie wpływu rodziców na wychowanie dzieci na rzecz przeróżnej maści ideologów.
To wam się nie uda, nawet jak będziecie się tu szokować takimi sytuacjami, bo zmiany idą w dobrym kierunku.
To normalne,że nie chcą pracować baby nieroby.
Nie jestem wojującą kobietą, ale te słowa po odbudowie wizerunku mężczyzny brzmią śmiesznie. Jestem takim samym człowiekiem jak mój mąż i mam prawo wyboru. Wychowałam dwoje dzieci i choć pracowałam 34 lata, uczyłam się 5 to miały szczęśliwe dzieciństwo. Nie jesteśmy patologiczną rodziną, ja nie muszę się poświęcać. Oboje podzieliliśmy obowiązki. Jesteśmy partnerami. Mój mąż mnie szanuje, ja jego i mie musimy odbudowywać wizerunku ani kobiety, ani mężczyzny. Myślę, że na tym to polega. Moja córka też pracuje i nie jest nieszczęśliwa. A poza tym każdy ma prawo żyć jak chce. Proszę nie gloryfikować kobiet,które nie pracują. Nie zawsze są doskonałe.
Niepracujące.To są niewolnice chłopów.
Powiedziałabym, że pracujące ale mogę się mylić.
Nie to te, które są świeże i pachnące, gdy mąż wraca do domu; te, które z uśmiechem na ustach podadzą głowie rodziny smaczny, dwudniowy obiad z deserem, i które w zamian otrzymają od swojego mężczyzny też to co najlepsze - na zasadzie wzajemności :))
Pierwsze zdanie dużo mówi:)).
Nie przeceniałabym Pani osiągnięć przyrównując je do dzisiejszych czasów. To co udało się Pani wówczas, dziś już takie łatwe mogłoby się nie okazać. Wiele się zmieniło i gdy chodzi o dzieci w wieku szkolnym mogę śmiało powiedzieć, że moja wiedza w tym temacie jest bogatsza od Pani wiedzy zważywszy na różnice wieku między nami.
Pani córce życzę sukcesów wycjowawcczych jeśli jest pracującą matką, a Pani zadowolenia z ewentualnych wnuków.
Ma pani prawo do własnych ocen na temat relacji małżeńskich, Pani mąż również :))
Nie wywyższaj się, bo pękniesz od tej dumy. Twoja wiedza jest bogatsza niż Pani, do której kierujesz wpis? Chyba tylko według Twojego napuchłego ego.
Tak, gdyż się składa, że moja bogatsza wiedza wypływa z faktu, że to ja mam dzieci w wieku szkolnym, a tamta Pani ma - ale 34 lata stażu i pracującą córkę :)). Ogląd więc sprawy mam aktualny, a nie zdezaktualizowany.
Nie wystarczy umieć czytać, trzeba jeszcze nie być wtórnym analfabetą, tj. posiadać umiejętność czytania ze zrozumieniem i wyciągania wniosków przydatnych do kontynuowania toku wypowiedzi w taki sposób, by twój adwersarz widział sens dalszej rozmowy z Tobą. Ja go nie widzę :))
Ty nadal nie widzisz tego, że nikt cię tu nie chce? Skąd ta buta, że pchasz się w buciorach?
Fela, nie śmiałabym wywyższać się wobec starszej i bardziej doświadczonej ode mnie osoby. Ale najwidoczniej niektórzy chrześcijanie-katolicy tak mają.
19.17to samo pomyslalam, ale szkoda slow na kogos tak zadufanego w sobie jak felka co sie za eksperta ma w kazdej dziedzinie.
Ona jest ekspertką od wszystkiego. A powszechnie wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do... Współczuję Ci, niby-Szczęśliwa, że Twoją największą ambicją jest gotowanie trzydaniowego obiadu dla męża, który - rzekomo - obdarza Cię uśmiechem. Tylko nie wiadomo, czy jest to uśmiech powodowany zadowoleniem czy politowaniem. Pozdro.
Co zaś jest Twoją ambicją 20:01 ? Współczuć to można takim jak Ty skoro nie potrafisz docenić tego, co najważniejsze - tak uważam. Podziwiam Felice za to, że wytrzymuje odpisując takim ludziom.
A ty Kasandro też jesteś wtórną analfabetką, czy też tylko po prostu uważasz, że to co obserwujemy obecnie , tj. sytuacje, w których różnej maści edukatorzy /manipulatorzy/nowocześni inżynierowie od ładu społecznego próbują nam rodzicom mówić jak wychowywać mamy dzieci, występowały na taką samą skalę i w przeszłości, tj. wtedy, gdy tamta Pani wychowywał swoje dziecko ?
Moja droga miałaś już do mnie nie pisać.
A doświadczenie jest zawsze doświadczeniem.
I nie miej się za alfę i omegę, bo pokornej chrześcijance to po prostu nie przystoi.
Ja zawsze mam szacunek do doświadczenia starszych.