Jak w temacie..praca od 8-17 - idzie spac - wstaje - robota. W kółko to samo.
Jakie macie zdanie na ten temat
człowiek rodzi się aby przedłużać gatunek,poza wyjątkami typu geje i lesy,a praca i inne rozrywki sa po to aby nudno nie było i jakoś się żyło
Zawęziłeś sens życia człowieka tylko do jego pracy.No to ja bardzo lubię pracę w swoim ogrodzie.Mamy problem,czy to jest praca czy przyjemność.Oprócz pracy zarobkowej,którą musimy wykonywać można też pracować dla przyjemności,przy czym jedno nie wyklucza drugiego.A leżenie latem w cieniu, zimą popijanie piwa przed kominkiem jest bardziej męczące niż niejedna praca.
Należy korzystać z przyjemności TEGO ŚWIATA.Jest tyle ,,rzeczy,, do zrobienia.
A ja tam lubię tę robotę! Dzisiaj jestem baaaaardzo słodko zmęczona!
Dobry temat , bo razem z żoną sami się nad tym ostatnio zastanawialiśmy .
Codziennie 4:15 pobudka , żona wyjeżdża pierwsza , a ja drugi i zabieram dzieci do szkoły . Nie wcześniej niż o 16 wszyscy jesteśmy w domu . Pospieszny obiad , obowiązki wokół domu , czyli naszykować opał na dzień następny , odśnieżyć wjazd itp , a żona gotuje w pośpiechu jakiś obiad na następny dzień i stara się ogarnąć jakoś dom i pomóc dzieciom .
Około 22-drugiej po prostu padamy ze zmęczenia .
Co dzień tak samo . Ja mam soboty i niedziele wolne , ale zaległości w obowiązkach domowych pochłaniają nawet niedzielę , którą w sumie zaczynam traktować jako dzień roboczy .
Żona ma tylko jedną sobotę wolną w miesiącu i to nie każdym czyli zostają jej wolne tylko niedziele . Staram jej się pomagać we wszystkim , ale też dziewczyna nie wie w co ręce włożyć , żeby to ogarnąć .
W ciągu 15 lat małżeństwa byliśmy tylko cztery razy na tygodniowych wakacjach , bo na tyle nas stać .
Gdzie tu sens ? Sami nie wiemy .
Często dyskutujemy właśnie o tym , że albo nam się zdawało , albo nasi rodzice wiedli zupełnie inne życie , gdzie na pewno mieli więcej czasu .
Uprzedzę od razu uszczypliwców , że nie gonimy za tym , żeby żyć ponad stan czyli super chata i ze dwa super auta tylko jesteśmy zwykłymi normalnymi ludźmi , którzy starają się tylko przeżyć i utrzymać rodzinę na powierzchni .
Życie człowieka jest piękne jeśli ma kasę, a w Polsce pracując uczciwie, kasy wiele nie ma- niestety. Jesli masz kasę to świat jest piękny, jeździsz zwiedzasz, kupujesz co chcesz itp. Jeśli przeciętnie żyjesz w Polsce to praca dom i tak w kółko. Też się zastanawiałam, bo to jest WEGETACJA.
Czy od razu piękne? Hm… Na pewno łatwiejsze.
Odpowiedz na pytanie "Po co człowiek żyje?" zabrzmi to bardzo banalnie… Człowiek po to żyje żeby umrzeć i umiera, żeby żyć we wspomnieniach bliskich. Co do sensu życia… jest to rzecz subiektywna. Każdy postrzega go inaczej ale żyjemy dla siebie i dla naszych bliskich. I w miarę możliwości każdy człowiek powinien zostawić po sobie jakiś ślad. Taki żeby innym żyło się lepiej. Pewnie inni też będą go milej wspominali.
Co za refleksyjny wątek.
Stworzył Bóg człowieka, aby był szczęśliwy na ziemi, aby sam był kreatorem, bo na obraz i podobieństwo swoje, stworzył ich. Dał zatem Bóg (kimkolwiek by był: kosmitami, czy bliżej nieokreśloną siłą twórczą, etc.) możliwość tworzenia człowiekowi. A ten stworzył sobie państwo - aparat przymusu i niewoli. Odtąd państwo mówi człowiekowi jak żyć. Państwo ustanawia prawa i każe ich przestrzegać. System/państwo sięgnął niedawno po najmłodszych (szkoła od 6 roku życia), aby wcześniej = więcej, mieć niewolników. Rodzimy się i wmawia się nam urojone poddaństwo. Wmawia się też, że potrzebujemy coraz to nowych rzeczy: aut, telewizorów, mebli i czego tylko sobie drogi czytelniku tego wymyślisz. Można by rozwijać tę myśl, ale komu to potrzebne.
A, tak naprawdę do szczęścia potrzeba tak niewiele
Z nudów powstają takie wątki.
"Życie nie tylko po to jest, by brać
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
I aby żyć siebie samego trzeba dać".
Najważniejsze to znaleźc swoje miejsce na ziemi (i nie chodzi mi tu o miejsce pod jakąś szerokością geograficzną), miec ludzi, których się kocha i którzy kochają, azyl, po którym wraca się po pracy. Widziec szklankę do połowy pełną, nie pustą. Umiec przetrwac trudne chwile, umiec wstac, kiedy jest się na dnie. Po prostu życ.
Fajnie , tylko jak to zrobić , jak pracy nie ma . R-ki trzeba płacić , życ trzeba , to o przyjemnościach nawet człowiek nie ma siły mysleć
a wyobraź sobie , że nie masz tej pracy...
Pieniądze nie dają szczęścia , one tylko nieco ułatwiają życie. Jeśli ktoś nie potrafi cieszyć się tym, że oddycha, jest zdrowy, ma kogoś do kochania, nie potrafi zachwycić się zachodem słońca czy zaśnieżonym lasem na spacerze to żadne pieniądze mu szczęścia nie załatwią. Taki człowiek , nawet jak będzie miał kasę nie zauważy szczęścia w pogoni za coraz nowymi przyjemnościami. A szczęście jest w nas i nie polega na ciągłych rozrywkach.
Pewnie,że pieniądze szczęścia nie dają, ale napędzają współczesny świat. Właściwie nie da się teraz bez nich żyć.
Doskonale rozumiem gościa z 12.36. Monotonia codziennych obowiązków zabija.
Sądzę, że ważne są priorytety w życiu. Po co gonimy, żeby mieć czy żeby żyć?
Najlepiej mieć i żyć całym sobą. Ja nie mam wielu różnych rzeczy materialnych, które mają wszyscy. Każdego jednak dnia gdzieś w mojej głowie odnawia się obraz letnich podróży, piekące słońce, obrazy ludzi innych niż my, jakiś zachód słońca, jakaś wędrówka, słodkie winogrona zerwane z pnączy, zapach oliwnego gaju, takie detale pieszczące duszę. Trzyma mnie to, że znów ruszę latem. Jak starczy pieniędzy, które niby nie dają szczęścia. Ale jak długo można doszukiwać się radości w codziennej, monotonnej harówce?
Cieszę się, że mamy oboje pracę, wdzięczną i przyjemną, choć ciężką i odpowiedzialną, że rodzina jest ok, że mamy gdzie mieszkać i co jeść, że dzieci uczą się jak należy. Ale potrzebuję też innych przyjemności niż codzienne.
No i co z tym sensem - nie wiem nadal.