GienekkeneiG zgadzam się z Tobą co do miłości. Prawdziwa i bezgraniczna jest wtedy, gdy pokochasz obcą osobę bezwarunkowo, ot tak po prostu. Wiem coś o tym. Miłość rodzicielska jest zupełnie czymś innym. Ja zaznałem w życiu obydwu tych miłości, czego życzę też Wam wszystkim ;)
Ja mam podobnie z tą różnicą że nigdy nie miałem nikogo w kim mógł bym mieć prawdziwe oparcie. Każdy tylko coś chce od ciebie. W życiu są sprawy ważne i ważniejsze, trzeba się umieć w tym wszystkim odnaleźć. Moja osobowość też się trochę zmieniła przez to. Że się zdarzy cud i coś się zmieni przestałem ostatnio wierzyć. Wszystko wokoło zaczyna być już tak podłe, że mam ochote wyjechać stąd i próbować zacząć wszystko od przysłowiowego zera. Ciekaw jestem ile można jeszcze wytrzymać, i na ile los potrafi być okrutny.
To nie los , to Twoje wybory , bo każdy jest kowalem swojego losu . Każdy płaci za popełnione błędy wcześniej czy później
Tracę wiarę w ludzi, bo nie zasługują na zaufanie. Ostatnio po raz kolejny zawiodłam się na kimś i tak jest co jakiś czas. Przerabiałam to dziesiątki razy.
Na szczęście zdarza mi się też spotykać ludzi cudownych, szczerych, życzliwych, honorowych. Oni dają mi nadzieję, że nie wszyscy są źli.
Jeśli chodzi o poszukiwania „dlaczego” to dla mnie ten etap jest zamknięty. To był dla mnie ciężki okres. Ja do tego wolałabym nie wracać. Na szczęście już tak nie boli :):( :)
Nie piszcie głupot.Zgadzam się z założycielką wątku,ludzie cieszą się,gdy podwinie ci się noga,chociaż samemu się kiedyś im pomogło.Nie jesteś sama ze swoim nastawieniem do życia,ja też to znam.Dlatego tak bardzo lubię sobie przed snem posłuchać piosenki Dżemu W życiu piękne są tylko chwile.
Nareszcie jakiś wątek z sensem, choć oczywiście nie jest łatwy w sensownym komentowaniu.
Do Cri.
Zakładam, że jesteś młodą i wrażliwą osobą, więc rozważania natury egzystencjalnej nie są Ci obce. Natomiast Twój pesymizm dotyczący relacji międzyludzkich jest uzasadniony. Sama obserwuje wokół dużo arogancji,chamstwa, znieczulicy, wyrachowania i co najgorsze w relacjach wydawałoby się bliskich sobie ludzi. Dlatego mam dystans do świata. Pamiętaj, że ludzi ciekawych jest niewiele.
Ja myślę, że zamiast popadać w depresję spróbuj wyjść ponad to wszystko co Cię otacza. Poczytaj filozofów, dobrą prasę, dystansuj się od ludzi, z którymi nie można porozmawiać o niczym innym jak o wczorajszej dyskotece, pubie, stroju koleżanki ze szkoły czy pracy (sama uwielbiam ciuchy - więc lepiej popatrzeć na Fashion TV).
Musisz nauczyć się myśleć POZYTYWNIE - to nie jest łatwe, ale podobno wszystko jest trudne nim stanie się proste.
Jeśli nie uprawiasz sportu - zacznij, poćwicz w domu, załóż trampki i biegaj systematycznie, weź rower. A może spróbuj coś namalować itp. znajdź w sobie pasję. Zakładam, że ją masz, wszyscy możemy coś robić dla relaksu, tylko paradoksalnie nam się nie chce. Oczekujemy, że ktoś dla nas za nas to zrobi - nic bardziej złudnego.
Ja mam już kawałek życia za sobą i wierz mi pokaźny bagaż doświadczeń, ale uprawianie w młodości sportu wyzwoliło we mnie bardzo ważną cechę - chęć rywalizacji. To przekłada się na inne dziedziny życia. Jeśli wydaje mi się że chyba nie dam rady, to mnie mobilizuje z sukcesem.
A poza tym To kiedy jest ci baaardzo źle, to PAMIĘTAJ, ŻE W TYM SAMYM CZASIE NA ŚWIECIE, WIELE LUDZI UMIERA Z GŁODU, GINIE W WYPADKACH LUB KONFLIKTACH WOJENNYCH, CIERPI Z POWODU STRASZNYCH I NIEULECZALNYCH CHORÓB I SĄ TO CZĘSTO LUDZIE MŁODZI. WIĘC JEŚLI JESTEŚ ZDROWA/Y I MASZ GŁOWĘ, DWIE RĘCE I DWIE NOGI - TO MASZ WSZYTKO TO DZIĘKI CZEMU MOŻESZ OSIĄGNĄĆ ZWYCZAJNY SUKCES I RÓWNOWAGĘ PSYCHICZNĄ.
Bądź indywidualistą i nie idź za tłumem, bo nigdzie nie dojdziesz. POWODZENIA
to prawda (21.58), nic bardziej cennego i trafnego, co do sensu naszej egzystencji i radzenia sobie z przeciwnościami losu.......Dziękuję i pozdrawiam:)))
Prawda. Zgadzam się z Tobą. Twoja wypowiedź jest logiczna i taka... "poukładana", wszystko wydaje się takie proste i łatwe. Ale na co dzień tak nie jest. Zawsze pod górkę, zawsze pod wiatr. Mimo to nawet jeśli jest źle mając świadomość, że tam gdzieś jest ktoś kto na kogo możesz liczyć, kto Cię lubi mimo Twoich wad, błędów, wtedy jest lżej. Nigdy o pomoc nikogo nie prosiłam, i może dlatego tych egoistów nazywałam przyjaciółmi. Fakt, że w trudnej dla mnie sytuacji, zostałam sama zamiast mnie zmotywować jeszcze bardziej mnie dobił. I dźwięczy mi nadal to słowo: MARUDZISZ! Tak, jestem zdrowa, mam głowę, dwie ręce, dwie nogi, ale nic mi się nie chce. Fakt, że nie ma już "dobrych" ludzi zabrał mi chęć do życia. Dla kogo? dla samej siebie? Z kolei z ludźmi, których znam, już nie chce mi się nawet rozmawiać. Na nowe znajomości też nie mam ochoty. Bo po co? Znów mnie ktoś zawiedzie. Straciłam wiarę w ludzi, w sens życia.
Minęło już 3 dni od ostatniego wpisu. Mam nadzieję, że zaczynasz się zbierać..
Powiedzmy. Układam to sobie wszystko w głowie. Nie wiem czy jestem gotowa, ale zaczynam wszystko od nowa, sama, bez fałszywych przyjaciół. Moje motto od dziś : Umiesz liczyć - licz na siebie!
A to, że się podniosę, że się pozbieram nie znaczy, że będzie mi łatwo, że pogodziłam się ze "światem". Nadal nie potrafię się odnaleźć i pogodzić z rzeczywistością. Czuję się inna, jak nie pasujący element jakiejś układanki, intruz. Chciałabym być ta zła, egoistka, nic nie dawać tylko brać, i śmiać się ludziom za plecami, ale .... nie potrafię!!!
Nieważne dla jakiej motywacji zaczynasz. Ważne, że to robisz. I zrobisz to. Po swojemu. Nie jak ci źli, egoiści. Nie sądze byś stała się gorsza. Mądrzejsza-tak. Bardziej ostrożna z szastaniem altruizmem-oby. I obyś nie robiła sobie przez to wyrzutów
Cri, bardzo długo trwa zanim pojawiają się wpisy. Te najlepsze rady masz chyba od Gienka. Ja się odzywam bo myślę że ważne jest byś miała świadomość, że zawsze znajdzie się ktoś, nawet zupełnie nieznajomy, obcy, kto, z jakiegoś powodu, zachowa się wobec Ciebie jak Człowiek. Niektórym łatwo było Ci przykleić łatkę, osądzić. Najlepiej jeśli to po Tobie spłynie. Wiesz, że takie jest ryzyko. Jednak musiałaś dostrzec, że pisali też ludzie, którzy po prostu chcieli "dodać Ci otuchy". Ok, może jest im łatwo-nie są przyjaciółmi, nie mają zobowiązań. Z drugiej strony chciało im się. Zauważyć. Poradzić najlepiej jak potrafili. Myślę, że każdy ma w życiu szansę kogoś takiego spotkać. Wcześniej czy później.
Odzywaj się, Cri
Zaskakujące jest to, że zupełnie obcy ludzie znajdą chwilkę, by wysłuchać, potrafią zrozumieć, wesprzeć. Nie znalazłam pomocy wśród "swoich", ale u nieznajomych, wirtualnych ludzi. Zakładając wątek prędzej spodziewałam się, że ktoś jeszcze bardziej mi dokopie. Pomyliłam się. W jakiś sposób pomogło mi to przetrwać to moje załamanie. Jest lepiej, tzn pogodziłam się z tym, że taki jest ten nasz dzisiejszy świat, i albo ja mam pecha albo dobrych ludzi już nie ma. Ale już ich nie szukam, nie wierzę, nie ufam. Zamknęłam się na wszystkich. Żeby tylko w tym wytrwać i więcej nie cierpieć. Nie ulec mojej naiwności i wrażliwości.
Dziękuję Wam wszystkim, a w szczególności Gienkowi.
Cóż, na takie tematy reagują raczej ludzie wrażliwi, często po przejściach. Taka solidarność obitych przez życie:-) . Może kiedyś i Ty, gdy już mocniej staniesz na nogach, zrobisz coś dla zupełnie obcego człowieka? I jeszcze bym Cię poprosił byś tej ochronnej skorupy nie zamknęła wokół siebie na zawsze. Otwieraj ją czasami zachowując bezpieczny dystans.
Trzymaj się Cri. Niech się wiedzie