Panie z Polnej nie zajmują się tskimi duperelami i nie strasz nikogo
Własnie, ja tam tylko jestem jak mi wezwanie przyslą o niezłożenie PITu, ale są względnie miłe, myslę że skarbówka w O-cu jest ok.
nie czytalem wszystkich wpisow tylko twoj :
mowisz prosto z mostu paliwo kosztuje cie tyle i tyle i czy kolezanka jest w stanie sie dolozyc jesli nie to jej podziekuj i w ramach zartu kup jej bilet na autobus i wrecz rano powiedz ze umylas dywaniki i sie susza wtedy sie domysli no chyba ze jest bardzo ograniczona ja czasami zabieram kumpli z pracy ale po 2 razie mowie jestes krewny browa albo cwiafrtke i placa w przelewie ;-)
Przykre, że tylko kasa się liczy. Przez miesiąc jeździłam do pracy z koleżanką, od razu się dorzuciłam, nie musiała o to wołać, ale w rozmowach z rodziną mówiłam, że jej nie rozumiem, bo ja w takiej sytuacji nigdy nie przyjmowałam pieniędzy i mówiłam każdemu znajomemu "nie wygłupiaj się, przecież jedziemy w tę samą stronę", cieszyłam się, że mam towarzystwo, a przecież gdyby ze mną nie jeździli, to i tak jechałabym tą samą drogą, po co mam więc ciągnąć kasę od kogoś, kogo mogę zabrać przy okazji? Rozumiem, że autorka byłaby zadowolona mijając w drodze do pracy w samochodziku koleżankę i widząc jak idzie pieszo, bo mimo, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ją zabrała, to skręca ją na myśl, że ona mając samochód płaci za niego (przy czym ona może jeździć nim dokąd chce, koleżanka żeby dotrzeć w inne miejsca pewnie jeździ autobusem lub chodzi pieszo), a koleżanka pojedzie razem z nią? To może niech zostanie taksówkarzem, skoro chce czerpać kasę z przewozu osób? Gdzie się podziały zwykłe ludzkie odruchy, życzliwość i bezinteresowna pomoc...
00:31.Idąc Twoim tokiem myślenia, to jak Ty gotujesz obiad, to każdy sąsiad może wpaść i też coś zjeść, bo dlaczego ma być głodny?Może nawet wpadać codziennie biedaczek jeden z drugim, bo przecież trzeba być życzliwym i empatycznym?Co tam koszty,które ponosisz na zakupy i gotowanie(pracy przy gotowaniu nie liczę).Wybacz, ale żaden pseudo filozoficzny wywód nie jest w stanie mnie przekonać, że ktoś, może kogoś wykorzystywać stale i nie czuć się zobowiązanym do partycypowaniu w kosztach.Jak jesteś taka empatyczna, to podaj adres i od jutra będę wpadać na obiadki do Ciebie.Mam nadzieję,że dobrze gotujesz, bo byle czego nie jadam.
Błąd w myśleniu, bo dla Ciebie musiałabym przygotować kolejną porcję. Autorka wątku przestanie jeździć do pracy? Ona w żaden sposób nie biednieje na tym, że zabiera koleżankę.
A jeśli chodzi o przykład jedzenia, to zawsze jest tyle biadolenia, że tyle jedzenia się marnuje, że restauracje wolą wyrzucać niż dać biednym... Jeśli wiedziałbyś, że jakiejś części jedzenia NA PEWNO nie zjesz, wolałbyś ją wyrzucić niż zaprosić dajmy na to starszą panią z mieszkania obok, o której wiesz, że ledwo wiąże koniec z końcem?
Nie zawsze i nie każdego ma się ochotę wozić. Czyjeś towarzystwo może być po prostu niepożądane i już. Ja na przykład najbardziej lubię jeździć sama. Irytuje mnie, jak ktoś nie umie pomilczeć i całą drogę klepie byle co byle jęzorem obracać.
Czyli korzystalaś, sama zaproponowalaś że zapłacisz ale za plecami to 4 litery jej obrabialaś przy rodzinie że pieniądze bierze. Fajna z Ciebie koleżanka, nie ma co...
Czyli tak naprawdę wcale nie chciałaś płacić, tak? Uważałaś i nadal uważasz, że powinna Cię wozić za darmo jednak?
Najgorsze co może być to dwulicowość.
Dobrze wszyscy wiedzą, że nie o to chodzi, aby nikomu nie pomóc, nikogo nie podwieźć. Stale wozić nawet bliską koleżankę, w ramach przysługi, staje się uciążliwością w pewnym momencie. Zwłaszcza, że koleżanka nie poczuwa się do tego, aby współuczestniczyc w kosztach dojazdu. Co innego przez jakiś czas kogoś wozić, co innego robić to stale.
Nie obrabiałam, powiedziałam, że nie rozumiem takiego czegoś, a poza tym mam mieć sekrety przed rodziną i nie rozmawiać z nimi o tym, co u mnie, co w pracy i jak pytali czy nie miałam wtedy kłopotów z dojazdem? Po drugie nawet jej nie znają bardziej niż z widzenia. Obrabianie tyłka to mówienie o kimś źle, w takim razie skoro uważasz szczere powiedzenie komuś jak wygląda dana sytuacja za obrabianie tyłka, to znaczy, że pewnie choćby podświadomie uważasz branie pieniędzy za drobną przysługę za złe. "Powinna cię wozić za darmo" - a czy ktoś oczekuje, żeby druga osoba była szoferem, specjalnie pode mnie podjeżdżała i jeszcze otwierała drzwi? Nie, ale jak się dokądś jedzie, to chyba można zabrać kogoś przy okazji? Nikogo specjalnie nie wozi, za taksówkę nie robi, bo sama tak czy owak tam jedzie. Problem nie jest w tym, czy ja chcę płacić czy nie, tylko czy ktoś chce brać za to kasę czy nie. Z ciekawości aż poczytałam w necie co ludzie sądzą o wspólnym dojeżdżaniu do pracy i zrzutce na paliwo, ktoś to trafnie podsumował: jeśli dana osoba nie zajmuje się zawodowo przewozem osób, to po prostu ma nie być na tym stratna (i podany przykład nadrabiania drogi, żeby pod kogoś podjechać), ale też nie ma na tym zarabiać. Wytłumacz mi, w jaki sposób autorka jest stratna na tym, że zabierze kogoś przy okazji, kiedy ta osoba podchodzi pod jej miejsce zamieszkania i jak się domyślam tam wysiada? Na wszystkie opłaty związane z samochodem wyda tyle samo, niezależnie czy będzie jeździła sama czy z kimś, więc biorąc pieniądze od koleżanki po prostu na tym zarobi, bo w jakiejś części wydatki na samochód, którym jeździ przecież pewnie nie tylko do pracy, ale i do lekarza, na zakupy, po dziecko do szkoły, gdziekolwiek, pokryje jej koleżanka. Przykład jeszcze z tego mojego dojeżdżania z koleżanką - jeśli już ma być zrzuta, bo paliwo nie jest za darmo i tak dalej, to logika nakazywałaby podzielić się kosztami: coś w stylu miesięcznego kosztu za paliwo potrzebne by dojechać w obie strony dzielone na liczbę osób dojeżdżających. Tamta koleżanka już wtedy jeździła z drugą osobą, tamta płaciła jej określoną kwotę. Przez tamten miesiąc jeździłyśmy we trójkę, ta druga kobitka ucieszyła się, że jak dochodzi druga osoba, to koszt będzie mniejszy, bo przecież dzielony na więcej osób. Nie, obie płaciłyśmy po tyle samo, co ona przez cały czas wcześniej ;) Zatem jak widać można traktować podwożenie znajomych jako świetny sposób na biznes ;)
Było powiedzieć koleżance prosto w oczy, że nie rozumiesz brania za coś takiego pieniędzy a nie udawać, że jest ok a za plecami ją obmawiać. Tyle w temacie.
A myjesz jej samochód? Odkurzasz po sobie jak błota naniesiesz ?
Gościu z 00:31, nie mieszaj w to empatii. Niejeden raz podwoziłem gdzieś znajomych mówiąc "daj spokój", gdy chcieli zapłacić. Ale czym innym jest, gdy ktoś potrzebuje podwózki, a co innego gdy ktoś sobie znajdzie darmowy transport codzienny do pracy. Dlaczego autorka ma wydać pieniądze na samochód, paliwo, ubezpieczenie, naprawy, przeglądy, może niech koleżanka kupi sobie samochód i codziennie autorkę wozi, przecież będzie jeździć czy to z nią, czy bez niej. Z obiadem dał ktoś złe porównanie, ale mam inną propozycję. Daj mi swój adres, będę spał u Ciebie, po co mam płacić czynsz u siebie? A ty i tak płacisz, więc nie zrobi ci różnicy czy jedna osoba więcej będzie nocować czy nie. Jedzenie będę miał swoje, kąpał się będę u kogoś innego, więc kosztów nie poniesiesz. Będziesz taka empatyczna?
to nie koleżanka to darmozjad . A może autorka wątku też ma ciężko i przydało by się zaoszczędzić na dojazdach . Zaproponuj tzw koleżance że teraz ona przez jakiś czas będzie was podwozić i zobaczysz wtedy jakie ciekawe będzie miała wymówki a może będzie jeździć autobusem
To nie jest moja dobra kolezanka. Znajoma z pracy i osiedla. Tylko. Jezdzi ze mna od maja. A zaczelo sie to gdy widzac jak biegnie na PKS zatrzymalam sie i ja zabealam. Chyba uznala, ze tak juz zostanie . Nigdy nie zaproponowala mi nic w zamian. Nie mam tez zadnych zobowiazan wobec niej. Bilet miesieczny to ok 180zl. Ona przez te miesiace zaoszczedzila troche kasy. Ja niestety paliwo musze kupic. I nie raz byla ze mna zatankowac, wiec wie jakie to koszty. Prawa jazdy nie posiada. Maz ma do mnie pretensje ze jestem jeleniem i pracuje na czyjas wygode. Wiem o tym, ale jakos nie umiem jej powiedziec, ze trzeba to zmienic. Jutro postaram sie wyjechac jeszcze wczesniej do pracy, a w niej powiem jej, ze od tego roku doklada sie do moich kosztow. Tylko znowu nie wiem jaka cene powiedziec. Jak sie zgodzi, bedzie jezdzic. Jak nie bede miec troche spokoju w drodze do i z pracy. Nie jestem pazerna. Jak trzeba to podwioze, ale ona najzwyczajniej naduzywa mojej dobroci. Nigdy nie powiedzialam zeby na mnie czekala. Sama przychodzi, a ja jadac winda kombinuje jak jej powiedziec .
Dziekuje za podpowiedzi i zrozumienie problemu. Ci, ktorzy sadza ze to nic takiego, nie znalezli sie nigdy w tak meczacej sytuacji i nie zrozumieja tematu.
Pozdrawiam i zycze Szczesliwego Nowego Roku
Kobieto dziś takie czasy, że nie należy mieć żadnych sentymentów, bo ludzie tylko czyhają na czyjąś naiwność. Ja wiem jak ciężko być asertywnym, bo sama z tym walcze ale prawda jest taka, że sprytni, cwani wykorzystują dobroć innych. A gdy sama będziesz w potrzebie nie licz, że każdy z nich Ci pomoże, bo życie zweryfikuje prawdziwych przyjaciół. Zawsze tak jest. Powiedz koleżance wprost swoje zdanie i swoje warunki, bo inaczej kolejny rok będziesz mieć już z rana z niesmakiem zaczynany każdy dzień. Po co masz robić coś wbrew sobie i się denerwować? Żyjesz dla siebie czy pod czyjeś dyktando? Powodzenia i pomyślnego rozwiązania sprawy dla obu stron.
Jakaś nie domyślna ta Twoja znajoma i trzeba przyznać że cwaniara bo oszczędza na miesięcznym. Dobrze napisałaś że to nie o pazernosc chodzi tylko i gest bo powinna sie poczuwac. Ja bym powiedziala wprost. jesli nie zrozumie to PKS czeka...
Daleko ta praca? 20 km w jedną stronę? policz ile pali samochód
Przykładowo spala 10 litrów na 100 km , więc na 40 km( w dwie strony) spali 4 litry. Podziel to przez 2 ( ilość osób) i pomnóż przez cene paliwa za litr wyjdzie Ci kwota na jedną osobę
W tym przykładzie
Spalanie 10l/100km
4l/40km
więc 2 litry na jedną osobę = 2x4,80 ( litr paliwa)= około 10 zł dziennie.