Ostrowiec Świętokrzyski - Widok na fragment miasta

Ostrowiec Świętokrzyski www.ostrowiecnr1.pl

Szukaj
Właściciel portalu


- Reklama -

Logowanie

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -
Zaloguj się, aby zbaczyć, kto jest teraz on-line.
Aktualna sonda
Na które ugrupowanie zagłosujesz w wyborach samorządowych?
Aby skorzystać
z mailingu, wpisz...
Korzystając z Portalu zgadzasz się na postanowienia Regulaminu.

Poezja sprzed lat

Ilość postów: 1351 | Odsłon: 120349 | Najnowszy post | Post rozpoczynający
                        • Post nadrzędny dla poniższego posta o numerze 745

                          Odp.: Poezja sprzed lat

                          Pani XYHO! Cieszę się, że tu i Pani zagląda i domaga się więcej i więcej. Postaram się dawać więcej, skoro mam sygnały, ze to jeszcze co wstawiam, ktoś w ogóle czyta :)

                          Pozdrawiam serdecznie. Januzs

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Post nadrzędny dla poniższego posta o numerze 739

                          Odp.: Poezja sprzed lat

                          Panie Januszu wpisuje się ,potwierdzając tym swoją obecność na tym topiku.pozdrawiam

                          Gość_ona A.
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Ps.dziękuję za wytrwałość

                          Gość_ona A.
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Post nadrzędny dla poniższego posta o numerze 741

                          Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam Wszystkich.

                          Panie Januszu, piszę żeby Pan nie pomyślał, że tutaj nie bywam. Wchodzę, czytam i czytam i czytam :)

                          Pozdrawiam. Arek.

                          Gość
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam Arku!. Dzięki, ze potwierdzasz, że też zaglądasz i czytasz, co za tym idzie, ja nie piszę tak tylko dla siebie, bo jest Was czytających już chyba 3 osoby (te, co się ujawniły).

                          Jutro z rana dodam kolejne listy wysłane z N.Y. a także drugi z raportów do Zarządu Głównego Z.O. w Warszawie.

                          A więc do jutra. Pozdrawiam. Janusz

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Post nadrzędny dla poniższego posta o numerze 746

                          Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam Panią, Gościu_ona A. Tak jak napisałem do Arka, widzę, że przynajmniej 3 osoby: XYHA, Pani i Arek sygnalizujecie mi, że czytacie te moje wpisy, co mnie mobilizuje do dalszego działania.

                          Jutro będą zarówno listy prywatne do żony i córek z amerykańskiego lądu słane, jak i kolejny raport wysłany z Nowego Jorku do Zarządu Głównego Z.O. w W-wie.

                          A więc, do jutra. Teraz pozdrawiam serdecznie i dobranoc. Janusz

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam wszystkich chętnych do czytania dalszych relacji z amerykańskiej podróży Dziadka Stanisława.

                          Na początek wstawię dwa listy, jeden pisany zaraz po przyjeździe do N.Y 22 lipca 1937 r., zaś drugi pisany 25 lipca, w trakcie podróży pociągiem z Bufallo do Toledo.

                          Za moment oba te listy wstawię po sobie.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          HOTEL LINCOLN – Nowy Jork, dn. 23.07.37r.

                          Lst nr 5

                          Moje najukochańsze Kobity! Nareszcie jesteśmy w Nowego Jorku. Przyjechaliśmy wczoraj, wieczorem. Już na kilka godzin przed przyjazdem zobaczyliśmy Ziemię – to Long Island – wszyscy wylegli na pokład i z utęsknieniem spoglądali na widoczne w oddali brzegi stałego lądu którego nie widzieli przez cały tydzień.

                          W pewnym miejscu jak przez mgłę zauważyliśmy wyciągnięte ramiona ku niebu – to drapacze.

                          Domyśliliśmy się, ze mamy przed sobą Nowy Jork. Dziwne to jest miasto. Wszędzie jest bogactwo, przepych i interes.

                          Wygląd zewnętrzny: ulice wieczorem słabo oświetlone, natomiast główne arterie handlowe są wprost zalane światłem, a efekty świetlnych reklam, to cała muzyka świetlna.

                          Domy: drapacze obok niskich, lecz te niskie to 10-15-to piętrowe, a wyższe 30-60-cio piętrowe

                          Cały taki blok - building – to jakby małe miasto z całym szeregiem sklepów, biur, restauracji itp. Wjeżdżanie w górę trwa sekundy.

                          Windy pędzą jak strzały. Często nie wiadomo, gdzie schody znaleźć.

                          My zatrzymaliśmy się względnie nisko, bo na 9-ym piętrze, bo ja wyżej nie chciałem.

                          Wznosiłem się już na 26-te piętro, lecz na moje nerwy to trochę za wysoko.

                          Dziś byłem w konsulacie polskim i umówiłem się, że listy z Kraju na Konsulat będą adresowane, a oni będą mi je przesyłać, gdyż stale będę informować o miejscu swego pobytu.

                          Podaję więc Wam adres dla listów do mnie wysyłanych:

                          „Polish Consulate 151 East 67-th Street, New York, U.S.

                          (dla inż. Stanisława Kawińskiego).

                          Wczoraj wysłałem Wam obszerny list z opisem podróży morskiej.

                          Możliwe, że go razem z obecnym listem otrzymacie. Strasznie spragniony jestem wiadomości od Was, niestety otrzymam je najwcześniej za 3 tygodnie.

                          Strasznie muszę wystrzegać się różnych potraw, gdyż często odczuwam ich skutki – intensywne stosowanie Osk. Wojn., trochę ratuje sytuację.

                          Mam pewne kłopoty z parzeniem, lecz wszystko opowiem po powrocie.

                          Gotówka leci – ojoj. Ubrania drogie strasznie – utrzymanie również – bielizna i krawaty, bardzo tanie.

                          W pokoju hotelowym mamy radio, telefon, łazienkę i wszystko inne. Służby żadnej – wszystko załatwia się przez telefon itp.

                          Będę miał dużo do opowiadania po powrocie.

                          Całuję Was wszystkie trzy bardzo mocno.

                          Wasz Stach - Tatuń

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          W tym momencie wstawię jednak nie kolejny list do żony i córek, lecz raport do Zarządu Głównego Zakładów Ostrowieckich w Warszawie, bo datowany jest wcześniej, niż ten list pisany w drodze do Toledo.

                          Raport ten pisany był z Nowego Jorku i ma datę 23.07.1937 r.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Stanisław Kawiński New York, dn. 23.VII.37r.

                          Zarząd Główny Zakładów Ostrowieckich

                          Warszawa.

                          Uprzejmie komunikuję, że wczoraj wieczorem szczęśliwie dojechaliśmy do Nowego Yorku.

                          Kołysanie się statku dokuczało nam trochę w trzecim dniu podróży, na ogół jednak znieśliśmy je dobrze.

                          Przy wysiadaniu ze statku spotkał nas syn p. Schwiera, który jest tu przedstawicielem firmy Blaw-Knox Company i utrzymuje stosunki z szeregiem firm budujących piece w Okręgu Pittsburgskim. Obiecał nam ułatwić obejrzenie szeregu interesujących nas instalacji. Właściwą pracę zaczniemy w Toledo od omówienia z firmą Surface Combustion Corp. interesujących nas zagadnień i oględzin pieców i urządzeń, które firma ta zdoła nam pokazać.

                          Podobno firma ta wcale nie zajmuje się piecami martenowskimi, natomiast jest jedną z najpoważniejszych firm w dziedzinie budowy pieców kuziennych, walcowniczych i do termicznej obróbki.

                          Firma Stein współpracuje z Surface Combustion Corp. i korzysta z jej doświadczenia przy budowie pieców dla Południowych Zakładów.

                          Martenowskie piece dla Nowych Zakładów nie są objęte zamówieniem, które otrzymała firma Stein. Projektuje je dla Południowych Zakładów firma Brassert w Chicago, podobno najbardziej pomysłowa w dziedzinie prowadzenia i konstruowania pieców martenowskich na gazie ziemnym.

                          Dziś nawiązaliśmy kontakt z firmą Combustion Engineering w New York. Jest to jedna z największych firm budujących kotły i paleniska do nich na gaz ziemny, koksowy i wielkopiecowy oraz na pył węglowy. Obiecała nam pokazanie szeregu instalacji kotłowych, opalanych gazami różnego typu.

                          W dniu jutrzejszym wyjeżdżamy do Toledo do Surface Combustion Corp.

                          Nasz stały adres w Ameryce będzie:

                          New York. Polish Consulate, 151 East 67-th street.

                          Pan Konsul obiecał nam przesyłać niezwłocznie wszelką pocztę adresowaną do nas. O każdej zmianie adresu będziemy informować konsulat.

                          /-/ St.Kawiński

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Teraz wstawię obiecany list Dziadka do swych Ukochanych Kobitek, na którym widnieje data 25 lipca 37 r.

                          W wagonie Expressu z Bufallo do Toledo,

                          Stany Zjednoczone Ameryki Płn. – dn. 25-VII-1937r.

                          List nr 6.

                          Moje Ukochane Kobitki!

                          Próbuję pisać w wagonie, gdyż mam 6 godzin jazdy przed sobą

                          i bardziej przyjemnego zajęcia wymyśleć nie mogę.

                          Pomimo, że pociągi szybko chodzą, jazda trwa tu długo, gdyż kolosalne przestrzenie się przejeżdża. Wczoraj wieczorem opuściliśmy Nowy Jork i po 9 godzinach ekspresem, dotarliśmy do Bufallo; tu przenocowaliśmy i z samego rana po kościele wybraliśmy się na wycieczkę samochodem do Niagary. Droga wspaniała, widoki zachwycające. W tamtą stronę jechaliśmy kanadyjską stroną, (jeziora), wróciliśmy zaś, amerykańską; obiad jedliśmy w Kanadzie. Stasio jeszcze pozostał na wieczór oglądać wodospad przy oświetleniu wieczornym, a my jedziemy dalej do Toledo, gdzie jutro rozpoczynamy właściwą pracę.

                          Jedziemy brzegiem Jeziora Erie, którego powierzchnia, to ukazuje się tuż koło toru, to znów znika za zielenią drzew, których tu jest wszędzie moc. Okolice bardzo ładne, niczym nie przypominające naszych biednych stron.

                          Niagara nieco rozczarowała mnie, może dlatego, że przyzwyczaiłem się tu do spotykania, na każdym kroku, rzeczy tak nadzwyczajnych, że i do Niagary wybrałem się odpowiednio nastawiony. Jest to wielki, potężny żywioł, lecz zbyt dużo zrobiono różnych udogodnień pozwalających oglądać ją z bliska. Ze wszystkich stron stoją tysiące samochodów, a ludzie gromadami przewijają się gapiąc na rozszalałe, huczące i pieniące się wody; to na linowej kolejce przejeżdżają

                          z jednej strony na drugą, to spuszczają się na dół windami i sztucznie zrobionymi tunelami, od wnętrza (w gumowych ubraniach), dochodzą do końca skały, gdzie rzucające się w rozpędzie gromady wód tworzą jakby most, a po upadku z jękiem rozpryskują się

                          w drobny pył, który w postaci mieniącej się w słońcu mgły unosi się

                          w powietrzu, a następnie opada jak drobny deszcz.

                          Ludzie zbyt dużo zrobili, żeby się dostać do wnętrza, do duszy żywiołu

                          i wyrwać mu tajemnicę jego potęgi i uroku – przez to Niagara straciła na swej pierwotnej dzikości i zmalał jej urok – jest to wrażenie jakie na mnie sprawiła.

                          Dziwna jest ta Ameryka, wszystko tu jest inne i inaczej wygląda.

                          Masy ludzi rozumnych, ras, typów i narodowości, a wszystko to mówi tylko jednym jedynym językiem i myśli tylko w jednym kierunku.

                          Dostać gazetę, książkę, lub inny twór literacki w innym języku niż angielski, to nawet w dużych miastach, trudno.

                          Każdy Polak, Francuz, Niemiec, lub Włoch już w pierwszym pokoleniu staje się tutejszym patriotą, a swoją daleką Ojczyznę z resztką sentymentu, traktuje trochę współczująco, trochę pobłażliwie.

                          Tutejszy naród to zlepek z wielu narodów, lecz ten zlepek mocniej jest związany wspólną myślą, wspólnym dążeniem, wspólnym ideałem, niż wiele innych starych narodów, mających chlubną historię i wielkie tradycje

                          Amerykanie jeśli się nie mogą poszczycić tysiącletnią historią i tradycją, to jednak wszystko co najlepsze, najżywotniejsze wyciągnęli z doświadczeń starego świata i w ciągu krótkiego czasu stworzyli potęgę, zachwycając świat; stworzyli dobrobyt, o jakim inne narody marzyć mogą i stworzyli, i narzucili wszystkim różnorodnym elementom, stanowiącym naród amerykański, jeden ideał – chęć posiadania wszystkiego najlepszego, żeby móc imponować wszystkim.

                          Różnice społeczne są tu mało widoczne. Tu każdy robotnik ma samochód lub dwa; tu każdy czuje się posiadaczem i obywatelem.

                          Oto garść refleksji dla Was moje Ukochane Kobitki, dla Obu Córuchen

                          i Wiśniuszki naszej.

                          Całuję Was mocno, b. mocno,

                          Wasz Stach – Tatuń.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam wieczorem wszystkich czytających nadal zamieszczane przeze mnie materiały Dziadka, tu w tym wątku - związane z podróżą służbową do Ameryki w 1937 r. Jutro wstawię kolejne chyba 3 listy do najbliższych. W przygotowaniu mam kolejny, bardzo długi raport pisany prze 4 dni (od 5-8 sierpnia).

                          Wcześniejsze daty mają 3 listy tj. z 27.07 pisany z Toledo, potem z datą 3-4.08 Detroit i podróży do Pittsburgha, a następne dwa listy z 6.08 i 8.08 pisane były równolegle, jak wspomniany obszerny 3. raport do Zarządu Głównego Zakładów ostrowieckich w W-wie.

                          Dopiero teraz czytając te raporty docenimy, jak wiele pracy włożyli nasi "podróżnicy" i ile potu wylali z siebie w trakcie tej wyprawy za Ocean, której tak wiele osób nie tylko podziwia, ale też jej im zazdrości.

                          Ja powiem, że jestem pełen podziwu dla takiej kompetencji Dziadka i czytając, (przepisując) te raporty, rozumiem teraz dlatego właśnie Jego wysłano w tę podróż.

                          Opisy są tak szczegółowe, ale jednocześnie pisane zrozumiałym językiem. Co trochę znajdujemy zapewnienia, ze szkice oprócz raportu, prospekty przywiezie, albo rysunki, czy szkice, czy inne szczegółowe dane, czy materiały.

                          Ciekawy jestem, czy w historii powojennych podróży lat 70. i późniejszych, gdy to tak często nasi decydenci z Huty jeździli w delegacje do Japonii, Ameryki, a potem też do Francji, Niemiec itp., czy pisali podobne raporty, które by wnosiły tak wiele w rozwój Zakładu? Odpowiedź jest oczywista - wątpię! A to dlatego, że z biegiem czasu następował nie rozwój Huty, a systematyczne "zwijanie"

                          Na dziś to tyle mych przemyśleń. Jutro z rana wstawię nowe listy z podróży i gotowe są już min. 3 kolejne listy.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Przepraszam za jakiś chaos, który powstał podczas pisania tego fragmentu: ............................................

                          "Opisy są tak szczegółowe, ale jednocześnie pisane zrozumiałym językiem. Co trochę znajdujemy zapewnienia, ze szkice oprócz raportu, prospekty przywiezie, albo rysunki, czy szkice, czy inne szczegółowe dane, czy materiały"

                          ..............................................................

                          Powinno to brzmieć mn.w. tak: "Opisy są bardzo szczegółowe, a jednocześnie pisane tak zrozumiałym językiem. Co trochę przy dokładnych opisach znajdujemy dodatkowe zapewnienia, że oprócz tych raportów przywiezie dodatkowo prospekty, zdjęcia, szkice, czy tez inne szczegółowe dane lub materiały dotyczące wspominanego zagadnienia, które posłużą przy opracowaniu przez Niego szczegółowego sprawozdania już po powrocie do Ostrowca."

                          Ciekawe, czy takie sprawozdanie sporządzone już po powrocie do Kraju, przetrwało też w Archiwum Huty?

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam wszystkich Forumowiczów chętnych czytać te stare listy mego Dziadka z podróży do USA. Za moment wstawię 3 kolejne listy, które są już przygotowane do zamieszczenia.

                          Miłej lektury! :)

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Stany Zjednoczone – Okolice Wielkich Jezior. Toledo nad Jeziorem Erie, dn. 27-VII-1937r.

                          List nr 7.

                          Moje Bardzo Kochane Kobity!

                          Nie ołówkiem już do Was kropię listy, a porządnym Parkerem,

                          którego sobie zafundowałem. Szkoda, że Packarda, lub przynajmniej Forda porządnego nie można w kieszeni przewieźć, bo nie wytrzymałbym i kupił.

                          Tu przynajmniej najeżdżę się po porządnych drogach, porządnymi samochodami, a dystanse robimy duże.

                          Przez parę dni pozostaniemy w Toledo, a potem jadę dalej na Zachód do: Detroit, Chicago, a może i St. Louis nad Missisipi.

                          Szalenie mię tu wszystko interesuje i żałuję, że Wy moje Kochane jesteście pozbawione tej masy stale nowych wrażeń, które ja odczuwam.

                          O ile w Europie stale mówi się i pisze o wojnach i przysposabianiu się do nich, to tu nikt o żadnych podobnych niebezpieczeństwach, nie myśli.

                          Tu również intensywnie pracują, lecz jest to praca dla życia codziennego, dla komfortu i wygody.

                          Tu każdy urzędnik, czy robociarz do pracy jedzie samochodem i nie byle jakim, każdy stara się mieć własną chałupę, kupę uzbieranych dolarów, interesuje się boksem, kinem, audycjami radiowymi

                          i zachwyca się wszystkim, co jest amerykańskie.

                          Pobłażliwie patrzy na mieszkańców innej części świata i szczyci się, że jest Amerykaninem, bez względu na to, w którym pokoleniu.

                          Włoch, którego rodzice wywędrowali z Neapolu, już nie rozumie po włosku.

                          Niemiec urodzony w Düsseldorfie, po kilku latach pracy na gruncie amerykańskim, przestał szczycić się, że jest Niemcem i nie ma zamiaru wracać do swego kraju.

                          Polak tylko w pierwszym pokoleniu śle czasami westchnienia ku biednej, dalekiej Ojczyźnie – dzieci przeważnie już nie mówią po polsku, lub mówią tak, że Boże zmiłuj się!

                          Murzyn marzy, żeby mu się skóra odbieliła i by mu nie wspominano o Afryce, – wszyscy pragną być Amerykanami.

                          Jedynie Żyd, nawet amerykański, pozostaje Żydem i jak pluskwa 10 razy zgnieciona – znowu odżywa.

                          Wczoraj wieczorem byliśmy na kolacji u pewnego Amerykanina w prywatnym mieszkaniu – dyrektora pewnej firmy.

                          Bardzo mili ludzie, kolacja jak w ogóle cały sposób odżywiania się w niczym nie przypomina, naszych.

                          Następnie pokazano nam całe mieszkanie i wszystkie urządzenia domowe; uraczono wesołą rozmową, muzyką itp., a wreszcie samochodem odstawiono nas do hotelu.

                          Ja przyzwyczaiłem się do tutejszego sposobu odżywiania,

                          a właściwie umiem już wybierać to, co mi nie powinno zaszkodzić, a były dnie kiedy mój gospodarz gniewał się na mnie i psuł mi humor – „It is past away” – (to już przeszło).

                          Od wyjazdu z Kraju jeszcze żadnej wiadomości nie miałem.

                          Do Was dość często piszę. Adresuje na Ostrowiec wszystkie listy

                          i stale tak będę pisać.

                          Całuję Was mocno, moje Kochane Europejki.

                          Wasz Stach – Tatuń.

                          P.S. A to pióro dobrze pisze.

                          -------------------------------------------------

                          Zachowajcie te moje listy, nie niszczcie – przyjemnie będzie po jakimś czasie, poczytać.

                          --------------------------------------------------

                          Stach Wasz

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Stany Zjednoczone Ameryki Płn.

                          Unitet States of Nord America

                          Podróż z Detroit do Pittsburgh’a

                          dn. /3-4/-VIII-1937r

                          List nr8.

                          Kochana Córuchno, Janulko Nasza!

                          Napodróżuję się po tej Ameryce. Wczoraj byłem w Toledo, dziś w Detroit, jutro w Pittsburgh itd., a są to ładne odległości, gdyż np. za bilet kolejowy płaci się po kilkadziesiąt zł. i mknie się ekspresem po 8-10 godzin.

                          W Detroit tylko jedną dobę spędziłem, lecz jeszcze tu wrócę w drodze z Chicago, dokąd wybiorę się po 10-tym bm.

                          Jakkolwiek dzisiejszy dzień miałem bardzo pracowity, jednak jestem z niego bardzo zadowolony, gdyż tyle ciekawych

                          i pożytecznych rzeczy naoglądałem się, że przeszło to moje oczekiwania.

                          Detroit – to miasto samochodów – tu się znajdują największe fabryki budowy samochodów: Ford, General Motors, Packard

                          i bardzo duży przemysł hutniczy.

                          Miasto ma przeszło milion ludzi, a drapacze mało ustępują nowojorskim. Te drapacze to mnie trochę denerwują, podziwiam ich wysokość, śmiałość ich konstrukcji też, lecz ja nie znoszę wysokości – przytłacza mnie i denerwuje; wolę chodzić po ziemi, niż bujać w obłokach.

                          Musiałem na gwałt wznowić wkuwanie angielskiego, bo ci Amerykanie, to jak Anglicy, żadnego innego języka nie znają.

                          Np. w ładnym prowincjonalnym mieście, nie można znaleźć gazety, lub książki w innym języku, tylko w angielskim.

                          Ja już umiem dawać sobie radę w hotelu, w restauracji, w wagonie itp., a i gdy jest mowa o sprawach technicznych, to też dużo rozmów rozumiem. W razie czego pomocny jest nasz Francuz, z którym podróżuję. Stale z nim przebywam i mocno poprawiłem swój francuski.

                          Strasznie chciałbym, żebyście Wy Córuchny dobrze poznały języki – to lepsze od muzyki.

                          O powrocie jeszcze boję się myśleć, bo daleko do niego, a czasami taka straszna tęsknota za Wami chwyta mnie za serce, że na falach eteru pomknąłbym do Was, moje Pociechy.

                          Ja co lubię dom, („home” - jak mówią Anglicy), nie mogę usiedzieć w czterech ścianach najwytworniejszego nawet hotelu. A hotele rzeczywiście są tu wytworne i strasznie wygodne.

                          Taki hotel, to całe miasto, w którym absolutnie wszystko można dostać, czy to siedząc przy biurku w swym pokoju, czy też zjeżdżając windą w dół.

                          W pokoju masz i łazienkę i telefon i papier do pisania i coś do czytania i radio, itp. Wysyłanie listu, to wyjście na korytarz

                          i wpuszczenie go do skrzynki – dużo zresztą opowiadać.

                          Zjeżdżanie windą, to galopada – bo wypada mniej niż sekundę na piętro; schodów nie zna się, bo zawsze są gdzieś ukryte i mało pozorne. A wind jest po 5-6, a czasem i więcej – rzędem stoją, naciskasz guzik i… jazda. Obsługują je chłopcy, lub panienki. Musi to być strasznie nudna i męcząca praca – 30 pięter w górę, potem w dół,… i znów w górę.

                          Pociąg trzęsie i krzywo mi się pisze.

                          Następne listy będę pisać do Halucka.

                          Wasz Tatek, - Stach.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          . Pittsburgh, dn. 6-VIII-1937r.

                          List nr 9.

                          Do Mojej Ukochanej Córuchny – Halkiasza.

                          Ostatni list wysłałem do Janeczki. Pisałem go w pociągu w drodze z Detroit do Pittsburgh’a. W tym ostatnim mieście już trzeci dzień spędzamy. Jest tu obecnie tak wściekle gorąco, że stale chodzę mokry i moc wody wypijam. Nie dziwię się Amerykanom, że w każdym biurze, każdym barze, restauracji, czy urzędzie mają stale wodę z lodem, której moc wypijają.

                          Ja nauczyłem się również pić ten trunek szklankami, inaczej ugotować się można. Pot przez ubrania przecieka.

                          W każdym pokoju w hotelu jest kran z lodową wodą, („Ice water” – czyta się ajs uoter). Nie roztyję się tu, bo unikam potraw, które mogłyby zniweczyć dotychczasową kurację, a w dodatku dużo chodzę i wreszcie to zwiedzanie fabryk w czasie strasznego upału, że moc płynu z człowieka wyciska.

                          Pittsburgh – to duże miasto, bo liczy ok. 800 tys. mieszkańców i ma sporą liczbę drapaczy, jak ten na papierze listowym, jednak samo miasto jest duszne i trochę brudne, natomiast okolice ma bardzo ładne. Żeby nie siedzieć w dusznych czterech ścianach hotelu, (szczególnie ja, co nie lubię samotności), wychodzę wieczorami na spacery, lub do innego

                          bałaganu.

                          Kina są tu drogie, mają większe powodzenie, niż teatry, lecz

                          obok filmów dają przedstawienia rewiowe: są to takie straszne

                          bałagany, że u nas trudno sobie wyobrazić. Np. orkiestra bije się instrumentami, kapelmistrz fika koziołki, a publiczność zaśmiewa się do rozpuku. W ogóle tutejsza publiczność ma inny gust i inne wymagania.

                          Pierwsze wrażenie z pobytu w Ameryce zawsze jest lepsze; z biegiem czasu psuje się ono. W każdym razie to jest inny świat.

                          Co tam Wy moje Ukochane Sierotki robicie? Kiedy to wieści od Was otrzymam? Już do szkoły będziecie chodzić, nim wrócę.

                          Ja jeszcze kawał czasu mam do spędzenia tu i moc drogi do przejechania i stale jeszcze muszę oddalać się na zachód , dopóki do Missisipi nie dotrzemy.

                          Lubię poznawać nowy świat, nowych ludzi i nowe rzeczy, lecz czasem mocna tęsknota do Was mnie porywa.

                          Angielski język wprost wciska się do uszu, oczu – do mózgu. Słyszy się mowę tylko angielską, widzi napisy i pisma tylko angielskie. Otrzymanie gazety w innym języku, jest prawie niemożliwe.

                          Do nikogo nie piszę oprócz Was – bo Wy tylko jesteście Moje Najukochańsze Pociechy. Ucałuj Mamuchnę i Janeczkę.

                          Następny list wyślę do Naszej Kochanej Staruszki.

                          Tymczasem całuję Cię Haluś bardzo mocno.

                          Tatuń – Stach.

                          P.S. Władzi, ukłony.

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
                        • Odp.: Poezja sprzed lat

                          Witam ponownie wszystkich Forumowiczów, którzy interesują się w dalszym ciągu tym naszym wątkiem związanym z twórczością inż. Kawińskiego - mego Dziadka.

                          Dziś rano wstawiłem 3 kolejne prywatne listy St. Kawińskiego do swych najbliższych i przygotowany mam już raport do Zarządu Głównego Z.O. w Warszawie. Raport ten dość obszerny jak na jedno pismo składa się aż z 5 stron i pisany był od 4 do 8 sierpnia.

                          Raport ten zamieszczę dopiero jutro w całości - będzie co poczytać i przekonać się, jak pracowita była to wyprawa i jak wiele cennych informacji zebrali jej uczestnicy.

                          Dziś wstawię jeszcze jeden list (10) pisany 8.08 i na samym początku mowa jest, że właśnie Dziadek skończył pisanie sprawozdania do Zakładów (czytaj: Zakładów Ostrowieckich, a jeszcze dokładniej do jej Zarządu do Warszawy).

                          A więc nie przeciągam sprawy i daję na deser dziś jeszcze jeden list.

                          Oto on:

                          januszko321
                          Zgłoś
                          Odpowiedz
1234 ... 3940424445 ... 73747576
Przejdź do strony nr
8 postów w tym wątku zostało wyłączonych z wyświetlania ze względu na sprzeczność z Zasadami Forum lub czasowo. Możesz wyświetlić wątek wraz z tymi postami.

- Reklama -
- Ogłoszenie społeczne -

- Reklama -

- Reklama -

- Reklama -
- Reklama -