Teraz coraz więcej kobiet decyduje się po 30 , a nawet bliżej 40.Moje 2 koleżanki urodziły zdrowe dzieci po 35 roku życia, siostra ma teraz 39 , urodziła dziewczynkę, kuzynka w Kanadzie 38 też dziewczynkę.Ludzie za granicą rozmnażają się wcześnie, ale u nas byt niepewny i partnerzy też.A jak jest u Was?
Przeciętny wiek rodzących kobiet: z 26,7 w 1990 r. do 29,3 w ub.r. to dlatego,że powoli dojrzewamy do tego,że to nie rozmnażanie jest najważniejsz, tylko najpierw edukacja, później praca a jak jest praca i dojrzałość emocjonalna ,to wtedy można myśleć o dziecku.Młode matki najczęsciej sieją patologię.
Ja pierwsze dziecko urodziłam w wieku 25 lat a drugie jak miałam 29 lat. I żadną patologią nie jestem, wypraszam sobie. Jak rodziłam pierwsze to byłam pracującą kobietą po studiach, mężatką od dwóch lat a jak drugie to rozkręcaliśmy z mężem firmę. Uważam, że pierwsze dziecko powinno się pojawić przed 30 bo potem coraz trudniej się zdecydować i trudniej też zajść w ciążę. I znaczenie ma wiek obojga partnerów.
Ja mam 29 lat i dwumiesięczne dziecko, więc jeszcze przed trzydziestką się wyrobiłam :)
:) w sumie tak w sam raz , wiek dobry na pierwsze
Nie widzę nic fajnego w tak późnym macierzyństwie- człowiek ma coraz mniej sił a i zdrowie nie to samo. Po 40 to można myśleć o tym że za kilka lat będzie się babcią a nie mamą
moja babci tez bedzie miala dziecko ma 45 lat
Młode dziewczyny nie są teraz takie głupie. Dobrze wiedzą co to antykoncepcja i łatwo w pieluchy się nie pakują. Chcą się wyszaleć, wykorzystać młodość, póżniej popracować , zrobić jakąś karierę, a na końcu, gdy dojrzeją do macierzyństwa decydują się na dziecko. Moim zdaniem jest to bardzo dobre myślenie.Sami widzimy ile podstarzałych "nastolatek" szuka przygód w lokalach, bo mając naście lat powpadały, a teraz przypomina im się stracona młodość. Wygląda to żałośnie.
Oj dziecko, nie wiesz o czym piszesz. To do gościa 20:23. Masz spaczoną wizję świata i wydaje Ci się że właśnie to wygląda. Żal mi Ciebie..
a mi się wydaje,że wiek się podniósł bo najpierw chcą podłapać pracy a potem na dziecko się decydują ,brak pracy też powoduje ,że ludzie się później decydują na dziecko
mam 41 lat i koleżanki, ktore albo maja dzieci na studiach, albo sa już babciami. moje ma dopiero 10 lat, i wcale nie załuję, ze urodziłam po 30.
Teraz najwazniejsze są środki do życia. Studia, stała praca. Dziecku trzeba przeciez warunki, nie tylko dać jeść.
Żeby nie, najpierw przyjemności a na ostatni gwizdek myślenie o rodzinie i dzieciach
Jak dziwczyna myśli tylko tym,żeby facet ją utrzymywał i swędzi ją w kroku to niech się pcha w pieluchy, poczuje ten miód.Mnie zawsze powtarzali,że najpierw nauka ,później praca i dopiero dziecko i tak postąpiłam i nie żałuję.Pierwsz dziecko po 30 , drugie po 40.Wsystko ok , wyglądam i czuję się młodo.
zgadzam sie.. gdyby panstwo wspierala polityke prorodzinna (tak z prawdziwego zdarzenia.. a nie tylko mowilo) to sytuacja bylaby inna. W tym momencie gdzie sytuacja jest niepewna ludzia nie chca ryzykowac. Chca zapewnic dobre warunki rozwoju dziecku, bez stresu ze jutro nie bedzie co dac do jedzenia.
Z tego miejsca pozdrawiam tych wszystkich politykow, ktorzy przez 25lat wysprzedaja co sie da, w tym czasami godnosc ludzka.
No, akurat ci co rzeczywiście nie mają co do garnka włożyć to najmniej przejmują się czy będzie za co dzieci utrzymać, nie mają problemu z robieniem kolejnych. Wystarczy się Rzeczkami przejechać koło slamsów - pełno drobiazgu lata.
Niestety częściej nie chcą mieć dzieci właśnie ci, których stać. A pomyślcie jak ciężko musiało być naszym rodzicom w latach 80-tych, kiedy nie było dosłownie niczego w sklepach...a dzieci się rodziło więcej niż teraz.
moze nie bylo niczego w sklepach.. nie mozna bylo kupic sobie np. salami ot tak sobie.. ale prawda, ze zawsze sie kombinowalo ze wsi..
i wlasnie na tym polega paradoks, ze madrzy ludzie zeby zalozyc rodzine zdaja sobie sprawe ile to bedzie kosztowac i dopoki nie osiagna pewnego ustabilizowanego stanu nie chca miec dzieci.. patalogi zawsze i wszedzie bylo wszystko jedno.
Salami??? Człowieku, o czym ty piszesz ! Nie było pieluch, tetrę zdobywało się cudem i po znajomości i z tego się szyło pieluchy samemu. Cały czas się te pieluchy prało, gotowało i prasowało, w kółko. Nie było mleka w proszku, nie było ubranek, po kawałek mięsa stało się w kolejce od bladego świtu kilka godzin. Wszystko było na kartki a nie każdy miał rodzinę na wsi.
Teraz mamy pampersy, gotowe zupki w słoiczkach i mnóstwo udogodnień ale cóż...jest baaardzo trudno bo dziecko to takie straszne obciążenie....